Prezes Śląska Wrocław: będziemy czekali na transferową perełkę [WYWIAD]

W dłuższej rozmowie Patryk Załęczny opowiada o realiach pracy we Wrocławiu. O zdobyciu wicemistrzostwa Polski, a także zapowiada mecz w europejskich pucharach z Riga FC.

Patryk Załęczny (prezes Śląska Wrocław)
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Patryk Załęczny (prezes Śląska Wrocław)

Czy prezes i całe środowisko Śląska Wrocław zdążyło się utożsamić, z tym że klub został wicemistrzem Polski? Rok wcześniej Śląsk do ostatniej kolejki drżał o utrzymanie w Ekstraklasie.

Tak, oczywiście. Powiem szczerze, że tamten sezon to była taka sinusoida też dla kibiców, dla nas samych. Kiedy była passa 16 meczów bez porażki, to już nam w głowie zaświeciła się lampka, że to może być właśnie ten sezon. Co najważniejsze, to samo mieli piłkarze. Oni doskonale wiedzieli, na co ich stać, widzieli też niedoskonałości, jeśli chodzi o rywali, bo w tamtym sezonie bardzo trudno było wskazać, kto może ewentualnie wygrać ligę. Wiosna i nie za bardzo udany początek w naszym wykonaniu – na pewno można było wyciągnąć z tego sezonu trochę więcej. Zrobiliśmy jednak wszystko, aby być na miejscu medalowym. Wiemy, że tak naprawdę zabrakło nam jednego punktu i to nie mówię tylko o meczu z Ruchem Chorzów, który jest tak bardzo często wspominany, ale takich spotkań było dużo. Czy to stracona bramka u siebie w ostatnich sekundach z Górnikiem Zabrze, czy też stracona bodajże w 86. minucie w Gliwicach na remis. Natomiast na pewno jako organizacja jesteśmy przygotowani do wicemistrzostwa. Cieszyliśmy się oczywiście z tego, że od lipca będziemy reprezentowali Polskę na arenie międzynarodowej.

POLECAMY TAKŻE

 Czym była spowodowana taka różnica pomiędzy tą rundą jesienną a rundą wiosenną? Śląsk miał dużo szczęścia, że czołówka również słabo punktowała.

Zacznę od tego co powiedziałeś o szczęściu, bo jeżeli weźmiemy pod uwagę top 6 drużyn, w tym zestawieniu to Śląsk Wrocław był najlepiej punktującym, jeśli mówimy o meczach bezpośrednich. Potrafiliśmy wykorzystać to, co jest na pewno bardzo cenne. Natomiast czym była spowodowana ta różnica? Trudno postawić diagnozę, sami do końca nie wiemy, bowiem jesień fenomenalna, bardzo mocno i solidnie przepracowany okres zimowy, bardzo dobre sparingi, to nam pokazywało, że zmierzamy w dobrym kierunku. Początek, chyba pierwsze mecze, czy to z Pogonią, czy ze Stalą, Śląsk dominował, strzałów było po 20, jak nie więcej. Zabrakło szczęścia, finalizacji, być może zmiana stylu gry na bardziej ofensywny, bo mieliśmy na ławce Patryka Klimalę. Może nie do końca nasi zawodnicy byli do tego stylu przyzwyczajeni. Jeżeli możemy mówić o jakichś wnioskach, to pewnie, że od początku trzeba było bardziej grać zapobiegawczo, to co potrafiliśmy w poprzednim sezonie najlepiej, czyli gra z kontry, mozolne budowanie akcji i zaskoczenie przeciwnika. Nie byliśmy w stanie zaskoczyć przeciwników jak jesienią, bo już każdy wiedział, że jesteśmy na miejscu 1-2., że Śląsk jest mocny i jak dany z naszych zawodników prezentuje się na murawie. Byliśmy, mówiąc kolokwialnie, troszeczkę rozpracowani przez rywali, chociaż końcówka pokazała, że jesteśmy w stanie zanotować kolejną passę, dzięki czemu skończyliśmy na drugim miejscu. W trakcie wiosny już niejednokrotnie eksperci nas skreślali i mówili, że wypadniemy nawet poza szóstkę. Na szczęście tak się nie stało, a do mistrzostwa było naprawdę niewiele.

