Łukasz Masłowski: Jagiellonia nie może sobie pozwolić na płacenie odstępnego za transfer

- Do tej pory jedynym transferem gotówkowym, jaki Jagiellonia zrobiła za mojej kadencji, to kupno Wojciecha Łaskiego. Natomiast w tym przypadku mówimy o kwocie bardzo symbolicznej. Dzisiaj po prostu tylko na tyle nas stać. Zdecydowanie jesteśmy w tej dolnej dziewiątce tabeli. Nie znam oczywiście wszystkich budżetów płacowych innych klubów. Mogę mieć tylko swoje przypuszczenia. Dla nas najważniejsze jest to, żeby płacić na czas. Jeśli dwutygodniowe opóźnienia traktujemy jako "bez poślizgów", to płacimy na czas. Nie zdarzyło się, by taki poślizg był dłuższy - mówi Łukasz Masłowski, dyrektor sportowy Jagiellonii Białystok, w obszernym wywiadzie dla Goal.pl.

Łukasz Masłowski
Obserwuj nas w
KAMIL SWIRYDOWICZ / Imago Na zdjęciu: Łukasz Masłowski
  • Łukasz Masłowski jest uznawany obecnie za jednego z najlepszych dyrektorów sportowych w Ekstraklasie
  • Latem trafił właściwie z każdym transferem do Jagiellonii Białystok i dołożył swoją cegiełkę do tego, że białostoczanie są dziś wiceliderem ligi
  • W obszernym wywiadzie mówi o warunkach, które dziś Jagiellonia oferuje piłkarzom, ale i o procesie skautingowym, przeobrażeniu klubu pod kątem finansowym czy walce o mistrzostwo Polski

Ile płaci Jagiellonia Białystok?

Korespondencja z Turcji

Damian Smyk: Podobno Jagiellonia lubi tzw. bezgotówkowców. Zawodników, za których nie trzeba płacić odstępnego. Przeprowadziliście w dwóch ostatnich okienkach jeden transfer, za który trzeba było zapłacić…

Łukasz Masłowski (dyrektor sportowy Jagiellonii Białystok): Który konkretnie?

Afimico Pululu. Przynajmniej tak podpowiada Transfermarkt.

To od razu sprostuję, bo też to widziałem. Nie zapłaciliśmy za Pululu. W umowie jest zapis o tym, że zapłacimy procent od kolejnego transferu Afimico, ale nie płaciliśmy kwoty odstępnego. Do tej pory jedynym transferem gotówkowym, jaki Jagiellonia zrobiła za mojej kadencji, to kupno Wojciecha Łaskiego. Natomiast w tym przypadku mówimy o kwocie bardzo symbolicznej. Dzisiaj po prostu tylko na tyle nas stać.

Ale transferów darmowych nie ma. Jeśli bierzcie kogoś bez ważnego kontraktu, to trzeba zapłacić za podpis. Jakiej kwoty byśmy się tutaj doliczyli? Miliona euro za te wszystkie transfery łącznie?

Też nie. Jagiellonia dziś nie płaci za podpis.

Czyli to naprawdę darmowe transfery?

Owszem. Sytuacja Jagiellonii jest taka, że nie możemy sobie pozwolić na takie wydatki. Konstrukcje kontraktów polegają na tym, że do zgarnięcia jest sporo bonusów za wynik sportowy. Ich faktycznie jest dużo, ale to jest kwota do podniesienia z boiska. Dla nas wówczas to ma większy sens i po prostu jest lżej na sercu, gdy trzeba zapłacić za sukces. Nie płacimy za to, że ktoś przyjedzie do Białegostoku i podpisze się tylko na kartce papieru.

POLECAMY TAKŻE

Od kogo więcej płaci Jagiellonia?

Zaskoczył mnie pan. Ale Jagiellonia jest chociaż w górnej połowie tabeli jeśli chodzi o wydatki na pensje?

Też nie. Zdecydowanie jesteśmy w tej dolnej dziewiątce tabeli. Nie znam oczywiście wszystkich budżetów płacowych innych klubów. Mogę mieć tylko swoje przypuszczenia. Dla nas najważniejsze jest to, żeby płacić na czas. Jeśli dwutygodniowe opóźnienia traktujemy jako “bez poślizgów”, to płacimy na czas. Nie zdarzyło się, by taki poślizg był dłuższy.

Gdy rozmawiam z piłkarzami niektórych klubów, to za dwa tygodnie poślizgu całowaliby prezesa w sygnet.

Nie wiem czy prezes Pertkiewicz ma sygnet…

Zamknęliście już okno transferowe?

