- Górnik Zabrze bardzo dobrze zaczął 2024 rok w PKO Ekstraklasie, notując dwa kolejne zwycięstwa
- Osiągnięcia sortowe zawodników nie idą jednak w parze z dobrą organizacją klubu, o czym w rozmowie z Goal.pl wypowiedział się Sebastian Musiolik
- Napastnik 14-krotnego mistrza Polski opowiedział również o nowym zawodniku w zespole, czyli Soichiro Kozukim, a także wrócił pamięcią do pobytu we Włoszech
- 27-latek zabrał też głos na temat słów trenera Jana Urbana z konferencji prasowej po spotkaniu z Koroną Kielce, gdy ten wprost powiedział, że liczby tak naprawdę to robił Daisuke Yokota
Górnik Zabrze zalega z wynagrodzeniami
Łukasz Pawlik (Goal.pl): Głośno o Górniku Zabrze po ostatnim wywiadzie Lukasa Podolskiego w WP SportoweFakty, w którym zawodnik mówił, że jesteście mocno wkurzeni z powodu nieotrzymania dwóch ostatnich pensji. Jak to tak naprawdę wygląda?
Sebastian Musiolik (Górnik Zabrze): – Nie czytałem wywiadu Lukasa, ale domyślam się, co mogło się w nim znajdować. Pewnie były w nim zawarte słowa o zaległościach finansowych i sytuacji w klubie. Tak naprawdę nie powiedział nic odkrywczego, ale powiedział o tym otwarcie. Poldi jest głosem szatni i mam takie zdanie jak on. Mogę podpisać się pod tym i cała drużyna również.
Nie pierwszy raz w historii Górnik Zabrze mierzy się z kłopotami finansowymi. Pamiętam, że w czasach, gdy w klubie byli jeszcze Roman Gergel, Erik Grendel czy Łukasz Madej było podobnie. Jak to jest, że zespół w trudnym położeniu, potrafi lepiej scalić się na boisku i przynosi to efekt w postaci zwycięstw?
Każdy, kto gra dzisiaj w Górniku, jest profesjonalistą. Te sprawy, które dzieją się wokół nas, mogą mieć na naszą postawę jakiś wpływ, ale musimy się koncentrować na tym, co na boisku. Nawet jeśli byłaby niewyobrażalnie straszna sytuacja, to my nic nie wskóramy tym, że będziemy słabiej grać, czy trenować mniej intensywnie. Każdy pracuję w końcu tak naprawdę na swoje nazwisko. Sam zostanie rozliczony i może zostać sam z tym problemem. Każdy chce grać jak najlepiej. Brak pensji od dwóch miesięcy to nie jest sytuacja, która paraliżuje nam nogi. Z drugiej strony to nie jest też coś, wokół czego można przejść obojętnie. Trzeba o takich sprawach mówić. To, że na boisku prezentujemy się dobrze, to chwała nam za to.
Jan Urban wysoko zawiesza poprzeczkę
Po ostatnim Waszym meczu chwaliłem Cię przed trenerem na konferencji prasowej za asystę z Piastem Gliwice i gola z Koroną Kielce. Tymczasem trener szybko sprowadził mnie na ziemię. Jak zareagowałeś na wypowiedź Jana Urbana, że liczby tak naprawdę to robił Daisuke Yokota?
Nie przesłuchiwałem wypowiedzi z konferencji prasowej, ale skoro miał taką opinię, to widocznie jest tak, jak mówi. Pozostaje mi natomiast myśleć tylko o tym, co robię na boisku. Zależy mi na tym, aby robić liczby lub pomagać drużynie w jakikolwiek sposób. I to się nie zmieni. Trudno mi interpretować słowa trenera, ale jeśli jest ze mnie nie zadowolony, to będę robił wszystko, aby to się zmieniło.
Bezpośrednio nie powiedział, że jest niezadowolony z Twojej gry. Mam wrażenie, że po prostu wyżej zawiesił Ci poprzeczkę…
Rozumiem.
