- Śląsk Wrocław po ośmiu rozegranych meczach może być uważany za jedną z rewelacji rozgrywek, ale uwagę kibiców i środowiska piłkarskiego zainteresowała przede wszystkim sprawa związana z informacjami, które w swoich mediach społecznościowych opublikował dziennikarz Marcin Torz
- Prezes Patryk Załęczny w rozmowie z Goal.pl zabrał głos na temat przekazu żutnalisty, który wyraził przekonanie, że władze Wrocławia próbowały wyeliminować i skorumpować niezależnego dziennikarza
- Sternik Śląska podzielił się swoim punktem widzenia, przyznając, że rozmowy z Marcinem Torzem były prowadzone, ale miały charakter zatrudnienia doświadczonego dziennikarza na stanowisko wiceprezesa klubu, mającego odpowiadać za stronę promocyjno-organizacyjną Śląska
- Przedstawiciel klubu z Tarczyński Arena wypowiedział się również na temat postawy drużyny, wzrostu frekwencji na trybunach, a także przyszłości Erika Exposito
Nowe otwarcie w Śląsku Wrocław
Śląsk Wrocław otwiera się na kontakty z mediami, nie obawiając się konsekwencji. Co miało wpływ na to, że drgnęło coś w tej sprawie?
Może nieskromnie to zabrzmi, ale wpływ na to ma moja obecność w klubie. Przez 5,5 roku pracowałem w branży sportowej, więc gdy trafiłem do Śląska, to wiedziałem, że brakuje w nim otwarcia do kibiców. Na pewno to się zmieniło i będzie się jeszcze zmieniać. Muszę jednak przyznać, że jestem zadowolony z tego, jak zostałem przyjęty. Nie zamknę się na pewno na kontakty z kibicami. Każde słowo przekazane przez fanów jest cenne, a pomysły rzucane przez kibiców też są świetne i nie można ich ot tak odrzucać. Jeśli coś można bezkosztowo lub niewielkim kosztem wprowadzić w życie, to jak najbardziej jest to godne uwagi.
11 września został Pan zaprezentowany jako nowy prezes klubu. Można mówić, że w głębokiej wodzie musi Pan szybko nauczyć się pływać…
W pewnym sensie tak. Niemniej już pracowałem w klubie, będąc przez dwa lata w sekcji koszykarskiej. Później ponad trzy lata byłem pracownikiem piłkarskiego Śląska. Przechodziłem przez różne szczeble klubowych struktur. Od marketingu, przez biuro prasowe, czy na sprzedaży kończąc. Organizowałem spotkania drugiej drużyny, mam również ukończony kurs na spikera w Polskim Związku Piłki Nożnej. Tym samym jestem dobrze przygotowany do pracy w roli prezesa klubu, znając go tak naprawdę od środka. Będąc też ostatnio dyrektorem ds. komunikacji, marketingu i sprzedaży w Śląsku, mogłem sobie przypomnieć kilka rzeczy, więc to było także cenne doświadczenie dla mnie. Pomogło mi to dowiedzieć się, co w której komórce jest do zrobienia. Byłem w ostatnich tygodniach zapraszany na wszystkie spotkania na stopniu zarządczym, aby być przygotowanym do płynnego wejścia do roli prezesa. Doświadczenie i wiedza nabyta wcześniej ułatwia mi odnalezienie się na nowym stanowisku. Pomaga też dobry kontakt z Maciejem Potockim, który jest przewodniczącym rady nadzorczej klubu. Cały czas mogę też liczyć na biuro nadzoru właścicielskiego z Urzędu Miejskiego. Chciałem znaleźć się w tym miejscu, w którym jestem dzisiaj i to się udało. Teraz będę chciał pracować na 120 procent, aby jak najdłużej tę posadę utrzymać, wykazując się swoją pracą.
Dziwna propozycja
Ostatnio głośno o aferze “Torz Gate”. Informacje o ofercie na stanowisko wiceprezesa Śląska opiewającej na 34 tysięcy złotych brutto to czarna plama na wizerunku klubu?
Rozmowy z Marcinem Torzem trwały i były ukierunkowane na dobrą współpracę. Zależało mi na wykorzystaniu jego 20-letniego doświadczenia w mediach, rozległych kontaktów, czy zasięgów. Różne rzeczy pisał jako dziennikarz na temat Śląska Wrocław i ma świadomość tego, co powinno się w klubie poprawić. Miał zająć się w Śląsku działką promocyjno-organizacyjną. Rozmowy trwały również z innymi osobami, które miały dołączyć do tego zespołu. Czy kwota jest duża? Może dla przeciętnego Kowalskiego tak.
