- W naszej dziesiątce najlepszych transferów lata nie znalazł się żaden piłkarzy Rakowa i Lecha, a z Legii wzięliśmy tylko jednego gracza
- Prawdziwym wygranym letniego okienka jest na ten moment Jagiellonia Białystok – gdybyśmy się uparli, to zmieścilibyśmy i pięciu graczy Jagi w tym zestawieniu
- Warto odnotować, że ekstraklasowicze skutecznie skautowali napastników
Zanim przejdziemy do konkretów, to warto byłoby przedstawić kryteria, które braliśmy pod uwagę przy ustalaniu rankingu letnich transferów. Po pierwsze – boisko. Czyli to, co wszyscy ci piłkarze prezentowali podczas pierwszej połowy sezon. Po drugie – kosztowność transfer i oczekiwania. Jasnym jest, że przy ocenie transferu trzeba wziąć pod uwagę cenę gracza, bo przecież inaczej podchodzimy do Johna Yeboaha, a inaczej do Dominika Marczuka. Ponadto trzeba było też uwzględnić takie kryteria, jak jakość kolegów z zespołu (łatwiej grać nieźle w takiej Legii niż w Stali), klasyfikacji w zaawansowanych statystykach zbieranych przez WyScouta, potencjał sprzedażowy oraz wpływ na grę drużyny.
Dobra, to jedźmy.
1. Ilja Szkurin (Stal Mielec)
Pierwsze miejsce dla Białorusina, który wespół z Maciejem Domańskim ciągną Stal Mielec za uszy. Tak, pamiętaliśmy o tym, że ktoś taki przewinął się przez Raków Częstochowa. Ale nie dalibyśmy sobie uciąć ręki… tfu, nie dalibyśmy sobie obciąć paznokcia, że Szkurin grający w napadzie Stali będzie drugim najlepszym zawodnikiem w klasyfikacji kanadyjskiej po połowie sezonu.
Trzynaście punktów w kanadyjce, osiem goli i pięć asyst. Ścisła ligowa czołówka napastników pod kątem kreacji (kluczowe podania, podania prowadzące do strzałów), bardzo dobry w powietrzu, pracujący dla drużyny. Nie ma takiej dynamiki jak Hamulić, nie strzela tak spektakularnych goli jak Piasecki, ale wydaje się, że może być najlepszym napastnikiem Stali w ostatnich latach.
Szkoda tylko, że do mieleckiej drużyny jest tylko wypożyczony. Chociaż z drugiej strony – może to i dobrze, bo zimą Stal musiałaby go sprzedawać wobec dobrych ofert? Agent Szkurina wypowiadał się już, że dostaje telefony w sprawie jego sytuacji transferowej, więc obawiamy się, że wiosną po raz ostatni zobaczymy go w Ekstraklasie. Biorąc pod uwagę to, że strzela z sytuacji nieoczywistych, wykręca znakomite liczby w relatywnie słabej drużynie i na dodatek podtrzymuje tradycje mieleckich napastników – pierwsze miejsce w klasyfikacji letnich transferów.
2. Aleks Petkow (Śląsk Wrocław)
Transfer, który jest w jakimś stopniu zgrabną metaforą Śląska Wrocław. Czyli “nie mieliśmy oczekiwań, a wyszło fantastycznie”. 24-letni Bułgar ograny niemal wyłącznie na poziomie średniaka efbet Ligi. Wzięty bez kwoty odstępnego do załatania dziurawej defensywy wrocławian.
Kilka miesięcy później Petkow jest czołowym stoperem ligi i podstawowy obrońcą reprezentacji Bułgarii. Ostatnio Jacek Magiera mówił w Canal+, że by dotrzeć do głowy Mateusza Żukowskiego, to wziął go na spacer. Jeśli z Petkowa zrobił takiego szefa defensywy, to musiał z nim przejść dystans olimpijski w chodzie – tak ten 24-latek wygląda.
Może nie jest to najlepiej grający piłką stoper w lidze, ale wszak ta pozycja nazywa się “obrońca”, więc Petkow ma przede wszystkim bronić. A jeśli chodzi o ten fach, to wygląda naprawdę dobrze. Twardy, nieprzyjemny dla rywali, lubiący grę w zwarciu, dobrze czujący się w nisko ustawionej defensywie Śląska. Ósmy zawodnik ligi pod kątem skuteczności pojedynków w defensywie. Tylko trzech zawodników w Ekstraklasie przejęło więcej podań rywali (Janicki, Ghita i Koutris).
A nadmieńmy, że Petkow ma też potencjał sprzedażowy – 24 lata, gra w kadrze, można na nim jeszcze zarobić.