Będę się upierał jednak, że Twój bilans nie jest zły. Daisuke Yokota w 23 meczach zdobył siedem bramek i zaliczył dwie asysty. Twoje statystyki to 23 mecze, pięć goli i siedem asyst. Liczę oczywiście ligę i krajowy puchar. Zdaję sobie też sprawę, że ty jesteś napastnikiem, a Yokota był skrzydłowym, ale liczby to liczby…
Widać zatem, że mój wynik nie jest tragiczny w porównaniu do Daisuke. Tym bardziej że on wykonywał jedenastki. Brzmi to może trochę, jakbym się tłumaczył, co może być śmieszne, ale wydaje mi się, że naprawdę nie jest źle. Znam jednak siebie i wiem też, że stać mnie na więcej. Na pewno w klasyfikacji kanadyjskiej mógłbym lepiej punktować. Zwykle w mojej przygodzie piłkarskiej tak miałem, że trener stawiał mi wysoko poprzeczkę, mając duże oczekiwanie względem mnie i nie inaczej jest dzisiaj w Górniku. Z jednej strony można mówić, że trener rzucił szpilkę w moim kierunku, ale odbieram ją pozytywnie, bo ma wpłynąć na moją motywację. Trener wie, że jestem w stanie robić lepsze liczby i mam wrażenie, że takimi słowami tylko mnie motywował.
Wzmocnienie z Schalke
Trafił do Was zimą Soichiro Kozuki. Jak oceniasz tego gracza z boiska?
Po treningach widać, że będzie dla nas dużym wzmocnieniem. Mamy dzisiaj dwie równorzędne jedenastki. Nikt nie odstaje na treningach i jakość w naszej drużynie jest widoczna. W momentach, gdy jeden zawodnik zmienia drugiego w trakcie meczu, jestem pewny, że ona nie spada. Co do Socziego, to inny profil piłkarza niż Yokota. Jeśli jednak się zaaklimatyzuje i zgra się z zespołem, może być nie do zatrzymania. Jest to na pewno bardzo prawdopodobne.
Finalnie w trakcie zimowego okna transferowego nowy klasyczny napastnik nie trafił do Górnika, co sprawia, że o miejsce w składzie w ataku będziesz rywalizował z Piotrem Krawczykiem. Ma to wpływ na to, że z większym spokojem podchodzisz do kolejnych spotkań?
Nie mogę myśleć o tym, czy jakiś nowy zawodnik przychodzi na moją pozycję, czy nie i czy ktoś jest w lepszej dyspozycji ode mnie, czy nie. Muszę skupiać się na sobie i pracować tak, aby wygrywać rywalizację. Wszystko tak naprawdę zależy ode mnie i od tego, jak będę się prezentował na treningach i w trakcie meczów. Na ten moment wyglądam dobrze i wydaje mi się, że nie powinienem się martwić o to, czy będę grał. Jeśli utrzymam swoją dyspozycję, to ja będę tym pierwszym wyborem. Wiadomo jednak, że jeśli będę prezentował się słabiej, to trener może korzystać z innych rozwiązań.
Pamiętam, że kiedyś na Twitterze właściciel Rakowa Częstochowa wrzucił informację, że osiągnąłeś prędkość 34,97 k./h. Udało się pobić to osiągnięcie?
Wydaje mi się, że wykręciłem już w tym sezonie coś koło 35 km/h (śmiech).
Trójkolorowi mocni fizycznie
Ogólnie siłą Górnika jest świetne przygotowanie fizyczne. Zastanawia mnie jednak, czy po zimowym obozie jesteście już w optymalnej dyspozycji, czy są jeszcze jakieś rezerwy?
Trudno powiedzieć. Dzisiaj mogę powiedzieć, że dopiero się rozkręcamy, a za jakiś czas wyjdzie, że Ekstraklasa szybko zweryfikuje moje słowa. Nie będę rzucał buńczucznymi słowami, że dopiero się rozkręcamy i zjemy całą stawkę. Jesteśmy po prostu w dobrej dyspozycji i musimy skupić się na tym, aby utrzymać to jak najdłużej.
Siedem punktów straty do trzeciego Lecha Poznań to dużo czy mało?
Na pewno to trzy mecze do wygrania (śmiech). A tak serio trudno powiedzieć, na co nas dzisiaj tak naprawdę stać. Zabrzmi to może banalnie, ale w Górniku jesteśmy tak zaprogramowani, że koncentrujemy się na każdym najbliższym spotkaniu. Nie wybiegamy dalej w przyszłość. Wiadomo, jak wygląda gra w lidze polskiej. Łatwo złapać złą serię i wówczas sytuacja szybko się może zmienić. Nie możemy się zatem zadowalać tym, co udało nam się osiągnąć, ale musimy robić wszystko, aby taki stan trwał jak najdłużej. Jeśli będziemy dobrze się prezentować, to wyniki też przyjdą. Czas na podsumowania przyjdzie po sezonie. Przewaga drużyn z czołówki na dzisiaj jest duża i wiemy też, jakie to są zespoły. To ekipy, walczące o mistrzostwo Polski, więc można przypuszczać, że w ich przypadku wiele potknięć nie będzie. Musimy zatem koncentrować się na sobie, naszej grze i najbliższym rywalu.
