- Przyjrzeliśmy się zwolnionym trenerom od początku poprzedniego sezonu
- Z tego grona wybraliśmy najbardziej kontrowersyjne dymisje i zestawiliśmy je z faktami, które przyniosły kolejne miesiące
- Okazuje się, że decyzje, za które wszyscy otwarcie krytykowali kluby, częściej… okazywały się słuszne
Zwolnienia tyle, że bez furiatów w gabinetach
Trudno nie zauważyć, jak zmienia się postrzeganie futbolu przez prezesów i właścicieli polskich klubów. Kiedyś wystarczyła passa kilku meczów bez zwycięstwa, by bez żalu żegnano się z trenerem, gdy teraz niemal zawsze szkoleniowcy otrzymują szansę wyprowadzenia drużyny z kryzysu. Często panuje zrozumienie, że kryzys wcale nie jest kryzysem, a wyniki idą w parze z realnym potencjałem zespołu. Ale nawet pomimo zmieniającej się mentalności gabinetów, trenerzy są zwalniani. Przed sezonem, w trakcie rundy jesiennej, na wiosnę oraz last minute, by desperacko ratować ligę. Licząc 22 miesiące – czas od zakończenia sezonu 2020/21 do chwili obecnej, zatem półtora sezonu z okładem – oraz nie uwzględniając Włodzimierza Gąsiora, Macieja Skorży i Kosty Runjaicia, którzy sami zdecydowali o odejściu ze Stali Mielec, Lecha i Pogoni, w Ekstraklasie doszło do 21 zmian szkoleniowców. Z różnych przyczyn w dziesięciu z tych przypadków można było mówić o zaskoczeniu lub kontrowersji. W pięciu – o dużej kontrowersji. Warto więc sprawdzić, na kogo wyszło.
Pięć wielkich kontrowersji
Początek tego tekstu – zwłaszcza fragment o cierpliwym zarządzaniu – na pewno nie dotyczy Górnika Zabrze. Klub, który jeszcze niedawno za sprawą Marcina Brosza był synonimem trenerskiej stabilizacji, nagle rozchwiał się na każdym polu. Prezes? O każdym można napisać, że jest nowy, bo średnia długości ich stażu to od dawna mniej niż rok. Aktualny – Adam Matysek – jeszcze nie rozsiadł się dobrze w gabinecie, a już za moment prawdopodobnie będzie wręczał wypowiedzenie Bartoschowi Gaulowi. Chyba, że trener osiągnie satysfakcjonujący wynik w spotkaniu z Wisłą Płock. Z komunikatu umieszczonego na Twitterze Górnika wynika jasno – Gaul wygra z Wisłą, to cała jego wielomiesięczna praca zostanie zweryfikowana pozytywnie. Przegra – to negatywnie. Jeśli przy wyniku 1:1 Szymon Włodarczyk wykorzysta rzut karny w 90. minucie, Gaul będzie dobrym trenerem. Jeśli przestrzeli – słabym.
Sam fakt, że Bartosch Gaul jest szkoleniowcem Górnika, jest sporym zaskoczeniem, bo zwolnienie Jana Urbana po poprzednim sezonie było ogromną kontrowersją. Pod takie stwierdzenie podpiąć można jeszcze co najmniej cztery decyzje, którymi były pożegnania Warty Poznań z Piotrem Tworkiem, Wisły Płock z Maciejem Bartoszkiem, Radomiaka z Dariuszem Banasikiem i Leszka Ojrzyńskiego z Koroną Kielce. W każdym z tych przypadków opinia publiczna była zniesmaczona bądź zszokowana. I nie w każdym miała rację – co niech będzie nauczką przed przedwczesnym ocenianiem ruchów władz klubów. Nawet jeśli te wyglądają na niewytłumaczalne.
Duży wyrzut sumienia
Reakcja na zwolnienie Piotra Tworka przez Wartę jest do dziś jednym z moich największych wyrzutów sumienia. W tekście na Goal.pl dość mocno przejechałem się po władzach poznańskiego klubu, będąc przekonanym, że późniejszy były trener Śląska Wrocław padł ofiarą własnego sukcesu. W tekście z listopada 2021 pisałem m.in. tak:
Pojawia się więc pytanie, czy wobec tej całej beznadziei Tworek faktycznie czasem nie zasługiwał na pożegnalny uścisk dłoni prezesa? Drużynie nie szło, nie strzelała bramek, nie rokowała, by się to mogło zmienić, do tego trudno uwierzyć w dobrą atmosferę znaną z ubiegłosezonowych vlogów, bo przecież tę zawsze przede wszystkim budują wyniki.
