Raków Częstochowa kilka dni po porażce ze Slavią Praga rozgromił Śląsk Wrocław 4-1. Marek Papszun nie ma jednak dobrych informacji dla kibiców. Po niedzielnym meczu przyznał, że na skutek braku awansu do fazy grupowej Ligi Konferencji Europy, w najbliższym czasie z zespołu mogą odejść niektórzy zawodnicy.
- Raków Częstochowa zakończył udział w eliminacjach Ligi Konferencji Europy po dwumeczu ze Slavią Praga
- W niedzielę ekipa wicemistrza Polski pokonała Śląsk Wrocław 4-1
- Marek Papszun wyznał, że Raków nie sprowadzi już żadnego piłkarza, a zamiast tego spodziewa się ruchów wychodzących
Raków osłabi się przed końcem okienka
Raków Częstochowa ma za sobą bardzo pechowy dwumecz ze Slavią Praga, który zadecydował o braku awansu do fazy grupowej Ligi Konferencji Europy. Okazuje się, że rezultat z tej rywalizacji poniesie za sobą spore konsekwencje.
Po niedzielnej wygranej nad Śląskiem Wrocław trener Marek Papszun wyznał, że jego drużyna nie doczeka się kolejnych wzmocnień. Zamiast tego, w ciągu najbliższych dni, Częstochowę mogą opuścić niektórzy zawodnicy. Nie podał personaliów, natomiast z pewnością wśród nich znajduje się bramkarz Vladan Kovacević.
Nie awansowaliśmy do fazy grupowej Ligi Konferencji Europy, a to oznacza, że nie będzie nowych zawodników, natomiast w najbliższych dniach muszę się spodziewać ruchów wychodzących z klubu. Jestem po rozmowie z właścicielem klubu w tej sprawie. Zależy mi jednak również, by zespół miał szeroki skład, bo mamy też pewne problemy kadrowe, nie wszyscy są do grania i to również musimy mieć na uwadze. Zobaczymy, co się wydarzy w najbliższym czasie – mówi Papszun.
48-latek wrócił także pamięcią do minionego czwartku. Przyznaje, że porażka ze Slavią wciąż siedzi mu w głowie.
Przyznaję, że ta porażka we mnie siedzi, bo wszystko wskazywało, że w Pradze będą karne. Zasłużyliśmy, żeby awansować, mam na myśli też wydarzenia z pierwszego meczu. Wbrew temu, co się mówiło, w Pradze nie byliśmy gorsi pod względem fizycznym. Dogrywka była po naszej stronie, a nie po stronie przeciwnika. Jeżeli mieliśmy jakiś kłopot, to w podstawowym czasie gry, a nie w dogrywce – dodaje.
Zobacz również: Ancelotti przyznał, co zaważyło o zwycięstwie Realu
Komentarze