Czas skończyć z wiochą na ławkach rezerwowych

Festiwal chamstwa na ławkach rezerwowych sięga zenitu. Nikt nic nie robi z trenerami, którzy urządzili sobie z sędziów worki treningowe. Czas powiedzieć temu wyraźnie - stop. Trzeba utemperować zwierzyniec, kanonadę bluzgów i popis niekontrolowanego wieśniactwa.

Goncalo Feio w trakcie meczu z Radomiakiem Radom
Obserwuj nas w
"Liga od kuchni", Canal+ Na zdjęciu: Goncalo Feio w trakcie meczu z Radomiakiem Radom
  • Dwa ostatnie odcinki “Ligi od kuchni” wyemitowane na antenie Canal+ pokazały, jak wygląda rzeczywistość ławek rezerwowych/trenerskich w Ekstraklasie
  • Stek bluzgów, obelgi kierowane do sędziów technicznych, gest niemieszczące się w kanonie ludzi kulturalnych
  • Czy jesteśmy w stanie systemowo poradzić sobie z takimi festiwalami chamstwa?

“Stadion to nie teatr”

Przyzwyczailiśmy się do tego, że wyciągamy stadiony piłkarskie poza nawias normalnej rzeczywistości. Traktujemy sport jak jakąś enklawę codzienności. Przykładów na to znajdziemy mnóstwo. Weźmy na tapet chociażby pirotechnikę. Jeśli grupa ludzi odpaliłaby race w galerii handlowej, to policja uruchomiłaby dziesiątki procedur, przejrzała dokładnie monitoring i tropiłaby ludzi, którzy w zamkniętej przestrzeni naruszyła ład społeczny. Jeśli jednak taką samą sytuację przeniesiemy na stadion, to kończy się maksymalnie na karach wymierzonych w klub, a odpalający mają święty spokój.

Inna sytuacja z życia codziennego. Wyobraźmy sobie, że kierownik działu w korporacji zbiera wszystkich pracowników i krzyczy na nich w salce konferencyjnej. Iksińskiego demoluje na oczach kolegów, podniesionym głosem deprecjonuje Nowaka, wulgarnymi słowami apeluje do Kowalskiego o wzięcie się w garść. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że po kolejnej takiej połajance skończyłoby się na zarzutach o mobbing dla kierownika działu. Jeśli jednak identyczna sytuacja dzieje się w szatni piłkarskiej, kierownikiem jest trener, a podwładnymi piłkarze, to nazywamy to “suszarką”, “mową motywacyjną”, a metody zarzadzania grupą określa się mianem “twardej ręki” i wręcz przyklaskuje się szkoleniowcowi, który “potrafi wstrząsnąć grupą”.

Przyjmujemy tę eksterytorialność futbolu jako coś normalnego. I trudno w niektórych przypadkach – jak w tych kwestiach motywacyjnych – walczyć z tym mechanizmem. Wszak pewnie sir Alexa Fergusona prędzej wrzucilibyśmy na półkę najsłynniejszych mobbingowców świata, a nie jednego z najwybitniejszych trenerów w historii tej gry.

Tylko u nas

Natomiast są pewne granice, a słowa “stadion to nie teatr” nie mogą być odpowiedzią na absolutnie każdego buractwo i brak elementarnej kultury. W innym wypadku zabrniemy za daleko. Będziemy usprawiedliwiać piłkarza plującego w twarz przeciwnika, bo “stadion to nie teatr”. Przejdziemy do porządku dziennego z burdami na trybunach, bo przecież “gdzieś ta młodzież musi się wyszaleć”. Zezwolimy na to, by trenerzy na ławkach krzyczeli z piętnastu centymetrów w twarz sędziom technicznym, że ci są pajacami…

A, przepraszam, to ostatnie już się dzieje. I czas powiedzieć temu – stop.

Gdzie jest granica między nakładaniem presji a zwykłym chamstwem?

Dwa ostatnie odcinki “Ligi od kuchni” emitowanej przez Canal+ pokazały ujęcia ławek trenerskich w meczach Lecha z Rakowem i Radomiaka z Legią. Trenerzy nic nie robili sobie z tego, że tuż obok nich stoją kamery, a nad ich głowami wiszą czułe mikrofony, które perfekcyjnie zbierają wypowiadane… tfu, wykrzykiwane przez nich słowa.

