Robert Kolendowicz dla Goal.pl: W Pogoni mogą być jeszcze jakieś transfery wychodzące

Robert Kolendowicz, trener Pogoni Szczecin, opowiada o tym, jak wyglądały ostatnie tygodnie w klubie pogrążonym w problemach finansowych. Jak trener może się na to przygotować? Jaka czeka przyszłość "Portowców"? Jak ma wyglądać gra jego drużyny?

Robert Kolendowicz (Pogoń Szczecin)
Obserwuj nas w
Sipa US / Alamy Stock Photo Na zdjęciu: Robert Kolendowicz (Pogoń Szczecin)
  • Pogoń Szczecin jest w trudnej sytuacji finansowej, w styczniu piłkarze zastrajkowali i nie wyszli na trening
  • Robert Kolendowicz tłumaczy jak te ostatnie tygodnie wyglądały z perspektywy sztabu i drużyny
  • Rozmawiamy też o transferach wychodzących z Pogoni i możliwych scenariuszach na to okno transferowe

Robert Kolendowicz i praca w Pogoni Szczecin

Damian Smyk (Goal.pl): Przechodzi pan właśnie przyspieszony kurs zarządzania kryzysem? Podejrzewam, że nie było tego podczas zajęć kursu UEFA Pro.

Robert Kolendowicz (Pogoń Szczecin): Tak trochę jest. Rozmawiamy w sztabie, że przygotowujemy się do tej roli dość długo i inwestujemy w siebie bardzo dużo, żeby znaleźć pracę. Czekamy, dojrzewamy, edukujemy się, starasz się być gotowy na każdą sytuację, a później przychodzi taki czas, że musisz i tak reagować na bieżąco. W Szkole Trenerów nie było zajęć na temat “jak zarządzać drużyną, gdy klub ma problemy finansowe”. Tak gorzko sobie żartujemy, że informacje z kolejnych klubów o kłopotach organizacyjnych są tak częste, że w końcu PZPN będzie musiał taki blok wprowadzić w szkoleniu trenerów. Ja służę swoją radą – przeżywałem to jako piłkarz, ale też dzisiaj poznaję to ze strony pierwszego trenera.

Przynajmniej humor pana nie opuszcza.

Wiemy, że sytuacja jest poważna. Zdaje sobie sprawę z tego, że władze Pogoni robią co tylko można, byśmy mieli zapewnione możliwie jak najlepsze warunki. Rozmawiam z pracownikami klubu i wiem, że im też nie jest łatwo. Ale gdybym nakręcał jeszcze bardziej tę negatywną atmosferę, to wyłącznie bym na tym przegrał.

Kontakt z doświadczonymi trenerami

Kontaktował się pan z trenerami, którzy mieli podobne doświadczenia?

Tak. Uzyskałem dużo cennych rad. Zresztą rozmawiałem też z trenerami z naszego sztabu, którzy mieli podobne sytuacje w swoich karierach zawodniczych. To daje ci szerszą perspektywę.

Da się zespół odciąć od tych plotek o Haditaghim, od nawarstwiających się problemów, od spóźnień w wypłatach?

Na co dzień nie. Miałbym pozbierać chłopakom telefony? Nie czarujmy się, żyjemy w 2025 roku, te informacje docierają do nich zewsząd. Natomiast mamy taką umowę i tego się trzymamy, że w momencie wyjścia na trening odcinamy się od tego wszystkiego. Tu jesteśmy razem, zjednoczyliśmy się jako sztab i jako zespół, idziemy w tym samym kierunku. To mnie cieszy najbardziej, że udaje nam się pracować w taki sposób. Jesteśmy też dorośli i każdy rozumie, że pracuje w pierwszej kolejności dla Pogoni, ale pracuje też dla siebie. Zawodnicy dbają o swój własny biznes, co jest zrozumiałe.

Tylko u nas

Pan miał pełen ogląd sytuacji w klubie, gdy zostawał pan pierwszym trenerem po odejściu Jensa Gustafssona?

Wiedziałem, że sytuacja nie jest idealna, ale nie sądziłem, że dojdzie do takiego momentu, w którym jesteśmy obecnie. Zatem jeśli pytasz, czy spodziewałem się, że tak będzie, to szczerze mówię: nie. Myślę, że nikt się nie spodziewał. Nie byliśmy na to gotowi.

Mogły być trudniejsze momenty, ale nie, że będzie tak, jak teraz.

