- Mariusz Rumak rzetelnie wycenił i swoją obecną pozycję na rynku trenerskim, i stopień trudności wyzwania, przed którym stoi.
- Szalony, momentami może wręcz karykaturalny entuzjazm Mariusza Rumaka wydaje się jednak pozytywnie oddziaływać na drużynę, dla której wielką zaletą Rumaka jest przede wszystkim bycie kimś innym niż John van den Brom.
- Choć w Poznaniu nikt nie ma wątpliwości, że idealnym scenariuszem byłby powrót Macieja Skorży, dopóki on nie nastąpi – będziemy mogli na własne oczy przekonać się, ile może zdziałać ta legendarna dobra energia.
Lech Poznań, czyli wiara rzadko bywa racjonalna
Mam duże problemy ze znalezieniem w 2024 roku kogokolwiek bardziej szczęśliwego, bardziej napompowanego energią i entuzjazmem od Mariusza Rumaka. Trener Lecha Poznań od pierwszych chwil swojej pracy – a tak naprawdę zapewne już od okresu rekrutacji – jest tak radosny, jakby właśnie zamienił bezrobocie po zwolnieniu z Odry Opole na jeden z dwóch największych klubów w Polsce. Być może zresztą to dlatego, że właśnie zamienił bezrobocie po zwolnieniu z Odry Opole na prowadzenie jednego z dwóch największych klubów w Polsce. Oczywiście, to celowe przerysowanie, jestem świadomy pozycji Mariusza Rumaka zwłaszcza na rynku piłki młodzieżowej. Powierzenie mu sterów w reprezentacji U-19 czy funkcje pełnione przy Akademii Lecha Poznań potwierdzają, że w pewnych działach piłki nożnej to wciąż ceniony fachowiec.
Natomiast piłka seniorska zasadniczo Rumaka zjadła. Po swoich największych sukcesach, które odnosił jako trener-wychowanek Lecha Poznań, rozpoczęła się bardzo długa droga w dół. Zawisza i Śląsk Wrocław to jeszcze epizody, które po pierwsze nie przynoszą żadnego wstydu, po drugie – nawet nie graniczą z czymś, co można określić szkoleniowym upadkiem. Ale już 0,80 punktu na mecz w 10 spotkaniach Bruk-Betu Nieciecza? Czy ta najgorsza przygoda, w Odrze Opole? Rumak na finiszu został wręcz upodlony, gdy władze klubu za pośrednictwem Twittera złożyły mu ultimatum punktowe. Mariusz Rumak jest inteligentnym gościem – jestem przekonany, że nie przestraszył się ultimatum, nie przeraziła go wizja zwolnienia – zapewne bardziej załamał się tym, na jaki poziom trafił. Trafił do klubu, który daje ultimatum za pośrednictwem Twittera. Trudno o bardziej namacalny dowód zjazdu – zjazdu rozpoczętego w wicemistrzowskim Lechu.
Dlatego też zupełnie nie dziwię się samemu Rumakowi. Sam każdego dnia dziękuję Bogu za to, że od zawsze otaczali mnie ludzie niosący mnie na plecach do góry, dziękuję za to, że nikt jeszcze nie zorientował się w moich rzeczywistych kompetencjach i nie skazał na pracę gdzieś… No w Odrze Opole z końcówki kadencji Mariusza Rumaka na przykład. Jestem pogodny, radosny i pełen energii, bo wiem, że obiektywnie nie do końca zasłużyłem na wszystko to, co mam. Nie chcę tutaj oczywiście podważać kompetencji Mariusza Rumaka, więcej, cenię go jako trenera i jako człowieka, ale mimo wszystko nie był pierwszym trenerem, który przychodził do głowy pod hasłem “następca Johna van den Broma“. Nie był chyba nawet w TOP 10 trenerów, którzy wtedy przychodzili do głowy.