W przedostatniej kolejce “show” dał zwłaszcza Artur Węska, który ironizował w stronę sędziego technicznego, że ten jest służbistą, bo odsyła go do strefy technicznej i nie pozwala asystentowi Marka Papszuna na wychodzenie poza wyznaczony plac przy boisku. Ex-trener rezerw Kolejorza puścił wiązankę, gdzie w kilkusekundowej wypowiedzi bluzg ścielił się gęsto. Gdy zaalarmowany Szymon Marciniak podbiegł do ławki i pokazał trenerowi żółtą kartkę, ten był zaskoczony i oburzony.

Z kolei w minionej serii gier oglądaliśmy festiwal chamstwa w starciu Radomiaka z Legią. Wzajemne prowokacje z ławek, ataki ławka na ławkę, ataki ławka na sędziego, żółte kartki w obie strony, masowe konfrontacje. Wreszcie wyrzucenie obu trenerów na trybuny. Powrót Feio z tunelu na boisko, wykrzykiwanie z piętnastu centymetrów prosto w twarz sędziego słów “i co, kurwa, pajacu?”.

Gdy w niedzielnej Lidze+Extra materiał wideo z tego spotkania został pokazany w studio, Michał Żewłakow nazwał te zachowania wprost: – To jest wiocha.

I trudno się z byłym reprezentantem Polski nie zgodzić.

Nie mam problemu z bluzgami na stadionie. Byłbym hipokrytą, gdybym walczył z wulgaryzmami, gdy samemu zdarza mi się ich użyć. Nie oburza mnie to, gdy po jakiejś stykowej sytuacji na boisku z ławki rezerwowych leci gremialne “eeeej, kuuuurwaaa!”. Choć zasadne byłoby pytanie – co ten okrzyk ma wnieść? Natomiast nie czarujmy się: w tym aspekcie faktycznie stadion teatrem nie jest i wulgaryzmów nie wyplenimy, a walka z nimi jest z góry skazana na porażkę.

Natomiast nie możemy akceptować tego, co działo się w Poznaniu, a już zwłaszcza w Radomiu. Elementarny brak szacunku, popis chamstwa, irracjonalne wieśniactwo ma swoje granice. I dochodzimy do momentu, w którym naczelnym chamom trzeba przypomnieć, gdzie ta granica leży.

Słabość sędziów nie usprawiedliwia chamstwa

W mediach społecznościowych większość kibiców zgodziła się, że takie występki są poniżej wszelkiej krytyki. W cywilizowanym świecie nie krzyczy się drugiemu człowiekowi w twarz, że jest pajacem. Natomiast znalazła się pewna grupa ludzi, która usprawiedliwiała temu podobne zachowania. – Słabo sędziują, to zasłużyli! Sędziów za błędy nikt nie rozlicza, więc czasami człowiekowi mogą puścić nerwy! – czytałem na Twitterze.

Po pierwsze – żaden błąd nie usprawiedliwia takich zachowań. Sam, drogi kibicu, nie chciałbyś usłyszeć od klienta, że jesteś taki, śmiaki czy owaki. Zresztą nie czarujmy się też, że trenerzy wykrzykują takie rzeczy w kierunku sędziów tylko po błędach. Robią to też wtedy, gdy sędziowie podjęli słuszną decyzję przeciwko protestującym, więc argument “zasługują na to, bo popełniają błędy!” nie jest żadnym argumentem.

POLECAMY TAKŻE

Po drugie – zgadzam się, że to jest naprawdę słaby sezon sędziów. Liczba błędów jest horrendalna, skala słabo posędziowanych spotkań przeraża. Pisaliśmy o tym teksty na naszych łamach, robiliśmy specjalne programy na naszym YouTube, podnosimy ten temat regularnie. Natomiast wciąż NIE jest to żadne usprawiedliwienia do tego, by trenerzy na eksponowanych stanowiskach zachowywali się w taki sposób. Nie oni są od wymierzania kar. Bo zaraz naprawdę dojdziemy do absurdu, gdzie kary tuż po błędzie będą wymierzać trenerzy z ławek. Źle odgwizdany aut? Wiązanka przepleciona stekiem wulgaryzmów. Puszczony spalony? Wychowawczy policzek. Błąd przy karnym? Kopniak na wątrobę.

Po trzecie – takim chamstwem odwracacie, panowie trenerzy, uwagę od sedna problemu. Po minionej kolejce, w której znów było sporo błędów sędziowskich, nie mówi się o tym, co arbitrzy wyprawiali chociażby w meczu Cracovii z Jagiellonią. Uwagę zbiera festiwal wiochy przy ławkach w Radomiu. Jeśli zatem chcecie już uprawiać narrację pod tytułem “my tylko zwracamy uwagę na problem sędziowania”, to podejmowane przez was środki są przeciw skuteczne.