Ale zamiast odpowiedzi wprost, można spytać: co w klubie zrobiono, by było inaczej? Czy to trener uznawany trzy miesiące temu za dobrego stał się trenerem słabym, czy wszystko wokół zaczęło się sypać, a Tworek miał być twarzą projektu, który można zamknąć w memie z palącym się mieszkaniem i popijającym ze spokojem kawkę psem mówiącym „jest w porządku”? W Warcie pomylono skutek z przyczyną.
Warta jako klub faktycznie zrobiła wtedy wiele, by z ligi spaść i w zwolnieniu Tworka, który chwilę wcześniej zajął piąte miejsce w lidze, widziałem wyłącznie niesprawiedliwość. Nawet jeśli zespół właściwie nie punktował, a od blisko 800 minut nie strzelił gola. Uznawałem, zresztą jak blisko 100 proc. opinii publicznej, że nic by się nie stało, gdyby trener, który do Ekstraklasy awansował jako najsłabszy z beniaminików, po zajęciu sensacyjnej lokaty, w kolejnym sezonie z niej spadł. Warta wyciągnęła jednak z kapelusza Dawida Szulczka, który dziś jest jednym z najgorętszych nazwisk na polskim rynku i który od przejęcia drużyny notuje średnią punktową 1,48 na mecz. To średnia, która w zestawieniu za okres, w jakim Szulczek pracuje w Poznaniu, wystarcza do zajęcia… piątego miejsca – jedynie za Rakowem, Lechem, Legią i Pogonią. Piotr Tworek w fantastycznym sezonie 2020/21, również zakończonym piątą lokatą, punktował średnio 1,43.
Jeśli najbardziej oburzające zwolnienie trenera zakończyło się w ten sposób, warto wstrzymać się z jednoznacznymi osądami kolejnych.
Legenda to za mało
Podobnie można mówić o zamianie Leszka Ojrzyńskiego na Kamila Kuzerę, choć pozbycie się trenera, który w Kielcach ma status legendy i kilka miesięcy wcześniej tak ratował sezon w I lidze, że awansował do Ekstraklasy, również śmierdziało. Naturalnym wydawało się, że drużyna wchodząca do Ekstraklasy po barażach, bez większej zmiany jakościowej w kadrze, powinna zająć w niej ostatnie miejsce. A Ojrzyński nawet nie był ostatni, bo wyprzedzał Lechię oraz Miedź, a z Piastem lokatę poza strefą spadkową przegrywał wyłącznie bilansem bramkowym. Korona grała brzydko dla oka? A czego władze klubu spodziewały się po zatrudnieniu tego właśnie trenera, który z przedkładania pragmatyzmu nad wszystko uczynił swój nierozłączny symbol.
Korona podobnie jak Warta marzyła jednak o utrzymaniu, które jej się prawdopodobnie – patrząc na potencjał zespołu – nie należało. Dziś nie wiadomo, czy się utrzyma, ale wiadomo, że dała sobie na to szansę. Kamil Kuzera najpierw zaczął punktować, później dołożył do tego lepsze od poprzednika walory wizualne, a po ostatnim zwycięstwie nad Radomiakiem wyszedł spod kreski. Leszek Ojrzyński w swoich 15 meczach zdobył 13 punktów. Kuzera podwoił ten dorobek po rozegraniu dziewięciu spotkań, a licząc tylko obecny rok, czyli część sezonu, do której sam przygotowywał piłkarzy, jest… na podium. Jedynie za Rakowem i Legią.
Swoją drogą nazwisko Leszek Ojrzyński coraz rzadziej kojarzy się z cudami. Wcześniej jego zwolnienie ze Stali Mielec również było uznane za dziejową niesprawiedliwość, a to jego następca – ponad siedemdziesięcioletni Włodzimierz Gąsior – uratował dla Podkarpacia Ekstraklasę.
Spokojnie z oceną
Nawet znając te przypadki, nie wyobrażam sobie, by ewentualne pożegnanie Adama Majewskiego ze Stalą mogło po ludziach spłynąć, bo mówimy o trenerze, który przez jakieś 90 proc. pobytu w Mielcu robił wynik ponad stan. Pozostałe 10 proc. to aktualna seria czterech kolejnych porażek, która zepchnęła tę drużynę w bardzo niebezpieczne rejony tabeli. Czy zwolnienie Majewskiego byłoby sprawiedliwe? Oczywiście, że nie. Co najwyżej mogłoby wywołać ciarki żenady na plecach. Jednak jak pokazuje historia, przecież dopiero przerabialiśmy ją w wersji hard w Motorze Lublin, aspekt ludzki staje się mniej istotny, gdy nadrzędny jest wynik.
