Jak to jest, że klub nie płaci, a otrzymuje licencję na Ekstraklasę? “Sprawa jest dość prosta”

- Termin spłaty (zobowiązań Lechii Gdańsk - przyp. red.) jest bliski, choć nie mówię już o obecnym tygodniu. Jestem przekonany, że w bardzo niedalekiej przyszłości dostaniemy potwierdzenie zapłaty zobowiązań. Jako Organy Licencyjne jesteśmy w stałym kontakcie z klubem - mówi w rozmowie z Goal.pl Fredy Fürst, kierownik działu licencji w PZPN.

Rifet Kapić z Lechii Gdańsk
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Rifet Kapić z Lechii Gdańsk
  • Umówiliśmy się na rozmowę z Fredym Fürstem, by wyjaśnić wątpliwości kibiców, spośród których wielu nie wie, jakim cudem można otrzymać licencję, gdy w mediach regularnie pojawiają się informacje o problemach danego klubu z płatnościami
  • Kierownik działu licencji mówi również o wprowadzonej przez UEFA zasadzie stabilności finansowej. Jeśli wszystkie rygory, które będą aktywne od sezonu 2025/26 obowiązywały obecnie, około 40 proc. klubów Ekstraklasy nie otrzymałoby licencji na grę w europejskich pucharach
  • Fredy Fürst opowiada też niecodzienną historię, z którą zetknął się jakiś czas temu. Jeden z klubów jako swój domowy stadion zgłosił obiekt w… Niemczech

Licencja na Ekstraklasę mimo problemów finansowych

Przemysław Langier (Goal.pl): Kibice zastanawiają się, jakim cudem kluby jak Lechia Gdańsk – mam na myśli jej problemy z wypłacalnością względem pracowników – otrzymują licencję.

Fredy Fürst (kierownik działu licencji w PZPN): Cieszę się, że pada to pytanie i będzie można to wyjaśnić. Od dawna planowałem to zrobić, nie było sposobności, a sprawa jest dość prosta. Z punktu widzenia licencyjnego mamy narzucone przez UEFA terminy, które wprost wskazują, kiedy kluby mają “czyścić się” z zobowiązań. Wszystkie zobowiązania, których termin zapłaty powstał do 28 lutego włącznie, muszą być zapłacone najpóźniej do 31 marca. Krótko mówiąc – jeżeli klub zalega z płatnościami przykładowo za październik, listopad i grudzień,  powinien je uregulować najpóźniej do 31 marca. Jeśli 31 marca klub nie będzie posiadał żadnych przeterminowanych zobowiązań finansowych, kryterium jest dla nas spełnione. Mówimy o płatnościach względem zawodników, pracowników administracyjnych, sztabów szkoleniowych, solidarity payment, opłatach za transfery, z tytułu wyroku piłkarskiego sądu polubownego, wyroków FIFA, UEFA, itd.

Czyli sprawa zero-jedynkowa – jeżeli klub zapłaci do 31 marca wszystkie zobowiązania, dostaje licencję, a jeśli nie zapłaci, pozostaje staranie się o nią w drugim terminie.

Z paroma zastrzeżeniami. Jeżeli zobowiązania będą uregulowane – choćby z jednodniowym opóźnieniem, klub z automatu jest wykluczony z możliwości otrzymania licencji na europejskie puchary, bo UEFA w tym zakresie jest zero – jedynkowa. U nas sprawa wygląda trochę inaczej, bo jeśli klub spóźni się z uregulowaniem płatności, ale zrobi to jeszcze przed posiedzeniem komisji licencyjnej, może otrzymać licencję na rozgrywki krajowe, choć obligatoryjnie taki klub będzie musiał otrzymać nadzór finansowy i będą musiały być zastosowane wobec niego środki kontroli wynikające z podręcznika – od ostrzeżenia, przez zakaz transferowy, ograniczenie rejestracji zawodników, po obowiązek zapłaty określonej sumy pieniężnej lub minusowe punkty na kolejny sezon. Kluby przedstawiają nam również pisemne porozumienia z wierzycielami, którym zalegają pieniądze. Wtedy takie zobowiązanie automatycznie przestaje być wymagalne/przeterminowane w myśl przepisów licencyjnych na dzień przyznawania licencji. Dla nas jest sprawa czysta, ale w decyzji licencyjnej dopisujemy, że w ramach nałożonego nadzoru zobowiązujemy klub do wykonywania porozumień w terminach i kwotach tam określonych.