Górnik a cel przed drużyną
Widziałem natomiast, że niektórzy kibice już marzą o tym, aby nowa czwarta trybuna miała szybko debiut w europejskich pucharach. Myślicie o tym trochę w szatni?
W przeszłości grałem o najwyższe cele i mniej więcej wiem, jak wygląda gra na europejskiej scenie. Co prawda graliśmy z Rakowem Częstochowa tylko w eliminacjach, ale dla samego klubu i społeczności kibicowskiej to był niesamowity czas. Wiem, jak to smakuje i chciałbym to ponownie przeżyć. Wiadomo, że gdy zaczyna się sezon, to zawsze tak naprawdę gra się o mistrzostwo Polski. Z czasem te plany są weryfikowane. W każdym razie nikt przed sezonem na pewno nie zakłada, że gra o utrzymanie czy o jakiś spokojny byt. Każdy z nas jest ambitny i mierzy wysoko. Nasza liczba punktów na dzisiaj jest niezła, ale zdajemy też sobie sprawę z tego, że to nic nadzwyczajnego. Na pewno będziemy starać się zdobywać jak najwięcej punktów, a gdzie nas to zaprowadzi, to czas pokaże.
Najbliższym rywalem Górnika będzie Widzew Łódź. Rywal już rozpracowany?
Względem naszego ostatniego spotkania z Widzewem nie zmieniło się dużo. Ma pewien styl. Śledziłem kilka meczów tego zespołu w tym sezonie i to nie tylko dlatego, że gramy z Widzewem, ale tak po prostu. Fajna drużyna, po której wiemy czego się spodziewać.
Będzie przed Tobą wyzwanie, aby pokonać Rafała Gikiewicza…
Nie zastanawiałem się nad tym nawet, ale to będzie ciekawy sprawdzian.
Włoski klimat
Masz już za sobą transfer zagraniczny. Z perspektywy czasu jak go oceniasz?
Im jestem starszy, tym bardziej doceniam to, że mogłem grać we Włoszech. Po czasie zapomina się o złych rzeczach, a wspomina tylko te dobre. W moim przypadku natomiast mocno utrudniało sprawę to, że byłem w Serie B, gdy miała miejsce pandemia. Wiadomo, jak Włosi restrykcyjnie podchodzili do różnych zaleceń covidowych, więc nie miałem tak naprawdę okazji, aby smakować włoskiego życia. Gdybym miał przeanalizować swój pobyt we Włoszech, to chyba tylko przez miesiąc było tak naprawdę w miarę normalnie.
A sportowo jak wspominasz czas w Pordenone?
To było niesamowite doświadczenie dla mnie. Spotkałem wielu bardzo dobrych piłkarzy i trenerów, więc sporo dzięki temu zyskałem.
Balotelli i Boateng na piłkarskim szlaku
Miałeś okazję w Pucharze Włoch zagrać przeciwko Monzie z Davide Fratessim w składzie. Dzisiaj to kluczowa postać Interu Mediolan. Utkwił jakoś szczególnie w pamięci ten zawodnik?
Tak naprawdę, to najbardziej utkwili mi w pamięci Mario Balotelli i Kevin-Prince Boateng. Ogólnie było wielu tych zawodników. Sam taki wyjazd był też rozwijający, bo człowiek otwiera się na nowych ludzi i poznaje nowy język.
Jeśli się nie mylę, to obiekt Pordenone znajduje się tuż obok Aqua Parku. W dni meczowe więcej ludzi było na meczu czy na basenie?
Właśnie kłopot w tym, że w czasie, gdy ja byłem we Włoszech, to z powodów pandemicznych nigdzie nie było ludzi (śmiech).
Trochę polskich graczy, gdy byłeś we Włoszech, grało w Serie B. Między innymi Jakub Łabojko, Filip Jagiełło, Tomasz Kupisz czy Patryk Dziczek. Polacy na obczyźnie mieli ze sobą kontakt?
Pamiętam, że co drugą kolejkę, to miałem okazje zagrać z drużyną z Polakiem w kadrze meczowej. Był taki moment, że było nas naprawdę sporo. Nasze kontakty były naturalne.