Ten przełom grudnia i stycznia faktycznie był najgorszy. Ale trudniejsze momenty pod kątem finansów były już wcześniej.

To i tak plus dla was, jako zespołu, że takie informacje nie wyciekały już w tamtych chwilach.

Ja to doceniam, bo to pokazuje, że jesteśmy razem. Mamy szczelną szatnię, ale to było też w naszym interesie, bo szum medialny nie pomaga. Szanuję waszą pracę, nie mam nic przeciwko temu, że jest zainteresowanie losem Pogoni, natomiast domyślasz się, że im więcej szumu medialnego, tym trudniej zawodnikom skupić się na pracy. Założenia były zatem dwa: nie wnosimy tego na boisko, ale i nie wynosimy tych spraw na zewnątrz.

Dialog drużyny z władzami Pogoni Szczecin

Jest pan usatysfakcjonowany tym, na ile o przebiegu negocjacji z Haditaghim czy o sytuacji finansowej informował was zarząd klubu?

Wiemy, że ten najbardziej intensywny czas zbiegł się ze świętami. Byliśmy na urlopach i wiele informacji docierało do nas z mediów. Ja byłem z stałym kontakcie z dyrektorem Adamczukiem i część informacji posiadałem, ale też nie chciałem, by było mi przekazywane absolutnie wszystko. To nie moja rola. Ja nawet wszystkiego nie chcę wiedzieć, bo nie jest to ani mi potrzebne, ani nic z tym nie zrobię. Jestem zaangażowany w wiele procesów i wydaje mi się, że nie we wszystkie tematy finansowo-organizacyjne powinienem być wtajemniczony.

Ale zawodnicy pewnie czytali każdy tekst, każdego tweeta…

Powtórzę: jesteśmy dorośli, więc nie będę ci mówił, że sztab i zawodnicy zamknęli telefony i nic nie czytali. Tak naprawdę jednak czekaliśmy na powrót z urlopów i mieliśmy spotkanie z zarządem. Tam dowiedzieliśmy się więcej i sytuacja z potencjalnym nowym właścicielem została nam przejrzyście przedstawiona. Dowiedzieliśmy się krok po kroku o co chodziło, jak to zestawić z doniesieniami mediów. Teraz nasza wiedza jest duża i chyba pełna.

W trakcie świąt jednak było nerwowo.

Nastrój mógł być niepokojący, bo zawodnicy rozjechali się po świecie, a informacje o Pogoni… Cóż. Były takie, a nie inne. WhatsApp się grzał, było sporo wątpliwości. Ale cieszę się, że wyjechaliśmy do Turcji na obóz, bo mogliśmy te problemy zostawić w Polsce. Rozmawiamy z zawodnikami szczerze i takie było też nastawienie – “słuchajcie, wiemy z czym się mierzymy, natomiast tutaj mamy dwa tygodnie roboty, to zostawmy ten temat w Szczecinie, a my skupimy się na własnej pracy tutaj”.

Udaje się takie odcięcie?

Myślę, że tak. Dorzucamy do zajęć dużo rywalizacji, wewnętrznej klasyfikacji punktowej. Ja też staram się być pozytywnie nastawiony. Co mógłbym ugrać wprowadzając atmosferę pesymizmu i negatywnej energii?

Nic.

Wyobraź sobie, że u ciebie w pracy szef mówi tylko, że jest źle, że wyniki słabe, że może trzeba będzie z kimś się rozstać w firmie, że branża kiepsko przędzie. Przecież po takich zebraniach nie chciałoby ci się zabierać za swoje obowiązki. Wprowadzanie grobowej atmosfery niczemu nie pomaga, dlatego mimo wszystko są uśmiechy. Jesteśmy w tym jako zespół. Podnosimy intensywność na treningach, jest dużo współzawodnictwa.

Macie też doświadczoną kadrę, więc można wykorzystać tu szatniową starszyznę.

To też uczyniliśmy. Delegowałem liderom takie zadania. Gdy jest ciężko, gdy są momenty kryzysowe, to oczekuję, że oni też pchną drużyną naprzód. Cieszę się, że tworzymy monolit mimo tego, że mamy kilkanastu zawodników zagranicznych w drużynie. Wychodzi na to, że połączenie naszej polskiej mentalności z tymi typami osobowości zagranicznych graczy daje dobry efekt.

Traktujecie ten wynik po jesieni mimo wszystko jako dobry?

