- Raków Częstochowa pokonał u siebie Cracovię (4:1)
- Na szybko utraconą bramkę Medaliki odpowiedziały golami Gutkovskisa, Nowaka, Lopeza i Cebuli
- Zwłaszcza trafienie Hiszpana z rzutu wolnego było pięknej urody
Raków nie podłamał się golem utraconym po błędzie, tytuł coraz bliżej
Raków Częstochowa chciał odpowiedzieć zwycięstwem na piątkowy triumf Legii Warszawa. Mecz z Cracovią nie rozpoczął się jednak po myśli lidera Ekstraklasy. Stratos Svarnas fatalnie stracił piłkę na swojej połowie. Przejął ją Michał Rakoczy, który ruszył w rajd i otworzył wynik.
To jednak nie podłamało Medalików. Jeszcze przed przerwą gospodarze zniwelowali stratę. Futbolówkę na połowie Pasów przejął Giannis Papanikolaou i zagrał piętą do Frana Tudora. Chorwat natychmiast uruchomił Vladislavsa Gutkovskisa, który pewnym strzałem przywrócił remis.
Po zmianie stron gospodarze poszli za ciosem. Przez pierwszy kwadrans mieli pewne kłopoty z płynnością gry, ale zdołali objąć prowadzenie. Ivi Lopez zagrał do Tudora, a ten dośrodkował w pole karne Cracovii. Piłka dość szczęśliwie spadła pod nogi Bartosza Nowaka, który trafił na 2:1.
Nie był to bynajmniej koniec popisów Rakowa. W 66. minucie Lopez wywalczył rzut wolny i sam podszedł do piłki. Hiszpan pięknie uderzył z dystansu, nie dając szans Karolowi Niemczyckiemu.
W końcówce Pasy zupełnie posypały się w obronie. Pod koniec spotkania Paweł Jaroszyński sfaulował jeszcze we własnym polu karnym Marcina Cebulę, a sam poszkodowany ustalił rezultat na 4:1. Jakby tego było mało, własny błąd techniczny faulem usiłował zamaskować Jani Atasanov. Ostatecznie sfaulował rywala, a arbiter pokazał mu czerwoną kartkę.
Medaliki w pięknym stylu odpowiedziały Legii Warszawa. Ich przewaga nad wiceliderem wciąż wynosi dziewięć punktów, ale stopniowo zmniejsza się liczba pozostałych meczów.
Komentarze