- – Moja historia to fajny scenariusz na książkę – mówi w rozmowie z Goal.pl Łukasz Sołowiej, obrońca Puszczy Niepołomice
- – Skoro wcześniej nie było mi dane zagrać w ekstraklasie, to po prostu na to nie zasługiwałem
- – Dowiedziałem się, że inni podglądają nasze rozwiązania, jesteśmy inspiracją
- – Po meczu z Ruchem padło kilka mocnych słów
- – Na Lecha mamy kilka pomysłów
Główny cel pozostaje bez zmian
Na początku wróćmy do ostatniej kolejki. Ochłonęliście już po meczu z Ruchem? Stracony gol w ostatniej akcji meczu i zamiast trzech punktów musieliście zadowolić się remisem.
– Na pewno emocje po samym meczu były bardzo duże. Kiedy prowadzisz dwoma bramkami i tracisz gola w takich okolicznościach złość jest ogromna. W szatni, nie ukrywam, padło kilka mocnych słów.
Te trzy punkty mogły dać wam trochę spokoju w ligowej tabeli.
– Dokładnie tak. Mogliśmy odskoczyć trochę od strefy spadkowej. Musimy dalej pracować i zobaczymy, co nam to przyniesie. Naszym celem jest regularne punktowanie i utrzymanie się w ekstraklasie. Nie chcemy, żeby to była jednosezonowa przygoda. Uważam, że temat meczu z Ruchem jest zamknięty. Czeka nas mecz z Lechem i tam chcemy również zdobyć punkty.
Dla ciebie ostatni mecz był taki słodko-gorzki. Indywidualnie zdobyłeś dwie bramki, razem masz ich już pięć. Nie wypominam ci wieku, ale 34 lata na karku, piękna historia.
– Wiesz PESEL można czytać bardzo różnie. Ja na pewno cieszę się, że w takim wieku udało mi się spełnić marzenie, jakim było granie w ekstraklasie. Można powiedzieć, że smakuje to jeszcze lepiej, bo nie trafiłem tutaj po jakimś transferze, tylko po awansie z Puszczą Niepołomice i nieskromnie powiem, że miałem w tym bardzo duży udział.
Na pewno nie byliście faworytem do awansu.
– Powiedziałbym nawet, że wielu skazywało nas na walkę o utrzymanie. Zaskoczyliśmy wszystkich.
Scenariusz na książkę
Czujesz że teraz los oddaje ci trochę to, co przeżywałeś jako piłkarz na początku kariery? Grałeś w klubach, w których się nie przelewało jak np. Flota Świnoujście czy Stomil Olsztyn.
– Jeden z moich znajomych napisał do mnie ostatnio wiadomość, że moja historia to fajny scenariusz na książkę. Teraz awans do ekstraklasy, moje bramki, a kiedy miałem dwadzieścia pięć lat, nie wiedziałem co ze mną będzie. Dopiero wtedy debiutowałem na poziomie pierwszoligowym.
To jakiś znajomy ze świata piłki?
– Kiedy grałem w czwartej lidze pracowaliśmy razem w urzędzie i wydawaliśmy prawa jazdy (śmiech). Te sytuacje które miałem w karierze na pewno mnie ukształtowały jako człowieka. Niczego nie żałuję. Skoro wcześniej nie było mi dane zagrać w ekstraklasie, to po prostu na to nie zasługiwałem. Tak jak wspomniałeś, sytuacje we Flocie czy w Stomilu mocno mnie zahartowały. Mój początek kariery na pewno mocno różni się od typowego scenariusza.
Były momenty zwątpienia?
– Czasami człowiek zastanawiał się: co dalej? Chodziło mi po głowie czy nie przejść na półprofesjonalne granie i znaleźć sobie normalną pracę. Cały czas jednak coś pchało mnie do przodu, żeby robić swoje bez względu na to, co działo się wokół mnie. Moja determinacja, kilku dobrych ludzi, których spotkałem na swojej drodze i na pewno trochę szczęścia, pozwoliło mi, że późno, ale dotarłem tam gdzie chciałem i teraz zbieram, nazwijmy to, mini żniwo.
Tych znajomości z czasów kiedy w drużynie się nie przelewało zostało sporo? Bieda podobno jednoczy.
– Coś w tym jest. Faktycznie bywało ciężko, kiedy kluby nie płaciły po sześć miesięcy. Człowiek mieszkał daleko od domu rodzinnego, ale uważam że mam łeb na karku i zawsze byłem w stanie sobie jakoś poradzić. Cały czas mam kontakt choćby z Michałem Stasiakiem, Markiem Opołaczem, a z czasów Stomilu, Piotrkiem Skibą czy z Jankiem Bucholcem. Szatnia Stomilu w tych ciężkich chwilach była mocno scalona. Myślę, że te znajomości, to relacje już na całe życie.
