- Moim celem jest gra w Premier League – przekonuje Oliwier Zych
- – Wydaje mi się że nie doceniałem aż tak bardzo tego wszystkiego co miałem w Aston Villi – dodaje
- – Wypożyczenie do Puszczy to dla mnie złoty strzał – chwali sobie grę w barwach beniaminka Ekstraklasy
- – Unai Emery uświadomił mi że w nowoczesnym futbolu bramkarz musi grać nogami tak jak pomocnik
- – Chłopaki z Zagłębia wykonywali o wiele więcej pracy nad swoim rozwojem poza treningami niż miało to miejsce w Aston Villi
- O Mattym Cashu: To po prostu bardzo fajny ziomek
Oliwier Zych: celem Premier League
Marcin Ryszka: Ostatnia kolejka Ekstraklasy to głównie walka z warunkami atmosferycznymi. Wasz mecz z Piastem po kilku minutach został przerwany. Pytanie czy twoim zdaniem powinien się w ogóle rozpocząć?
Oliwier Zych, bramkarz Puszczy Niepołomice: Kiedy zaczynaliśmy mecz, warunki nie były wcale aż takie złe. Później śnieg spowodował, że faktycznie było trochę gorzej. Trudno mi jednocześnie odpowiedzieć na to pytanie. Z jednej strony na innych boiskach warunki też były ciężkie, a tam mecze się odbyły normalnie. W szatni i od innych ludzi słyszałem bardzo różne opinie w tym temacie. Ja sam nie potrafię powiedzieć jaka decyzja byłaby dobra. Warunków się nie wybiera. Można wybrać nastawienie w jakim podchodzi się do meczu. Ja starałem się trzymać ciepło, być gotowy na każdą sytuacje na boisku.
- Zobacz także wideo: Jak jest zima, to musi być zimno – 17. kolejka Ekstraklasy
Masz 19 lat i to twój pierwszy sezon w seniorskiej piłce. Jak się w nim odnajdujesz po rozegraniu kilku meczów w Ekstraklasie?
– Czuję się bardzo dobrze. Granie w piłkę sprawia mi ogromną przyjemność. Co tydzień mogę wychodzić na mecz i w tyle głowy mam świadomość że wielu ludzi chciało by być na moim miejscu. Oczywiście Ekstraklasa nie jest szczytem moich marzeń. Moim celem jest granie w Premier League i w Lidze Mistrzów. W moim rozwoju przyszedł teraz czas na taki etap w którym jestem. Przechodzę go będąc bardzo szczęśliwy i jestem bardzo optymistycznie nastawiony do tego, co robię.
Twój debiut to przegrany mecz ze Śląskiem jeden do trzech. Początki nie były łatwe.
– Często wracam myślami do tego spotkania. Może gdybyśmy w tym spotkaniu nie stracili trzech bramek w krótkim odstępie czasu i nie przegrali ze Śląskiem to liga dla nas mogła ułożyć się trochę inaczej. Było, minęło. Muszę koncentrować się nad tym co przed nami. Na to, co już było nie mam żadnego wpływu.
W następnym meczu obroniłeś karnego z Radomiakiem. To już pewnie pozwoliło się wkupić młodemu do drużyny.
– To bardzo podniosło moją pewność siebie. Chciałem pomóc drużynie w takim momencie i to się udało. To zawsze fajna rzecz dla bramkarza kiedy broni się rzut karny. Podbudowało mnie to mocno na kolejne spotkania.
Interesowały się tobą inne kluby z Ekstraklasy czy Puszcza była pierwsza?
– Była wcześniej jedna opcja która jednak nie doszła do skutku. Dość późno zaczęliśmy szukać dla mnie klubu właśnie w Ekstraklasie. W tym momencie praktycznie wszystkie drużyny miały już obsadzone pozycje bramkarza. Przez nieszczęście Kevina Komara pojawiło się zainteresowanie ze strony Puszczy i szybko się dogadaliśmy.
Puszcza Niepołomice to złoty strzał
Model Angielski kojarzy mi się z drogą którą przebył np. Wojciech Szczęsny. Wypożyczenie do niższej ligi angielskiej i tam łapanie doświadczenia w piłce seniorskiej. Nie myślałeś żeby iść taką drogą?
– Pojawiały się jakieś propozycje, ale kluby uzależniały swoją decyzję od tego czy zaprezentuje się na poziomie seniorskim w jakimś meczu. W Aston Villi było to bardzo trudne. Usiedliśmy z trenerami w klubie i nie ukrywam że to oni przekonali mnie że wypożyczenie do Ekstraklasy dla mnie w tym momencie będzie bardzo dobre. Najwyższy poziom rozgrywkowy, mój kraj, także nie ma problemu z aklimatyzacją. Myślę że wypożyczenie do Puszczy to dla mnie złoty strzał i chciałbym się z tego miejsca dobrze odbić w dalszą karierę. Tak jak powiedziałem wcześniej o swoich marzeniach, moim celem jest gra w Premier League i do tego dążę.