Być może jest jeszcze inny sposób na to, by rozwiązać problem zachowań trenerów na ławkach. Po prostu ograniczmy liczbę osób tam zasiadających. Pierwszy trener, zawodnicy rezerwowi, asystent i lekarz/fizjoterapeuta. I na tym koniec. Po co więcej osób ma tak siedzieć, skoro część z nich nie robi nic innego, jak tylko nadskakuje nad sędzią technicznym, że aut w złą stronę i że był spalony?

Nie jest wam tak po ludzku wstyd?

Życie trenera nie kończy się wraz z ostatnim gwizdkiem sędziego. Obrazki z ich zachowaniami idą w świat, Canal+ pokaże je w telewizji, fragmenty trafią na YouTube, wycinki pójdą viralem przez media społecznościowe. Wasze twarze są tam bardzo klarownie widoczne i słychać te wszystkie bluzgi doskonale. Zapytam wprost: nie jest wam, panowie, tak po ludzku wstyd? Nie macie w sobie grama refleksji, by spojrzeć na to wszystko po czasie i powiedzieć “serio, to ja? Nie no, trzeba hamować się w emocjach, bo przecież widzą mnie później sąsiedzi…”. Przecież wielu z was ma rodziny, dzieci, partnerki – oni też to widzą.

Na łamach Weszło w tekście Przemka Michalaka trener Tomasz Tułacz stwierdził, że jeśli jest jakieś narzędzie, które może wpłynąć na okiełznanie tego zwierzyńca na ławkach, to są to tylko drakońskie kary. Zawieszenia, kary finansowe. I pewnie Tułacz ma rację, bo jak widać – nic innego nie działa. Wytyczne dla sędziów w temacie karania zawodników, którzy podbiegają dyskutować z ich decyzjami, wytrzymały kilka kolejek. Później temat się rozmył, wróciliśmy już do masowego podważania ich werdyktów. I z podobnymi wytycznymi dla piętnowania zachowań trenerów byłoby podobnie.

Dlatego jestem za tym, by podwyższyć taryfikator kar i egzekwować je z pełną surowością. Ale jednocześnie jestem też za tym, by odwoływać się do ludzkiej strony kariery trenerów. Panowie, robicie sobie publicznie wstyd. Coraz mniej ludzi postrzega pozytywnie wykrzykiwanie w twarz innego człowieka, że jest pajacem, amatorem czy cymbałem. Tracicie w ich oczach i wychodzicie na chamów bez grama kultury. Już niemal nikomu to nie imponuje. Dość. Po prostu wystarczy.

Sędziowie, postawcie się temu chamstwu

Dwie ostatnie “Ligi od kuchni” to tylko wycinek pewnej rzeczywistości. Ale niestety wiernie tę rzeczywistość opisują. Wystarczy obejrzeć zachowanie ludzi na ławkach na żywo. Usiąść nad nimi w trakcie meczów i posłuchać tego, co z tych ławek pada. Przejechać się na letni sparing i przy braku wrzawy na trybunach posłuchać tego, co piłkarze – nawet w meczach bez stawki – rzucają do sędziów.

To, że brak kultury trzeba tępić poprzez społeczny sprzeciw, to jedno. Ale druga strona tego medalu wygląda tak, że niestety sami sędziowie wielokrotnie przyzwalają na takie zachowania. Udają, że nie słyszą jednej czy drugiej obelgi. Próbują “rozmasować” sytuację żółtą kartką, gdy wiązanka rzucona przez zawodnika zasługuje wyłącznie na wykluczenie go z meczu. Nie wiem, czy się boją. Pewnie po części też. Ale w ten sposób pozwalają na bezkarność.

I jeśli sędzia w Ekstraklasie pozwala sobie wejść na głowę, to tym bardziej sędzia w III lidze czy B klasie będzie miał problem z tym, by ujarzmić towarzystwo. Nie chcę się już tutaj odwoływać do innych sportów, ale naprawdę zazdroszczę kultury zachowań chociażby w stereotypowo dużo bardziej męskich sportach, jak rugby. Jakoś nie widziałem, by tam tydzień w tydzień sędziowie słuchali o tym, ze są pajacami.

Sędziowie, szanujcie sami sobie, bo jeśli wy nie będziecie się szanować, to na pewno nie będą szanować was furiaci niezdolni do opanowania własnego aparatu gębowego.

Komentarze