Tym mocniej zresztą cenię to, co dzieje się z Rumakiem w tym momencie. Wiedza taktyczna, warsztat pod kątem prowadzenia treningów czy rozpracowywania rywala – to wszystko niewiele by znaczyło, gdyby w głowach całej drużyny pobrzmiewał tweet Odry Opole. Dlatego Rumak z marszu wszedł w nową rolę, w której zresztą jest niesłychanie autentyczny: w rolę człowieka zakochanego w każdej minucie pracy z tym zespołem. Czasem o piłkarzach w kluczowym punkcie kariery pisze się “make or break”. Mariusz Rumak wie, że dla niego to pewnie ostatnia szansa na wskoczenie z powrotem na tę półkę trenerską, z której rozpoczynał swoją przygodę szkoleniową. W takich okolicznościach musiał mieć coś więcej niż warsztat, taktykę, doświadczenie, budowanie zespołu. Musiał mieć pomysł. I ten pomysł na pewno ma. Jest oparty na wierze, czyli z zasady – nie musi być od razu wyjątkowo racjonalny.
Mariusz Rumak – potęga zachwytu
– Nie przewiduję transferów, ten zespół jest topem – powiedział Rumak w jednej z pierwszych rozmów, którą opublikowaliśmy u nas, na goal.pl. – Remis będzie rozczarowaniem – dodawał.
“Mam komfort”. “Półroczny kontrakt jest dobry”. “Najbardziej ekscytujące pół roku”.
Można mnożyć cytaty z tej rozmowy, ale i innych – zarówno wywiadów, jak i przecieków z szatni czy okolic szatni. “Mariusz Rumak krzyczał na boisku: zniszczymy wszystkich”. Jedna wielka afirmacja życia, Eddie Murphy zachwycony Ameryką w filmie “Książę z Nowego Jorku”, Bill Murray w końcówce Dnia Świstaka. Kibice i eksperci kręcą nosem – Lech Poznań na rynku transferowym wykonał okrągłe zero transferów. Mariusz Rumak prostuje: hola, hola, powrót Bartosza Salamona to jest fantastyczne wzmocnienie. Strata do Śląska Wrocław? Walczymy o mistrzostwo. Wspomniany półroczny kontrakt? Bardzo dobrze, jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli, latem będę miał mocniejszą pozycję negocjacyjną.
Być może gdy Riza Durmisi z ostatniego w tabeli ŁKS-u przekonuje w rozmowie, że ŁKS na 100% nie spadnie z ligi, nie brzmi to do końca wiarygodnie. Ale sęk w tym, że Mariusz Rumak… Cóż, drużynę chyba swoim entuzjazmem kupił. A kto wie, może po prostu drużyna, szatnia, zwyczajnie zgadza się, że taki jest rzeczywisty potencjał Lecha, że ich dyspozycja jesienią nie oddawała zupełnie realnego poziomu, na jaki ich stać?
Jakkolwiek to interpretować, na razie przynajmniej wewnątrz szatni trwa miesiąc miodowy. Nie ma wywiadu z piłkarzem Lecha, w którym nie padałyby mocniejsze czy lżejsze, ale jednak strzały w holenderskiego szkoleniowca. John van den Brom nie pracował nad najbliższym rywalem, robił dziwne ćwiczenia, rzadko rozpracowywał przeciwnika, generalnie najlepiej wypadał wtedy, gdy treningów było mało – dużo za to przelotów na mecze i rozgrywanych taśmą spotkań. Niektórzy piłkarze mieli żal o niesprawiedliwe traktowanie (Sousa), inni o brak szans (Pingot), jeszcze kolejni o niewłaściwe podejście do meczów czy treningów (Hotić, Ishak). Czy Rumak korzysta na tym, że po prostu nie jest van den Bromem? To byłoby za duże uproszczenie, ale z pewnością widzi i potrafi wykorzystać, co było bolesne dla zawodników w rundzie jesiennej.
Rumakowi nakręconemu energią nikt nie zarzuci lekceważącego podejścia do obowiązków – gość wygląda, jakby był w stanie oddać nerkę za wypracowanie dowolnej przewagi nad kolejnym rywalem w lidze. Nikt, przynajmniej na razie, nie zarzuci mu niewłaściwego budowania relacji z szatnią, skoro Mariusz Rumak nie formułuje właściwie żadnego zdania bez formułki “RAZEM” czy też “TOGETHER”. Wreszcie nikt nie zarzuci mu braku znajomości ligi czy rywali, bo Rumak jest po prostu totalnie wkręcony w swoją półroczną misję.