Propozycja była większa o 10 tysięcy złotych od warunków, na które mógł liczyć Piotr Waśniewski, czy 13 tysięcy złotych więcej od Pawła Żelema. Czy na takie warunki zasługuje osoba bez doświadczenia?
Przede wszystkim doświadczenie dziennikarskie o tym decydowało. To było ważne, aby ktoś taki jak Marcin zajmował się działką promocyjno-organizacyjna, która jest postrzegana w klubie jako jedna z ważniejszych, mając na uwadze strukturę Śląska. Sam przychodząc do klubu, odczarowałem tę gałąź i kibice zaczęli w większej liczbie pojawiać się na trybunach.
Czemu kwestie składania propozycji były załatwiane przez komunikatory społecznościowe, co też było krytykowane przez postronne osoby, do których dotarły wieści o całym zamieszaniu w Śląsku?
To, co zostało opublikowane w mediach społecznościowych przez Marcina, to był zaledwie ułamek naszych negocjacji. W 98 procentach prowadziliśmy rozmowy twarzą w twarz. Kontaktowaliśmy się również z innymi osobami, które miały trafić do jego zespołu. Rozmowy były na tak zaawansowanym poziomie, że planowaliśmy nawet projekty działań, które miały być realizowane. To, że prywatne wiadomości zostały opublikowane, nie było niczym przyjemnym. Tym bardziej że spotykaliśmy się po tych wiadomościach i przed nimi. Długo rozmawialiśmy. To strzał w kolano. Osoba, której ufałem bezgranicznie, zawiodła mnie.
“Padały mocne słowa”
Wyczuwalne jest Pana rozczarowanie całą sytuacją…
Zdecydowanie zawiodłem się na Marcinie i mam do niego żal o to, co zrobił. Z jego strony to było zagranie poniżej pasa. Słowa opublikowane przez Marcina w mediach społecznościowych padały mocne. Co prawda nie w moją stronę, ale jednak. Uderzały w Urząd Miasta, a ja byłem w tę sprawę mocno włączony. Chciałbym natomiast zaznaczyć jedno. Jeśli ktoś robi prowokację dziennikarską, a ze wpisu Marcina tak to wygląda, to musi o tym wiedzieć wydawca. W tym przypadku Super Express. Radio Wrocław natomiast z dwóch niezależnych źródeł dowiedziało się, że dziennikarz został zawieszony w swoich obowiązkach. To jasno pokazuje, że tzw. “wcieleniówka” nie została zgłoszona w redakcji. W innym wypadku, czemu Marcin miałby być zawieszony za wykonaną pracę i dobry materiał, który jednak nie został opublikowany w Super Expressie? Każdy sam może sobie na to pytanie odpowiedzieć.
Czemu takie wpisy według Pana ujrzały światło dzienne?
Na ostatnim naszym spotkaniu uścisnęliśmy sobie dłoń i doszliśmy do wniosku, że to nie jest odpowiedni moment, aby Marcin dołączył do klubu. Była wyczuwalna niechęć do takiego rozwiązania ze strony kibiców i braci dziennikarskiej, więc zamknęliśmy temat. Nasze ustalenia były takie, że Marcin miał po prostu poinformować o tym w mediach społecznościowych. Ja z kolei miałem przekazać, że nie będę nikogo rekomendował Radzie Nadzorczej Śląska Wrocław. Gdyby Marcin zrobił to, jak to omawialiśmy, to nikt by na tym nie ucierpiał. Emocjonalnie to smutna historia związana z próbą zrobienia głośnego skandalu.
“To nie była korupcja”
Sugestie, mówiące o tym, że chciano “kupić dziennikarza i zamknąć mu usta”, bezpośrednio uderzają w klub. To oznacza, że sprawa będzie miała finał w sądzie?
Uderzają w Śląsk Wrocław i Urząd Miasta, to się zgadza. Rozważamy różne opcje. Nie chce jednak dzisiaj deklarować, że sprawę będzie rozsytrzygał sąd. Jest to na pewno jedna z opcji branych pod uwagę. Rozmawiałem z Marcinem i cały kontakt między nami polegał na ustalaniu naszego planu działania. Ustalaliśmy, jak to ma wyglądać. Wspominał nawet o konkretnych projektach, które miał w planach. Przez pryzmat ewentualnej rozprawy w sądzie, kilka osób mogłoby na pewno potwierdzić, że to nie była korupcja, a był to po prostu dialog związany z rozmową o pracę.
