Lech wciąż jest niepokonany. W piątej kolejce PKO BP Ekstraklasy poznaniacy okazali się znacznie lepsi od Lechii Gdańsk i triumfowali 2:0. Drużyna Macieja Skorży ma 13 punktów i jest liderem w tabeli.
Jednostronny mecz
Lech był faworytem domowej potyczki z Lechią, co udowadniał o pierwszego gwizdka sędziego Krzysztofa Jakubika. Poznaniacy mogli prowadzić już po pięciu minutach gry, gdy Barry Douglas dośrodkował w szesnastkę z rzutu wolnego w kierunku Bartosza Salamona. Defensor gospodarzy oddał silny strzał głową, ale Dusan Kuciak nie dał się pokonać.
Lechia jedyny strzał w pierwszej części meczu oddała w 14. minucie. Wówczas Ilkay Durmus przymierzył daleko obok bramki. Uderzenie to było takiej samej jakości, jak poziom prezentowany przez graczy Piotra Stokowca.
Cztery minuty po jedynej próbie Lechii, prowadzenie objął Lech. Świetną akcję na skrzydle przeprowadził Joao Amaral. Portugalczyk trzykrotnie rozejrzał się, zanim odegrał do Mikaela Ishaka. Szwed bez problemu uderzył w prawy róg bramki i strzelił swojego trzeciego gola w tym sezonie Ekstraklasy. Na szczęście gości, było to jedyne trafienie w tej odsłonie spotkania.
Trafienie z rzutu wolnego ozdobą spotkania
W drugiej połowie minimalnie częściej przy piłce utrzymywali się gracze Lechii, którzy mimo tego stworzyli sobie tylko kilka okazji strzeleckich. Ponadto razili nieskutecznością i nie zagrozili poważnie bramce gospodarzy.
Lech konsekwentnie realizował swój plan taktyczny i w 63. minucie zasłużenie wygrywał już 2:0. Gol ten był jeszcze ładniejszy, niż pierwszy, ponieważ padł po rzucie wolnym. Nika Kvekveskiri uderzył kapitalnie bok muru w prawy róg bramki. Kuciak nie miał nic do powiedzenia. Tym samym Gruzin ustalił wynik tej potyczki i dał Lechowi czwarte zwycięstwo z rzędu.
Komentarze