- Meho Kodro to legendarny bośniacki napastnik, który strzelił ponad 100 goli w lidze hiszpańskiej, był między innymi graczem Barcelony
- Po zakończeniu kariery Kodro zajął się trenerką, był między innym szkoleniowcem Servette Geneve, gdzie spotkał Nsame
- Były selekcjoner Bośni i Hercegowiny przyznaje, że jest bardzo zdziwiony tym co się dzieje w Legii z jego byłym podopiecznym
W Servette Nsame strzelał jak na zawołanie
Meho Kodro to jeden z najlepszych piłkarzy w historii Bośni i Hercegowiny. Był świetnym napastnikiem, co udowodnił w lidze hiszpańskiej, strzelając tam ponad 100 goli (dokładnie 105 w 263 meczach). I choć w Barcelonie grał tylko sezon, to tam też miał swoje pięć minut, jak na przyklad w El Clasico, gdy strzelił Realowi dwa gole.
Po zakończeniu kariery piłkarskiej Kodro został szkoleniowcem. W latach 2016-2018 trenował Servette Geneve, gdzie spotkał Jeana-Pierre Nsame, który obecnie ma wielkie kłopoty w Legii Warszawa. Goal.pl zapytał Kodro o to jak wspomina współpracę z kameruńskim napastnikiem.
Piotr Koźmiński, Goal.pl: Jean-Pierre Nsame ma w Legii ogromne problemy. Właśnie został zesłany do drugiej drużyny. A pan jak go wspomina?
Meho Kodro: Powiem szczerze, że gdy mi napisałeś o tym co się z nim teraz dzieje, to się zdziwiłem. Bardzo się zdziwiłem. W życiu bym nie pomyślał,że to pójdzie w takim kierunku.
Dlaczego?
Bo ja miałem z nim zupełnie inne doświadczenia! Bardzo pozytywne. Od razu jednak zaznaczę dwie rzeczy: to było jednak kilka lat temu. A po drugie, to co mowię i to co powiem absolutnie nie odnosi się do Legii. W tym sensie, że nie znam szczegółów, nie wiem co tam się “zadziało”. W żaden sposób nie mogę więc oceniać tego co się dzieje z Nsame teraz. Choć zawsze interesowałem się jego późniejszą karierą. Wiem, że był w Como, że tam też nie bardzo mu wyszło, wiem też, że przeszedł do Legii.
Zobacz także: Gwiazda Legii sfrustrowana. Sprzeczka po meczu (VIDEO)
No i niestety wygląda to bardzo źle. Wróćmy jednak do czasów, gdy pan go trenował. Przyszedł pan do Servette w grudniu i w pierwszych trzech meczach pod pana wodzą Nsame strzelił… sześć goli.
Był wtedy piekielnie bramkostrzelny. Gol za golem. Co mecz. U mnie był jednym z najlepszych piłkarzy, filarem drużyny. O ile dobrze pamiętam , trafiał do siatki w każdym z pierwszych sześciu meczach za mojej kadencji. Został wtedy królem strzelców szwajcarskiej drugiej ligi. Nie strzelał zrywami, był regularny przez cały sezon. Zaraz potem odszedł do Young Boys Berno, gdzie potwierdził, że jest dobrym strzelcem. Rozmawiałem z nim wiele razy. Wiem, że marzył o grze w Hiszpanii, albo w Anglii, bo to bardzo silny zawodnik. A ta Hiszpania mogła się ziścić, bo potem kilku hiszpańskich agentów pytało mnie o niego. Wiem, że były kluby z La Liga, które myślaly nad sprowadzeniem go do Hiszpanii. Z czasów, gdy go pamiętam, uważam, że może nie w hiszpańskiej czołówce, ale w klubach środka tabelo dałby radę. Dlatego tak bardzo dziwi mnie to, co słyszę o nim teraz.
Potrzebował dużo uwagi, ale oddawał to na boisku
Ale jak on wtedy grał? Bo w Polsce główne zarzuty są takie, że mało biega, że człapie po boisku…
W odległości 20-30 metrów od bramki był aktywny. Nie było tak, że tylko stał w polu karnym. Gdy przenosiliśmy grę pod bramkę przeciwnika, to “Dżipi” bardzo nam pomagał. Uczestniczył w akcjach, potrafił przetrzymać piłkę, poczekać z nią aż kolejni nasi piłkarze dołączą do akcji. Oczywiście, miał i ma swoją specyfikę dlatego taktykę w pewnej mierze dostosowywaliśmy do niego. Ale sprawdzało się to znakomicie. Staraliśmy się grać wysokim pressingiem, transportować piłkę do niego, a on już wtedy wiedział co zrobić.
A jak z jego charakterem? Były jakieś kłopoty? Bo między wierszami można wyczytać, że w Legii nie chodzi tylko o sprawy stricte piłkarskie…
Na pewno jest to zawodnik, który najlepiej czuje się wtedy, gdy poświęca mu się dużo uwagi, gdy widzi, że jest akceptowany, kochany wręcz. Wtedy czuje się najlepiej. Ja i mój sztab wiedzieliśmy o tym, więc poświęcaliśmy mu sporo czasu. Bywało tak, że tylko jemu. Dużo z nim pracowaliśmy, również indywidualnie, ale on nam za to pięknie odpłacał na boisku. Oczywiście, potem były pewne napięcia związane z jego odejściem, ale to normalne przy transferach. Chciał iść dalej i poszedł do Young Boys Berno. Niemniej złego słowa na niego nie powiem. I jeszcze raz to powiem: bardzo jestem zdziwiony, że tak źle to teraz wygląda.
Komentarze