Rafał Janicki: Josue przesadza. Legia i sędziowie mu na to pozwalają

- Od osiemnastego roku życia ciągle gram w piłkę. Odpaliłbyś internet i przeczytał setki opinii. Jeden powie, że Janicki do niczego się nadaje. Inny, że Janicki to solidny ligowiec. I moglibyśmy polemizować. Ale spójrzmy na fakty: u każdego trenera grałem. Żaden mnie nie wykopywał z drużyny. Uzbierałem ponad 300 meczów w lidze. To jest jakiś dorobek - mówi Rafał Janicki, obrońca Górnika Zabrze, w wywiadzie dla Goal.pl

Rafał Janicki
Obserwuj nas w
Marta Badowska / PressFocus Na zdjęciu: Rafał Janicki
  • Rafał Janicki rozegrał w Ekstraklasie 340 meczów i coraz mocniej puka do TOP10 zawodników z największą liczbą występów w polskiej lidze
  • W wywiadzie opowiada między innymi o tym, czy jest boomerem, jak ojcostwo zmienia podejście do piłki, czy był bliski wyjazdu z Ekstraklasy
  • Wspomina też dawne ligowe czasy, pochylamy się nad kwestią doświadczenia w lidze i szukamy kolorowych ptaków w polskiej piłce

Rafał Janicki – pościg za rekordzistami

Korespondencja z Turcji

Lubisz rankingi?

A do czego nawiązujesz?

Sprawdziłem sobie statystyki zawodników z największą liczbą występów w Ekstraklasie. Masz ich 340. Zgadnij – kto z aktywnych zawodników ma ich więcej od ciebie.

Hmmmm… Stawiałbym, że Maciek Sadlok.

Brawo. Ale tak sobie myślę, że żeby zagrać tyle meczów w Ekstraklasie, to trzeba spełnić dwa czynniki. Po pierwsze – być wystarczająco dobry. A po drugie – nigdy nie wyjechać z ligi.

Kurczę, mój czas na wyjazd już chyba minął. 32 lata, klamka zapadła. Ja bym chciał grać jak najdłużej. Ale generalnie jestem zadowolony. Były okazje do wyjazdu. Byłem na testach medycznych w jednym klubie, ale zablokował to prezes Adam Mandziara. Było blisko transferu do Belgii. Gdzieś na WhatsAppie znalazłbym pewnie jeszcze kontrakt, który mi proponowali. Czy żałuję? Chyba nie. Nie zaprzątam sobie tym głowy. Za dzieciaka oglądałem Ekstraklasę na okrągło, więc jeśli dzisiaj mam te 340 meczów w tej lidze, to mogę czuć dumę.

Tak sobie kalkulowałem, że jeśli zagrasz jeszcze ze dwa sezony w Ekstraklasie, to możesz zakręcić się wokół TOP5. Duża rzecz.

Od osiemnastego roku życia ciągle gram w piłkę. Odpaliłbyś internet i przeczytał setki opinii. Jeden powie, że Janicki do niczego się nadaje. Inny, że Janicki to solidny ligowiec. I moglibyśmy polemizować. Ale spójrzmy na fakty: u każdego trenera grałem. Żaden mnie nie wykopywał z drużyny. Uzbierałem ponad 300 meczów w lidze. To jest jakiś dorobek. Tylko, żeby zdrowie dopisywało. Pierwsze jest “Surmik”, nie? Ale on jest poza zasięgiem. Końskie zdrowie, ponad 500 meczów, a gdyby nie wyjechał, to pewnie i miałby szóstkę na początku. Ale on był długowieczny, a zaczął grać jakoś po pierwszej komunii… (śmiech)

Sekret długowieczności to chyba też zdrowie. Ty na dłużej wypadłeś tylko w zeszłym sezonie.

Ale miałem sporo urazów mięśniowych. Wypadałem na dwa-trzy mecze, dochodziłem do siebie, gdzieś udało się zagrać na przeciwbólowych. Te problemy z “czwórkami” czy “dwójkami” męczyły, bo to były takie uciążliwe kontuzje. Ale faktycznie – żeby tak się rozsypać zdrowotnie na dłużej, to dopiero rok temu.

Z Arielem Mosórem wyjaśniliście sobie tamtą sprawę?

To było przedziwne wejście. Przypadek. Walczyliśmy o piłkę – ja chciałem iść bark w bark, młody zobaczył, że nie ma szans, patrzę, a Mosór sunie wślizgiem. (śmiech) Ale Ariel przeprosił, ja też nie miałem żalu, boiskowa sytuacja jakich wiele.

Ładny gest kibiców Górnika Zabrze

Zawdzięczasz temu jedną z milszych chwil w karierze. Kibice Górnika przyszli do ciebie pod dom, skandowali twoje nazwisko, życzyli ci powrotu do zdrowia.

