- – Prawdę mówiąc u mnie szok po odejściu Marka Papszuna był mniejszy niż u innych, bo z Grecji jestem przyzwyczajony, że zmieniamy trenerów co dwa-trzy miesiące – mówi Stratos Svarnas
- W rozmowie z nami zdradza, czego podczas swojego pobytu nauczył się w Polsce
- Wywiad został przeprowadzony 26 czerwca podczas zgrupowania Rakowa w Arłamowie
Szatnia była w szoku. Ja trochę mniej
Jaki jest Raków po odejściu Marka Papszuna?
Trudno mówić, że taki sam po tym, jak jeden trener spędził w klubie siedem lat i odniósł tyle sukcesów. Ale wydaje mi się, że klub poszedł dobrą drogą sięgając po następcę, który ma bardzo podobny pomysł na zespół. Więc paradoksalnie powiedziałbym, że zmieniło się niewiele. Oczywiście każdy trener ma inne spojrzenie na detale i nie inaczej jest w tym przypadku, ale główna charakterystyka pozostaje podobna.
O jakich detalach mówisz?
Zobaczysz na boisku. Nie chcemy się zdradzać na dzień dobry… Mogę powiedzieć tylko tyle, że pracujemy nad tym, by być po prostu lepszą wersją tego samego Rakowa, jaki znacie.
Jak wspominasz tamten dzień, gdy się dowiedziałeś, że Marek Papszun nie będzie trenerem Rakowa w przyszłym sezonie?
Jako bardzo smutny. Marek przyszedł do nas zanim oficjalnie zostało to ogłoszone na konferencji prasowej i powiedział, że odchodzi, a my po prostu siedzieliśmy w szoku. Wcześniej nic na to nie wskazywało, nie było choćby słowa, które pozwoliłoby się zastanowić, czy zostanie z nami na kolejny rok – stąd pewnie to zaskoczenie. Choć prawdę mówiąc u mnie szok był mniejszy niż u innych, bo z Grecji jestem przyzwyczajony, że zmieniamy trenerów co dwa-trzy miesiące.
Niedługo później przegraliście finał Pucharu Polski, nie przypominaliście w nim drużyny, którą znamy z Ekstraklasy. Odejście Papszuna miało na to wpływ?
Nie, zupełnie nie. Ten finał w pewnym sensie był nietypowym meczem. Nie zawsze jest tak, że szybka czerwona kartka pomaga. Przygotowywaliśmy się długo do tego spotkania, mieliśmy na nie plan, spodziewaliśmy się, jak Legia będzie grać. I nagle w 6. minucie okazuje się, że to wszystko nieaktualne, że oni muszą sporo zmienić, że my musimy. Przyznam – nie zareagowaliśmy na to najlepiej. Doszło do karnych, a tam zawsze masz szansę mniej więcej jak przy rzucie monetą, fifty-fifty. A później w lidze wyglądaliśmy inaczej niż wcześniej, bo pojawiło się rozprężenie związane z właściwie zapewnionym mistrzostwem.
Pokochaliśmy Szwargę
Informację o tym, że nowym trenerem będzie Dawid Szwarga, przyjęliście z entuzjazmem…
Znamy go bardzo dobrze. W pewnym sensie bywał pośrednikiem między trenerem a zawodnikami i bez przesady mogę powiedzieć, że jego postawa sprawiła, że wszyscy go pokochali. Teraz chcemy się zrewanżować i pokazać mu tę miłość i dobrą energię na boisku, by jego robota była zwyczajnie prostsza. Naprawdę wierzę, że jesteśmy w stanie być u niego jeszcze lepsi niż we wcześniejszych sezonach.
Czy Szwarga zaczął nieformalnie być pierwszym trenerem już pod koniec poprzedniego sezonu?
Nie, nic z tych rzeczy. Do ostatniego dnia swojej pracy głównym trenerem był Marek Papszun.
Jakie jest największe podobieństwo Dawida Szwargi do Marka Papszuna?
Taktyka – patrzą na nią dokładnie tak samo, prezentują identyczną szkołę. Podobnie z mentalnością zwycięzcy – obaj nie potrafią żyć bez wygrywania każdego meczu. Obaj mają też bardzo podobny kodeks żelaznych zasad, których nie można łamać.
A jacy są pod kątem osobowości?
I tutaj dochodzimy do różnic… Dawid jest na pewno dużo spokojniejszy. Marek wielokrotnie ten spokój tracił (śmiech).
Twój nowy kontrakt z Rakowem ogłoszono dzień przed ogłoszeniem odejścia Marka Papszuna. Nie poczułeś się dziwnie, że nie poinformowano cię wcześniej, że tak się stanie? Pytam, bo przecież to Papszun chciał cię w Rakowie.