Tak. Śmiejemy się, że wokół Jagiellonii jest po prostu nudno. Dopięliśmy transfery, zostały nam przedłużenia umów, aczkolwiek tutaj też już sporo podpisów zostało złożonych. Natomiast to są efekty pracy sprzed miesięcy. Latem wykonaliśmy sporo ruchów, jesienią dopracowaliśmy tematy korekt kadry. Praca nad kontraktami trwa na bieżąco. Teraz pojawiło się więcej spokoju. Do końca stycznia chcemy przygotować już komplet profilów zawodników pod kątem letniego okna transferowego. Już dzisiaj robimy pierwsze obserwacje w Turcji pod kątem transferów letnich.

Oglądałem sobie Kaana Caliskanera w waszym sparingu. Wysoki, dobrze grający z obrońcą na plecach, nieźle się zastawia. To był profil gracza, którego szukaliście?

Szukaliśmy kogoś, kto będzie dobrze rozumiał model naszego grania. Parametry fizyczne nie są dla mnie najważniejsze przy obsadzie pozycji w ataku. Tutaj zagrało jedno i drugie. Mocno interesowaliśmy się nim latem po niezłym sezonie w Regensburgu. Strzelił kilka goli, ale wówczas nie był zainteresowany przenosinami do Polski.

Trudno sprowadzić napastnika do Polski

Klasyczne “żeby piłkarz trafił do Polski, to musi być na zakręcie”.

Możesz się z tego śmiać, ale czasami tak jest w naszym przypadku.

Dariusz Adamczuk z Pogoni Szczecin mówił, że jeśli obserwują napastnika, to modlą się, by zaciął się na kolejne pół roku, bo tylko wtedy mogą go sprowadzić.

Znam te słowa Darka i zgadzam się w stu procentach. Rzeczywiście jesteśmy takim klubem, że jeśli napastnik gra w przeciętnej lidze i strzeli więcej niż pięć goli, to konkurencja nas przebije. W 95% takich rozmów nie mamy argumentów, bo zawsze znajdzie się ktoś z większym budżetem i z lepszej ligi.

Brzmi to trochę jak recykling rynku transferowego.

Kluczowym aspektem w naszym działaniu jest przede wszystkim dobra ocena potencjału zawodnika. Jak z nim pracować? Co możemy z niego wydobyć? W jaki sposób może nam się przydać? Są zawodnicy, którzy mają słabe pół roku, ale mamy przekonanie, że w dobrze funkcjonującym zespole mogą być wartością dodaną.

Dużo macie takich zawodników spod znaku “pamiętamy go sprzed kilku miesięcy, wtedy transfer nie był realny, ale odstawiamy jego profil na półkę z podpisem – jeszcze wrócimy do tematu”?

Kaan jest takim przykładem. Latem podjęliśmy temat, wtedy miał trzy oferty z 2. Bundesligi, wybrał Eintracht Brunszwik, ale po gorszym okresie wróciliśmy do tematu. Ale to nie jest jedyny taki przykład. Poza tym jest jeszcze druga strona tego medalu. Popatrz na Caliskanera, Naranjo, Diegueza czy Halitima. Ich wiedza o Polsce i Jagiellonii była żadna. Spojrzeli na mapę, zobaczyli gdzie leży Białystok, pokojarzyli wątki wojny rosyjsko-ukraińskiej… Nie jest łatwo przekonywać piłkarzy w takich warunkach do transferu do Jagiellonii. To zadanie jest dwukrotnie trudniejsze.

Dużo piłkarzy przez to straciliście?

Kilku na pewno. Natomiast jeśli mówimy o zawodnikach, których pozyskaliśmy, to trzeba było ich przekonywać i tłumaczyć zasady działania Jagiellonii. Jesteśmy poważnym, dobrze zorganizowanym, wypłacalnym klubem, który zapewnia bezpieczeństwo bytowe dla piłkarzy i dla ich rodzin.

Dziś macie twardy argument w postaci miejsca w tabeli.

Teraz tak. Ale pół roku, rok temu? No nie. Dzisiaj serwis, który zbudowaliśmy w Jagiellonii, jest taki, że nie mamy się czego wstydzić. Mówię o logistyce, testach, opiece nad piłkarzem, procedurze transferowej, indywidualizacji pracy piłkarza, nasz model gry. To jest dobry poziom. Tym się bronimy.

Z jakich narzędzi korzystają w Białymstoku

Jesienią przeczytałem taki komentarz, że dyrektor Masłowski wykupił opcję premium na Transfermarkcie.

(śmiech).

Ale poważnie, bo domyślam się, że nie bazujecie przy transferach na Transfermakcie i nie tam szukacie piłkarzy. Z jakich narzędzi korzysta dziś Jagiellonia?

WyScout. TransferRoom. StatsBomb. Transfermarkt. Dział skautingu ma też portale, których używają do pracy. To wszystko nam wystarcza. Koniec końców wszystko i tak musi zostać poparte obrazem. Jako filtr – tak. Finalna decyzja musi być oparta obserwacją na wideo i na żywo.