Totalnie się tego nie spodziewałem. Twardy chłop jestem, raczej nie jestem pierwszy do płakania, ale tutaj oko się zaszkliło, co cię będę czarował. Wiedziała żona. Siedzimy w domu, nagle dostaje SMS-a od nieznajomego numeru. Zażartowałem “oho, chyba jakiś fan do ciebie pisze”. Po chwili mówi mi – “wyjdź na balkon”. A tam ludzie z racami, którzy okazują mi wsparcie po kontuzji. Sąsiadka od razu zrobiła aferę na grupie osiedla, że jak to jest, że tyle ludzi podchodzi pod czyjeś mieszkanie bez eskorty policji, pytała kto to posprząta. Ale uczucie nieziemskie, zapamiętam do końca życia.

Mówisz, że braku wyjazdu nie żałujesz. A braku występu w kadrze narodowej?

Oj, tego trochę tak. Zwłaszcza, że byłem blisko. Byłem bodaj cztery razy za trenera Adama Nawałki na zgrupowaniach. Często jeździliśmy z Patrykiem Tuszyńskim, z którym znałem się z Lechii. Trener Nawałka mówił “biorę was na zachętę, o debiut będzie ciężko, ale pracujcie”. Więc zawsze czegoś brakowało. Szkoda, szkoda… Są piłkarze, którzy mają chociaż ten jeden mecz w reprezentacji – wejdziesz sobie później na Wikipedię i już ci nikt tego “1A” przy nazwisko nie wymaże.

Pytałem twoich znajomych o to, o co warto cię podpytać. Dostałem odpowiedź “oj, z największym boomerem Górnika się umawiasz”.

Boomerem?

Nie wiesz kto to jest?

Daj podpowiedź.

Rafal Janicki / PressFocus

Media społecznościowe nie są potrzebne

Zero mediów społecznościowych, nie jesteś na oriencie w internecie.

(śmiech) No to faktycznie. Ale ostatnio żona mi mówi – Rafał, weź załóż tego Instagrama, wszyscy mają, a ty jak taki dziad. Więc to już mam, z tydzień temu założyłem. Ale jakoś nie jest mi to potrzebne. Usunąłem wszystko po tym, jak urodziło mi się pierwsze dziecko. Nie dlatego, że uważam to jako siedlisko zła i wszystkiego, co najgorsze. Po prostu nie miałem na to czasu. Jeszcze przy jednym dziecku bym to połatał, ale przy dwójce? Telefon idzie na szafkę, ładuję go rzadko. Z trendami jestem na bieżąco, żona coś tam podrzuci, ale wychowałem się w innych czasach, wchodziłem w świat futbolu lata temu.

Brzmisz jak boomer, co tu ukrywać.

Dobra, trochę tym boomerem jestem. (śmiech) Wolę sobie obejrzeć mecz na spokoju, wyjść z dzieciakami. Kiedyś potrafiłem faktycznie przesiedzieć sobotę przed telewizorem, ale dzisiaj patrzę na świat i staram się, żeby nasze maluchy nie wpadły w kajdany tego ślęczenia nad telefonem. Basen, plac zabaw, jakieś dodatkowe zajęcia. Ja się tak wychowywałem i nie narzekam. Nie chcę wychować dzieci na tłuściutkiego i garbatego antysportowca. Złapały bakcyla na piłkę, znają piłkarzy, ale życie może ich rzucić w różne miejsca. Nie chciałbym tylko, żeby na trzydziestkę chodziły po lekarzach od kręgosłupa, strzelania w kolanach i leczenia otyłości.
Idealny układ – w tygodniu szkoła i sport, w weekend oglądanie meczów z ojcem. Tak sobie teraz wspominam, to gdy nie byłem na boisku, to odpadało się Orange Sport albo Canal+, siadałeś o 12 i kończyłeś oglądanie po 20. Teraz już trochę luzu.

W pandemii najfajniejsze było to, jak Canal+ puszczał archiwalne mecze. Marian Janoszka w Ruchu Radzionków, później wielka Wisła, mocna Dyskobolia z Sedlackiem czy Mynarem.

Świetne to było, kilka meczów sobie obejrzałem, kapitalny klimat. Na YouTube też masz archiwum Ekstraklasy, sprawdź sobie.

POLECAMY TAKŻE

To nasze piłkarskie środowisko chyba mocno wyewoluowało. Wchodziłeś do niego prawie piętnaście lat temu. Co się zmieniło?

Chyba mamy mniej takich charakterystycznych postaci. Może to się wiąże z tym, że świat się zmienia? Ludzie nie chcą się wybijać, nie chcą się nadstawiać. Wolą się schować w grupie, niekoniecznie okazywać siebie na zewnątrz. Wiesz jak to jest z kolorowymi ptakami? W gorszym momencie dostajesz po głowie.