Patryk Załęczny: Był to historyczny dla nas sezon

Gdy stawaliście na drugim stopniu podium, czuliście niedosyt?

Jeżeli byśmy brali tylko pod uwagę poprzedni sezon, czyli ten przed wicemistrzostwem, to na pewno byśmy oddali wszystko, żeby zdobyć wicemistrzostwo w sezonie 23/24. Na pewno traktujemy tamten sezon w kategoriach bardzo udanego. Wiadomo, że gdzieś balonik się napompował do dosyć wielkiej skali, że mistrzostwo było na wyciągnięcie ręki, natomiast wrócę jeszcze raz do meczów, gdzie nie zapunktowaliśmy za trzy, a na przykład za jeden. Nie wiemy też dokładnie, jak drużyna zareagowałaby, jeśli na przykład byśmy wyciągnęli na 3:3 z Ruchem Chorzów. Nie wiemy, czy później byśmy pojechali do Łodzi i zaczęli passę kolejnych zwycięstw. Zawodnicy jednak różnie reagują na wyniki, także na pewno jest gdzieś wewnątrz niedosyt, tak jak mówisz, bo na pewno to mógłby być historyczny sezon. Natomiast Wrocław czekał ponad dekadę na jakikolwiek medal mistrzostw Polski, więc na pewno z podniesioną głową możemy rozmawiać o poprzednim sezonie. 

Czy kiedykolwiek Pan myślał, że Śląsk właśnie z Panem na stanowisku prezesa będzie osiągał takie sukcesy?

Gdzieś pojawiają się takie marzenia, aby przychodząc do klubu, starać się zrobić coś spektakularnego i fenomenalnego. Postawiliśmy na odbudowę całej organizacji, zmieniliśmy strukturę, wymieniliśmy część załogi, część do nas dołączyła. Zadziało się dużo małych rzeczy w minionym sezonie. Bardzo dobra współpraca z Jackiem Magierą, z Davidem Baldą. Mam nadzieję, że to też widać na zewnątrz. Jesteśmy takim trio, które cały czas jest na łączach, cały czas ze sobą rozmawiamy, jeździmy, spotykamy się na kolacjach, więc doskonale wiemy, co się dzieje w drużynie, gdzie są jakieś słabości i tak naprawdę to była suma wszystkich przypadków, wypadków i czynników, które zagrały w poprzednim sezonie. Na pewno taką drogę będziemy musieli kontynuować w tych rozgrywkach. Nawet samo to, że jako jedni z nielicznych w Polsce przedłużyliśmy kontrakt z Jackiem Magierą zanim ten kontrakt wygasł, też pokazuje, że traktujemy ten projekt bardzo solidnie. O tym rozmawialiśmy wcześniej z mediami, że to jest taki trzyletni projekt, czyli chcemy po prostu stabilizować klub. Nie chcemy cały czas pompować balonika, że mistrzostwo, wicemistrzostwo czy medal. Oczywiście będziemy robić wszystko, żeby tak też było, ale najważniejsze dla nas jest to, żeby na stałe zadomowić się w top 6 i żeby kibice wiedzieli, że w każdym sezonie jesteśmy w stanie powalczyć o miejsce premiowane eliminacjami do Ligi Konferencji czy Europy.

W Śląsku Wrocław chcemy tworzyć mosty, a nie stawiać bariery“. Takie słowa wypowiedział Pan po objęciu funkcji prezesa. Czy coś w tym kierunku udało się podziałać. Jak Pan oceni współpracę na linii miasto-klub?