Dziewięć meczów w Ekstraklasie mogło cię już czegoś nauczyć?
– Zdecydowanie tak. Czuję, że się rozwijam. Wiem już na co mogę sobie pozwolić, a na co muszę na pewno uważać.
To na co możesz sobie pozwolić?
– Na grę wyżej. Muszę być na pewno bardziej odważny jeśli chodzi o wychodzenie do dośrodkowań i ogólnie o grę za linią obrony. Tego w pierwszych meczach mi brakowało. Kiedy byłem w Anglii nie oglądałem Ekstraklasy, więc wielu zawodników nie znam. Na to na pewno muszę uważać, bo jest tu kilku zawodników ze sporą jakością, którzy potrafią zrobić różnicę.
Z Aston Villą jesteś cały czas w kontakcie? Obserwują twoje mecze?
– Jesteśmy cały czas w kontakcie. Tak naprawdę wiedzą o wszystkim, co dzieje się u mnie. W każdym miesiącu jest przygotowywany raport. Spotykają się również trenerzy, którzy rozmawiają o zawodnikach wypożyczonych. Można powiedzieć, że wszystko jest monitorowane.
Przez ostatnie trzy lata miałeś znakomite warunki do treningu i rozwoju. W Niepołomicach, z całym szacunkiem, warunki odbiegają od tego, co miałeś w Villi. Nie stanowi to dla ciebie problemu?
– Oczywiście że w Anglii warunki były znakomite i trochę tego w takim codziennym funkcjonowaniu brakuje. Ostatnio poleciałem do klubu na jeden dzień żeby załatwić kilka spraw. Człowiek szybko przyzwyczaja się do dobrego i po jakimś okresie wydaje mi się, że nie doceniałem aż tak bardzo tego wszystkiego, co miałem w Aston Villi. Kiedy popatrzyłem sobie na to z boku, uświadomiłem sobie, jakie miałem szczęście i w jakim miejscu mogłem się rozwijać. W Niepołomicach nie ma oczywiście jakiejś niesamowitej infrastruktury, ale Puszcza daje mi ogromne możliwości w innych aspektach, żeby zrobić kolejny krok w moim rozwoju.
W Anglii miałeś praktycznie podawane wszystko pod nos. Interesowało cię tylko granie i trenowanie. W Polsce wygląda to inaczej. Dla 19-latka to na pewno szkoła życia.
– Teraz za wiele spraw jestem odpowiedzialny sam. Muszę przygotowywać sobie odpowiednie posiłki, sam pracuję na siłowni. Oczywiście jest zupełnie inaczej. Choćby to, że w Villi miałem do dyspozycji miejsce do treningu, gdzie często byłem sam. Teraz jadę na trening gdzie ćwiczą inni ludzie. Takie zwyczajne sytuacje, gdzie musisz poczekać aż ktoś skończy swoją serię i przychodzi twoja kolej. Jestem bardzo świadomym zawodnikiem i robię wszystko żeby ciągle się rozwijać.
Życie sportowca często łączy się z tym że bardzo wcześnie opuszcza się rodzinny dom.
– Wyprowadziłem się kiedy miałem czternaście lat. Na początku było Zagłębie Lubin i życie w internacie. Później wyjazd do Anglii, mieszkanie u rodziny zastępczej, której tak naprawdę na początku w ogóle nie znałem. Poznajesz inną kulturę, inne zachowania i zwyczaje. Z językiem nie miałem żadnego problemu, bo od kiedy pamiętam mama dopingowała mnie, żebym przykładał się do nauki języków obcych. W Anglii rozpocząłem kontynuację nauki języka francuskiego, żeby móc komunikować się również w tym języku. To dla mnie bardzo ważne. Ostatni rok w Anglii mieszkałem już sam. Przylatywała do mnie często mama. Można powiedzieć, że nie jestem już taki zielony, jeśli chodzi o samodzielne życie.
Gerrard i Emery autorytetami
Co dał ci wyjazd w takim młodym wieku?
