Widzew Łódź
W Widzewie tak dobrej atmosfery nie było od lat. Wszyscy się bardzo kochają, chcą ze sobą zostać na dłużej i przyszłości bez siebie nie widzą. Prezes Michał Rydz bardzo chce przedłużyć kontrakt z trenerem Danielem Myśliwcem. Daniel Myśliwiec z całego serca pragnie pozostać na dłużej w Widzewie, więc zastanawiacie się może, dlaczego jeszcze nowa umowa nie została podpisana? Otóż osoba niezorientowana mogłaby pomyśleć, że to takie gadki pod publiczkę, a tak naprawdę cały pion sportowy ma dość trenera. Trener od momentu zwolnienia jego zaufanego asystenta Karola Zniszczoła ma dość pionu sportowego, a sytuacja w klubie robi się z minuty na minutę coraz bardziej toksyczna. Nic bardziej mylnego. Nowy kontrakt nie został jeszcze parafowany, bo po prostu akurat nikt nie miał długopisu pod ręką. Znaczy się, jeden był, ale wypisany. Potem klub zamówił długopis przez internet, ale kurier zgubił przesyłkę. Jak już udało się w osiedlowym sklepiku nabyć cienkopis, to niestety miał wadę fabryczną i teraz trzeba poczekać czternaście dni na rozpatrzenie reklamacji. Sprawy są już na pewno na ostatniej prostej, czego ostatecznym dowodem był wypuszczony w środę, przez klub komunikat. Swoją drogą uważam, że to spora niegospodarność zatrudnianie Johna Cleesa do napisania tego oświadczenia, przecież to musiało kosztować majątek. Bo tylko autor Latającego Cyrku Monty Pythona mógł stworzyć oficjalne oświadczenie, z którego wynika, że nic nie wynika. Co by nie było, na pewno w Widzewie wszyscy czekają na walentynki, bo tyle wzajemnej miłości co jest w łódzkim sztabie i gabinetach to nie było nawet w książkach Blanki Lipińskiej. Pozostaje tylko jedno pytanie, dlaczego jak zawiesi się siekierę w powietrzu, między Michałem Rydzem a Danielem Myśliwcem, to ona nie spada?
Śląsk Wrocław
Można by powiedzieć, że sytuacja Śląska jest absolutnie tragiczna z każdej strony: sportowej, finansowej i właścicielskiej. Na szczęście Wrocław ma fenomenalnego prezydenta, który jednym zdaniem rozwiązał wszystkie problemy, który toczą dolnośląski klub. „Śląsk Wrocław to nie jest sklep z bułkami” powiedział w wywiadzie dla TVP3 Wrocław Sutryk i ciężko się z tą tezą nie zgodzić. Bo Śląsk to może jest aktualnie absolutnie najgorsza drużyna Ekstraklasy, ale na pewno nie sklep z Bułkami. Bo Śląsk może i ma gigantyczne długi i rok, w którym gra w eliminacjach europejskich pucharów też kończy na minusie, ale na pewno nie jest to sklep z bułkami. Bo Śląsk może i jest miejską zabawką wycenianą na nierealne pieniądze, ale na pewno nie jest to sklep z bułkami. Bo Śląsk przez ostatnie lata zarządzany był przez całą paletę niekompetentnych ludzi, ale na pewno nie jest to sklep z bułkami. Bo Śląsk może i jest już jedną nogą w 1 lidze, ale na pewno nie jest to sklep z bułkami. Myślę, że po takim statemencie włodarza stolicy Dolnego Śląska wszyscy kibice śpią już spokojnie. Zresztą zgodnie z obietnicą dyrektora sportowego Rafała Grodzickiego do klubu sprowadzono młodych Polaków, którzy Śląsk mają w sercu. Przyszedł przecież Assad Al-Hamlawi co prawda z palestyńskim paszportem, ale też nie ma dowodu, że zaraz po bitwie pod Grunwaldem jego pradziad nie wyemigrował do Ziemi Świętej. Do tego sprowadzono Jose Pozo. Hiszpan, ale podobno w swoim pokoju od zawsze miał plakat z Sebastianem Milą. Oczywiście nie można zapomnieć o Marcu Llinaresie, ale jak poprzestawiasz literki i dodasz trochę polskich, to wyjdzie Miłosz Koniecpolski. Żeby już zupełnie uspokoić kibiców Śląska, Marcin Torz donosi, że nowym prezesem klubu ma zostać były prezes wrocławskiego ZOO, Sergiusz Kmiecik. W sumie to, kto teraz lepiej zarządzi ostatnią drużyną Ekstraklasy niż człowiek, który na co dzień miał do czynienia ze zwierzętami?
Pogoń Szczecin
Szczecin ostatnio stał się największą atrakcją turystyczną w Polsce. Do miasta carycy Katarzyny II, co rusz przyjeżdża nowy inwestor. Jak nie kanadyjski deweloper ze zdjęciem z Biberem, to grupa brazylijskich adwokatów co to na co dzień zajmują się sprawami Neymara. Do kompletu brakuje jeszcze kongijskiego księcia i tajwańskiego wynalazcy, co to wymyślił metal lżejszy do powietrza. W czasie kiedy dopinane są już ostatnie szczegóły na umowie prywatyzacji klubu z coraz to bardziej egzotycznymi biznesmenami, Pogoń na swoje plecy bierze jak zwykle Kamil Grosicki. Śmiem twierdzić, że w klubie może zabraknąć pieniędzy (w sumie to już nie ma), wody i prądu i w sumie nic wielkiego się nie zdarzy. Jednak w momencie jak zabraknie w składzie Grosickiego, to cała Pogoń złoży się jak domek z kart. Pozostaje tylko żałować, że Kamil w swojej barwnej karierze nie zarobił więcej pieniędzy na promowaniu spodni Cipo & Baxx, bo może wtedy wzorem Lukasa Podolskiego złożyłby ofertę kupna klubu i dźwignąłby go nie tylko sportowo, ale również finansowo, ku radości nasz wszystkich, a przede wszystkim fabryki papieru „Kaczory”.
Komentarze