Dalej podtrzymuję te słowa, z tego względu, że staraliśmy się zrobić w poprzednim sezonie wszystko, żeby klub nie tylko był miejski ze względu na strukturę właścicielską, ale przede wszystkim, żeby się bardzo mocno przybliżył do mieszkańców. Tak też uczyniliśmy. Współpracujemy z różnymi miejskimi podmiotami. Jeździmy po placówkach edukacyjnych, czy aquaparkach, wybieramy się do zoo… Jes naprawdę bardzo dużo współpracy z różnymi podmiotami. Jesteśmy wszędzie na mieście. Gdzie są jakieś miejskie wydarzenia, tam zawsze jest nasz namiot i zawsze są piłkarze Śląska Wrocław. Pokazujemy się naprawdę tam, gdzie możemy i tego mi brakowało przed przyjściem do Śląska. Ja też mieszkam we Wrocławiu, a na zewnątrz nie widziałem tej drużyny. Teraz mogę śmiało powiedzieć, że dzięki naszym wszystkim akcjom powróciła moda na Śląsk. Widać na ulicach, czy to młodych chłopców, czy mężczyzn, czy nawet kobiety ubrane w koszulki Śląska Wrocław. Produkujemy coraz więcej i coraz to nowe gadżety do naszego sklepu. Udało nam się otworzyć sklep praktycznie w samym centrum Wrocławia, więc wszystkie małe elementy pokazują, że naprawdę to miasto żyje piłką nożną. A to, co się stało na inauguracji, czyli blisko 24 tysiące kibiców, to jest rekord frekwencji, jeśli chodzi o Wrocław, a taki mecz inauguracyjny, jedna z lepszych frekwencji, jeśli chodzi w ogóle o pierwszą kolejkę PKO BP Ekstraklasy. W tamtym sezonie 383 tysięce kibiców było na trybunach, co dziesiąty kibic Ekstraklasy to fan Śląska Wrocław, więc naprawdę, tylko żeby tego nie zepsuć i podtrzymać tendencję wzrostową.

“O Filipa Rejczyka walczyła cała Polska, to nie było łatwe”

Jak do tej pory jesteście najbardziej aktywnym klubem na rynku transferowym. Z którego transferu jest Pan najbardziej zadowolony, że udało się go dopiąć? (Obstawiam Filipa Rejczyka)

Na pewno o Filipa nie tylko my się staraliśmy, ale starała się cała Polska i z tego co wiem, kluby z Półwyspu Iberyjskiego, więc to nie była łatwa przeprawa. Natomiast nasze negocjacje nie polegały na tym, że podbijaliśmy cały czas wartość kontraktu. Nie będę ukrywał, że głównym czynnikiem tego, że Filip do nas przyszedł był po prostu Jacek Magiera i to, że Filip chciał bardzo mocno współpracować z tym trenerem. Jacek ma super podejście do zawodników, jest partnerem w treningu, do niego można przyjść z każdym problemem, więc na pewno ukształtuje Filipa jako człowieka i na pewno jako piłkarza. Z tego transferu na pewno jesteśmy zadowoleni. Muszę przyznać, że ze wszystkich transferów jesteśmy zadowoleni. Inaczej też pewnie byśmy takich ruchów nie poczyniali i tutaj na pewno nie zgodzimy się z tezami niektórych osób, że Śląsk Wrocław się osłabił czy nie zrobił nic fajnego na rynku transferowym. Transfer Sebastiana Musiolika, którego bardzo chciał Jacek Magiera do Śląska Wrocław. Pierwszy mecz nam pokazał, że jest 94. minuta, a Musiolik na pełnej prędkości pressuje jeszcze zawodnika, więc to jest na pewno zawodnik, który jest silny, który jest fizyczny, który też będzie nam w stanie przytrzymać piłkę, zdobyć liczby, bo też na pewno tego chcemy. No i dwa ostatnie transfery, które zrobiliśmy, czyli Arnau Ortiz, czy Tudor Baluta, którego podpisywałem dosłownie 15 minut przed meczem z Lechią Gdańsk. To są zawodnicy z ogromną jakością.

Michał Żyro trenował ze Śląskiem Wrocław

Ostatnio media pisały o transferze Michała Żyro do Śląska. Podobno trenował we Wrocławiu, jak wygląda jego sytuacja?