Mamy tylko samo punktów, co rok temu na tym etapie sezonu. Gramy w Pucharze Polski, czeka nas walka o trofeum. A sytuacja organizacyjna jest… Szukam słowa. Jest inna niż rok temu. Oczywiście, że ja też wolałbym mieć więcej punktów. Wolałbym mieć kontakt z czołówką na wyciągnięcie ręki. Ale radzimy sobie na tyle, na ile możemy.

Jak ma grać Pogoń Szczecin?

Jaka ma być w takim razie Pogoń Kolendowicza? Z czego mamy pana rozliczać? Czego wypatrywać w waszej grze?

Mocno wierzę w futbol oparty na posiadaniu piłki i to się nie zmienia. Czasem jesienią stosowaliśmy inne środki w niektórych meczach. Chociazby w meczu wyjazdowym z Rakowem, gdzie broniliśmy nisko. Albo z Lechią, gdy byliśmy ustawieni w średnim bloku. Także pryncypia są stałe, ale czasem zmieniamy te plany i dzięki tym planom wygrywaliśmy. Wierzę w to, że posiadanie piłki kreuje sytuacje w polu karnym i możemy zdobywać przestrzeń. Dla mnie kluczowe są też wejścia w pole karne i jeśli sprawdzimy statystki, to jesteśmy pod tym kątem w ligowej czołówce. Jeśli chodzi o dośrodkowania, to mamy ich najwięcej w lidze. Tzw. deep completions – też mamy ich sporo. Dla mnie częstotliwość wchodzenia w pole karne wynika z posiadania piłki i chciałbym, żeby tak Pogoń była rozpatrywana w kontekście działań ofensywnych.

POLECAMY TAKŻE

Czyli Pogoń ma być zespołem, który…

Nie boi się utrzymywać przy piłce. Jest zespołem odważnym i kreatywnym. Który szuka swoich przewag strukturalnych. Chciałbym, byśmy szukali momentów przyciągania presji ze strony rywala i byśmy z tej presji wychodzili szukając szybkiego ataku. To było widać jesienią.

A defensywa?

Chcemy pressować. Natomiast zdaje sobie sprawę z tego, że mamy zespół zbudowany w taki sposób, że nie zawsze będziemy w stanie to robić wysoko. Chodzi o wiek, o niektóre parametry fizyczne. Dlatego chciałbym mieć lepszą organizację w tyłach. Pracujemy nad tym, by ta organizacja była lepsza. I to bez zważania na to, czy gramy wysoko, czy nisko. Tu w moim odczuciu są rezerwy, aczkolwiek jest to mocno powiązane z naszą intensywnością gry.

Myślę o takich meczach, jak wasz z Radomiakiem. Spojrzymy na liczby – wszystko się zgadza. Nie zgadza się tylko wynik. Pan po takich meczach jest mimo wszystko zadowolony?

Nie mogę odpowiedzieć jednoznacznie. Ze względu na wynik – jestem wściekły, bo widzę, że punkty były w zasięgu. Ale patrzę też na działania modelowe, czyli odpowiadające na pytanie “jak chcemy grać?” i jestem zadowolony. Nie mówię o tym, że expected goals jest wysokie i będę starał się przekonać kibica, że może i przegraliśmy, ale jakie mieliśmy xG… Chodzi o to, jak dostawaliśmy się w pole karne, ile stworzyliśmy sytuacje, jak chcemy funkcjonować. Nie mogę wyjść do zespołu i powiedzieć “przegraliśmy, więc wszystko jest źle, za tydzień mamy zagrać totalnie inaczej”. Nie. Mamy zagrać tak samo, tylko być bardziej skutecznym.

Wiadomo, że wynik jest najważniejszy, ale jeśli byśmy podchodzili do futbolu na zasadzie wynikozy, to o meczach dyskutowalibyśmy tylko korzystając z rezultatu. A to chyba nie o to chodzi.

Jestem w tym biznesie od lat i wiem, że kibice patrzą na wynik. To jest jasne, ja tego nie będę zmieniał. Nie pójdę do kibiców i nie powiem “słuchajcie, ale o co jesteście źli, przecież mieliśmy tyle wejść w pole karne, a poza tym graliśmy wysokim pressingiem, więc o co wam chodzi”. Ale uważam, że my w środku siłą rzeczy musimy też trochę od samego wyniku abstrahować.

Bo w piłce nie zawsze wygrywa lepszy?

To raz. A dwa – to jednak sport, gdzie współczynnik tego “szczęścia” jest bardzo wpływowy. Czasem Pogoń gra dobrze, ale przegrywa. A czasem gra źle, a mimo tego wygrywa. I my w codziennie pracy skupiamy się na tym, by grać we właściwy sposób i liczymy, że to przyniesie nam wyniki.