Przyznam, że nawet miałem taką myśl, oczywiście żartuję, że ledwie mnie przedłużyli, a Marek już odchodzi. Ale to nie jest tak, że odejście Marka wiele zmieniło pod kątem mojego spojrzenia na moją sytuację w Rakowie. Podpisanie kontraktu poprzedziło wiele rozmów w klubie i widziałem, że wszystkim zależy na moim pozostaniu, bez względu, co się stanie w przyszłości. Oczywiście Marek był pierwszą osobą, która mi zaufała, ale później to zaufanie czułem z każdej strony. Więc nie było tak, że po tamtej konferencji prasowej poczułem się z tego powodu nieswojo.
Dowiedziałem się o Polsce kilku rzeczy
W ogóle co pomyślałeś, gdy będąc piłkarzem AEK, dowiedziałeś się o ofercie z Rakowa. Słyszałeś kiedykolwiek wcześniej o tym klubie?
Nie, nigdy. Ale w tamtym czasie byłem w nie najciekawszym położeniu w AEK-u. Grałem zdecydowanie mniej niż potrzebowałem, z tego powodu nie czułem się tam szczęśliwy. Potrzebowałem zmienić otoczenie i pójść do klubu, który naprawdę mnie chce. Pierwsze zainteresowanie było w styczniu, ale AEK nie pozwolił mi odejść. Wtedy ze strony Rakowa usłyszałem: nie przejmuj się, wciąż będziemy cię obserwować, poczekamy do lata. I faktycznie tak się stało. Dość szybko zaakceptowałem ofertę i jestem tu.
Zawsze miałem wrażenie, że piłkarze chcą wyjeżdżać z Ekstraklasy, gdy trafi się okazja. Ty podpisałeś kontrakt do 2027. Nie myślisz o karierze w ligach top 5?
Jasne, że myślę. To jeden z moich celów. Nie sądzę, że w Ekstraklasie jest choć jeden zawodnik, który nie marzy o ligach top 5…
… ale nie każdy podpisuje kontrakt do 2027!
(śmiech) To mimo wszystko inna kwestia. Zawsze ktoś może za mnie zapłacić. Jeśli jesteś ambitny, możesz osiągnąć wszystko.
A czy kiedykolwiek istniało zainteresowanie tobą ze strony innych polskich klubów?
Nie, Raków był jedyny.
Zróbmy mały quiz. Chciałbym cię spytać o trzy rzeczy, których dowiedziałeś się o Polsce i Ekstraklasie dopiero, gdy tu przybyłeś.
Przede wszystkim macie bardzo trudny język, ale w Rakowie jest zasada, że każdy obcokrajowiec podejmuje lekcje polskiego i jakieś postępy u siebie zaobserwowałem, kilka słów już potrafię powiedzieć. Poznałem masę klubów, o których nigdy w życiu nie słyszałem, ale tą najbardziej zaskakującą rzeczą dla mnie była baza stadionowa. To jest naprawdę niesamowite, jaką infrastrukturę tu macie. Wychodziłem na boisko i byłem pod wielkim wrażeniem. W Grecji nie mamy takich stadionów. Dodam jeszcze czwartą rzecz – pogodę. Jesienią i zimą w Polsce to normalne, by grać przy -5 stopniach, a w Grecji byłoby to nie do pomyślenia (śmiech).
Jak będzie wyglądać pierwsza trójka następnego sezonu w Ekstraklasie?
Myślę, że za wcześnie, by móc mówić z pełnym przekonaniem, więc nie rozliczaj mnie z tego po sezonie. Ale na dziś powiedziałbym: Raków, Legia, Lech. Dokładnie tak samo, jak w poprzednim sezonie.
Gdybyś miał porównać Raków do AEK. Kto ma mocniejszą drużynę?
Myślę, że na dziś to bardzo podobne drużyny. Obie są mistrzami swoich krajów, obie grają w swoich ligach najlepszy futbol. Różni się na pewno styl gry, ale na pewno nie powiedziałbym, że gdybyśmy spotkali się w III rundzie el. Ligi Mistrzów, ktoś byłby zdecydowanym faworytem. To byłby bardzo ciekawy mecz rozgrywany na topowej intensywności. Spodziewam się, że o awansie mógłby zdecydować jeden gol różnicy.
A Ekstraklasa powinna mieć kompleksy względem ligi greckiej?
Zupełnie nie. Całkiem szczerze mogę powiedzieć, że Ekstraklasa jest na dziś dużo lepiej zorganiowaną ligą od greckiej, choć pewnie są rzeczy, które obie ligi mogłyby od siebie wzajemnie wziąć. Ale Polska na pewno nie ma powodów, by czuć jakieś kompleksy.
Komentarze