Ogólnie masz jeszcze myśli związane z kolejną próbą wyjazdu za granicę czy już wolisz się koncentrować tylko na grze w Polsce?
Gdybym powiedział, że myślę o tym, to zaprzeczyłbym sam sobie, bo chwilę wcześniej mówiłem, że myślę o najbliższym meczu. Na koniec sezonu wiadomo, że będzie można jednak przeanalizować swoją grę. Jeśli pojawiałby się jakieś propozycje, to naturalnie bym to rozważył. Wiadomo, że całe życie nie będę grał w piłkę, to w przypadku pojawienia się super oferty, pewnie bym z niej skorzystał. Aczkolwiek dzisiaj nie myślę o tym. Tak naprawdę dopiero teraz w trakcie tej rozmowy taki temat pojawił się w mojej głowie.
Klasyczna dziewiątka w Rakowie, czyli case napastnika mistrza Polski
Rozmawiając z Tobą, nie sposób nie odnieść się do Twojego pobytu w Rakowie Częstochowa. Jak to jest, że napastnicy o podobnych warunkach fizycznych jak ty, Fabian Piasecki, Ilja Szkurin czy Vladislavs Gutkovskis nie mogli zdobywać bramek na poziomie, jak robi to w tym sezonie na przykład Erik Exposito?
Jest na pewno ciekawy wątek dotyczący napastnika w Rakowie. Najlepiej to obrazuje to sytuacja, że już teraz moje liczby w Górniku zmierzają w lepszym kierunku, niż to było w poprzednim klubie. Ogólnie jednak nie oceniam pobytu w Rakowie źle. Mogę nawet powiedzieć, że była to jedna z moich najlepszych decyzji w życiu. Miałem przyjemność trenować pod okiem Marka Papszuna. Rozwinąłem się w tym klubie nie tylko jako piłkarz, ale także człowiek. Gdyby nie transfer do Rakowa, to na pewno nie rozmawialibyśmy o moich liczbach w Górniku. Wszystko, czego się nauczyłem, to właśnie w Częstochowie. Czy mogłem ze swojego pobytu w Rakowie wycisnąć więcej? Na pewno tak. Sam fakt, że byłem jednak w tym klubie przez pięć lat, mogę traktować w kategorii sukcesu, wiedząc, jak często zawodnicy do tego klubu przychodzą i odchodzą. Wygrałem mistrzostwo kraju, zostałem wicemistrzem Polski, dwa razy wygrałem Puchar Polski i Superpuchar Polski. To był bardzo pozytywny czas dla mnie.
Współpracowałeś z trenerem Markiem Papszunem, dzisiaj natomiast trenujesz pod skrzydłami Jana Urbana. Co różni tych trenerów?
Pracują inaczej.
Który jest bardziej wymagający?
Muszę uważać, co mówię, bo jak powiem, że trener Marek Papszun, to trener Jan Urban podkręci śrubę na treningach (śmiech). Myślę, że obaj trenerzy zawieszają wysoko poprzeczkę swoim zawodnikom. W przypadku trenera Jana Urbana widać to na przykład między innymi w podejściu do moich liczb, o czym już rozmawialiśmy.
Marzenie spełnione
Jesteś zawodnikiem urodzonym w Knurowie, gdzie jest wielu fanów Górnika Zabrze. Czym tak naprawdę jest dla Ciebie gra w barwach tego klubu?
To coś niesamowitego. Mam wielu przyjaciół, którzy cały czas chodzą na spotkania Górnika i swego czasu chodziliśmy na nie razem. Nigdy nie kryłem się z tym, skąd pochodzę i że Górnik jest ważny dla mnie. Nawet gdy byłem zawodnikiem Piasta Gliwice. Wiadomo jednak, że grając w piłkę, nie można patrzeć na takie rzeczy. Ja też zresztą nie uważam się za zawodnika, który może sobie wybierać czy iść do tego, czy innego klubu i podejmować decyzje przez pryzmat tego, komu się kibicuje czy komu kibicowałem. To tak nie działa. W każdym razie mam wiele różnych wspomnień z czasu, gdy sam pojawiałem się na trybunach stadionu Górnika i nie zawsze były one przyjemne. Pamiętam też, że moim marzeniem było to, aby zagrać przy Roosevelta i udało mi się je spełnić.
PKO Ekstraklasa 2023/2024
- Tak
- Nie
- Nie wiem
Komentarze