3. Dominik Marczuk (Jagiellonia Białystok)
Latem interesowało się nim kilka klubów Ekstraklasy, ostatecznie przekonała go Jagiellonia. I trafiła w dziesiątkę. Tak nawiasem mówiąc – Marczuk to naprawdę nieliczny transfer z 1. ligi, który wypalił w ostatnich latach. Często rzuca się “niech ekstraklasowicze ruszą po młodych Polaków z niższych lig, tam są same perełki!”. Później ekstraklasowicze sięgają po młodych Polaków z niższych lig, ale ci nie okazują się rzeczonymi perełkami.
Ale Marczuk jest wyjątkiem.
Najlepszy asystent ligi po połowie sezonu. Dynamiczny, bardzo dobrze pasujący do taktyki trenera Siemieńca, dowożący konkrety z przodu. Etatowy reprezentant Polski U21. Młodzieżowiec. Transfer z punkt. W dodatku tutaj też potencjał sprzedażowy jest spory. Ruch typu “trudno się czegokolwiek przyczepić”.
4. Adrian Dieguez (Jagiellonia Białystok)
Z tymi Hiszpanami trafiającymi do Ekstraklasy często jest tak, że im bardziej przeciętne CV, tym gość bardziej się sprawdza. Z Dieguezem jest podobnie – przed transferem spadł z 2. do 3. ligi hiszpańskiej, a wyrósł na czołowego stopera Ekstraklasy.
Przeważnie o Jakubie Czerwińskim mówiło się, że to taki obrońca, przy którym kolega z duetów stoperów zawsze wygląda lepiej niż w jakiekolwiek innej parze. Po prostu ciągnął współpartnera do góry. I Dieguez miał podobny wpływ na Skrzypczaka i Matysika. Jaga nie miała obrony z żelbetonu i stali, natomiast Hiszpan zawsze wyglądał solidnie w destrukcji, a i posłać dalekie, mocne, crossowe podanie potrafi. Jesienią uzbierał dwie asysty.
Średnio ponad 9 dalekich podań na mecz, 67% wygranych pojedynków w powietrzu. Być może czasem mógłby być bardziej agresywny w pojedynkach, bo statystykach odbiorów czy pojedynków na ziemi nie jest wybitny, ale z pewnością jest ogromną wartością dodaną do ekipy Siemieńca.
5. Pedro Henrique (Radomiak Radom)
Zaczął dość kuriozalnie, bo od trzech poprzeczek i słupka w jednym meczu. Ale widać było gołym okiem, że ma jakąś taką czutkę do dochodzenia do sytuacji strzeleckich. Dynamiczny, silny, nieźle wyszkolony technicznie. I z czasem zaczął strzelać gole. Usadził na stałe Rochę na ławce, w 17 meczach ustrzelił osiem goli, do tego dorzucił cztery asysty – te z meczu przeciwko Widzewowi były naprawdę wysokiej klasy, zwłaszcza ta zewniakiem do Wolskiego na kilkadziesiąt metrów.
Trudno go jednak włożyć w rolę rozgrywającego napastnika, to jednak typowy lis pola karnego, choć ma atuty pozastrzeleckie – chociażby wysoki współczynnik udanych dryblingów (57%, czołówka napastników w lidze). Ma najwyższe xG w lidze (10,26), bywa nieco zbyt chaotyczny i rozbiegany, natomiast przy odpowiednim szlifie spokojnie może zakręcić się wokół 15 goli w sezonie. Trzeci napastnik jesieni po Exposito i Szkurinie.
6. Efthymios Koulouris (Pogoń Szczecin)
Dariusz Adamczuk, dyrektor sportowy Pogoni, mówił w ostatniej Lidze+Extra, że gdy mają wypatrzonego napastnika, to modlą się w klubie, by nie strzelał już goli. Dlaczego? Bo jego cena tak skoczy, że będzie poza zasięgiem Portowców. I patrząc na to, że w ostatnich latach szczecinianie mieli spore problemy ze ściągnięciem skutecznego snajpera, to jesteśmy w stanie w to uwierzyć.
Koulouris był zagadką. Z jednej strony zdobywał sporo bramek w Grecji, ale jego zagraniczne wojaże były już przeciętne lub po prostu słabe. Ciążyła na jego transferze duża odpowiedzialność – wiedzieliśmy, że Pogoń będzie kreowała dużo szans strzeleckich, ale ktoś będzie też musiał je skutecznie finalizować.
I Koulouris to robi. Siedem goli w lidze, do tego cztery sztuki w pucharach – jest nieźle, ale widać tu też potencjał na coś więcej.
Plus na Pogoni za to, że wreszcie trafiła z napastnikiem.
7. Martin Remacle (Korona Kielce)
Pewnie dla wielu będzie to najbardziej zaskakujący kandydat w tym zestawieniu, ale spieszymy z wyjaśnieniami. Generalnie druga linia Korony wygląda nadspodziewanie dobrze – na pewno lepiej niż wskazywałoby na to miejsce Korony Kielce w lidze.