POLECAMY TAKŻE

Pierwszy przesiew robicie jednak przez liczby?

Tak. Rynek też wygląda tak, że pierwszy kontakt czasami mamy przez polecenie ze strony agenta czy odzew samego zawodnika.

Nie rozumiem tego oburzenia na to, że “agent przyniósł piłkarza”. Jeśli opiera się to wyłącznie na tym, że menadżer zaproponował wam kogoś i wy od razu go bierzecie, to okej, jest to przedziwna procedura. Ale jeśli polecenie jest później poparte obserwacją, rzetelnym skautingiem, to w czym problem?

To mamy tożsame podejście. Dwa-trzy takie transfery zrobiliśmy, gdzie naszą procedurę transferową poprzedziła informacja od agenta. Po tylu latach w branży wiem, jaka agencja na rynku jest wiarygodna, a jaka nie. Staramy się minimalizować pomyłki.

Wspomniał pan o tym, że okienko dla was jest zamknięte. Ale jeśli ktoś odejdzie? Bo pewnie nie jest tak, że nikt nie pyta o Wdowika czy Marczuka.

Zapytań jest dużo. Nie tylko o tych piłkarzy, o których wspomniałeś. Zdaję sobie sprawę z tego, że może przyjść na któregoś z zawodników oferta. Pytanie – jaka? Mamy taką niepisaną umowę między mną, prezesem i właścicielami, że poniżej pewnej kwoty nie będziemy zgadzać się na transfer. Ale jeśli przyjdzie oferta nie do odrzucenia, to musimy uszanować sytuację, w jakiej jest Jagiellonia. Z mojego punktu widzenia życzyłbym sobie, byśmy w tym samym składzie zostali do końca sezonu. Ale to mój punktu widzenia – dyrektora sportowego. Transfer Miłosza Matysika pozwolił nam na to, byśmy mieli komfort i płynność finansową na kolejne pół roku. Zdajemy sobie sprawę, że pewnie latem będziemy musieli dokonać kolejnego transferu wychodzącego, by zachować stabilność na kolejny okres.

Słowem – dziś nie jesteście na musiku?

Musiałaby przyjść bardzo, bardzo, bardzo atrakcyjna oferta, byśmy ją zaakceptowali.

A “bardzo, bardzo, bardzo atrakcyjna oferta” wynosi ile? Dwa miliony euro? Trzy miliony euro?

Pytanie – za kogo.

Czy Wdowik ma klauzulę odejścia?

Wiem, że dwa miliony euro za Toporkiewicza byście zaakceptowali. A za Wdowika?

Wartość Bartka z każdym meczem rośnie. Dzisiaj trudno mi powiedzieć – tak, za dwa lub trzy miliony euro sprzedamy Wdowika, o ile taka propozycja się pojawi. Mówimy o kwotach, na które trudno machnąć ręką. Musimy jednak mocno się zastanowić czy to odpowiedni czas, czy to odpowiedni moment…

… i czy odpowiedni klub. Musicie budować swoje succes-story.

Tak. A jest jeszcze kolejna strona. Dzisiaj z punktu widzenia dyrektora sportowego chcę być na ewentualne odejście przygotowany. Jeśli dzisiaj przyszłaby znakomita oferta, bylibyśmy gotowi na to, by znaleźć zastępstwo dla Wdowika. Ale jeśli taka oferta wpłynie dwa dni przed końcem okna, to pewnie rozłożymy ręce, bo nie stać nas na stratę piłkarza bez zastępstwa na kilkanaście meczów w tym roku. Każda ze stron musi mieć odpowiedni komfort.

Dochodzą do mnie różne sygnały, więc zapytam wprost – Wdowik i Marczuk mają klauzulę odejścia za określoną kwotę?

To są zapisy kontraktowe, których po prostu nie mogę zdradzać. Wiem, że wolałbyś jasną odpowiedź “tak” lub “nie”, natomiast pozwól, że trochę ucieknę od tego pytania. Bo klauzula odstępnego jest umowna. To znaczy jest na twardo wpisana, ale dziś wspólnie z piłkarzem czy jego menadżerami usiąść i adekwatnie ocenić sytuację. Czy ta kwota jest za duża? Może za mała? Wszystko zależy od oceny sytuacji. Załóżmy, że Wdowik ma wpisaną kwotę odstępnego w wysokości 5 milionów euro. I załóżmy, że muszę przerwać teraz wywiad, bo dostałem telefon, że czeka na mailu oferta na cztery miliony euro. Mamy powiedzieć – “nie, Bartek, widziałeś swoją umowę? Tam jest wpisana piątka, więc nigdzie nie odchodzisz”. To są kwestie umowne. Oczywiście one dają pewien komfort piłkarzowi lub agentom – mają więcej kart w ręce, ale koniec końców można usiąść do stołu. Nie jestem zakładnikiem kwot odstępnego, bo wiem, że przy odpowiednich relacjach interpersonalnych wszystko można dogadać. Chodzi też o takie ludzkie zaufanie. Jagiellonia chce promować piłkarzy, chce ich rozwijać, ale niech to będzie uczciwe.