Styl przyniesie wyniki, a wyniki nie zawsze są wypadkową stylu.

Jednocześnie rozumiem, że media muszą współdziałać z emocjami kibiców, ale myślę, że waszą rolą jest też sięganie głębiej. By nie sprowadzać tego wszystkiego do prostej zależności, czyli jak wygrasz, to przez kolejny tydzień jesteś najlepszy, a jeśli przegrasz, to do kolejnego spotkania jesteś tym najgorszym. To jest bardziej złożone.

Tu się zgadzamy. Natomiast wracając do sytuacji Pogoni. Wasza fala młodych trenerów jest przygotowana merytorycznie – ma konspekty treningowe, zna się na procesach treningowych. Pytanie tylko jest takie, jak zarządza taką szatnią w dobrych i złych momentach. Wracamy do kompetencji miękkich.

Jesteśmy pokoleniem trenerów, które dużo w siebie inwestuje i widać to było chociażby na kursie UEFA Pro. Wielu z tych trenerów pracowało lub pracuje nadal na poziomie Ekstraklasy. Natomiast zgadzam się, że kompetencje miękkie to klucz. To odróżnia pracę asystenta od trenera. Komunikacja zewnętrzna, komunikacja wewnętrzna, rozmowy indywidualne, współpraca z zarządem, relacje z liderami, motywowanie, podnoszenie intensywności treningu, szereg rozmów i wyjaśnień… To jest klucz. Zwłaszcza w takich momentach, w jakich my jesteśmy teraz.

Sporo w takich kwestiach mógł się pan nauczyć od Gustafssona, który kończył studia behawioralne.

Owszem, ale trener Runjaic też był w tym zakresie bardzo fachowy. Między innymi to zaprowadziło go do pracy w Serie A. To są takie drobne rzeczy, które mogłem podpatrzeć – jak buduje się zespół pod kątem charakteru, jak reaguje się w dobrych i złych momentach, kwestia pracy nad głosem, prowadzenie odpraw, dialog ze sztabem, ułożenie relacji z szatnią… Jest tego mnóstwo.

Plany Pogoni na zimowe okno transferowe

Jesteśmy tuż po tym, jak wyjechał od was Wahan Biczachczjan. Plotkuje się o kolejnych odejściach. Spróbuje pan zabardykadować drzwi wyjściowe z hotelu?

Byłem na recepcji, ale nie chcą dać mi klucza…

A tak na poważnie – na ile jest pan zaangażowany w ten proces transferowy? Czy może dostaje pan tylko informację o treści “Robert, sprzedajemy tego i tamtego, pożegnaj się z nimi, bo wylatują”.

Może dojść jeszcze do jakichś ruchów wychodzących z naszego zespołu. Wiele zależy od tego, jak będzie wyglądała nasza sytuacja organizacyjna. Żebyśmy mieli jednak jasność – my tutaj w Turcji pracujemy nad formą, ale w Szczecinie szefostwo pracuje, by naszą sytuację poprawić. Wiem, że ta praca odbywa się na wielu płaszczyznach i poszukiwane są rozwiązania, żeby stan Pogoni się poprawił. Jednak głęboko wierzę w to, że będziemy spoglądać w przyszłość w lepszych humorach i te czarne chmury pójdą w niepamięć, wyjdzie słońce… Chcę w to wierzyć, ale też ten optymizm opieram na tym, że widzę chęć poprawy tej sytuacji ze strony władz klubu.

Może pan powiedzieć prezesowi “słuchajcie, ze sprzedażą tego piłkarza sobie poradzimy, jeśli jego odejście ma wyprowadzić klub na prostą pod kątem pieniędzy, ale jeśli sprzedacie mi tamtego zawodnika, to będzie bardzo ciężko”?

Rozmawiałem o wielu scenariuszach. Mamy je dość detalicznie przygotowane. Natomiast musimy reagować na to, co dzieje się na rynku. Jest też taka opcja, że możemy wykonać pewne ruchy, które pozwolą nam wstrzymać inne odejścia. To nie jest prosta sprawa i pewnie musielibyśmy wchodzić w szczegóły, kwoty i nazwiska, a – jak rozumiesz – nie mogę publicznie tego komentować. Bardzo chciałbym, żeby stan tej kadry pozostał taki, jaki jest obecnie.

Komentarze