Życie czasem pokazuje, że komisja swoje, a kluby swoje…

Zdarza się, że mają jakieś obsuwy w płatnościach. Zdajemy sobie sprawę, że kluby mają różne źródła finansowania i nie wszystkie są zależne od nich, czasem kontrahenci opóźniają płatności względem klubów, kluby zagraniczne nie płacą naszym klubom na czas umówionych pieniędzy z tytułu dokonanego transferu. Ale z naszego punktu widzenia po dwóch tygodniach wzywamy klub do złożenia informacji, jak wygląda realizacja porozumienia. Jeżeli klub przedstawi potwierdzenia zapłaty, to jest w porządku. Jeżeli płatności nie ma i nie zapowiada się, by to się zmieniło, dajemy klubowi – powiedzmy – tydzień na dokonanie zapłaty. Złamanie tego terminu wiąże się już z konsekwencjami i muszę przyznać, że to działa całkiem dobrze. Rzadko spotykamy się z sytuacją, by ktoś nie zapłacił, choć jeśli ktoś przeczyta nasz komunikat z informacją, że na jakiś klub nałożyliśmy przykładowo obowiązek zapłaty lub ujemne punkty, ma już sygnał, skąd się ona wzięła.

Fredy Fürst (fot. x.com/FredyFurst)

Lechia coraz mocniej przyzwyczaja, że płaci tylko wtedy, gdy ją gonią terminy – w tym licencyjne. Wy ich właśnie przywołaliście do porządku w ramach zapowiadanego nadzoru. Do kiedy muszą spłacić zobowiązania, których narobili po uzyskaniu licencji?

Termin spłaty jest bliski, choć nie mówię już o obecnym tygodniu. Jestem przekonany, że w bardzo niedalekiej przyszłości dostaniemy potwierdzenie zapłaty zobowiązań. Jako Organy Licencyjne jesteśmy w stałym kontakcie z klubem.

Gdyby Lechia się nie wywiązała, w grę wchodzą punkty ujemne w przyszłym sezonie?

To decyzja komisji licencyjnej po dogłębnym zbadaniu sprawy. Jeżeli widzimy, że jakiś klub jest w bardzo złej sytuacji finansowej, w której powiedzmy 50 tys. zł sprawiłoby mu duży problem, łatwiej dojść do wniosku, że środkiem kontroli mającym więcej sensu jest odjęcie punktów na kolejny sezon.

Tylko u nas

Kara finansowa dla klubów, które i bez niej zalegają pracownikom z płatnościami, to kontrowersyjna sprawa. Na Lechię nałożyliście 60 tys. w ostatniej procedurze licencyjnej. Na pierwszy rzut oka może to sprawić, że ludzie na swoje pieniądze poczekają jeszcze dłużej…

Środki kontroli nakładane w ramach procesu licencyjnego nie muszą być płatne natychmiastowo. Termin wyznacza kolejny proces, więc spokojnie można w pierwszej kolejności zapłacić pracownikom.

