- Lukas Podolski był gościem najnowszego “Tętna Piłki”
- Największa gwiazda Górnika Zabrze – na boisku i poza nim – przez godzinę odpowiadała na pytania o teraźniejszość i przyszłość Górnika
- Cały odcinek można obejrzeć na kanale Goal.pl na YouTubie
Lukas Podolski w “Tętnie Piłki”
Tętno Piłki: Słyszeliśmy, że potrafisz funkcjonować niemal bez snu. Ogarniać sprawy do północy i wstać przed 6 rano. To prawda?
Lukas Podolski (piłkarz Górnika Zabrze): Mam takie powiedzenie – kto śpi, ten przegrywa (śmiech). Jak się chce coś osiągnąć jednocześnie prywatnie, w klubie i w biznesie, to nie ma tak, że są w dobie godziny na stałe wyłączone z działania. To nie jest tak, że ustalę sobie, że od 14 do 20 pracuję, a później mam wolne. Codziennie są jakieś sprawy do załatwienia. To mechanizm funkcjonujący wszędzie. Jak jesteś piłkarzem i odpuścisz siłownię, regenerację czy dodatkowy trening, to nie dostaniesz się na wyższy poziom. I to jest moje podejście.
To ewidentnie za długo spaliście przed meczem z Jagiellonią…
Nie zgadzam się. To nie był taki mecz, że graliśmy fatalnie. Był otwarty, a zdecydowały dwa indywidualne błędy, które nie powinny się zdarzyć. Na koniec trzeba też powiedzieć, że my jako Górnik Zabrze nie mamy tej samej jakości indywidualnej, co Jagiellonia, Lech, Legia, itd, i gdy zdarzają się mecze na 0:0, to ostatecznie mogą zdecydować indywidualne umiejętności. Tak było w tym przypadku.
O piłce pewnie zdążymy jeszcze porozmawiać, ale zaciekawiła nas twoja ostatnia wypowiedź dla “Dziennika Zachodniego”. Że jak nie będzie inwestora w Górniku, to nic wielkiego się nie stanie, a trzeba będzie opracować plan B lub C. Co by miało być tym planem?
Może trochę inaczej – inwestor jest potrzebny, bo jak jest klub miejski, to zawsze jest ryzyko, że miasto sobie z tym nie poradzi, a na dłuższą metę będą robione głupoty. Utrzymanie klubu kosztuje. Natomiast trzeba myśleć o planie B, bo jak nie będzie inwestora, to nie zwolni nas to z pracy. Po prostu trzeba będzie jeszcze więcej pracować, jeszcze mocniej siedzieć nad szukaniem zawodników, przyprowadzać zawodników z potencjałem sprzedażowym, rozruszać sklep, zachęcić ludzi do przychodzenia na stadion, może w przyszłości podnieść ceny biletów. Musimy być na to gotowi, bo na dziś nie ma inwestora. Oczywiście zawsze z tyłu głowy jest nadzieja, że on przyjdzie, ale nie jest tak, że jest jeden inwestor i trzeba mu oddać Górnika za wszelką cenę. Trzeba uważać na to, by Górnik nie został zabawką w czyichś rękach.
Sam też szukasz aktywnie inwestora?
Tak, od paru lat, ale tam jest dużo kwestii do wyjaśnienia – co z długami, co ze stadionem, itd. Ja do końca też nie jestem na tyle głęboko w środku, by wszystkie te mechanizmy klubu miejskiego rozumieć. Spodziewam się, że gdybym ja prywatnie jako Lukas Podolski chciał komuś sprzedać klub, to poszłoby to szybciej. A tak potrzeba więcej czasu. Osobiście szukam, dzwonię, ale nie mam na teraz kogoś takiego, z kim jutro można by siąść do rozmów.
A gdyby długo nikt się nie znalazł, sam miałbyś na tyle zasobny portfel, by już po karierze w to wejść?
Tak daleko nie wybiegałem myślami, ale nie mówię nie, zawsze jest to jakaś opcja. Może jak latem skończę grać w piłkę i będę się nudzić w domu? Jestem otwarty na różne możliwości, choć już dziś czuję się takim pół-inwestorem, jak spojrzę, ile do tej pory zrobiłem. Ale nie robię tego, by się tym chwalić w wywiadach, a z potrzeby serca. Dla tego regionu, dla klubu, dla jego kibiców. Mam z tego radość. Zawsze będę do dyspozycji, gdy Górnik będzie mnie potrzebował.
Jakie jest ryzyko, że FC Koeln zabierze Górnikowi Podolskiego?
Trochę jak z transferem – zawsze może ktoś zapukać i zapytać… Ale na razie jak rozmawiam z żoną i synem, to nie planujemy zbyt szybko wyjeżdżać z Polski. Podoba nam się tu, fajnie się żyje, w Górniku super się pracuje, mam radość na boisku, rodzina jest zadowolona, dzieci są w szkole i nie mam planu, by wyjechać. Choć Kolonia też leży w moim sercu i czuję, że tam również jest potrzebna pomoc. Gdyby przyszło co do czego, to usiądę i posłucham, jakie tam są plany na przyszłość, ale na dziś nie ma sytuacji, w której myślę o spakowaniu walizek.
Jak słyszałeś jakiś hałas za plecami, to był to dźwięk spadającego kamienia z serc kibiców Górnika.