Kolorowe ptaki w Ekstraklasie

Kto dzisiaj jest kolorowym ptakiem? Josue?

On przesadza. Legia i sędziowie mu na to pozwalają. Kto poza tym… Chyba nikt. Josue się tutaj wybija.

Wcześniej Radović?

Nie, to się nie zgodzę. Fajny gość, mniej akcji odwalał, świetny piłkarz.

A piłkarz, który tobie najbardziej zalazł za skórę w ostatnim czasie?

Taki trudny do upilnowania? Szkurin ze Stali. Ma wszystko – silny, szybki, nieźle panuje nad piłką. Henrique z Radomiaka jest mocny. Jeśli miałbym się cofać latami, to Tomek Frankowski. Matko… Nie ma takich gości już w lidze. Patrzysz na niego, facet po trzydziestce, teoretycznie nie ma szans, że ci ucieknie. Zawsze za plecami, znika ci z pola widzenia, robi myk-myk i nagle jest przy piłce. Imaz jest podobny, ale to nie ta półka. “Franek” robił cię w konia, cieszynka i po meczu. Dla takiego obrońcy, jak ja, to był koszmar.

Poza czasem spędzanym z dziećmi potrafisz się zresetować jakimś innym hobby? Bo nie wierzę, że oglądasz te mecze przez cały weekend.

Zwłaszcza po porażce mówię żonie “weź już to wyłącz, nie męcz człowieka”. Ale u mnie piłka w domu była od małego, u żony też. Dzieciaki złapały bakcyla. Przyśpiewki Górnika co chwilę lecą w chacie. Zbierają te karty z piłkarzami. Młody nie ma trzech lat, a zna pół ligi z nazwisk i numerów. Myślałem, że w styczniu dadzą sobie spokój, ojca nie ma w domu, to odpalą sobie bajki czy coś. A oni nasz sparing na YouTube włączyli. Ja miałem tak samo w młodości, ale dzisiaj bardziej się odcinam. Jak wracam do domu, to odcinam grubą kreską – uśmiech, rodzina, czas z dziećmi.

Spojrzałem sobie na listę trenerów, z którymi pracowałeś…

Gdybyś zrobił mi teraz quiz, to nie ma szans, żebym wszystkich wymienił.

Jest taki, któremu zawdzięczasz najwięcej?

Pierwszy szansę w Ekstraklasie dał mi trener Tomasz Kafarski. Od tego się wszystko zaczęło. Przyjechałem na testy do rezerw. Trenowałem z drugim zespołem, ktoś ze sztabu był na zajęciach i powiedzieli mi “przyjdź do jedynki, zobaczymy”. Pojechałem na obóz i zaproponowali mi kontrakt. Trochę przypadek, ale widocznie coś w tym Janickim dostrzegli. Wszyscy kolejni trenerzy – nikt mi jakoś za skórę nie zaszedł, jeden jest gorszy, drugi lepszy…

A ci gorsi?

Umówmy się, że powiem po karierze, dobra? (śmiech) Ale nie wypada tego mówić. Ja też mam gorsze strony jako piłkarz i jako człowiek, więc gryzłoby mnie, gdyby jakiś były trener teraz demolował mnie w wywiadzie.

Tylko u nas

Doświadczeni piłkarze w Ekstraklasie

Według algorytmów WyScouta jesteś drugim najlepszym obrońcą jesieni w Ekstraklasie. Pierwszy jest Jakub Czerwiński z Piasta.

Staruchy się trzymają.

Powinniśmy mocniej docenić doświadczenie w Ekstraklasie?

Młoda fala idzie wszędzie. Patrzysz na trenerów – idzie nowe. U dyrektorów sportowych – to samo. I na boisku jest identycznie. Ja nie wiem, czy będę grał za dwa lata. Przyjdzie zaraz jakiś młody Janicki i mnie odsuną. Myślę, że nie da się zbudować drużyny, gdy nie masz tego zbilansowania w postaci “młody-stary”. Mówisz, że Czerwiński jest wysoko. Obok niego jest Ariel Mosór, który rośnie i fajnie to wychodzi. U nas rozwija się Kryspin Szcześniak.

Dla ciebie indywidualnie to najlepsza runda od lat?

Ja się nie zachwycam tymi rankingami. Jasne, to miłe, jak coś do ciebie dotrze. Ale żeby teraz popadać w samozachwyt… Za stary jestem na to. Dziesięć lat temu bym sobie to zapisał, ale życie nauczyło mnie pokory. Zaraz zawalę gola tu i tam, pojawią się nagłówki, że stary Janicki musi iść sobie pokopać na poziom niżej, bo już nie nadąża za młodymi. A ja mam do tego dystans. Gdyby było coś nie tak, to bym siedział na ławce. Popełnię błąd? Wrócę do domu, usiądę z dzieciakami, z żoną i tyle.

Komentarze