Dlaczego propozycja była kierowana osobie, która często krytykowała klub i z jakiej przyczyny nie można było ogłosić rekrutacji, co nie byłoby niczym dziwnym, mając na uwadze, że Śląsk jest klubem miejskim?
Z perspektywy czasu mogę tylko powiedzieć, że został popełniony błąd przeze mnie, chcąc Radzie Nadzorczej zarekomendować to nazwisko. To ogromny cios, który musiałem przyjąć na początku swojej prezesury i będę musiał wyciągnąć z tego wnioski. To lekcja od życia.
Śląsk Wrocław a zmiana właściciela
Pan jest założycielem portalu WroclawskiSport.pl, natomiast na prezesa Śląska awansował Pan z posady dyrektora ds. komunikacji, marketingu i sprzedaży. Obowiązki związane z szeroko rozumianym PR-em a zarządzanie wszystkim i nadzorowanie pracy swojego zespołu to inne wyzwanie. Jakie cele stawia Pan przed sobą na najbliższe miesiące?
Na pewno cele związane są z aspektami sportowymi. Nie będę mówić, że mierzymy w mistrzostwo kraju. Celujemy na pewno w czołowe lokaty. Mam bardzo dobre relacje z trenerem Jackiem Magierą i dyrektorem sportowym Davidem Baldą, który też swoją pracą się obronił, mimo awersji z różnych stron.
PRZYJAŹŃ JEST WSZYSTKIM | Tetrycy #80 | Probierz | Kulesza | Legia – Aston Villa | Raków
W ostatnich miesiącach nie brakowało wieści o zainteresowaniu Śląskiem przez takie firmy jak Westminster, czy Mada Global. Zmiana właściciela klubu to kwestia, którą może Pan również nadzorować, czy szukać potencjalnego inwestora?
Na tej płaszczyźnie nie mam uprawnień. Jasne jest natomiast to, że do moich obowiązków należy poszukiwanie sponsorów do klubu, mogących współpracować ze Śląskiem jako sponsor strategiczny lub sponsor główny. Poszukiwanie nowych partnerów też oczywiście leży po mojej strony. Jeśli chodzi natomiast o kwestie związane z prywatyzacją klubu, to tutaj zaangażowane jest już Miasto Wrocław. Niemniej pozostaje w stałym kontakcie z przedstawicielami firmy WestMinster, skupiając się jednak na zarządzaniu klubem.
Tener Magiera odmienił drużynę
Najwyższa pora podjąć temat sportowy. Śląsk dzisiaj jest liderem rozgrywek po rozegraniu ośmiu kolejek ligowych, chociaż za Waszymi plecami są zespoły z zaległymi spotkaniami do rozegrania. Na co w tej kampanii tak naprawdę stać drużynę Jacka Magiery?
Na pewno stać Śląsk na to, aby zakończył zmagania ligowe w górnej części tabeli. Wierzę w tę drużynę, która mnie coraz bardziej pozytywnie zaskakuje. Podoba mi się chemia w zespole, gdzie jeden za drugiego zawodnika wskoczyłby w ogień. Tak to się w tym momencie układa. W takich meczach jak ten z Puszczą Niepołomice, widać było, że drużyna wciąż się buduje. Mimo niekorzystnego wyniku finalnie Śląsk wygrał (3:1). To nie jest przypadek, że drużyna po ośmiu kolejkach została liderem rozgrywek. Przypadkiem nie jest też passa pięciu zwycięstw z rzędu. Ekipa jest już na takim etapie, że każdy w Polsce musi się z nią liczyć.
Nie brakuje spekulacji dotyczących różnych trenerów. Szkoleniowiec Śląska może być osoba rozchwytywaną, nie obawia się Pan, że PZPN zainteresuje się zatrudnieniem Jacka Magiera na stanowisko selekcjonera reprezentacji młodzieżowej?
Bardzo cenię warsztat trenera Jacka Magiery, bo pod jego wodzą drużyna przeszła ogromną metamorfozę. Widać rękę szkoleniowca i wyniki drużyny nie wzięły się znikąd. Co do przyszłości trenera, to decyzja może tak naprawdę zależeć tylko od niego.
Wzmocnienie środka pola
Ostatnio szeregi Śląska zasilił Daniel Łukasik. Proszę opowiedzieć o kulisach tego transferu.
