Jagiellonia – Raków: sędziowie nie mogli opóźnić startu meczu

Sędziowie meczu Jagiellonia – Raków prawdopodobnie opóźniliby start spotkania, gdyby mieli pewność, że usterka monitora zostanie naprawiona w ciągu chwili. Takie sytuacje zdarzały się już w przeszłości, natomiast brak tej pewności w przypadku spotkania w Białymstoku związał ręce.

Jarosław Przybył podczas meczu Jagiellonia - Raków
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Jarosław Przybył podczas meczu Jagiellonia - Raków

  • W chwili, gdy Jarosław Przybył rozpoczynał mecz w Białymstoku, nikt nie wiedział, kiedy monitor boiskowy zacznie działać
  • To był główny powód braku opóźnienia startu tego spotkania
  • Gdyby Tomasz Kwiatkowski bez wysłania Przybyła do mintora podpowiedział mu, że ten nie powinien dyktować rzutu karnego, i na tej podstawie doszłoby do cofnięcia boiskowej decyzji, mecz mógłby nawet zostać powtórzony, a sędziowie mieliby ogromny problem

Jagiellonia – Raków. Nie dało się opóźnić meczu

W maju 2023 roku w Poznaniu Szymon Marciniak opóźnił odgwizdanie początku spotkania Lecha z Cracovią. Media obiegły zaraz zdjęcia z arbitrem rozmawiającym z kimś przez telefon, zaczęły się szerzyć domysły, o co chodzi. Komentatorzy TVP zaczęli snuć domysły, że prawdopodobnie to kwestia zadymienia na stadionie, które może zakłócić pracę VAR (kibice odpalili race). Prawda była inna – sprzęt na wozie VAR po prostu odmówił posłuszeństwa. Nie działała nawet komunikacja “na słuchawkę” i stąd ten telefon.

Była jednak spora różnica w porównaniu ze spotkaniem Jagiellonii z Rakowem w ostatniej kolejce. Wtedy technicy zapewnili, że usterkę uda się błyskawicznie usunąć, więc Szymon Marciniak – wzbogacony o ten komunikat – mógł podjąć decyzję o opóźnieniu meczu o dwie-trzy minuty. I faktycznie później wszystko przebiegało bez zastrzeżeń. W Białymstoku awaria monitora przy boisku wyglądała natomiast poważniej. W chwili, w której mecz miał się rozpoczynać, nikt nie wiedział, kiedy i czy uda się ją naprawić. Okazało się, że wystarczyło 15 minut.

Z tego, co słyszymy, gdyby było przekonanie, że usterka zniknie w ciągu kwadransa, byłaby szansa na wstrzymanie się z początkiem meczu. Natomiast wobec tego, że nikt takiej gwarancji nie mógł dać, trzeba było grać. O możliwości odkładania pierwszego gwizdka decyduje telewizja, która ma swoją ramówkę i w której po jednym meczu następuje następny – w tym wypadku starcie Lecha z Legią. Przestrzeni na odkładanie rozpoczęcia nie było zatem w ogóle, bo monitor równie dobrze mógł zacząć działać wieczorem.

Tylko u nas

Protokół VAR zawiera szczegółowe opisy działań w zależności od boiskowych wydarzeń, jednak nie wspomina się w nim o sytuacji, gdy występują problemy techniczne. Decyzje podejmowane są zatem ad hoc, kompletnie instynktownie.

W Białymstoku na wozie wszystko działało, więc siedzący tam Tomasz Kwiatkowski miał szansę obejrzenia powtórek sytuacji, w której na murawę padł Michael Ameyaw. Nie miał za to możliwości wpłynięcia na zmianę decyzji Jarosława Przybyła, który starcie reprezentanta Polski z Adrianem Dieguezem wycenił na rzut karny. Nawet gdyby uznał, że sytuacja jest zero-jedynkowa, protokół VAR nie daje możliwości wpłynięcia na decyzję sędziego boiskowego, jeśli ten sam nie zobaczy powtórek na monitorze. Sam protokół jest wprawdzie czasem naciągany – na przykład zdarzają się delikatne podpowiedzi poza czterema zdarzeniami w nim zawartymi (gol, rzut karny, czerwona kartka, błędna identyfikacja zawodnika), natomiast w tak znaczącym przypadku, jak odwołanie “jedenastki”, coś takiego otworzyłoby puszkę pandory w stopniu znacznie większym, niż obecnie. Włącznie z daniem pretekstu nawet do powtórzenia całego spotkania.

Czy była możliwość, by prowadzący mecz Jarosław Przybył obejrzał powtórki w innym źródle niż monitor boiskowy? Nie bardzo. Przepisy mówią o tym, że tzw. on-field review musi być widoczny dla kibiców – zarówno jeśli chodzi o sam fakt oglądania powtórek, jak i ich dobór.

Awarie się zdarzają

Problemy na linii VAR – sędzia główny zdarzają się z pewną regularnością. Komunikacja słuchawkowa odmówiła posłuszeństwa już wiele razy, a odpowiedzią na nią jest krótkofalówka lub w razie potrzeby telefon komórkowy, który ma przy sobie sędzia techniczny. Gorzej, że zdarzają się też wpadki sprzętowe. Sytuacja, w której w trakcie gry nie działał monitor boiskowy wystąpiła pierwszy raz, natomiast w środowisku sędziowskim od dawna krążą anegdoty o sprzęcie, który nawalił tuż przed pierwszym gwizdkiem. Zdarza się, że wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Podczas rozgrzewki sprawdzana jest komunikacja, sędzia główny podchodzi do monitora, prosi o ujęcia z różnych kamer. Następnie wraca do szatni, przebiera się. Wszyscy w spokoju odliczają czas do początku spotkania i nagle na pięć minut przed meczem nie działa nic. W popłochu resetowany jest cały wóz i najczęściej wtedy wszystko wraca do normy.

Oglądaj także: VAR: Nic nie działa to wideo | Tetrycy

W Betclic 1. lidze sędziowie są zdani na siebie

Technicy są wsparciem dla arbitrów na meczach Ekstraklasy, ale nie na jej zapleczu. W Betclic 1. lidze sędziowie – oprócz oczywistych obowiązków – są też operatorami. Mało kto wie, że to oni rozkładają światłowody, podłączają monitory, szukają prądu. Jeśli coś się zepsuje, to właśnie sami sędziowie w popłochu próbują to naprawić. Najczęściej skutecznie. Dlatego sędziowie VAR na Ekstraklasie muszą być na stadionie 75 minut przed meczem, a w 1. lidze na dwie i pół godziny przed gwizdkiem.

Sytuacje z awariami nie są zarezerwowane tylko dla Polski. Na początku obecnego sezonu w Holandii doszło do bardzo podobnego zdarzenia, co ostatnio w Białymstoku. Podczas meczu Feyenoordu z Willemem II Tilburg sędzia na boisku nie dopatrzył się ewidentnego rzutu karnego dla gospodarzy, a monitor przy boisku nie działał. Sędziowie VAR mieli związane ręce, a wynik spotkania został wypaczony (Feyenoord tylko zremisował 1:1). Czasem powody awarii są też absurdalne. Kilka lat temu głośno było o meczu Al-Nassr z Al-Fateh w Arabii Saudyjskiej. System VAR nie działał, ponieważ pracownik stadionu… odłączył urządzenia od prądu, by zwolnić gniazdko i naładować prywatny telefon. 

Komentarze