- Poziom ligi rośnie, podobnie jak jakość muraw w Ekstraklasie. Ale niestety zdarzają się wyjątki
- W Gliwicach do stałego problemu doszedł kolejny – mecze na stadionie przy ul. Okrzei teraz rozgrywa także Ruch Chorzów. Piast broni tego pomysłu mówiąc o solidarności klubów, Ekstraklasa ma zastrzeżenia
- Odpowiadamy także na pytanie, co musiałoby się stać z murawą, by sędzia zdecydował o odwołaniu spotkania
Co z tymi boiskami?
Lada moment w życie wejdzie rekordowy kontrakt telewizyjny podpisany przez Ekstraklasę z Canal Plus. Kolejny rekordowy, bo każdy następny jest wart więcej od poprzedniego. Idealnie wpisze się to w obraną wiele lat temu strategię budowania fantastycznej otoczki wokół polskiej piłki. W myśl zasady: łatwiej stworzyć ładne pudełko niż wypełnić je czymś wartościowym. Ale i to nie do końca jest prawdą, bo zawartość z roku na rok jest coraz lepsza. Podniesienie poziomu Ekstraklasy widać gołym okiem. Coraz więcej najemników odznacza się jakością i coraz trudniej kolejnych zagranicznych piłkarzy wrzucać do szufladki z napisem “szrot”. Zresztą pewne wartości są wymierne – wystarczy rzut oka na ranking krajowy UEFA, gdzie od czterech lat w każdym kolejnym sezonie nasze kluby zdobywają więcej punktów niż w poprzednim. W obecnym ponad trzykrotnie więcej niż cztery lata temu.
I wtedy przychodzi 24. ligowa kolejka. Gdyby zupełnym przypadkiem jakiś młody kibic rozpoczął przygodę z Ekstraklasą właśnie w ostatni weekend i na start wybrał spotkania Korony Kielce z Radomiakiem (2:1) oraz Piasta Gliwice z Lechem Poznań (1:1), mógłby już do naszej piłki nie wrócić. W obu meczach murawy przypominały to, co starsi kibice mogą pamiętać z lat 90. W Kielcach błoto, w Gliwicach piasek, dziury na całej długości i szerokości. Coraz więcej trenerów preferuje efektowną grę po ziemi, a w takich warunkach trudno o wybór innej taktyki, niż będąca w odwrocie laga. Jak się to ma do rozwoju polskiej piłki? Mniej więcej jak pięść do nosa. Dlatego postanowiliśmy zbadać sprawę, czy da się coś z tym zrobić, by jednak piłkarze w Ekstraklasie mogli grać na boiskach w pełnym znaczeniu tego słowa.
Mecz spóźniony o dzień
– W nocy z piątku na sobotę mieliśmy do czynienia z intensywnymi opadami. Jeszcze w piątek murawa wyglądała bardzo dobrze – mówi nam Daria Wollenberg, rzeczniczka Korony Kielce. Faktycznie – na pierwszy rzut oka widać było, że głównym powodem, dla którego piłkarze rozegrali mecz w piłkę błotną była pogoda. Stan boiska to nie jest stały problem Kielc. Zresztą miasto zapewnia, że do 1 kwietnia, gdy Korona rozegra następny mecz u siebie, powinno być w dużo lepszym stanie. Spodziewano się o wiele gorszych uszkodzeń. Na teraz wiemy, że planowana jest wymiana pasa o szerokości 15 metrów po całej długosci boiska. W pozostałych miejscach, jak auty, planowany jest dosiew trawy.
Po meczu z Koroną na warunki narzekał Mariusz Lewandowski, który właśnie na stan murawy zrzucił część winy za porażkę. Jak słyszymy, ze strony Radomiaka nie było jednak żadnej presji, by spotkanie przełożyć. Również Szymon Marciniak prowadzący te zawody nie zastanawiał się nad kwestią grać, czy nie. Ze strony arbitra padła jedynie prośba o namalowanie czerwonych linii.
Co by się zatem musiało stać, by mecz ze względu na fatalne boisko nie został rozegrany. Spytaliśmy o to w Ekstraklasie.
Marcin Stefański, dyrektor operacyjny Ekstraklasy: – By była podstawa do odwołania meczu, stan murawy musi zagrażać zdrowiu piłkarzy lub boisko nie nadawać się do gry, np. są zaspy, kałuże, piłka się nie toczy.
I dodaje: – Na szczęście stadiony, gdzie są kłopoty z płytą boiska, można policzyć na palcach jednej ręki, co jest zasługą pracy klubów i ich greenkeeperów. Oczywiście bardzo byśmy chcieli, żeby warunki pogodowe w Polsce były takie jak w Hiszpanii. Niestety, mamy bardzo mało słońca, w lutym i marcu występuje dużo nieregularnych, ale intensywnych opadów. Taka zmienność pogody wg klubów utrudnia planowanie wymiany płyt. Przy tej sytuacji pogodowej, jaka miała miejsce w Kielcach, nowo położona murawa znów nadawałaby się do renowacji. Klubom, ale też innym przedsiębiorcom w Polsce, utrudnia sytuację radykalny wzrost cen energii. Przykładowo stosowanie lamp naświetlających murawę to nieplanowany wcześniej wydatek dodatkowych kilkuset tysięcy złotych.