To zawodnik, trenujący w klubie od dłuższego czasu, więc ten transfer był dokładnie przygotowany. Umowa została zawarta na rok. Z końcem czerwca kontrakt wygasa, więc wszystko w nogach Daniela Łukasika, aby ewentualnie w przyszłym roku znów siąść do rozmów w sprawie kontynuowania współpracy.
Drużyna przed następną reprezentacyjną przerwą ma do rozegrania spotkania z: Piastem Gliwice, Jagiellonia Białystok, Wartą Poznań i Górnikiem Zabrze. Jaki bilans punktowy po tych meczach spełni Pana oczekiwania?
Najlepiej jakby Śląsk wygrywał w każdym spotkaniu. Wiadomo jednak, że są passy, które w końcu się kończą. Drużyna jest natomiast zmotywowana, aby wygrywać regularnie w PKO Ekstraklasie i zajść jak najdalej w Fortuna Pucharze Polski. Nie ma co ukrywać, że na tych rozgrywkach też nam zależy, bo awanse do poszczególnych rund wiążą się z konkretnym zastrzykiem finansowym dla klubu. Nie teoretyzujemy jednak z trenerem długoterminowo, a stawiamy sobie cele na najbliższe spotkania. Na dzisiaj skupiamy się na meczu z Piastem Gliwice.
Cele i niesamowity wzrost frekwencji
Frekwencja na stadionie: 16928 -> Śląsk – Zagłębie, 20045 -> Śląsk – Lech, 19297 -> Śląsk – Jagiellonia. W porównaniu do poprzedniego sezonu i sytuacji po ośmiu kolejkach ligowych widoczny jest zdecydowanie wzrost widzów na trybunach. Niemniej arena może pomieścić ponad 45 tysięcy widzów. Pana zdaniem frekwencja na poziomie 30 tysięcy widzów jest realna, czy już dzisiaj pod tym względem klub jest blisko sufitu?
Jeśli utrzymamy średnią widzów na poziomie 20 tysięcy widzów, będzie to duża rzecz. Dla nas taka liczba widzów będzie satysfakcjonująca. Chociaż liczymy też, że przy okazji topowych meczów, jak na przykład przeciwko Legii Warszawa, na trybunach może pojawić się 30-35 tysięcy widzów. Dążymy jednak przede wszystkim do tego, aby nasi kibice nie pojawiali się na stadionie dla przeciwnika, ale chodzili oglądać dobrze grający Śląsk Wrocław.
Niejasna przyszłość kapitana
Na koniec proszę odpowiedzieć, ile prawdy było w tym, że Erik Exposito mógł w trakcie okna transferowego trafić do Rakowa Częstochowa?
To była prawda, ale nie trafiła do nas taka oferta, która bardzo przymusiłaby nas do tego, aby zawodnik został sprzedany. Zdajemy sobie sprawę z tego, jaką wartość marketingową dla Śląska ma Erik Exposito, ale przede wszystkim najważniejsze jest to, ile daje drużynie pod względem sportowym. Udało się go zatrzymać w klubie i to był dobry ruch. Osiem goli w ośmiu pierwszych kolejkach ligowych, pokazuje to wyraźnie, że warto było powalczyć, aby zatrzymać go w klubie.
Erik Exposito ma kontrakt ważny ze Śląskiem do końca czerwca przyszłego roku. Na ile procent ocenia Pan szanse, że Hiszpan przedłuży umowę z klubem w najbliższym czasie?
Szanse na pewno są, ale nie chce mówić, jak to może wyglądać procentowo. Przed końcem roku na pewno będziemy chcieli przeprowadzić rozmowę z Erikiem Exposito, chcąc przekazać mu jak najatrakcyjniejszą z naszego punktu widzenia propozycję. Liczymy, że zawodnik skusi się na pozostanie w klubie, czując się w nim dobrze. Nie można zapominać, że miał oferty z Turcji i ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, czy z Chin, a jednak na końcowym etapie to się wywracało. Można zatem odnieść wrażenie, że Erik Exposito ma sentyment do Śląska Wrocław.
*Kontaktowaliśmy się również z Marcinem Torzem, aby zabrał głos w sprawie poruszonej w mediach społecznościowych. Otrzymaliśmy tylko lapidarną odpowiedź. “Jak tylko będę mógł się wypowiadać, to dam znać. Na razie – z różnych względów – nie chcę” – przekazał nam dziennikarz Super Expressu.
Czytaj więcej: Jan Urban następcą Fernando Santosa? “To byłby twardy orzech do zgryzienia” [WYWIAD]
Komentarze