- Śląsk Wrocław przez swoich kibiców podpadł w niedzielę Komisji Ligi
- Dziennikarz Tomasz Galiński z WP SportoweFakty przekazał, jakiej kary może spodziewać się ekipa z Tarczyński Arena
- Finalnie stadion nie ma zostać zamknięty, co można traktować jako łagodne podejście do skandalicznego zachowania szalikowców Wojskowych
Tarczyński Arena nie zostanie zamknięta
Śląsk Wrocław kilka miesięcy temu miał ogromne pretensje do kibiców Ruchu Chorzów za ich skandaliczne zachowanie w trakcie meczu. Wówczas dyrektor sportowy Wojskowych David Balda dawał do zrozumienia, że przedstawiciele Niebieskich powinni brać z organizacyjnego przygotowania Śląska przykład. Po zaledwie kilku miesiącach słowa działacza WKS-u się zestarzały.
W trakcie niedzielnego spotkania ligowego, w którym Śląsk u siebie mierzył się z Pogonią Szczecin, nie popisali się fani Wojskowych. Z ich sektora w końcówce rywalizacji rzucona została butelka w kierunku Valentina Cojocaru. Co prawda golkiper Portowców dodał sporo gry aktorskiej w całej sytuacji. Niemniej ogólnie do tego typu incydentu w ogóle nie powinno dojść.
Dziennikarz Tomasz Galiński z WP SportoweFakty przekazał natomiast na X, że po wrocławskim skandalu trybuny Tarczyński Arena nie zostaną zamknięte. Śląsk ma zostać ukarany karą finansową w wysokości 50 tysięcy złotych. Ponadto klub ma się zobowiązać do zamontowania siatki przed trybuną, z której rzucone zostały butelki. Ponadto wrocławscy kibice nie będą mogli udać się na wyjazdowe spotkanie Śląska z Lechem Poznań.
Wojskowi aktualnie są na drugiej pozycji w tabeli PKO Ekstraklasy, legitymując się 41 punktami. W najbliższy piątek Śląsk w roli gospodarza zagra ze Stalą Mielec.
Komentarze