Wiem, że klub nie stoi za dobrze. Przez ostatnie lata było dużo burdelu zostawionego za nami. Można się było łapać za głowę i pytać, czemu tak to było. Różne pożyczki, które trzeba teraz wyczyścić. Dlatego sprawa z inwestorem nie jest taka łatwa, jak ludzie myślą. Że przyjdzie, a jutro Górnik będzie grał o mistrzostwo. Ja mam podejście, by teraz budować powoli, nie na wariata, nie robić nowych długów, czyścić do zera stare. Taka jest moja filozofia.
Obecna prezydent Zabrza wywiązuje się z obietnic dotyczących prywatyzacji Górnika?
Każdy wie, że pani prezydent bardzo chce sprzedać klub. Miasto Zabrze nie jest na tyle bogate, by wspierać Górnika. W tamtym roku nie było przez cztery miesiące wypłat. Dyrektor Milik dzwonił po prywatnych osobach, by dały nam pożyczki. To samo Tomasz Masoń, wtedy członek zarządu. Były pożyczki od różnych ludzi. Dla mnie to budowanie klubu na wariata. Tak się nie da dalej. Dlatego cieszę się, że pani prezydent chce sprzedać Górnika, ale podstawą jest to, by wpadł on w dobre ręce. Nie jest też tak, że jest kolejka 15 inwestorów, z których wybierzemy sobie kogoś, kto ma największą wiedzę, jak prowadzić klub. Jak będzie jeden chętny, to też nie jest powiedziane, że transakcja dojdzie do skutku, bo nie wyobrażam sobie, by doszła, gdyby planem było wyrzucenie nagle całego zarządu i budowa klubu w jakiś dziwny sposób. To jest coś, co trzeba mądrze i spokojnie przygotować.
Nie boisz się tego, że teraz w klubie jest Lukas Podolski i sprzedaż klubu nie postępuje, to jak już cię nie będzie, to będzie jeszcze trudniej?
Przez ostatnie lata klub był źle zarządzany i to jest główny powód, przez który szukanie inwestora idzie opornie. Nie wyczyścimy tego na jutro, z szafek coś wciąż wypada. Pracujemy nad tym, przy okazji starając się rozwijać klub. Nie jest nigdzie napisane, że inwestor jest potrzebny na już. Jeśli będzie za rok – też OK. A jeśli nie przyjdzie, to po prostu spadnie na nas większa odpowiedzialność, by tak prowadzić klub, by szedł w dobrą stronę. Przykładowo marketing będzie musiał się postarać sprzedać jak najwięcej biletów, wyprzedać jak najwięcej lóż. Ale tu też jest odpowiedzialność kibiców, by przychodzili wspierać klub. To jest sprawa, w której do szczęśliwego końca można dojść tylko wspólną pracą.
Finansowo się poprawiło w ostatnich czasach, czy wciąż musisz płacić za oświetlenie dla dzieciaków?
Przez ostatnie lata jechaliśmy na pożyczkach od prywatnych osób. Stara władza nie wspierała klubu tak, jakby mogło się wydawać. To w klubie ludzie musieli robić wszystko, by pospinać kwestie finansowe, choćby przez transfery. Dziś, z tego co wiem, wszystkie bieżące sprawy są na zero, wszystko – agenci, piłkarze, inne sprawy – jest spłacone. Ale to też nie oznacza, że Górnik idzie jak rakieta do przodu, nie mam zamiaru okłamywać ludzi. A jeśli będzie potrzebna pomoc, zwłaszcza dla dzieciaków, to ja jestem zawsze otwarty. To jest moja odpowiedzialność za mój klub.
Jan Urban mówił mi, że całym sobą pokazujesz na treningach, jak bardzo nienawidzisz przegrywać. Nie tracisz czasem cierpliwości, że z Górnikiem dryfujesz w środku tabeli, a nie bijesz się o wyższe cele?
Fakt, jestem podwórkowym typem piłkarza, dla którego nie jest ważne, czy to trening, czy nie trening, by dawać z siebie maxa. Ale mam też świadomość, że nie przyszedłem do Legii, czy Lecha, gdzie celem zawsze jest gra o mistrzostwo. Tam są pieniądze i zawodnicy. My nie możemy postawić sobie celu: walczymy o pierwsze miejsce. Ja mam ogromną potrzebę walczenia o Górnika i realizuję to nie tylko na boisku, a też poza nim. Bo mam głód zwycięstwa. Ale realnie patrząc, nie weszliśmy jeszcze na najwyższą półkę. Jesteśmy na etapie układania wszystkiego, by kiedyś na nią wskoczyć. Górnik Zabrze za jakiś czas będzie pewnie funkcjonował już bez Lukasa Podolskiego, ale póki jestem, chcę krok po kroku pracować na tę przyszłość.
Nie irytuje cię, że jesteś tu już kilka lat, a jednak Górnik sportowo stoi w miejscu?
Na boisku może tak faktycznie jest, ale miejsca 6-8 patrząc na naszą sytuację finansową i to, na jakie transfery możemy sobie pozwolić, to nie jest zły wynik. Patrząc poza boisko, wszystko idzie do przodu. Nowy zespół marketingu robi świetną robotę. Efekty wow nie przyjdą od razu, ale za parę lat – wierzę w to – będą już widoczne.
Oglądaj cały wywiad z Lukasem Podolskim (od 30:46)
Komentarze