- Hitowy mecz na Roosevelta nie zawiódł
- Legia Warszawa pokonała Górnika Zabrze 1:0
- Zwycięstwo gościom zapewnił Thomas Pekhart
Augustyniak stracił dwa zęby, Legia wywozi trzy punkty z Zabrza
Starcia Górnika Zabrze z Legią Warszawa zawsze wzbudzają ogromne emocje z powodu wielkiej historii obu klubów. Nie inaczej było dzisiaj na Roosevelta, gdzie stadion wypełnił się po brzegi. Gospodarze dobrze weszli w to spotkanie, intensywnie pressowali i starali się przejąć inicjatywę. W 9. minucie byliśmy świadkami pierwszego celnego strzału Trójkolorowych – Robert Dadok uderzył z dystansu i zmusił do wysiłku Dominika Hładuna.
W 24. minucie wspomniany Robert Dadok miał kolejną okazję i był bliski wykorzystania błędu defensywy gości. W 36. minucie groźnym uderzeniem popisał się Ernest Muci, a Daniel Bielica sparował piłkę na rzut rożny. Mecz miał dobre tempo, przyjemnie się na to patrzyło, ale brakowało goli. W 38. minucie nasza prośba została spełniona, a do siatki po dośrodkowaniu Ernesta Muciego trafił Thomas Pekhart, który wykorzystał swoje warunki fizyczne.
Górnik Zabrze był optycznie lepszy, lecz ataki zawodników Bartoscha Gaula były chaotyczne. W 46. minucie na boisku w drużynie Trójkolorowych pojawił się Dani Pacheco, który zmienił Blaza Vrhoveca. 32-latek chwilę później miał dwie niezłe sytuacje, ale wynik nie uległ zmianie. Do niecodziennego zdarzenia doszło w 63. minucie, kiedy to Anthony van den Hurk uderzył łokciem w twarz Rafała Augustyniaka, a ten stracił dwa zęby.
Ważne wydarzenie miało miejsce w 65. minucie – Josue został ukarany drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartką i musiał zejść z boiska. Bartosz Frankowski uznał, że Portugalczyk chciał wymusić faul i symulował. Wojskowi kończyli więc mecz w dziesiątkę, a Górnik Zabrze zwietrzył swoją szansę na odrobienie strat. W 72. minucie było gorąco w polu karnym gości, jednak piłka ostatecznie nie dotarła do dobrze ustawionego Pawła Olkowskiego.
Celem Legii Warszawa było utrzymanie korzystnego rezultatu, a gospodarze starali się wyrównać stan gry. W 83. minucie Kanji Okunuki sprawdził Dominika Hładuna, który kapitalnie interweniował. Górnicy bili głową w mur, a wynik do ostatniego gwizdka sędziego już się nie zmienił. Wojskowi depczą po piętach Rakowowi Częstochowa, a Trójkolorowi są tuż nad strefą spadkową.
Komentarze