Kwestia jest taka, że czekamy na finalne wyniki badań i na to, kiedy na pewno do treningów powróci Junior Eyamba, bo on jest na ten moment naszą dwójką i na pewno będzie mocno rywalizował o miejsce w ataku. Rozstaliśmy się z wypożyczonymi zawodnikami, młodymi snajperami, którzy ogrywają się w innych pierwszoligowych klubach. Jest na pewno szansa ich powrotu do Śląska, bo drzwi nie zamykamy przed nikim, a jak widać nawet na przykładzie Łukasza Gerstensteina te powroty czasami naprawdę bywają dobre. Natomiast jeśli chodzi o Michała, trenował z nami, jest zawodnikiem, którego na pewno zna Jacek Magiera. Panowie ze sobą rozmawiają, chcieliśmy też zobaczyć, w jakiej dyspozycji jest Michał, jak wygląda jego kwestia zdrowotna, bo tutaj wiadomo, że jego przeszłość z kontuzjami była dosyć okazała. Natomiast na ten moment ściągnęliśmy Arnau Ortiza, który jest skrzydłowym, ale także może grać w ataku, a z racji tego, że mamy tylko jedno miejsce w ataku, więc nie spodziewałbym się, żebyśmy mieli kontraktować jeszcze jakiegoś trzeciego napastnika, a na pewno nie teraz. Będziemy czekali do końca okienka transferowego na jakąś transferową perełkę, jaką w tamtym sezonie był Peter Pokorny, który dołączył do nas, dopiero na mecz z Lechem Poznań. A jak nawet widzimy po Tudorze Balucie, takie perełki się zdarzają prędzej czy później, więc liczymy na to, że jeszcze ostatniego słowa na rynku transferowym nie powiedzieliśmy. To się też może wiązać ewentualnie z jakimiś transferami wychodzącymi, no bo też nie chcemy robić 30-osobowej kadry. Taka na pewno nie będzie nikomu służyła, a na pewno nie będzie podnosiła jakości w treningu. 

A właśnie co z Łukaszem Gerstensteinem?

Akurat Łukasz poszedł na wypożyczenie jeszcze przed moim przyjściem do Śląska Wrocław, więc nawet nie miałem możliwości, żeby w jakikolwiek sposób zawetować to wszystko, co się wydarzyło. Myślę, że wcześniej byśmy podjęli decyzję, najpierw po przedłużeniu umowy z Łukaszem, a dopiero później o potencjalnym wypożyczeniu. Liczylibyśmy na to, że chłopak się rozwinie na wypożyczeniu i będzie jako ograny zawodnik wracał do Śląska Wrocław. Razem z Davidem Baldą mamy siatkę skautów we Wrocławiu, coś co powinno być normalne, ale wcześniej nie było na taką skalę, jaką mamy w tym momencie, więc liczba przeskautowanych zawodników to jest naprawdę bardzo pokaźna. Oglądamy ich na wszystkich naszych platformach, gdzie mamy subskrypcje, ale też przede wszystkim jeździmy i podpatrujemy. Nasi skauci cały czas śledzili naszych wypożyczonych zawodników, później zaczęło się robić o Łukaszu coraz głośniej, dobre notowania zaliczał grając w Stali, więc liczyliśmy, że dojdziemy do konsensusu, do porozumienia w związku z nowym kontraktem i że Łukasz wróci po prostu do domu. Tak też się stało. A jak wiemy, przepis o młodzieżowcu utrzymał się w tym sezonie, chociaż kluby ekstraklasy chciały, aby już go nie było. Musimy zatem zabezpieczyć się na wszystkich pozycjach, dlatego też mamy Rejczyka, Jezierskiego do środka pora, dlatego mamy Gerstensteina, dlatego mamy Tomaso Guercio i Polaków, którzy na pewno będą rywalizowali ze sobą o miejsce.

  • Zobacz również materiał wideo: Skarb Ekstraklasy Tetryków

Jeśli mowa o pozycji młodzieżowca. Martin Konczkowski ostatnio w rozmowie dla TVP Sport mówił, że musiał odejść z Wrocławia przez pozycje młodzieżowca. Jak to naprawdę wyglądało?

