Łowca talentów z Portugalii, Litwin z sukcesami, czy “polski” Niemiec? Dyrektorzy sportowi do wzięcia

Kilka polskich klubów albo już szuka, albo zacznie niedługo. Chodzi o posadę dyrektora sportowego. Polski rynek jest dość ubogi, ale za granicą ciekawych opcji nie brakuje. Goal.pl przygotował listę dyrektorów sportowych z innych krajów, którzy mogliby się sprawdzić w Polsce. Jeden z najciekawszych tropów prowadzi do Portugalii.

Marcel Klos
Obserwuj nas w
Sipa US/Alamy Na zdjęciu: Marcel Klos
  • W Polsce rynek dyrektorów sportowych nie obfituje w nadmiar kandydatów. Czy czołówka Ekstraklasy sięgnie za granicę? Możliwości w różnych krajach nie brakuje
  • Goal.pl sprawdził ten rynek w kilkunastu krajach. Jednym z ciekawszych kandydatów wydaje się być Tiago Lenho, który mocno pomógł rozwinąć Gil Vicente
  • Na naszej liście znalazł się też Litwin, który z powodzeniem pracował w ojczyźnie, Szkocji i Chorwacji. W Polsce natomiast jest wykładowcą na kursach dla… dyrektorów sportowych

“Dobry dyrektor to skarb dla klubu”

– W niektórych krajach, w tym w Polsce, nie ma na przykład zwyczaju płacenia za dyrektora sportowego, czy trenera, aby wyciągnąć go z innego miejsca. A to moim zdaniem błąd. Bo dobry trener i dobry dyrektor sportowy mogą przynieść klubowi miliony. Jeśli masz na stanowisku dyrektora kogoś, kto ma super kontakty i “oko” do piłkarzy, to taka osoba może być dla ciebie skarbem – mówi nam osoba doskonale zorientowana w realiach międzynarodowego rynku transferowego.

A tak się akurat składa, że w Polsce kilka klubów albo już szuka, albo zaraz będzie szukać dyrektora sportowego. Dotyczy to przede wszystkim Rakowa Częstochowa, ale z tego grona nie ma co wykluczać Legii Warszawa. Kontrakt Jacka Zielińskiego wygasa już zimą, a bardzo wielu kibiców Legii ma do niego pretensje, bo za jego kadencji klub ani razu nie zdobył mistrzostwa Polski, a sporo transferów okazało się po prostu niewypałami.

Wprawdzie wewnątrz klubu z Ł3 niektórzy bronią piłkarską legendę Legii, podkreślając, że działa w określonych warunkach, że jest niezwykle uczciwy… To wszystko prawda, ale dla fanów czwarty sezon bez tytułu (na co się zanosi) to już zdecydowanie za wiele. Niewykluczone zatem, że poza Rakowem także Legia będzie się rozglądać za kimś nowym. Do tego można też dodać – jak słyszymy – Śląsk Wrocław, a także Jagiellonię Białystok, choć tu tylko pod warunkiem, że odejdzie stamtąd Łukasz Masłowski.

Zobacz także: Dar z niebios dla polskiej piłki (WIDEO)

Jeden z najciekawszych tropów prowadzi do Portugalii

Jak wspomniano wyżej, rynek dyrektorów sportowych jest w Polsce ubogi, dość powiedzieć, że poza Masłowskim żaden inny Polak nie jest przymierzany do największych rodzimych klubów. W związku z tym Goal.pl “rozejrzał się” po Europie. Czy można tam znaleźć ciekawych kandydatów?

Jeden z najciekawszych tropów naszym zdaniem prowadzi do Portugalii. To właśnie tam słyszymy bardzo dobre opinie o dyrektorze sportowym Gil Vicente, Tiago Lenho. Mimo młodego wieku (36 lat) ma już spore doświadczenie i siatkę bardzo dobrych kontaktów. To właśnie między innymi dzięki jego pracy Gil Vicente awansowało do portugalskiej ekstraklasy i na przestrzeni kilku lat sprzedało piłkarzy za kilkadziesiąt milionów euro.

