Obecność Legii na pierwszym miejscu w Ekstraklasie nie może dziwić na żadnym etapie sezonu, ale to, że w niedzielę mogła tylko obserwować mecz w Gliwicach i liczyć na to, że z fotela lidera nie zepchnie jej Raków, obiektywnie jest sensacją. To dobry moment, by zastanowić się, czy pół roku temu warto było kruszyć kopie, gdy częstochowianie otrzymywali od PZPN licencję mimo braku stadionu.
Bardzo dostało wtedy się Zbigniewowi Bońkowi, który najpierw publicznie ogłosił, że bez stadionu Raków może zapomnieć o kolejnym sezonie w Ekstraklasie, a później pokłócił się z samym sobą. Uderzanie w prezesa PZPN, często słuszne, stało się w ostatnich latach modne, każda okazja wydaje się wymarzona. Nawet jeśli to pierwsze zdanie Bońka jest bezsensowne, a wycofanie się z niego słuszne. Tak było w przypadku Rakowa.
Oczywiście optymalną sytuacją by było, gdyby wszystkie kluby grały u siebie, ale co tak naprawdę straciła liga na tym, że Raków jeździ do Bełchatowa? “Cierpi jej wizerunek” – czytałem w kilku miejscach i nie bardzo wiedziałem, w jaki sposób. Nie widzę korelacji pomiędzy stratą dla ligi a tym, że ktoś zamiast w Częstochowie gra 75 km dalej. Czy naprawdę ktoś oglądający mecze Ekstraklasy pomyślał “beznadziejna ta liga, skoro Raków gra w Bełchatowie. Ale gdyby grali u siebie, to co innego”?
Twitter, mam świadomość, że to zamknięta bańka, w której siedzi najwyżej odsetek, ale jest tu dobrym przykładem, zauważył, że Ekstraklasa kończy rok z trzema beniaminkami na trzech ostatnich miejscach w tabeli, wyśmiewa nadchodzące rozszerzenie elity o kolejne kluby na poziomie I-ligi, a pół roku wcześniej domagał się zastąpienia kapitalnie rozwijającego się Rakowa Arką Gdynia. Właściwie tylko dlatego, że prezes PZPN coś palnął, a później słusznie się z tego wycofał. A czas pokazał, jak bardzo wyrzucenie Rakowa z ligi byłoby działaniem na jej niekorzyść. Po tym, jak częstochowianie otrzymali licencję:
a) długimi fragmentami byli najbardziej efektownie grającą drużyną w lidze. Wiele z ich meczów oglądało się z przyjemnością, mają zdecydowanie najwięcej strzelonych goli, mniej od nich straciły tylko dwa kluby.
b) stali się wzorem zdrowo prowadzonego klubu, gdzie niskie finanse nie wykluczają spaceru pod rękę z jakością. Transfery (Ivi Lopez, Vladislavs Gutkovskis, Marcin Cebula, Daniel Szelągowski, Maciej Wilusz – choć ten ostatni ostatnio obniżył loty) zwiększyły siłę zespołu. Raków oddał piłkarzy słabszych, by pozyskać lepszych.
c) są zaledwie punkt za Legią, która ma nieporównywalnie większe możliwości finansowe i może sobie pozwolić na transfer gotówkowy za 2 mln euro (Bartosz Slisz).
Naprawdę chcemy budować silną ligę i jednocześnie wyrzucać z niej silne zespoły? Tylko po to, by dowalić Bońkowi za niepotrzebną wypowiedź?
Zarzuty w tej sprawie były o tyle absurdalne, że ukarany zostałby podmiot, który wcale nie jest winny. Przypomnijmy, dlaczego klub nie wyrobił się z nowym stadionem. Prezes Rakowa Wojciech Cygan tak w czerwcu tłumaczył tę kwestię w rozmowie z “Przeglądem Sportowym”: – W trakcie pandemii Covid-19 Krajowa Izba Odwoławcza, która orzekała czy miejski przetarg na modernizację obiektu przy Limanowskiego przebiegał prawidłowo, przez ponad dwa miesiące nie pracowała. Jeden z podmiotów chcących przeprowadzić przebudowę, złożył odwołanie od przetargu i długo nie było możliwości jej rozpatrzenia. Straciliśmy dużo czasu i to nie z naszej winy. Trzeba pamiętać, że pieniądze na inwestycję są już zabezpieczone, w tym 10 mln z Ministerstwa Sportu – zaznaczał.
Stadion w Częstochowie prawdopodobnie będzie gotowy niedługo. Raków dąży do tego, by grać na nim już w rundzie wiosennej (przy wydaniu licencji zaznaczono, że każdy mecz rozegrany poza miastem po 1 stycznia będzie kosztować klub 30 tys. zł kary). Jeśli ktoś uważa, że pół roku zwłoki (nie z winy Rakowa) powinno skończyć się degradacją, raczej nie ma moralnego prawa do mówienia, co jest dobre, a co złe dla rozwoju polskiej piłki.
Komentarze