Dodam jeszcze tylko, że zasady na przestrzeni lat i tak się zmieniły. W 2013 roku kluby były sprawdzane pod kątem płatności tylko raz w roku. Czyli jeśli wszystko uregulowały do 31 marca, to przez następny rok – do kolejnego 31 marca – mogły de facto nie płacić. I nic nie można było z tym zrobić. To zostało zmienione poprzez kryterium F.09 sprawdzające zobowiązania, które powstały od stycznia do czerwca – one muszą być spłacone do końca września. Wprowadziliśmy do podręcznika nadzór finansowy minimalny i rozszerzony. Klub z takim nadzorem musi wykazywać w zależności od decyzji Komisji, co miesiąc, co dwa lub co kwartał regulowanie bieżących zobowiązań. Nie nadużywamy tego, bo wierzymy, że kluby płacą. I w zdecydowanej większości przypadków tak jest, a kilka klubów nie zalega nawet o dzień.

Reagujecie na doniesienia medialne, z których wynika, że finanse klubu są w opłakanym stanie?

Rozumiem, że nawiązuje pan do doniesień medialnych, które zbiegły się w czasie z naszym komunikatem (poniżej). Działania były jednak podjęte znacznie wcześniej. Klub był weryfikowany już od kilku tygodni, wiedzieliśmy o wszystkich problemach.

Brak stadionu a licencja

Kolejna kontrowersyjna kwestia – kluby grające poza swoim miastem. Jak to jest, że Warta Poznań mogła to robić latami, gdy podręcznik nakazuje granie “u siebie”?

Tak dla doprecyzowania – nie ma obowiązku gry na własnym stadionie, a jedynie we własnym mieście. Gdyby Warta mogła grać na stadionie przy Bułgarskiej, z naszego punktu widzenia nie byłoby najmniejszych problemów. Żeby uzyskać zgodę na grę poza granicami miasta, muszą być spełnione pewne warunki – klub musi uprawdopodobnić, że w ciągu trzech sezonów licencyjnych dostosuje swój macierzysty obiekt do warunków infrastrukturalnych przewidzianych dla danej klasy rozgrywkowej. Żeby to zrobić, musimy otrzymać informację o źródłach finansowania inwestycji, harmonogramie prac oraz wstępnych dokumentach administracyjnych.

To konkretnie – Warta to robiła przez ten cały czas grania w Grodzisku?

Tak. Były dokumenty potwierdzające dostosowywanie obiektu przy Drodze Dębińskiej. I powiem, że tam się nawet coś zadziało. Choćby zburzenie dawnego budynku klubowego, w którym miał powstać nowy budynek. Generalnie problem jest znacznie szerszy, bo poza bardzo nielicznymi wyjątkami, nie ma w Polsce klubów, które są właścicielami stadionów. Te należą do miast, a jak wiadomo inwestycje publiczne są obwarowane przepisami m.in. dotyczącymi zamówień publicznych. Panie redaktorze, np. są ogłaszane przetargi, ale później z jakiegoś powodu bywają anulowane, a czasem wyniki postępowań są zaskarżane. To są rzeczy, na które kluby i komisja licencyjna nie mają żadnego wpływu. My, jako licencjodawca, musimy brać to pod uwagę. Jeżeli klub wykazuje nam, że ze swojej strony robi wszystko, pisze do odpowiednich instytucji, bierze udział w przetargach, naciska na odpowiednie podmioty, a nie przynosi to odpowiedniego skutku, nie powinniśmy go za to karać. Dlatego w podręczniku licencyjnym widnieje nakaz “uprawdopodobnienia”, a nie zawity termin trzech sezonów licencyjnych. Całą procedurę monitorujemy na bieżąco. Kluby są wzywane do składania wyjaśnień.

“Około 40 proc. klubów Ekstraklasy nie dostałoby licencji na grę w pucharach”

Następny punkt – zasady stabilności finansowej, które weszły w życie w miejsce finansowego fair play. Polskie kluby są na to gotowe?