To właśnie on sprowadził do Gil Vicente Samuela Lino, który następnie został sprzedany do Atletico Madryt za 6,5 miliona euro. Obecnie Transfermarkt wycenia tego pomocnika na 30 mln euro. Lenho trafił również w dziesiątkę z Franem Navarro, którego ściągnął z Valencii B za darmo. Dwa sezony później ten piłkarz przeszedł za 7 mln euro do Porto. Co ciekawe, o czym Goal.pl informował dzisiaj, ten zawodnik jest od pewnego czasu obserwowany między innymi przez Legię Warszawa.

Samuel Lino. fot. Pressinphoto Sport Agency/Alamy

Zarobki? Około 10 tysięcy euro miesięcznie

Kolejny super strzał w wykonaniu Lenho to Gabriel Pereira. Brazylijski obrońca został sprowadzony z Vilafranquense za 650 tysięcy euro, a potem Gil Vicente zarobiło na nim 5 mln euro, bo tyle zapłaciła za niego FC Kopenhaga. Lenho ma opinię człowieka, który ma świetne rozeznanie w niższych portugalskich ligach, ale również za granicą, zwłaszcza w Brazylii.

A co do tych “super strzałów” to warto dodać jeszcze jeden, z polskim akcentem. Niedawno Gil Vicente kupiło z Rakowa Częstochowa Maxime Domingueza za 200 tysięcy euro. 2 września tego roku, czyli rok później, Lenho sprzedał go do brazylijskiego Vasco da Gama za… dwa miliony euro. A już całkowicie kończąc polskie wątki, to właśnie Lenho “podratował” karierę Joela Pereiry, który nie mógł się odnaleźć w Spartaku Trnava. Natomiast w Gil Vicente obecny obrońca Lecha prezentował się już bardzo dobrze.

W Gil Vicente Lenho działa już po raz drugi. Najpierw było to w latach 2018-2022, potem przez rok pracował w Maritimo, a następnie znów wrócił w dobrze znane sobie miejsce. Z naszych informacji wynika, że jego zarobki oscylują wokół 10 tysięcy euro miesięcznie. To jak najbardziej w zasięgu czołowych polskich klubów.

Legii taka kwota na pewno nie przeraża, klub jest w stanie tyle płacić na tym stanowisku. A do tego, jak słyszymy klub z Ł3 zapewnia też dobre premie za sukcesy. A zatem w przypadku Legii chodzi ostatnio głównie o udaną przygodę w europejskich pucharach. A co do Lenho, to istotną kwestią jest też to, że z naszych informacji wynika, że po Gil Vicente chętnie podjąłby się ciekawego wyzwania poza Portugalią.

Tylko u nas

Kłosa ciągnie do Polski?

Jeśli chodzi o zagranicznych dyrektorów sportowych, to od dłuższego czasu w kontekście pracy w Polsce przewija się osoba Marcela Kłosa. Choć w jego przypadku “zagraniczny” nie jest do końca określeniem precyzyjnym, ponieważ Kłos ma polskie korzenie i, poza niemieckim, także polskie obywatelstwo.

W największym skrócie można powiedzieć, że to człowiek piłkarsko wychowany w “szkole Red Bulla”. Na różnych stanowiskach pracował tam cztery lata. Poźniej jego droga wiodła przez skauting HSV, Vitesse Arnhem, aż po włoską Genoę, gdzie jest zatrudniony do tej pory. Ma więc spore doświadczenie z różnych krajów, choć… Niektórzy (znający go osobiście) uważają, że z natury to jednak bardziej skaut niż dyrektor sportowy. Z drugiej strony pod tym względem zdania są podzielone, bo rozmawialiśmy też z takimi ludźmi, którzy uważają, że Kłos jako dyrektor sportowy to całkiem niezły pomysł.

Sam zainteresowany w wywiadach przebąkiwał, że nie wykluczyłby pracy w Polsce. Niektórzy przekonują nawet, że bywa od czasu do czasu w naszym kraju i niekoniecznie są to sentymentalne, prywatne podróże. Ciekawy artykuł powstał niedawno na jego temat w “Piłce Nożnej”, gdzie podkreślano między innymi wykształcenie Kłosa (kończył tę samą uczelnię sportową co m.in Hansi Flick), i zdolności językowe (rozmawia w pięciu).

Nie tak dawno Tomasz Włodarczyk z portalu meczyki.pl informował, że o Kłosa starał się Raków Częstochowa. Wtedy jednak do porozumienia nie doszło, a pod Jasną Górę trafił ostatecznie Samuel Cardenas, okazując się “transferowym” niewypałem. Niewykluczone więc, że temat Kłosa w jednym z polskich klubów (znów) się pojawi.