To też pokazuje, że nie do końca przepis w takim kształcie jest trafiony, bo na pewno trzeba grać młodzieżowcami i rozwijać tych chłopców, ale bardziej w kontekście, żeby takie kluby były premiowane za promowanie młodzieżowca, a nie zmuszane, bo to też na pewno nie podnosi jakości na boisku. Oczywiście są młodzieżowcy, którzy już w seniorskiej piłce zaistnieli i nie widać żadnej różnicy między juniorem, a seniorem. Martin był obrońcą, na obronie mamy Łukasza, Tomaso, którzy mogą grać, ale też widzieliśmy w meczu z Lechią Gdańsk, że na środku pomocy grał młodzieżowiec, był to Jakub Jezierski, którego właśnie później zastąpił Filip Rejczyk. Bardziej bym szedł w kierunku, że na środku pomocy będziemy grali młodzieżowcem, mamy naprawdę fajnych zawodników. Myślę, że z Martinem raczej nie rozstaliśmy się przez to, że musiał grać tam młodzieżowiec, bo jeżeli młodzieżowiec nie wygrywa rywalizacji na boku obrony, no to po prostu w tym meczu nie gra.

“Próbowaliśmy przekonać Erika Exposito, aby został w Polsce”

Transfer Erika Exposito, znowu wielkie zawirowanie. Miał Pan w tym swój udział?

Rozmawialiśmy z Erikiem Exposito do ostatnich dni i próbowaliśmy przekonać go, żeby pozostał w Śląsku Wrocław. Mamy oczywiście określone budżety płacowe, więc pewnych rzeczy nie przeskoczymy. Umowa, którą mu zaprezentowaliśmy, wiązała się z tym, że na pewno nie straciłby na takim ruchu. Natomiast podjął decyzję o tym, że to był jego ostatni sezon. Był we Wrocławiu pięć lat, a ludzie go zapamiętają z ostatniego sezonu, który był dla niego najlepszy. Otworzył mu też furtkę na zarabianie jeszcze większych pieniędzy i nie ma co się dziwić, że Erik się na to skusił. Przypomniała mi się właśnie wtedy sytuacja przy pierwszej informacji, gdzie miał odchodzić do Chin, gdzie miał odchodzić do Turcji, już był na lotnisku w Hiszpanii i na samym końcu coś tam nie zagrało. Cieszę się, że Erik będzie się rozwijał dalej, bo widziałem, że już w pierwszym sparingu strzelił bramkę, więc na pewno to jest jego czas. Jest bardzo rodzinny, troszeczkę mu brakowało rodziny w Polsce. Nie do końca mu pasowała polska zima, bo to jednak inny charakter południowca. Skupiamy się teraz tak naprawdę na naszych zawodnikach, jest Sebastian Musiolik, który bardzo dobrze współpracuje z Jackiem Magierą.

Erik Exposito (fot: PressFocus)

Jakie cele stawia sobie przed sezonem Śląsk Wrocław?

Postawiliśmy sobie za cel, aby bardzo solidnie przepracować lipiec i sierpień, bo to będą dwa najbardziej intensywne miesiące dla Śląska Wrocław. Chcemy jak najdalej zajść w eliminacjach Ligi Konferencji UEFA być może nawet awansować do grupy, co na pewno byłoby spełnieniem marzeń i naszych ambicji. Te na pewno są bardzo wysokie. Praktycznie dwa mecze w tygodniu do momentu naszej gry w eliminacjach, będziemy grali niedziela – czwartek, więc tutaj na pewno trzeba być mocno przygotowany pod kątem wydolnościowym, wytrzymałościowym. Praca fizjoterapeutów musi być bardzo dobrze przeprowadzona. Zobaczymy tak naprawdę, co te dwa miesiące pokażą, a później będziemy stawiali kolejne kroki. Natomiast też nie będę ukrywał, że chcielibyśmy cały czas dążyć do tego, aby być w czołówce. Tak jak wcześniej rozmawialiśmy o stabilności klubu. Jeśli byśmy zakończyli ten sezon na miejscach top 6, na pewno będziemy uznawali to za sukces.