– Ciężko tak naprawdę to wszystko wymienić. Miałem okazje poznać wielu znakomitych ludzi od których mogłem czerpać bardzo wiele. Pamiętam że kiedy poznałem Stevena Gerrarda byłem w ogromnym szoku. Światowa gwiazda, a w codziennym kontakcie był normalnym gościem, który nie fruwał z głową w chmurach. Wiem że w Villi mu nie poszło, ale jako trener dał mi bardzo wiele. Unai Emery uświadomił mi, że w nowoczesnym futbolu bramkarz musi grać nogami tak jak pomocnik. Nie można odstawać w tym elemencie. Musisz szybko podejmować decyzje, widzieć bardzo dużo. Nauczyć się przewidywać, co może się wydarzyć za chwilę i być na to przygotowanym.
To jak czujesz się w grze nogami?
– Czuję się bardzo pewnie i myślę że nie mam z tym problemu. Kiedy byłem ostatnio w klubie, w rozmowie z trenerami powiedziałem, że po powrocie pewnie w małych gierkach będę prezentował się trochę słabiej, bo Puszcza gra zupełnie inaczej. Tutaj z kolei mogę rozwijać się w innym aspekcie, czyli ćwiczę długie podanie. W Anglii nie robiłem tego zbyt często, bo nastawialiśmy się na grę od bramki, więc teraz pracuję, żeby poprawić grę długą piłką.
Zagłębie Lubin szczyci się pracą z młodzieżą i warunkami jakie mają tam młodzi piłkarze do rozwoju. Myślisz że można porównać jakoś te dwa miejsca w których trenowałeś?
– Nie mamy się czego wstydzić. Myślę, że bardzo często chłopaki z Zagłębia wykonywali o wiele więcej pracy nad swoim rozwojem poza treningami niż miało to miejsce w Aston Villi. Nie chcę uogólniać, ale często w Anglii zawodnik był nastawiony, żeby przyjść, wykonać trening i wyjść. Uważam, że nie jest to droga, żeby wyciągnąć maksimum ze swojego potencjału.
Dawałeś lekcje polskiego Matty’emu Cashowi?
– Zdarzało nam się rozmawiać na temat jakiś polskich słówek, ale głównie rozmawialiśmy po angielsku.
Podejrzewam jakiego pierwszego słowa się nauczył…
– Nie będę zaprzeczał (śmiech). Kiedy siedzimy przy obiedzie z Mattim, rozmawiamy na różne tematy. Przed moim wyjazdem do Polski życzył mi powodzenia. To po prostu bardzo fajny ziomek. W ogóle cała szatnia Aston Villi jest ze sobą bardzo zżyta i z każdym można porozmawiać.
Dostęp do platform statystycznych podających konkretne liczby opisujące grę piłkarzy są dzisiaj o wiele łatwiejsze do zdobycia. Lubisz rozmawiać o liczbach?
– W statystykach jest wiele prawdy i dużo można dowiedzieć się o grze danego zawodnika, dlatego nie mogę być przeciwnikiem.
To teraz słodko gorzko. Jesteś na drugim miejscu jeśli chodzi o skuteczne interwencje w meczu, ale przeliczając ilość traconych goli na rozegrane minuty plasujesz się na końcu stawki. Takie mecze jak z Lechem gdzie dostaliście cztery gole, czy szalony mecz z Koroną i pięć straconych bramek siedzą w tobie dłuższy czas?
– Bardzo nie lubię tracić bramek. Po tych meczach, które wymieniłeś, może nie czułem się aż tak źle jak np. po meczu z Ruchem, gdzie nie pomogłem zespołowi w odniesieniu wygranej. Straciliśmy gola w ostatniej minucie. Po takich spotkaniach mam ochotę zapaść się pod ziemie. Chciałbym jak najbardziej pomagać drużynie swoją grą. Jestem zawodnikiem, który uważa, że przy każdym golu mógłby zachować się lepiej, ale czasami te sytuacje są bardzo trudne, żeby móc coś zrobić lepiej.
Słyszałem że wiele kasy zostawiałeś w taksówkach?
– Faktycznie koledzy śmiali się ze mnie, że mógłbym zostać udziałowcem ubera, bo kiedy przyjechałem do Polski nie miałem jeszcze prawa jazdy. Będąc na wakacjach w Polsce wyjeździłem wszystkie godziny, ale nie zdążyłem zdać egzaminu. Zrobiłem to niedawno w Krakowie i teraz mogę już jeździć samochodem.
Za którym razem zdałeś?
– Za drugim.
W Polskiej szatni odnalazłeś się bez problemu? Macie kilku doświadczonych zawodników więc domyślam się że pewnie najmłodszy nosi sprzęt.
– Spotkałem w Puszczy bardzo fajnych ludzi i dobrze się tu czuję. Faktycznie jako najmłodszy mam swoje obowiązki. Nie mam z tym problemu, żeby zbierać sprzęt po treningach. To jest normalne, ale czasami na pewno bardzo uciążliwe (śmiech).
Komentarze