Puszcza inspiracją dla innych
W pierwszej lidze waszą mocną bronią były stałe fragmenty, potrafiliście to przenieść również na ekstraklasę. Jak wiele nad tym pracujecie na treningach?
– Trenujemy na pewno sporo nad każdym rozegraniem autów, wolnych czy rożnych. Myślę jednak, że trochę nas zaszufladkowano, że Puszcza to drużyna która bazuje wyłącznie na fizyczności, na stałych fragmentach i gra pragmatyczną piłkę. Oczywiście mamy swój styl gry, który jest bardzo niewygodny dla przeciwnika, ale mamy też piłkarzy o bardzo dużych umiejętnościach. Naszą najmocniejszą siłą jest zespół, działamy kompaktowo i tak samo jest przy SFG. Mamy wysoki, dobrze zbudowany zespół i widzimy że przeciwnicy mają do nas respekt, kiedy wchodzimy w ich pole karne. Tak jak powiedziałem wcześniej, dużo nad tym pracujemy. Na każdego przeciwnika mamy coś przygotowanego. Druga sprawa, to jakich mamy wykonawców. Kuba Serafin czy Marcel Pięczek to świetni piłkarze.
Piłka idzie w tę stronę, że wszyscy pracują nad stałym fragmentem gry.
– Kiedy oglądasz najlepsze zespoły widzisz, że coraz częściej drużyny wykorzystują choćby dłuższy aut. Taktyka, organizacja, działanie kompaktowe powodują, że coraz trudniej jest zdobyć gola po ataku pozycyjnym. Nie jest więc tak, że tylko Puszcza tak gra. Mogę jeszcze dodać że ostatnio dowiedziałem się, że inni podglądają nasze rozwiązania, jesteśmy inspiracją i to też na pewno jest fajne i miłe.
Kto jest głównym odpowiedzialnym za wasze SFG?
– Praca w sztabie jest podzielona. Za obronę odpowiada trener Dydo, w ofensywie pracuje z nami trener Kula, a na tym wszystkim główną pieczątkę kładzie trener Tułacz.
Na Lecha macie już jakiś patent?
– Oczywiście że tak. Mamy kilka pomysłów i postaramy się ich zaskoczyć.
- Zobacz także: Pogoń wykoleiła Lecha
Pachnie twoją szóstą bramką.
– Nie skupiam się na tym za bardzo. Na pewno się cieszę, że mam teraz taki czas, że to szczęście mi bardzo dopisuje. Jeszcze raz podkreślę naszą zespołowość. To chłopaki pracują nad tym żebym mógł dochodzić do tych sytuacji, a ja robię wszystko żeby je wykorzystywać. Przeanalizujmy sobie nawet pierwszą bramkę z Ruchem. Pięczek musiał piłkę wrzucić, Konrad Stępień przedłużył, Michał Koj wyblokował, Roman Jakuba zgrał, a ja trafiłem do siatki. Osobiście powiem, że wolałbym mieć w tabeli pięć punktów więcej niż pięć goli strzelonych.
Ekstraklasa cię czymś zaskoczyła?
– Jeśli chodzi o same umiejętności piłkarskie i kulturę gry, to czuć że jest to wyższy poziom niż w pierwszej lidze. Są zawodnicy którzy mają umiejętności indywidualne na wysokim poziomie i potrafią zrobić różnicę. Jednak jeśli chodzi o samą organizację gry, to myślę że jako Puszcza prezentujemy zbliżony poziom. Oczywiście na początku płaciliśmy frycowe w meczach z Widzewem czy z Jagiellonią, ale już z Legią i ze Śląskiem pokazaliśmy się z dobrej strony. Różnica między ekstraklasą i pierwszą ligą nie jest duża. Musimy jednak regularnie punktować.
Jak na razie rozgrywacie mecze jako gospodarze na stadionie Cracovii. Żeby ta klamra spięła się całkowicie musicie zagrać w Niepołomicach.
– Myślę że jest to bardzo ważne dla całego środowiska w Niepołomicach, żeby taki mecz ekstraklasowy udało się zagrać. Wcześniej w Niepołomicach stworzyliśmy twierdzę i drużyny które do nas przyjeżdżały, miały z nami bardzo trudno. Na Cracovii zostaliśmy bardzo dobrze przyjęci i tam punktujemy dobrze. Trzymam mocno kciuki za władze, za zarząd, żeby jeszcze w rundzie jesiennej, albo najdalej na wiosnę zagrać mecz ligowy w Niepołomicach.
Komentarze