- Ivi Lopez opisuje smak gola zdobytego po 18 miesiącach
- Mówi jaki wielki bramkowy cel jeszcze przed nim
- Przyznaje, że Rakowowi brakowało Papszuna
Ivi Lopez bardzo długo walczył z kontuzją i kolejnymi komplikacjami po urazie. W końcu Hiszpan wygrał jednak z przeciwnościami losu i powrócił. Od razu w wielkim stylu. W pierwszym meczu w podstawowym składzie po 18 miesiącach przerwy (2:0 z Puszczą Niepołomice) Lopez zdobył gola i zaliczył asystę, a w kolejnym (2:0 z Radomiakiem) znów trafił do siatki.
Hiszpan w rozmowie z Goal.pl przyznaje, że to niesamowite uczucie znów cieszyć się po strzelonym golu. A skoro o bramkach mowa, to ma przed sobą wielki cel na kolejne lata. Podobnie zresztą jak z Rakowem.
“Gol powrotny” smakuje wyjątkowo
Dwa mecze po powrocie, dwa gole i asysta. Kibice Ekstraklasy cieszą się, że wróciłeś w takim stylu…
Ivi Lopez: To piękne uczucie znów być na boisku, trafiać do siatki, pomagać drużynie. Bardzo mi tego brakowało przez te 18 miesięcy. To był bardzo trudny czas, również pod względem mentalnym. Ale mam nadzieję, że najgorsze już za mną. Taki gol, pierwszy po powrocie, smakuje niesamowicie, wyjątkowo. I ta świadomość, że znów pomagam drużynie. Piekne.
Czyli, już nic cię nie boli, nic nie dolega?
Nic a nic. Jedyne czego potrzebuję to trochę czasu, aby odzyskać pełnię formy, również fizycznej. Ale to przyjdzie. Trener Papszun mi ufa, daje coraz więcej minut. Najpierw to było 60, a wczoraj już 75. Mój cel jest jasny: odzyskać taką formę jaką prezentowałem w drugim sezonie Ekstraklasy.
Wróćmy jednak na chwilę do tej długiej przerwy. To był najgorszy zawodowo czas w twoim życiu?
Tak, zdecydowanie tak.
Sprawdź ostatnie materiały wideo związane z Ekstraklasą
Syn bardzo mu pomógł
Miałeś momenty załamania, czy jednak cały czas, z taką samą energią walczyłeś o powrót?
Wprawdzie każdy kto mnie zna wie, że jestem osobą otwartą, uśmiechniętą, ale nie ma co ukrywać: w trakcie leczenia kontuzji sporo było momentów trudnych, kiedy byłem zdołowany. Wiesz jak to jest… W takich momentach dużo myśli przyhodzi do głowy. Czy wrócę jeszcze na mój najwyższy poziom? Co dalej z karierą? I tak dalej, i tak dalej. Natomiast w tym “ciemnym” czasie pojawił się też promyczek, mój syn, Thiago. Ma cztery miesiące, super, że jest z nami. Jego obecność też mi pomagała i pomaga.
Z milszych spraw: Raków wręczył ci ostatnio pamiątkową statuetkę z okazji strzelenia przez ciebie 50 goli dla klubu…
Tak, 50 goli to ładny wynik. Kto wie, może trzeba sobie teraz wyznaczyć kolejny cel: 100 bramek w barwach Rakowa.
W zasadzie 51% planu wykonane, bo w kolejnym meczu znów trafiłeś do siatki…
Tak. Może się uda. W końcu kontrakt z Rakowem mam do lata 2026 roku.
Kto jest faworytem do mistrzostwa Polski w tym sezonie?
Dla mnie sprawa jest jasna: Raków. To jak teraz gramy… W tym momencie żaden zespół Ekstraklasy nie prezentuje takiego poziomu jak my. Lech się zaciął, przegrał 1:2 z Motorem… Uważam, że to my gramy najlepszy futbol i jesteśmy faworytami. Generalnie myślę, że to się rozstrzygnie między nami, Lechem, a Jagiellonią.
Czyli, Legia nie?
Raczej nie. OK, może i oni dołączą do wyścigu, bo sezon jest długi, ale jeśli wieczorem nie wygrają w Białymstoku, to ich strata punktowa będzie już solidna. A mają jeszcze na głowie Ligę Konferencji UEFA i Puchar Polski.
Powrót Papszuna ma (duże) znaczenie
Mówiłeś o swoim kontrakcie z Rakowem. Całkiem niedawno pojawiły się plotki, że może jednak odejdziesz, mówiło się o Sparcie Praga…
Sam byłem zdziwiony, że taki klub się mną zainteresował, po tak długiej przerwie spowodowanej kontuzją. Nie jest tajemnicą, że było zainteresowanie z ich strony, ale ja chciałem zostać. I zdania nie zmieniam. Teraz skupiam się na tym, żeby odzyskać top formę i znów sięgnąć po tytuł z Rakowem.
Do klubu wrócił Marek Papszun. Teraz Raków jest taki sam jak za jego pierwszej kadencji, czy już nieco inny?
Jest bardzo podobny. Wiadomo, że trener Papszun jest bardzo restrykcyjny. Ma być tak jak on to widzi. Ale w końcowym rozrachunku okazuje się, że faktycznie tak powinno być, bo osiągamy sukces. Nie mam absolutnie nic do Dawida Szwargi, uważam, że on będzie bardzo dobrym szkoleniowcem. Natomiast Rakowowi potrzebny jest jak widać ten element stanowczości, który wnosi ze sobą Marek Papszun.
Komentarze