Legia ambitnie dążyła do odrobienia strat
Raków Częstochowa w niedzielny wieczór podejmował Legię Warszawa. Zdecydowanie lepiej w to spotkanie weszli gospodarze, którzy od samego początku przejęli kontrolę nad przebiegiem gry, dominując w statystyce posiadania piłki. Na prowadzenie wyszli już w 10. minucie za sprawą Stratosa Svarnasa, który skutecznie uderzył głową. Kacper Tobiasz nie miał w tej sytuacji nic do powiedzenia.
Od tego momentu do głosu zaczęła dochodzić Legia. Gościła pod polem karnym Medalików, ale w kluczowych momentach brakowało jej dokładności. W 32. minucie na bramkę Kacpra Trelowskiego uderzył Bartosz Kapustka. Fran Tudor wybił piłkę, co pozwoliło Rakowowi na przeprowadzenie kontrataku. Gustav Berggren obsłużył znakomitym podaniem Jonathana Brunesa, a ten wykorzystał sytuację sam na sam, podwyższając prowadzenie gospodarzy. Przy obu golach VAR analizował potencjalnego spalonego, ale wszystko przebiegło zgodnie z przepisami.
Zaraz po przerwie Raków dołożył trzeciego gola. Ogromny błąd popełnił Kacper Tobiasz, który nie złapał prostej piłki. Ta trafiła pod nogi Adriano Amorima, który strzelił pierwszego gola w tym sezonie. Legia wykorzystała wówczas rozluźnienie w defensywie gospodarzy – w dogodnej sytuacji znalazł się Marc Gual, który uderzył na raty. Pierwszy strzał wybronił Kacper Trelowski, ale przy dobitce był już bez szans.
Legia próbowała odwrócić losy rywalizacji, ale defensywa Rakowa funkcjonowała bardzo dobrze. W 85. minucie zdarzył się jej natomiast poważny błąd, który pozwolił gościom na zdobycie gola kontaktowego. Po sprytnie rozegranym stałym fragmencie gry piłka trafiła pod nogi Luquinhasa, który uderzył precyzyjnie i pokonał Trelowskiego. Była to ostatnia bramka w tym meczu. Raków ograł Legię 3-2 i tymczasowo awansował na fotel lidera Ekstraklasy.
Komentarze