Wyciąganie daleko idących wniosków po dwóch kolejkach Ekstraklasy jest kompletnie bezsensowne, ale akurat Cracovię można oceniać przez znacznie szerszy pryzmat. Bo wymęczony w końcówce remis z Górnikiem Łęczna i porażka u siebie ze Śląskiem Wrocław były bliźniaczo podobne do wszystkiego, co oglądamy przez ostatnie miesiące. Taktyka obrony przez atak w Cracovii stosowana jest wyłącznie na konferencjach prasowych, tylko że nawet tam atakujący w sytuacjach podbramkowych pudłuje.
- Przy okazji meczu ze Śląskiem Wrocław (1:2) Michał Probierz wyrzucił z siebie kilka uwag do osób atakujących jego styl prowadzenia Cracovii
- Wśród nich była taka, że co jest złego w stylu bazującym na dośrodkowaniach, podczas gdy większość goli na Euro 2020 padła właśnie w ten sposób. Sprawdziliśmy. Nie jest to prawdą
- W pierwszym sezonie pracy w Cracovii Probierz zajął dziewiąte miejsce. Później tylko raz zdarzyło się, że Pasy w kolejnej kampanii znalazły się na wyższej lokacie niż rok wcześniej
Wątpliwa satysfakcja
Już kiedyś pisałem o swojej satysfakcji z przewidzenia w 2018 roku, że Michał Probierz w przyszłości stanie się najdłużej pracującym w jednym klubie trenerem z Ekstraklasy. Wtedy nie było to wcale takie oczywiste. Janusz Filipiak w tamtym czasie nie miał problemu z wręczaniem dymisji komukolwiek między pierwszym a drugim daniem, a w dniu mojej „przepowiedni” Cracovia szorowała po dnie tabeli. Ale dało się wyczuć, że zaufanie do trenera jest spore. Przecież ten związek bez natychmiastowych sukcesów trwał już prawie półtora roku i z jakiegoś powodu nie został do tego momentu przerwany. Miałem wrażenie, że trener naprawdę kupił szefa opowieścią o roślince, która dziś jest ziarnem, ale wkrótce będzie pięknym kwiatem.
Pisząc, że Probierz „przeżyje” wszystkich ekstraklasowych kolegów po fachu, co w istocie nastąpiło z chwilą rozstania Marcina Brosza z Górnikiem, byłem pewien, że ścieżka będzie wiodła przez progres – wysokie miejsca w lidze i potwierdzanie tych aspiracji sezon po sezonie. Cracovia jawiła się jako klub poukładany „od tyłu”. Bezpieczny finansowo, bez licencyjnych problemów, co w naszej lidze wciąż było czymś bardziej przyjemnym niż naturalnym. Ostatecznie spełnienie mojej przepowiedni bardziej przypomina pogodzenie się Filipiaka z przeciętnością i zaakceptowanie wegetacji bez rozwoju niż przetrwanie Probierza dzięki osiąganym wynikom.
Sukces jak wypadek przy pracy
Różnicę między klubem rozwijającym się prawidłowo, a tym osiągającym sukcesy doraźnie, stanowi proporcja wyników lepszych do gorszych. O braku przypadku możemy mówić, gdy jeden sezon słaby przypada na dwa dobre (lub rzadziej), tymczasem trener Cracovii z wywalczenia Pucharu i Superpucharu Polski uczynił immunitet w dyskusjach z krytykującymi go osobami. Po meczu ze Śląskiem (1:2) Probierz rzucił, że Kosta Runjaić, który do Pogoni przyszedł w bardzo podobnym czasie, w przeciwieństwie do niego nie ma na koncie żadnych trofeów. To prawda, ale gdyby spytać ludzi siedzących w polskiej piłce, który z klubów rozwinął się przez ostatnie cztery lata mocniej, mam wątpliwości czy Cracovia znalazłaby się w takiej ankiecie na pole position. Odkąd w Szczecinie jest Runjaić, Pogoń w każdym kolejnym sezonie zajmowała wyższe miejsce (11-7-6-3), natomiast przy Probierzu mającym u siebie w domu od pewnego czasu niemal pełnię władzy, tendencję Cracovii trudno nazwać wzrostową (miejsca 9-4-7-14, przy czym w ostatnim sezonie byłaby na 9. lokacie, gdyby nie pięć zabranych punktów za przewinienia sprzed lat). Wywalczone puchary są niepodważalnymi sukcesami, zwłaszcza gdy mówimy o klubie, który nie wygrywał nic przez dziesięciolecia, ale ze słów szkoleniowca Pasów można wyciągnąć wniosek, że nic się nie stanie, jeśli będzie to koniec drogi. Na zasadzie: – Raz wygraliśmy Puchar Polski, czego chcecie więcej?
