- Legia kompletnie niespodziewanie ogłosiła we wtorek zwolnienie Kosty Runjaica
- Następcą Niemca ma być Goncalo Feio, choć na oficjalne potwierdzenie trzeba poczekać do środy
- Być może w tak nagłej decyzji swoją rolę odegrało możliwe zainteresesowanie Feio ze strony Rakowa. Albo przynajmniej towarzyskie rozmowy, jakie – jak słyszymy – z Portugalczykiem miał odbyć właściciel mistrzów Polski
Gdyby rozłożyć zwolnienie Kosty Runjaica na części pierwsze, nic się tutaj nie klei. Pozbycie się trenera, z którym przedłużyło się przed obecnym sezonem kontrakt do 2026 roku, kompletnie nie idzie w parze z ogromnymi problemami finansowymi, z jakimi Legia zmaga się od lat. Sportowo drużyna też ostatnio się dźwignęła – w trzech meczach poprzedzających decyzję władz klubu zdobyła siedem punktów, w tym przekonująco wygrywając z najlepszą ekipą ostatnich 15 kolejek (Górnikiem Zabrze) oraz tracąc zwycięstwo w samej końcówce starcia z najlepszym zespołem całego sezonu, po kapitalnej pierwszej połowie. Runjaic wsadził swoich zawodników na krzywą wznoszącą, pomimo osłabień, jakie poniósł bez własnej winy – bo nikt nie zadbał o jakościowe załatanie wyrw powstałych po sprzedaży Bartosza Slisza i Ernesta Muciego.
To nie był moment, jak na jesieni, gdy Legia przegrała cztery spotkania z rzędu, a jak już przestała przegrywać, grała w kratkę i wciąż wyglądała źle. Nie był też jak na wiosnę, gdy dwumecz z Molde ją ośmieszył, a kolejne spotkania w lidze plamy nie zmazywały. Runjaic trwał pomimo problemów i wyleciał, gdy te problemy zaczął rozwiązywać – jeśli przyjmiemy, że lepsze wyniki są na to dowodem. Według wyliczeń Piotra Klimka, który co tydzień, opierając się na stałym modelu matematycznym, publikuje w serwisie X szanse wszystkich klubów na osiągnięcie poszczególnych celów, przed obecną serią Legia miała 12 proc. na awans do europejskich pucharów. Dziś ma ponad 20 – niby wciąż niewiele, ale więcej. Co tylko pokazuje, że były lepsze momenty na zwolnienie Runjaica.
A więc co się mogło stać?
Możemy się tylko domyślać, co stoi za rozstaniem. Czynniki pozapiłkarskie, jak brak chemii pomiędzy trenerem a piłkarzami? Brzmi absurdalnie i nie tłumaczy zaakceptowania potężnych strat Legii na rozwiązaniu kontraktu – zwłaszcza, że większych tarć między sztabem, a zawodnikami nie ma. Ostatnie słowa Runjaica z wywiadu dla Canal Plus, kiedy to trener narzekał na brak wzmocnień po znaczących osłabieniach? Na pewno to nie pomogło w budowaniu relacji z Jackiem Zielińskim, ale czy doprowadziłoby do ostatecznego rozłamu? Mocno wątpliwe, pamiętajmy cały czas o kosztach takiej decyzji. Poza tym jak to się ma do zatrudnienia Goncalo Feio, który na każdej możliwej konferencji powie, co mu nie pasuje w przełożonych, jeśli coś mu pasować nie będzie.
Może odpowiedzi trzeba zatem szukać w samej postaci Goncalo Feio? To wydaje się najbardziej sensowne. Tym bardziej ze względu na zaskakujący termin.
Słyszę, że w ostatnim (najnowszym) czasie doszło do rozmowy Michała Świerczewskiego z byłym już trenerem Motoru. Niekoniecznie musiała ona dotyczyć przejęcia Rakowa (choć mogła – natomiast sam Świerczewski już przekazał we wtorek decyzję, że zostawia drużynę w rękach Dawida Szwargi), bo panowie znają się od lat i mniejszy lub większy kontakt ze sobą utrzymują. Podobnie, choć w bardziej znacznym stopniu, działa to z Markiem Papszunem, i sama obecność obu panów w jednym miejscu i w jednym czasie, to za mało, by wyciągać kluczowe, jednoznaczne wnioski. Jeśli jednak Legia myślała o zatrudnieniu Feio, nie miała czasu, by nad tymi wnioskami się zastanawiać, bo gdyby te nie były po jej myśli, za chwilę obudziłaby się bez trenera, który – w jej widzeniu świata – mógł być antybiotykiem na toczące ją choroby.