Jesteście po pierwszym meczu w Ekstraklasie. Remis 1:1 z Lechią Gdańsk to wielkie rozczarowanie?

Zabrakło szczęścia i pojawił się pech w postaci niedokładnego zagrania Simona Petrowa, ale ten mecz już jest za nami. Wiemy, że na pewno jesteśmy w dobrej dyspozycji. Pokazały to również akcje, które tworzyliśmy. Piękny strzał Nahuela, po którym ja już widziałem piłkę w siatce, ale niestety bramkarz kolejny raz popisał się fenomenalną paradą. Fajnie, że bramka padła w końcówce. Lechia wiadomo, że jest beniaminkiem i będzie każdy punkt bardzo mocno ceniła. My ten punkt też musimy uszanować, bo być może właśnie w finalnym rozrachunku da nam jakieś miejsce, o którym później będziemy rozmawiać, tak jak tego punktu zabrakło nam w poprzednim sezonie. Z podniesioną głową idziemy dalej. Przepracowaliśmy solidnie kolejne dni po Lechii. Teraz kolejne treningi przed Rygą. Zaraz mam nadzieję powrócą kolejni zawodnicy, ci którzy są w tym momencie jeszcze kontuzjowani, z drobnymi urazami.

Patryk Załęczny: jednym występ Blanki się podobał, drugim nie do końca

Kto był pomysłodawcą, aby w przerwie meczu wystąpiła Blanka?

Rozmawialiśmy wewnętrznie w klubie, że dobrze by było zrobić coś, czego jeszcze może nie tyle, co w Polsce nie było, ale coś, co też by przyciągnęło trochę innych kibiców na stadion piłkarski. Myślę, że to się udało tuż po ogłoszeniu, że Blanka będzie śpiewała. Znowu się śmialiśmy, że to jest jej efekt, ale praktycznie 2,5 tysiąca biletów sprzedało się w jeden dzień, a takie liczby wykręcamy właśnie w dniu meczowym, a nie tuż po ogłoszeniu jakiegoś wydarzenia. Myślę, że części kibiców się to spodobało, część może była rozczarowana, ale chcemy otwierać się na nowe grupy docelowe. Mieliśmy teraz 7 tysięcy dzieciaków na meczu, tysiąc seniorów, 4,5 tysiąca całkowicie nowych kibiców Śląska Wrocław, którzy tu przychodzą po raz pierwszy na stadion, więc na pewno musimy tworzyć różnego rodzaju akcje marketingowe, które będą nam łączyły też inne grupy odbiorców. Chcemy po prostu podtrzymać średnią z poprzedniego sezonu, czyli w każdym meczu przekraczać magiczną barierę 20 tysięcy. Myślę, że to jest również jeden z celów, które sobie postawiliśmy w tym sezonie.

W środę rozpoczynacie swoją przygodę z Europą. Na początku dwumecz z Riga FC, jak nastawienie w drużynie?

Na pewno podchodzimy z chłodną głową do tego pojedynku. Wysyłaliśm wcześniej naszych skautów, więc mamy dosyć solidnie przeanalizowanego przeciwnika, wiemy na których pozycjach są mocni, wiemy gdzie mają deficyty, które będziemy starali się wykorzystać. Kadra poleci już wzmocniona naszymi nowymi nabytkami, więc liczymy, że zaskoczymy rywala. Bramki już na wyjeździe nie liczą się podwójnie, więc musimy wykręcić dobre liczby, żebyśmy na 1 sierpnia przyjechali do Wrocławia przy pełnych trybunach i pokonali tego rywala. Nie chcemy pompować balonika przed eliminacjami. Kibice wiedzą, że damy z siebie wszystko i liczymy na to, że wynik w środę wieczorem będzie korzystny dla Śląska Wrocław.

Zobacz również: Klimala nie trafi do Belgii przez kibiców!

Komentarze