A może były skaut Romy?

A skoro wspomnieliśmy Genoę, czyli włoski klub, to pozostańmy jeszcze na chwilę w Italii. Kiedy pytamy tam o dyrektorów sportowych do wzięcia najpierw słyszymy dwa nazwiska: Pierpaolo Marino i Walter Sabatini. Tylko że… Owszem, Marino byłby do wzięcia od zaraz, bo nia obecnie pracy. I tak, posiada wielkie doświadczenie wyniesione z Napoli, Romy, Atalanty, czy Udinese, ale… Nigdy nie pracował poza Włochami, ma już 70 lat, więc nie wydaje się kimś “w typie” polskich klubów.

Podobnie mają się sprawy z Sabatinim. Nawet bardzo podobnie. Sabatini ma obecnie 69 lat, pracował w takich klubach jak Perugia, Lazio, Palermo, AS Roma, a ostatnio w Salernitanie. Od Marino różni go to, że dwa razy “wyściubił” nos poza Italię, pracując w kanadyjskim Montrealu i będąc doradcą brazylijskiego Athletic. Tyle że jak wyżej. Wydaje się, że to nie jest profil dla polskich klubów.

Pytając na Półwyspie Apenińskim o kogoś, o kim można by pomyśleć w kontekście Ekstraklasy, słyszymy za to nazwisko Alessio Scarchilli. To były piłkarz AS Roma, który następnie pracował dla tego klubu jako skaut. Niedawno 52-latek skończył kurs dyrektora sportowego i – jak słyszymy – ma duże predyspozycje, aby poradzić sobie na tym stanowisku.

POLECAMY TAKŻE

Niemiec, który błysnął w Schalke i w Rosji

A skoro była mowa o Kłosie, czyli dyrektorze z niemieckiej szkoły to mówiąc o tym kraju warto jeszcze wspomnieć Erika Stoffelshausa. Edukację (związaną ze sportem) zdobywał nie tylko w Niemczech, ale w Hiszpanii (Master of Business Administration in Sport Management, Universitaria Real Madrid, Universidad Europea) i we Francji (w Limoges). Zaczynał jako trener dzieci i młodzieży w Schalke, a w tym klubie doszedł do pozycji Team Managera i asystenta menedżera generalnego (lata 2006-2009). W tym czasie Schalke zdobyło wicemistrzostwo Niemiec i dotarło do ćwierćfinału Ligi Mistrzów.

Kilka kolejnych lat Stoffelshaus spędził w Kanadzie, gdzie wprowadzał różne programy dotyczące rozwoju młodych piłkarzy. W 2018 roku trafił do Rosji, obejmując posadę dyrektora sportowego, odpowiedzialnego za cały zawodowy pion sportowy, ale również za akademię klubu. Kilka miesięcy po jego zatrudnieniu Lokomotiw zdobył Puchar Rosji, a sezon zakończył wygraniem ligi. Do tego Lokomotiw dołożył dotarcie do 1/8 Ligi Europy UEFA. 31 grudnia 2018 roku Niemiec opuścił Moskwę.

Od 2019 roku Stoffelshaus działa na własną rękę jako konsultant sportowców i klubów. Ma 54 lat, mówi po niemiecku i angielsku.

Litwin, czyli kandydat nieoczywisty. Jego rekord to…Luka Vusković

Ciekawym i dla wielu pewnie nieoczywistym kandydatem mógłby też być Mindaugas Nikolicius. Nieoczywistym z tego względu, że Litwa raczej nie jawi się jako “kopalnia” dyrektorów sportowych. Nikolicius jednak osiągał też sukcesy za granicą. W swoim CV uwypukla 18 tytułów zdobytych w trzech krajach i pracę w roli dyrektora sportowego od 19 lat. Najwięcej meczów w roli DS zaliczył w Żalgirisie Wilno (323, lata 2010-2017). W szkockim Hearts of Midlothian było to 112 (2006-2008) a w chorwackich Hajduk Split (2021-2024) i Gorica (2018-2020) odpowiednio 137 i 107.