Być może działania Legii nie były tak instynktowne, bo los Runjaica mógł zostać przypieczętowany w doliczonym czasie gry meczu z Widzewem, gdy wicemistrzowie Polski przegrali 0:1. To zbiegło się w czasie z odejściem Feio z Motoru, negocjacje też mogły chwilę zająć. Zadajemy pytania, na które być może nigdy nie otrzymamy odpowiedzi, ale pytania te przy tak niespodziewanej dymisji trenera są naturalne.
Feio nic nie może stracić. Poza licencją
Dla samego Feio Legia jawi się jako projekt marzeń, w którym nie ma nic do stracenia – poza licencją trenerską, jeśli znów odpali się za mocno, a komisja dyscyplinarna PZPN będzie miała związane ręce w kwestii darowania kary. Wyciągnięcie klubu z ogólnego marazmu i wprowadzenie go do pucharów zapewni mu tymczasową nieśmiertelność. Zakończenie sezonu bez zapewnienia startu w Europie nie wpłynie za to na jego postrzeganie, bo szaleństwem byłoby winienie trenera za ostateczną porażkę w sytuacji, gdy prowadził klub w 7 z 34 kolejek i przejmował go przy 80-procentowej prognozie na taki finał. Długotrwała klęska z Legią i tak z kolei nie skreśli go z rynku, bo historia wypracowana do tego momentu sprawi, że wciąż znajdą się w Ekstraklasie kluby chętne na jego usługi, nawet jeśli już nie z topu.
Opinia środowiskowa o Portugalczyku jest jednoznaczna i każda z osób, która miała z nim do czynienia ją potwierdza – to trener o jednym z najlepszych warsztatów w kraju i trudnym do zaakceptowania charakterze. Mówią tak byli współpracownicy, przytakują osoby ze szkoły trenerów. Miejsca pracy opuszczał w dziwnych okolicznościach, rzadko w atmosferze, o jakiej dziś się mówi w kontekście ostatniej rozmowy Kosty Runjaica z władzami Legii (toczonej w bardzo dużym spokoju, ze wzajemnym zrozumieniem). Ruch Dariusza Mioduskiego i Jacka Zielińskiego przypomina zatem wejście all in, gdzie albo wygra się nadprogramowo dużo, albo straci wszystko. Bez półśrodków, jak u Feio.
Gdy jest dobrze, piłkarze idą za nim w ogień. W Motorze sami – w ramach solidarności – zrezygnowali z rozegrania sparingu, gdy się okazało, że klub jeszcze nie przedłużył z trenerem wygasającej umowy. Wprowadził obustronną zasadę lojalności, którą zawodnicy kupili. Wewnętrznie mogli się sprzeczać, ale na zewnątrz mieli iść za sobą w ogień. Dlatego od Feio nie dało się wydusić żadnej krytyki skierowanej w piłkarzy za przyłapanie ich na nocnym wyskoku w miasto z pobiciem. Myli się też ten, który twierdzi, że na dzień dobry będziemy mieli w Legii do czynienia ze starciem dwóch czarnych charakterów – nowego trenera i Josue. Obaj panowie znają się od lat, jeszcze od czasów bycia młodzieżowcami w Benfice, i z tego, co słyszę mają ze sobą bardzo dobrą relację.
Inna sprawa, co się będzie działo później, bo przecież kontakty Feio i Pawła Tomczyka, prezesa ostatecznie uszkodzonego latającą kuwetą na dokumenty, też były w przeszłości wzorcowe, a obaj panowie na początku wspólnej pracy w Motorze za siebie ręczyli.
Oglądaj także: Runjaic zwolniony z Legii. Feio następcą?
Komentarze