Jest mi wstyd. Znaczy – trochę wstyd, ale jednak wstyd. Podstawą tego wstydu jest to, że niesamowicie wierzyłem i głosiłem także w swoich tekstach, że wiele wskazuje na to, iż coraz więcej polskich klubów przestaje działać po omacku i stawia na zarządzanie oparte na logice i profesjonalnym podejściu. Naprawdę miałem wrażenie, że zwłaszcza w czołówce odchodzi się już od rozwiązań, które można by wprowadzać w życie 15 lat temu, ale dziś by już nie przeszły. No i dostałem mokrą ścierą w mordę, bo jak obserwuję ostatnie kilka miesięcy w naszej piłce, to mam już inne wrażenie. Że przez decyzje podejmowane w gabinetach cofnęliśmy się w rozwoju na boisku. Zrobię to podsumowanie w formie małego, totalnie subiektywnego rankingu.
Zrobiłem cztery miejsca, bo chciałem się skupić tylko na klubach, które przynajmniej na pewnym etapie wyglądały na zarządzane nie najgorzej, a nawet jeśli były co do tego wątpliwości, czy są zarządzane nie najgorzej, to były też i momenty, w których można było mieć nadzieję, że wszystko zaczęło iść w dobrym kierunku. Dlatego nie wspominam o tym, że Górnik Zabrze nie płaci na czas, bo to nic nowego i w sumie w ostatnich latach to się zdarzało. Nie wspominam o tym, jak wąską kadrę chcąc walczyć o mistrzostwo Polski zbudowała Pogoń Szczecin, bo od dawna wiadomo, w jakich realiach finansowych działa i że wąsko buduje od lat. I tak dalej, i tak dalej. Tych klubów nie wyciągałem w ostatnim roku jako przedstawicieli zmieniającej się na plus polityki, więc to nie o nich mówię, gdy wspominam o tym, że dziś bym się nie zgodził z własnymi opiniami sprzed jakiegoś czasu. Ale dobra, jedziemy z rankingiem. Od pierwszego do czwartego.
Komentarze