Mateusz Dróżdż dla Goal.pl: kibice byli paliwem do pracy w Widzewie

Widzew Łódź w połowie maja podjął decyzję o zmianach we władzach w klubie. Jednocześnie z łódzką ekipą pożegnał się Mateusz Dróżdż, którego później na stanowisku prezesa zastąpił Michał Rydz. Wcześniejszy szef klubu z Piłsudskiego był gościem środowej audycji "Tetrycy" na kanale Goal.pl na YouTube.

Mateusz Dróżdż
Obserwuj nas w
fot. Imago / Norbert Barczyk / PressFocus Na zdjęciu: Mateusz Dróżdż
  • Widzew Łódź w maju zaliczył trzęsienie ziemi związane ze zmianami we władzach klubu
  • O pracy na stanowisku prezesa ekipy z Piłsudskiego opowiedział Mateusz Dróżdż w rozmowie z “Tetrykami”
  • Były sternik łódzkiej ekipy przyznał wprost, że paliwem do pracy byli kibice Widzewa, a ponadto dał do zrozumienia, że praca w roli prezesa nie wiąże się z prestiżem

Nie jest obciachem bycie prezesem klubu

Widzew Łódź ma za sobą pierwszy sezon po powrocie do Ekstraklasy, w którym zrealizował ostatecznie cel w postaci utrzymania w elicie. W dużym stopniu to zasługa poprzedniego prezesa klubu Mateusza Dróżdża. W rozmowie z Leszkiem Milewskim i Jakubem Olkiewiczem w audycji “Tetrycy” były sternik ekipy z Piłsudskiego opowiedział o czasie spędzony w Widzewie.

– Często się mówi, że trzeba być szaleńcem, aby być prezesem klubu piłkarskiego w Polsce. Zanim trafiłem do środowiska piłkarskiego, to zajmowałem się jako prawnik działem fuzji i przejęć. Specyfika działalności sportowej jest zupełnie inna, niż normalnego biznesu – przekonywał Mateusz Dróżdż w rozmowie z “Tetrykami” na kanale Goal.pl na YouTube.

Praca w Widzewie pełna wyzwań

– Nie jest obciachem bycie prezesem klubu. Wchodząc na zamknięte spotkania menedżerskie, wiadomo jednak, że prezes klubu sportowego nie będzie miał otwartych każdych drzwi – kontynuował były prezes Widzewa.

– Jest mi przykro, że już w Widzewie nie pracuję. Przede wszystkim ze względu na kibiców. Klub jest magiczny dzięki kibicom, którzy dawali mu moc. Przy zadaniach operacyjnych często wracałem do domu i nie wiedziałem, co się dzieje. W pracy prezesa jest dużo wyzwań, ale paliwem do niej zwykle byli kibice – mówił Dróżdż.

W trakcie audycji poruszony został też temat finansów w piłce nożnej. Były prezes Widzewa opowiedział o tym na przykładzie transferu byłego już zawodnika Zagłębia Lubin

– Często podaję przykład Bartka Białka. Prowadziliśmy w Zagłębiu jednolite wzory umów dla zawodników. Pamiętam rozmowy z menedżerem o klauzuli odstępnego. Zawsze mówiłem, że nic takiego nie będzie miało miejsca w klubie. Efektem było to, że udało się sprzedać zawodnika za rekordową sumę – ujawnił kulisy rozmów transferowych Mateusz Dróżdż.

Lech wzorem do naśladowania

Były już szef łódzkiego klubu nie ukrywał również, że pozyskanie Bartłomieja Pawłowskiego nie były spowodowane zaoferowaniem świetnych warunków finansowych. Jednocześnie Dróżdż dał do zrozumienia, że najlepszym rozwiązaniem dla polskich klubów jest wychowywanie swoich zawodników.

– Będąc w Widzewie, pozyskanie Bartka Pawłowskiego nie było następstwem aspektów finansowych. Polacy są drożsi od obcokrajowców. Najlepiej jest zatem wychowywać swoich piłkarzy. Jeśli ma się zawodnika z akademii, który kosztuje mniej, dając mu jednocześnie ścieżkę rozwoju, to można zaoszczędzone środki przeznaczyć na przykład na Mikaela Ishaka. Lech Poznań to dzisiaj najlepiej prowadzony klub w Polsce. Dla mnie to wzór do naśladowania na wielu płaszczyznach – powiedział były prezes Zagłębia Lubin i Widzewa Łódź.

Czytaj więcej: Młody talent wylądował w Widzewie Łódź

Komentarze