Pozostaje to najważniejsze pytanie: czy to faktycznie już wszystko? Roztaczasz pozytywną aurę, cieszysz się każdą minutą spędzoną w roli trenera, pokazujesz wszem i wobec jak bardzo zachwycony jesteś kadrą, piłkarzami, okolicznościami. I tyle? Wystarczy? Nawet jeśli w ostatniej dorosłej pracy zwolniono cię z Odry Opole po ultimatum na Twitterze?
Tylko siła przyjaźni czy może już wczesny relacjonizm?
Dlatego chyba nie chciałbym powrotu Macieja Skorży wcześniej, niż przed ostatnią kolejką sezonu 2023/24. Ostatnio przy opisywaniu brazylijskiego trenera Fernando Diniza coraz częściej używa się określenia “relacjonizm”. Gra oparta na relacjach między piłkarzami, nie tylko w kwestiach taktycznych, gdzie stoi to niejako w opozycji do gry pozycyjnej, ale też w kwestiach społecznych, emocjonalnych. Przemysław Mamczak z Weszło rozpisał bardzo dokładnie możliwy zwrot w świecie szkoleniowym – z obsesji kontrolowania każdej strefy boiska i każdej zmiany pozycji przez któregokolwiek z piłkarzy, do sfery mentalnej, opartej na więzach w samej drużynie. Diniz, który odszedł od kontrolowania każdego ruchu piłkarza w stronę wykorzystywania kreatywności samych zawodników, ma już udokumentowane sukcesy ze zwycięstwem w Copa Libertadores na czele.
Nie, nie jestem samobójcą, poza tym znam temat zbyt pobieżnie, by teraz wciskać Mariusza Rumaka w buty latynoskiego magika od relacji w drużynie, którego celem jest przywracanie ludziom radości z futbolu. Natomiast jeśli poważni ludzie w poważnych państwach z poważnymi ambicjami sugerują, że taki może być kolejny krok w futbolu? Przemek Mamczak w swojej świetnej analizie wykazuje – na początku przewagę dawało przygotowanie fizyczne, aż wszyscy zaczęli biegać szybko, potem różnicę robiła technika, aż świat wykształcił akademie, które wypuściły w świat miliony technicznie doskonałych zawodników. Obecnie dominują ci, którzy potrafią opanować i przekazać swoim piłkarzom taktyczną wiedzę i rozumienie gry na poziomie mistrzowskim – jak w pedantycznie uporządkowanych zespołach Guardioli. Ale jeśli i tutaj nastąpi wyrównanie – cóż pozostanie, jeśli nie sfera relacji, sfera mentalna, sfera ogólnej atmosfery w drużynie i klubie?
Wiem, jako sympatyk Lecha, też przeczuwam wielką kraksę. Brak transferów, silny Raków i Legia, spora strata do Jagi i Śląska. To może się skończyć pustym przelotem, najdroższa kadra w historii Kolejorza może nawet nie dać awansu do europejskich pucharów w kolejnym sezonie, a półroczna kadencja Rumaka skończy się zanim Rumak na dobre się rozkręci.
Ale może jednak jesteśmy świadkami narodzin czegoś nowego? Może ta energia i entuzjazm przekute w moc przyjaźni wystarczą? Może nie jest to z dzisiejszej perspektywy najbardziej logiczne. Za to na pewno urocze i romantyczne. Kino lubi takie historie. A piłka?
Cóż, Diniz dostał też reprezentację Brazylii, jako tymczasowy trener, do momentu, gdy Kraj Kawy nawiedzi Carlo Ancelotti. Ancelotti jednak przedłużył kontrakt z Realem, więc Diniza zwolniono po 6 meczach, szukając już “właściwej” osoby, która zostanie selekcjonerem na dłużej. Na osłodę – jego Fluminense nadal jest liderem ligi, strzelając ponad dwa gole na mecz, w sześciu kolejkach ugrało 14 punktów.
Jakby to pewnie ujął Mariusz Rumak – dla Lecha to cel minimum.
Porównywanie Diniza , czy przede wszystkim Guardioli do Rumaka to troszkę nadużycie, Pep miał już wyniki z Barceloną B, choć panu Mariuszowi życzę jak najlepiej 👍