Piast: murawa zabita przez mecz z Legią
O ile w Kielcach nie było zagrożenia dla rozegrania meczu, o tyle – z tego, co mówi nam rzecznik Piasta – właśnie ze względu na płytę boiska, gliwiczanie mogli dziś mieć jedno odwołane spotkanie na koncie. Piast niemal przyzwyczaił już do bardzo złej nawierzchni, ale klub pytany przez nas o konkretny powód takiego stanu rzeczy, wskazuje rozegrane w połowie lutego starcie z Legią. – To ten mecz w głównej mierze przyczynił się do takiego stanu rzeczy – przekonuje Karol Młot. – Przez dwa dni przed tym spotkaniem padał intensywny deszcz. Istniało nawet ryzyko, że mecz się nie odbędzie, ale sędziowie i delegat podjęli decyzję, aby grać. Można powiedzieć, że rozgrywanie meczu w tych warunkach “zabiło” murawę. Przed ostatnim meczem przeprowadzono szereg zabiegów pielęgnacyjno-naprawczych murawy, m.in. piaskowanie, dosiew wgłębny, aeracja i szczotkowanie. Boisko było zakrywane matami, ale odkrywano je w celu przewietrzenia i skoszenia.
Do tego na stadionie w Gliwicach swoje ligowe mecze rozgrywa od niedawna także Ruch Chorzów. Nie trzeba znać się na pielęgnacji murawy, by dojść do wniosku, że to nie pomaga. Dlatego pytamy, czy biorąc pod uwagę permanentne problemy Piasta, był to dobry pomysł.
Karol Młot: – Podjęliśmy decyzję o współpracy i poddzierżawie stadionu, ponieważ Ruch tego potrzebował. Kluby powinny sobie pomagać i współpracować, to jest naturalne. To nie jest też pierwszy raz, gdy drużyna z Chorzowa rozgrywa swoje mecze na Stadionie Miejskim w Gliwicach. Prace pielęgnacyjno-naprawcze? Trwają cały czas. Przy murawie pracuje codziennie od trzech do siedmiu osób, w zależności od prowadzonych zabiegów. Są to greenkeeperzy złożeni z pracowników zarówno Piasta Gliwice, jak i Ruchu Chorzów.
Sprawa murawy w Gliwicach do Komisji Licencyjnej
Nie da się jednak ukryć, że fatalne boisko w Gliwicach, w efekcie którego często zamiast meczu dostajemy coś w rodzaju półproduktu piłkarskiego, musi być problemem dla Ekstraklasy. I wizerunkowym, i jakościowym. Dlatego o Piasta, jego współpracę z Ruchem, oraz o to, czy organizator rozgrywek ma jakiekolwiek narzędza, by wpłynąć na jakość płyty, pytamy Marcina Stefańskiego.
– Jedną z przyczyn kłopotów na stadionie Piasta jest fakt, że niespełna dzień po meczu z Cracovią rozegrano w Gliwicach mecz Ruchu Chorzów. Było to zdecydowanie niewłaściwe. W mojej ocenie – jeżeli w przyszłym sezonie Ruch i Piast miałyby grać na tym samym stadionie, przy takiej intensywności spotkań, murawa będzie musiała być wymieniona przez sezonem bez względu na okoliczności. Mecze na tym stadionie musiałyby się wówczas odbywać się z co najmniej tygodniową przerwą, w żadnym wypadku dzień po dniu. Te informacje przekażę Komisji Licencyjnej przed nowym sezonem, bo obecna sytuacja nie pomaga ani Piastowi, ani Ruchowi. Natomiast to i tak nie rozwiąże na stałe problemu obiektu przy ulicy Okrzei, gdyż ze względu na konstrukcję obiektu, 1/3 płyty jest stale niedoświetlona. Ta część boiska, gdzie jest gorsza jakość, jest wyraźnie widoczna w transmisji TV. Być może jest to czas, aby przedyskutować w Gliwicach przyjęcie innego rozwiązania, może hybrydowego. To oczywiście wymaga analizy pod kątem klimatycznym, bo inaczej pogoda wygląda w Gliwicach, inaczej w Gdańsku. Jednak żadne rozwiązanie nie powinno być z góry odrzucane – mówi.
Pytamy także o to, czy jest w planie wprowadzenie przepisów w kwestii muraw, których nierespektowanie będzie powiązane z jakąś konsekwencją.
Marcin Stefański: – Regulacje dotyczące muraw mają charakter instrukcyjny. W przypadku płyty boiska nie można wprowadzić jednolitych regulacji dotyczących pielęgnacji trawy, gdyż mamy różne rodzaje płyt, w tym hybrydowe. Warunki pogodowe i klimatyczne są odmienne w różnych częściach kraju i na poszczególnych stadionach. Kiedy indziej włącza się podgrzewanie murawy w Białymstoku, a kiedy indziej w Lubinie.
I kończy: – Rozmawiamy z klubami o bieżącej sytuacji i wielu greenkeeperów mówi, że przyczyną tegorocznych problemów, które występują w całej Polsce, jest niezwykle zmienna pogoda. Jednego dnia jest plus 10 stopni, drugiego minus 5, a trzeciego pada intensywny deszcz. Paradoksalnie murawy wyglądałyby znacznie lepiej, gdyby przez dłuższy okres utrzymywał się mróz. Taka kapryśna pogoda niweczy niestety starania greenkeeperów.
Komentarze