Podpowiem – jeśli przez następnych pięć lat Cracovia wciąż będzie razić bylejakością, Probierz nadal będzie mógł powiedzieć, że to on wzbogacił klubową gablotę. Ale czy tylko o to chodzi?
Fakty się nie zgadzają
Michał Probierz zna doskonale zarzuty do jego autorskiej Cracovii i podejmuje z nimi dyskusję opierając się o fakty. Problem w tym, że te podawane przez niego nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością, ale trener wychodzi z założenia, że skoro tak, to tym gorzej dla faktów. Po niedzielnej porażce odniósł się do zarzutu o grę opartą na dośrodkowaniach. – Słyszałem przez lata narzekania, że Cracovia gra dośrodkowaniami, a potem na mistrzostwach Europy większość bramek padła po dośrodkowaniach. Punkt widzenia zawsze zależy od miejsca siedzenia – powiedział (cytat za Michałem Trelą z Newonce). Sprawdziłem. Na Euro 2020 padły 142 gole, z czego dokładnie 50 – praktycznie co trzeci – po dośrodkowaniu. I to licząc je łaskawie dla teorii Probierza, bo wiele zagrań było co najwyżej na granicy „klasycznego” dośrodkowania. 92 bramki to akcje nie mające nic wspólnego ze standardową taktyką Cracovii.
W przedmeczowej rozmowie z Canal Plus stwierdził wprost, że śmieszą go już zarzuty o grę międzynarodowym składem, w którym jedynym Polakiem jest wymuszony regulaminem młodzieżowiec. Wygląda to na kolejne zbywanie argumentów, bo przecież do Probierza pretensje o obcokrajowców mieliby nieliczni, gdyby gwarantowali oni jakość. Tymczasem ich potencjał jest dość dyskretny. Probierz narzeka, że każdy dobry, młody Polak jest proponowany za granicę, ale wygląda to tak, że to powinno dotyczyć wszystkich klubów Ekstraklasy, a dotyczy głównie Cracovii. Dla Pasów zbyt słaby był Damian Dąbrowski, dziś lider Pogoni Szczecin. W oparach konfliktu odstawiono kapitana Janusza Gola, a Karol Niemczycki – dowołany nawet niedawno na zgrupowanie reprezentacji przez Paulo Sousę – stał się rezerwowym z chwilą, gdy Probierz znalazł innego młodzieżowca do gry. Nawet nie trzeba wliczać Mateusza Wdowiaka, który sam nie chciał przedłużać kontraktu i nawet bez zesłania do rezerw w poprzednim sezonie, dziś w Cracovii by go nie było.
Nie wiedzą, że się nie da
Latem Cracovia nie sprowadziła żadnego Polaka do natychmiastowej gry (jedyny gotówkowy transfer – Kamil Ogorzały – przebywał do tej pory na boisku przez 45 minut na 180 możliwych), podczas gdy w 11 innych klubach Ekstraklasy najwidoczniej nie słyszeli, że się nie da i „nowych” Polaków ściągano bez większego trudu, by od razu oddać im plac. Z pozostałych sześciu drużyn w dwóch brak transferów naszych rodaków do klubu wynikał z ogólnych mizernych ruchów wewnątrz zespołów względem poprzedniego sezonu (Lechia, Zagłębie), a w jednym – Piaście Gliwice – sięgnięto po Damiana Kądziora, który po nadrobieniu braków wynikających z braku regularnej gry – stanie się kluczowym elementem układanki Waldemara Fornalika. Ostatnie trzy kluby z tej wyliczanki – Lech, Radomiak i Śląsk – nie mają potrzeby ściągać Polaków, bo w ich składach naszych rodaków po prostu nie brakuje.
Prawdziwe fakty
Nie mam poczucia, że od tego, ilu Polaków będzie grać w Cracovii zależy przyszłość polskiej piłki, ale przeszkadza mi walka Michała Probierza z osobami, które budowanie klubu uznają za dalekie od harmonijnego. Fakty, którymi się broni, przegrywają w starciu ze słowem „sprawdzam”, natomiast pozostałe są takie, że klub ma w składzie armię słabych i mało wyrazistych obcokrajowców, styl gry męczący dla oka nawet na tle drużyn z 30. ligi w Europie, kolejny bardzo słaby początek sezonu, brak perspektyw na błyskawiczną i wyraźną poprawę oraz Puchar i Superpuchar Polski z 2020 roku w gablocie. Nie dałbym sobie ręki obciąć, że kibice Cracovii nie zamieniliby się na rozwój z beztrofeową Pogonią Szczecin.
Komentarze