Łukasz Masłowski (NATANAEL BREWCZYNSKI / Imago)

Znalazłem taki cytat z wywiadu, gdy przychodził pan do Jagiellonii. “Dajemy sobie trzy okienka, by odmienić ten zespół”. Jest pan w stanie wymienić wszystkich zawodników z podstawowego składu Jagi, którzy nie byli ściągani przez pana?

Imaz, Romanczuk i Alomerović.

I Wdowik.

Racja. Choć nie do końca wszyscy w klubie byli przekonani, żeby przedłużyć kontrakt z Bartkiem. Mocno o to zabiegałem i dziś myślę, że żadna ze stron tego nie żałuje.

Jagiellonia – wygasające kontrakty

Patrzę na wygasające kontrakty zawodników pierwszej drużyny. Tomasz Kupisz – chyba tutaj macie spokój.

Tak, mamy opcję przedłużenia kontraktu.

Romanczuk?

Te rozmowy są już na finiszu. [umowa została przedłużona przez publikacją rozmowy – red.]

Alomerović?

Jesteśmy w trakcie rozpoczęcia rozmów.

Nastić?

Przede wszystkim zobaczymy jak rozwinie się jego sytuacja zdrowotna. Jest znak zapytania. Najpierw porozmawiamy z nim, aczkolwiek czekamy na raport medyczny.

Ile trwały negocjacje nowej umowy z Adrianem Siemieńcem?

Porównując do innych – krótko. To były lekkie negocjacje. Adrian docenia to, w jakim miejscu jest. Nowy kontrakt jest uczciwy względem trenera, ale i trener zachował się uczciwie względem klubu.

Czy Jagiellonia walczy o mistrzostwo?

Temat mistrzostwa jest obecny w klubie? Dzisiaj głupio byłoby o tym rozmawiać, gdy po ponad połowie sezonu jesteście na drugim miejscu.

To nie jest tak, że rozmawiamy o tym codziennie. Nie będę zgrywał głupka, że człowiek odsuwa to totalnie. Że to się nie śni, że to nie pojawia się w marzeniach. Ale z ręką na sercu mogę powiedzieć, że temat mistrzostwa nie pojawił się w żadnej rozmowie z trenerem. Trochę wynika to z naszej pokory. Nie chcę, żebyśmy byli aroganccy. To, co teraz powiem, nie zrobi ci tytułu wywiadu, ale chyba wolisz rozmowę szczerą niż naciąganą, prawda? A ta prawda jest taka, że my żyjemy z tygodnia na tydzień, zajmujemy się kolejnymi meczami, sprawami bieżącymi, rozwijaniem zawodników, robieniu progresu jako drużyna, dbaniem o komfort całej organizacji, ciągłości biznesu jako przedsiębiorstwa. Gdzie na koniec sezonu nas to zaprowadzi? Oby wysoko. Patrzę na tabelę, jesteśmy wysoko, dzisiaj te myśli i marzenia mogą przychodzić do głowy…

Stąd to pytanie.

Wiesz, ja sobie patrzę na to, z jakiego punktu widzenia startowaliśmy. Dzisiaj cieszę się z tego miejsca, ale zastanawiam się, gdzie dobiegniemy. Zastanawiam się nad tym, czy nam czegoś nie braknie. Aczkolwiek wiem, co było dwa lata temu. Co było pół roku temu. Dziś ta drużyna ma kształt i profile zawodników, jakie sobie założyłem. Ale wiesz co mnie jeszcze cieszy?

Rozwój.

Ale nie tylko ten piłkarski, ale i organizacyjny. Finansowo poszliśmy naprzód. Gdy wychodziłem do pokoju prezesa, to te wskaźniki finansowe paliły się na czerwono. Dzisiaj jest już coraz więcej żółtego, są jakieś elementy zielonego. Fajnie, że pozbyliśmy się tego rażącego, czerwonego koloru.

Przeczytałem ostatnio, że faceci lubią budować. Chłopcy budują zamki z piasku, budowle z klocków. Dorośli mężczyźni budują rodziny, domy. A tu widzę, że niektórzy jeszcze budują wielką Jagiellonię.

(śmiech) Chciałbym, żebyśmy mogli się spotkać za kilka lat i powiedzieć, że to faktycznie jest wielka Jagiellonia. Dzisiaj czuć optymizm. To ludzie budują ten klub i dziś mamy takie grono osób, które ma bardzo podobne wartości i spojrzenie w przyszłość.

Komentarze