Faworyt nie zawiódł. Nowy lider Ekstraklasy

Zwyciezkie trafienie zapewnił Ivi Lopez
Obserwuj nas w
Pressfocus Na zdjęciu: Zwyciezkie trafienie zapewnił Ivi Lopez

Zgodnie z przewidywaniami Raków Częstochowa nie miał najmniejszych problemów z pokonaniem Stali Mielec w ostatnim meczu 25 kolejki PKO BP Ekstraklasy. Podopieczni Marka Papszuna wygrali 2:1 i przeskoczyli w tabeli Lecha Poznań.

  • Raków był faworytem meczu ze Stalą Mielec
  • Piłkarze z Częstochowy pewnie wygrali
  • Dzięki zwycięstwu Raków prześcignął w tabeli Ekstraklasy Lecha i Pogoń

Raków konsekwentnie wykorzystuje potknięcia Lecha

Raków Częstochowa do meczu ze Stalą Mielec podchodził jako murowany faworyt. Piłkarze Marka Papszuna mieli świadomość, że zwycięstwo pozwoli im objąć prowadzenie w tabeli PKO BP Ekstraklasy. Gospodarze od pierwszego gwizdka sędziego mocno zaatakowali, a Stal miała duże problemy z utrzymywaniem się przy piłce. Tempo gry umiejętnie regulowali pomocnicy drużyny z Częstochowy, a w szczególności Giannis Papanikolaous. Gospodarze bliscy objęcia prowadzenia byli już w 10 minucie, jednak strzał Gutkovskisa zatrzymał się na słupku. 

W miarę upływu czasu rosła przewaga gospodarzy, którzy nieustannie gościli pod polem karnym Stali. Zawodnicy często dośrodkowywali w pole karne, jednak z wrzutkami skutecznie radzili sobie defensorzy przyjezdnych. W 24 minucie szczęścia znów próbował Gutkovskis i znów zabrakło mu nieco precyzji. Tym razem Łotysz powinien był przymierzyć lepiej, gdy znalazł się w sytuacji sam na sam z Primelem. 10 minut później powinno być już 1:0 dla Rakowa, ale fantastyczną paradą popisał się bramkarz Stali Mielec. Dobijać próbował jeszcze Gutkovskis, ale tego wieczoru celownik napastnika nie był ustawiony najlepiej. Primel był bohaterem kolejnej akcji, gdy obronił kolejny groźny strzał, tym razem autorstwa Wdowiaka. Do przerwy bramek nie zobaczyliśmy, co Stal zawdzięcza fenomenalnej postawie swojego golkipera.

Emocjonalny rollercoaster w drugiej połowie

Gola dość szybko po zmianie stron strzelił Raków. Piłkarzom z Częstochowy wydatnie pomogli środkowi obrońcy Stali Mielec, którzy w prostej sytuacji stracili koncentrację i pozwolili na oddanie strzału Deianowi Sorescu. Dla Rumuna było to premierowe trafienie w rozgrywkach Ekstraklasy. Kilka minut później kolejny fatalny błąd popełnił Mateusz Matras, który naprawiać musiał Primel. Widać było, że stracona bramka rozregulowała psychicznie defensorów gości, którzy często się mylili. W pewnym momencie każda akcja ofensywna zawiązana blisko pola karnego piłkarzy Adama Majewskiego pachniała bramką. 

Pierwszą groźną sytuacją w meczu drużyna z Mielca stworzyła w 55 minucie. Na bramkę Kovacevicia uderzał Tomasiewicz, ale bramkarz był czujny i obronił ten strzał.

W 62 minucie gola zdobył Wdowiak, jednak pomocnik znajdował się na wyraźnym spalonym i trafienie nie zostało uznane.  Atmosfera w pewnym momencie zrobiła się bardzo napięta. Żółtą kartką napomniany został trener Stali, a czerwony kartonik zobaczył jego asystent. Wyjątkowo nieskuteczny był w poniedziałek Gutkovskis, który w 63 minucie przegrał kolejny pojedynek z Primelem. 

Nic nie zapowiadało bramki wyrównującej dla Stali, którą piłkarze Majewskiego strzelili w 69 minucie. Z woleja uderzył zza pola karnego uderzył Gettinger, a błąd popełnił bramkarz Rakowa, który mógł zachować się w tej sytuacji dużo lepiej. Jak to się mówi, niewykorzystane sytuacja się mszczą. Długo z remisu się Stal nie cieszyła, bo Raków wyszedł na prowadzenie już pięć minut później. Po pięknej akcji zespołowej bramkę na 2:1 zdobył Tudor. Prawdziwy rollercoaster emocjonalny przeszedł chwilę później Marek Papszun –trafienie po video analizie zostało anulowane. 

W 78 minucie Kasperkiewicz faulował w polu karnym Wdowiaka, a sędzia bez wahania wskazał na 11 metr. Do piłki podszedł Ivi Lopez, który pewnym strzałem pokonał dobrze dysponowanego tego wieczoru Primela. Stal nie zamierzała jednak wyjeżdżać z Częstochowy bez punktów. W 83 minucie przed znakomitą szansą na wyrównanie stanął Gettinger, ale uderzył tuż obok słupka. Wyrównać się już nie udało, a mecz zakończył się wynikiem 2:1.

Raków wygrał zasłużenie, a gdyby lepszą skutecznością popisał się Vladislavs Gutkovskis, to na pewno zaoszczędziłby nieco niepotrzebnych nerwów trenerowi i kibicom. Mimo dwóch straconych bramek na wyróżnienie zasługuje postawa Damiana Primela, który wielokrotnie ratował gości. Bramkarz był zdecydowanie najlepszym piłkarzem gości w tym meczu.

Komentarze