Od sezonu 2024/25 weszła zasada kapitału własnego netto, która zobowiązuje kluby do posiadania albo dodatniego kapitału, albo zmniejszenia ujemnego rok do roku o 10 proc. Mało jest klubów w Europie, które mają dodatnie kapitały, natomiast ta zasada ma w dalszej perspektywie doprowadzić do tego, by się to zmieniało. Na dziś dla UEFA jest to reguła w fazie przejściowej, więc jej naruszenie nie oznacza, że klub nie dostanie licencji na grę w europejskich pucharach. Trafi wtedy jednak do monitoringu i może otrzymać jakieś kary. Na dziś nie wiemy jakie – spodziewamy się, że finansowe. Od kolejnego sezonu rygor będzie już znacznie większy.

Znacznie większy, czyli mówiąc wprost – klub, który nie zmniejszy ujemnego kapitału o co najmniej 10 proc., nie zagra w Europie, choćby był mistrzem Polski.

Tak. Nie będziemy mogli przyznać licencji. Gdybyśmy nawet czysto hipotetycznie chcieli przymknąć oko, UEFA i tak to wychwyci, klub zostanie wycofany z rozgrywek europejskich, a dodatkowo my, jako federacja, będziemy ukarani za nieprzestrzeganie zasad stabilności finansowej.

Ile klubów Ekstraklasy miałoby dziś problem z uzyskaniem licencji na europejskie puchary, gdyby już teraz w pełnej krasie obowiązywała stabilność finansowa?

Około 40 procent, ale mówimy tu tylko o zasadzie kapitału własnego netto, który w przypadku ujemnych kapitałów należy poprawić o 10% w stosunku rok do roku.

Trochę szokujące. Zachowując proporcje, to niemal jakby z czterech klubów, które wejdą do pucharów, dwa miały nie otrzymać licencji.

To trochę uspokoję. Patrząc w dokumenty finansowe naszych klubów, takiego zagrożenia nie ma. Otrzymaliśmy prognozy finansowe – dodam, że uwiarygodnione – w których kluby określiły ścieżkę, którą chcą dojść do zmniejszania ujemnych kapitałów własnych. Jednocześnie mamy świadomość, że prognoza finansowa jest zdarzeniem przyszłym, niepewnym i poddanym czynnikom, które mogą sprawić, że – mówiąc kolokwialnie – ona się rozjedzie. Dlatego wzywamy kluby do aktualizacji tych prognoz w ujęciu kwartalnym lub półrocznym – w zależności, o którym klubie mówimy. Cały czas to weryfikujemy, jesteśmy na bieżąco. Jak zobaczymy, że prognoza wyraźnie zaczyna odbiegać od zakładanej, będziemy się starać wypracować mechanizmy, które sprawią, że przez miesiące pozostałe do następnego procesu licencyjnego ryzyko niespełnienia norm będzie najniższe, jak to jest możliwe.

Oglądaj także: Skarb Tetryków

Polski klub chciał grać w Niemczech

Zdarzyło się panu złapać za głowę, gdy pan zobaczył, co jakiś klub wymyślił podczas procedury licencyjnej?

Mieliśmy kiedyś zapis w podręczniku, że stadion, na którym klub rozgrywa swoje mecze, musi mieścić się na terenie Rzeczpospolitej Polski. W pewnym momencie któryś z członków komisji mówi:

– Słuchajcie, to jest tak oczywiste, że po co my to w ogóle wpisujemy? Jesteśmy Polskim Związkiem Piłki Nożnej, więc kluby muszą grać w Polsce. To logiczne.

Wszyscy się zgodziliśmy, że faktycznie bez sensu to trzymać i trzeba to wykreślić z podręcznika…

Chyba spodziewam się, jaki będzie finał tej historii…

Jak tylko to wykreśliliśmy, jeden klub miał w przebudowie swój stadion. Nie był w stanie dojść do porozumienia z żadnym z okolicznych klubów, więc zaproponował nam stadion na terenie… Niemiec. Śmialiśmy się we własnym gronie, że ledwie usunęliśmy najbardziej oczywisty zapis z podręcznika, to już ktoś chciał grać poza Polską. Finał był taki, że zapis powrócił do Podręczników Licencyjnych.

Komentarze