Remacle rozkręcał się z tygodnia na tydzień. Wejście do drużyny miał dość przeciętne, ale od września jest już czołowym pomocnikiem ligi. Każdy jego gol i każda asysta dawała kielczanom punkty – gol ze Stalą, bramka z Wartą, udział przy strzelaninie z Puszczą, gol i asysta w domowym meczu z Jagiellonią. Do tego dwukrotnie został bohaterem Korony w Pucharze Polski – z rezewrami Legii wszedł z ławki i strzelił dwa gole, z pierwszą Legią wszedł na kwadrans i popisał się zwycięskim trafieniem.
Pewnie nie jest typem klasycznej “ósemki”, widać u niego deficyty w grze obronnej, ale z piłką przy nodze wygląda naprawdę nieźle. Ma dobre wejścia z drugiej linii, nie robi pustych przelotów, inteligentnie potrafi zaatakować pole karne w drugie tempo. Nieoczywisty typ, ale chyba go obroniliśmy.
8. Afimico Pululu (Jagiellonia Białystok)
Jagiellonia miała trudne zadanie podczas letniego okna transferowego, bo przecież trzeba było uzupełnić lukę na szpicy po odejściu króla strzelców, Marca Guala. I gdy zobaczyliśmy w letnich sparingach Pululu, to mieliśmy obawy, czy to zadziała. Był dość ociężały, niezgrabny. Gołym okiem było widać, że trzeba go odbudować.
Tymczasem Pululu jest w ścisłej ligowej czołówce pod względem: dryblingów na 90 minut gry, konwersji strzałów na gole, celności strzałów, a poza tym strzela gola średnio co 126 minut w Ekstraklasie. Przez różne względy nie pograł aż tak dużo – tylko 754 minuty, a ma sześć trafień i jedną asystę.
Z pewnością nie jest napastnikiem jednowymiarowym. Nie ogranicza się tylko do tego, by stanąć w polu karnym i poczekać na odpowiedni serwis. Silny, całkiem szybki, dobrze dryblujący, z niezłym wykończeniem… Daleko nam do tego, by napisać “Pululu ma wszystko, napastnik kompletny!”, natomiast ten snajper rodem z Angoli może pochwalić się naprawdę szerokim wachlarzem atutów.
9. Artur Craciun (Puszcza Niepołomice)
Nie jest łatwo znaleźć piłkarza w widełkach płacowych Puszczy Niepołomice. I nie jest też łatwo znaleźć dobrego piłkarza w Mołdawii, choć nasza reprezentacja skutecznie udowadniała, że wcale nie jest to ekstremalnie trudne.
A Craciun wszedł wszedł do Ekstraklasy z przytupem. Wiadomo, że podziw budzą gole – cztery trafienia stopera Puszczy. Natomiast to jest naprawdę rzetelny obrońca. Gole są czymś ekstra do tego, jak ten 25-latek broni. Drugi najczęściej główkujący obrońca ligi, topowa skuteczność gry w powietrzu (66% wygranych pojedynków, ligowa czołówka), często gra dalekim podaniem i robi to bardzo celnie (75%, tutaj też ligowy top pod względem celności). Może określenie “mołdawski Dieguez” nie jest jakoś strasznie nobilitujące, ale widzimy tutaj podobieństwa w sposobie grania, choć stoper Puszczy na pewno lepiej wygląda w powietrzu, a gorzej na ziemi.
10. Jurgen Elitim (Legia Warszawa)
Mieliśmy zgryz z wewnętrznych dyskusjach o tego piłkarza. Bo tak naprawdę na przestrzeni rundy zagrał… dwie półrundy. Ta do września – świetna. Gdyby utrzymał poziom z pierwszych trzech miesięcy, to musielibyśmy dać go gdzieś obok Szkurina, Diegueza i Marczuka. Wyglądał jak piłkarz lepiony z innej niż ekstraklasowej gliny. Przyjęcie kierunkowe, chęć gry do przodu, technika użytkowa… Wyglądał jak idealny partner do Slisza i Josue.
Ale później kompletnie zniknął. Wpadł w szarzyznę, przestał mieć istotny wpływ na grę Legii, spowszechniał.
To dziesiąte miejsce zatem trochę na zachętę, trochę przez wzgląd na bardzo udany początek. Może zjechał z formą przez to, że nie jest nauczony gry co trzy dni? A może trochę nas nabrał tym świetnym wejściem do Legii? Dla dobra kibiców Ekstraklasy – oby to był tylko chwilowy kryzys.
Brani pod uwagę: Jarosław Kubicki, Kristoffer Hansen (Jagiellonia), Xavier Dziekoński, Yoav Hofmeister (Korona), Patryk Kun, Radovan Pankov (Legia), Fredrik Ulvestad (Pogoń), Edi Semedo, Rafał Wolski (Radomiak), Oliwier Zych (Puszcza), John Yeboah, Srdjan Plasvić (Raków), Petr Pokorny (Śląsk), Fran Alvarez (Widzew)
Komentarze