Licznie zgromadzeni przy ul. Roosvelta oglądali kapitalne starcie Górnika Zabrze z Legią Warszawa. Wojskowi przegrywali już 0:2, by w ciągu minuty wyrównać stan rywalizacji. Górą jednak, po dramatycznej końcówce, był jednak zespół z Zabrza.
Legia bez okazji bramkowych
Legia Warszawa zaczęła zdenerwowana, popełniając dużo prostych błędów w wyprowadzaniu piłki. W 10. minucie po jednym z nich, Górnik wyszedł z szybką kontrą. Lukas Podolski uruchomił na lewej stronie Jesusa Jimeneza, który w polu karnym wypatrzył Bartosza Nowaka. Ten uderzył z powietrza, ale piłka minęła o pół metra słupek bramki Legii. W 22. minucie gości z Warszawy uratował Mateusz Wieteska, który po mocnym strzale głową Adriana Gryszkiewicza, wybił piłkę z linii bramkowej. Chwilę później, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, z powietrza huknął Podolski. Tym razem Legii w sukurs przyszła poprzeczka.
Legia otrząsnęła się dopiero po pół godzinie rywalizacji. Miała więcej z gry i częściej gościła na połowie Górnika. Nie przełożyło się to jednak na konkretne sytuacje. Tymczasem w 37. minucie po kontrze gospodarzy i znakomitym dośrodkowaniu Jimeneza, niepilnowany w polu karnym Erik Janża z bliska pokonał Cezarego Misztę. Chwilę później kolejna kontra i po zamieszaniu w polu karnym, z najbliższej odległości piłkę do bramki wbił Podolski, zdobywając pierwszą bramkę na polskich boiskach. W doliczonym czasie gry bliski podwyższenia prowadzenia był Robert Dadok, ale powstrzymał go Miszta.
Skuteczna końcówka Górnika
W 51. minucie odżyły nadzieje na korzystny wynik na Legii. Dośrodkowanie z rzutu wolnego Josue na gola strzałem głową zamienił Mateusz Wieteska. Parę minut później fatalny błąd popełnił Grzegorz Sandomierski, który wypuścił z rąk piłkę po strzale Ernesta Muciego, która wturlała się za linię bramkową. Mistrzowie Polski nie zamierzali się zatrzymywać. Piłka znów zatrzepotała w siatce zabrzańskiej bramki, ale sędzia nie uznał bramki Luquinhasa z powodu spalonego.
Później tempo gry spadło – Legia starała się za wszelką cenę zdobyć zwycięską bramkę, ale defensywa Górnika już ustrzegła się kolejnych błędów. Kolejnego gola za to mogli strzelić gospodarze. Po dośrodkowaniu Jimeneza do siatki trafił Krzysztof Kubica. Wcześniej jednak na spalonym był hiszpański skrzydłowy. W samej końcówce doliczonego czasu gry znów Kubica wpisał się na listę strzelców i tym razem tego trafienia nikt go już nie pozbawił.
Dla Legii była to siódma porażka z rzędu. Mistrzowie Polski śrubują najgorszą passę w swojej 105-letniej historii.
Komentarze