Nikolicius mówi po litewsku, angielsku, niemiecku, rosyjsku i chorwacku. Ma szeroką siatkę kontaktów z agentami, klubami i piłkarzami w kilkunastu europejskich krajach. W rekomendacjach znajdujemy też bardzo istotny dla wielu aspekt: w pierwszych trzech latach pracy w Hajduku Litwin pomógł zarobić klubowi ponad 35 mln euro ze sprzedaży piłkarzy. To właśnie on współuczestniczył w najwyższej transakcji wychodzącej z klubu, czyli sprzedaży Luki Vuskovicia do Tottenhamu za 11 mln euro. A polscy kibice doskonale pamiętają tego gracza z jego krótkiego pobytu na wypożyczeniu w Radomiaku.

Pod jego okiem zespół Hajduka Split do lat 19 dotarł też do finału Młodzieżowej Ligi Mistrzów w sezonie 2022/23, a już w roli dyrektora sportowego Goricy zaliczył z nią najlepszy rezultat w chorwackiej ekstraklasie w roli beniaminka. Co ciekawe, w swoim CV jako jeden z punktów podkreśla też fakt, iż jest wykładowcą na… polskim kursie dla dyrektorów sportowych.

Luka Vusković
Luka Vusković. fot. Sipa US/Alamy

Ciekawa jest też dokładna lista transferów dokonanych przez Litwina. Patrząc na wysokość transakcji, to otwiera ją wspomniany Vusković, ale również 11 mln euro “wyciągnął” za Craiga Gordona przy jego transferze z Hearts do Sunderlandu. Podium uzupełnia Stipe Biuk, który za jego kadencji zamienił Hajduk na MLS (Los Angeles FC) za 8,5 mln euro.

W kluczowych wartościach jakimi się kieruje wskazuje na wysokie standardy moralne, dobrą pracę pod presją, odpowiedzialność, strategiczne myślenie, przywództwo, branie na siebie odpowiedzialności, “robienie różnicy”. Ma 41 lat.

Z północnej Europy raczej nikt

Z Chorwacji na chwilę przenieśmy się jeszcze na północ Europy. Bo tam też Goal.pl “penetrował” rynek dyrektorów sportowych. Jak zapewniają nas osoby dobrze zorientowane w tamtejszej piłce układ jest prosty: najlepsi dyrektorzy pracują tam najczęściej w czołowych klubach. I tak, co do Szwecji, to w Malmo FF jest Daniel Andersson, w Hammarby IF Adrian von Heijne, w Sirius Jonathan Ederström, a w Djurgårdens IF Bo Andersson.

Co do Norwegii to w Bodo Glimt działa Håvard Sakariassen, w Molde Øystein Neerland, a w Tromsö Lars Petter Andressen. W Danii zwrócono nam uwagę na Kristiana Futtrupa (FC Mydtjylland), Madsa Agesena (Viborg), i Flemminga Pedersena (FC Nordsjaelland). Jeśli chodzi jednak o połnoc Europy, to wyraźnie usłyszeliśmy, że polskie kluby (niemal na pewno) nie stać byłoby na tych najlepszych, bo ci według nieoficjalnych szacunków mogą zarabiać po około 20 tysięcy euro brutto miesięcznie.

Jak nam przekazano, polska czołówka mogłaby powalczyć o dyrektorów klubów pokroju Hammarby, Sirius, Tromsö, Viborg czy FCM. Pozostali, tu cytat: “są zbyt drodzy, za starzy, albo większe kluby się nimi interesują”. Z drugiej zaś strony nie wydaje nam się, aby polskie kluby chciały wykupywać dyrektorów sportowych z mniejszych klubów z północy Europy, więc przynajmniej na tym etapie nie ma sensu dłużej ciągnąć tego wątku.

Nieco podobnie, jak w Skandynawii, jest w Anglii. To znaczy, sprawdzaliśmy i tam, ale odpowiedź była dość brutalna: ci dyrektorzy sportowi, którzy tam cokolwiek znaczą i potrafią, nie są zainteresowani pracą w Polsce. Po prostu nie jesteśmy dla nich atrakcyjnym kierunkiem.

Podsumowując, możliwości (choć jak widać tuż powyżej nie wszędzie) jest całkiem sporo, ale wiadomo, że każdego kandydata trzeba by jeszcze dokładniej “prześwietlić”. Tyle że to już na kolejnym etapie, gdy dany klub faktycznie wyrazi zainteresowanie danym dyrektorem.













Komentarze