Wysoką porażką, aż 0:3 zakończył się mecz 6. kolejki Ekstraklasy rozgrywany w Gdańsku. Lech Poznań rozbił Lechię, a autorami trafień byli Kvekveskiri, Velde i Skóraś. Kolejorz zaczął podnosić się z kolan, czego wciąż zrobić nie potrafią biało-zieloni.
- Już po pierwszej połowie Lech prowadził w Gdańsku 2:0
- W drugiej połowie prowadzenie na 3:09 podwyższył Skóraś
- Gospodarzy nie stać było nawet na zdobycie bramki honorowej i przegrali oni 0:3
Fatalne wejście w mecz gospodarzy
W zeszłym sezonie mecz Lechii z Lechem traktowany był jako mecz na szczycie. Diametralnie zmieniła się od tamtej pory sytuacja obu zespołów, które na starcie rozgrywek potężnie rozczarowują. Gospodarze mieli świadomość problemów, z jakimi zmaga się ich rywal, dlatego chcieli od pierwszych minut przejąć inicjatywę i objąć prowadzenie. Szansę na to miał w 17 minucie Durmus, ale znakomitą paradą popisał się Filip Bednarek. Chwilę później prowadzenie za to objął Lech. Po rzucie rożnym piłka trafiła pod nogi Kwekweskiriego, który sprzed pola karnego oddał potężny strzał i dał gościom prowadzenie 1:0.
Na kilka minut przed końcem pierwszej połowy znakomitą kontrę wyprowadził Kolejorz. Z piłką przez kilkadziesiąt popędził Skóraś, który odegrał ją na skrzydło do Velde. Norweg mimo asysty obrońców, przełożył piłkę na lewą nogę i oddał mierzony strzał, który trafił niemal w okienko bramki strzeżonej przez Dusana Kuciaka.
W 60 minucie meczu akcję dwójkową rozegrali Skóraś i Marchwiński, którzy dwoma podaniami rozmontowali bez problemu defensywę Lechii Gdańsk i podwyższyli prowadzenie na 3:0. Nokaut w Gdańsku. Lech miał apetyt na kolejne bramki, ale po chwilowym zrywie skupił się jednak na kotroli boiskowych wydarzeń i spokojnym rozgrywaniu piłki.
Komentarze