Jeśli Adam Majewski dokończy sezon i spadnie, będzie ostatnią osobą, którą można za to winić. Stal była murowanym faworytem do zajęcia miejsca w ostatniej trójce i gdyby przed sezonem spytać władze klubu, czy czteropunktową przewagę nad kreską na tym etapie rozgrywek braliby w ciemno, te spytałyby jedynie, gdzie podpisać. Ale po tym, co się stało z Koroną po przyjściu Kuzery oraz – zwłaszcza! – z Wartą po zatrudnieniu Szulczka, z definitywnym osądem ewentualnego zwolnienia bym się wstrzymał. Trzymając kciuki, by jednak do niego nie doszło.
A jak z resztą?
Niezła zmiana, której przeciętny widz Ekstraklasy na pewno nie przyklasnął, miała też miejsce w Płocku. Wisła w lutym 2022 niespodziewanie pożegnała się z Maciejem Bartoszkiem. Wydawało się, że trener powinien mieć spokój – w okresie swojej pracy z przeciętniakiem punktował mniej więcej tak, jak powinien (1,31), a biorąc pod uwagę ten czas, był w lidze ósmy. Pavol Stano na pewno nie okazał się gorszy, a na jego duży plus zadziałała filozofia gry. Wisła Płock ma grać piłką, od bramki, nie na aferę. Jak sam podkreślił w rozmowie z Goal.pl, ma unikać “paździerza”. Liczby? Lepsze od Bartoszka. 1,43 punktu na mecz, siódme miejsce podczas swojej kadencji.
Ale tych bardzo kontrowersyjnych zwolnień, które stały się kręgosłupem tego tekstu, było w ostatnich 22 miesiącach pięć. Przykłady Warty, Korony pokazały, że niepopularne decyzje mogą być doskonałe, i należy brać poprawkę na ich jednoznaczną krytykę. Jeśli do pozytywnych zmian, na które nikt nie czekał, dorzucimy przykład Wisły Płock, okaże się, że te najbardziej niesprawiedliwe dymisje częściej są uzasadnione niż nie.
Nie wyszło w Radomiaku i Zabrzu. W zabrzańskim magistracie dziś mogą pytać samych siebie, co komu przeszkadzał Jan Urban, gdy osiągane przez niego wyniki zestawi się z Bartoschem Gaulem. Gaul nie wygląda na osobę, która nie dojrzała do pracy w Ekstraklasie. Widać autorski pomysł, gorzej z wykonawcami, dla których ten pomysł okazuje się zbyt ambitny. Do tego z formą nie trafił Lukas Podolski i Górnik na dziesięć kolejek przed końcem ogłosił, że papierkiem lakmusowym dla całego trenerskiego dorobku Gaula będzie najbliższy mecz z Wisłą Płock.
Oburzenie po zwolnieniu Dariusza Banasika z Radomiaka prawdopodobnie nie opadło do dziś, a sama decyzja przypomina pozbycie się kiedyś z Niecieczy Czesława Michniewicza, który w chwili zwolnienia był siódmy w Ekstraklasie (no ale wcześniej zajmował z tym zespołem nawet pozycję lidera, co rozbudziło większe oczekiwania). Trudno odnieść wrażenie, że Mariusz Lewandowski dał drużynie coś, czego nie dawał Banasik. Z wynikami włącznie.
Co się wydarzy?
W tej chwili na wylocie z Ekstraklasy jest aż czterech trenerów – Adam Majewski, Maciej Stolarczyk, Marcin Kaczmarek i Bartosch Gaul. Tylko w pierwszym przypadku wszyscy jednoznacznie powiedzą, że nie jest to nazwisko, które powinno znaleźć się w tym gronie. Choć Ekstraklasa lubi zaskakiwać i czy kogoś może zdziwić dopisanie tu kolejnego trenera, o którym obecnie się nie dyskutuje? Jak zareagujemy, gdy następca kolejnego niesprawiedliwie zwolnionego szkoleniowca przebije jego osiągnięcia? Pamiętajmy, że prezesi będą podejmować decyzje wyglądające na głupie. Ale jak widać – nie wszystko noszące symptomy głupiego, głupim jest w istocie.
Komentarze