Nie milkną echa niedzielnego hitu PKO Ekstraklasy, w którym Wisła Kraków pechowo zremisowała 1:1 z Lechem Poznań. Powodem jest przede wszystkim decyzje sędziego głównego Tomasza Kwiatkowskiego i sędziego VAR Bartosza Frankowskiego o nieuznaniu drugiej bramki zdobytej w tym meczu przez Wisłę.
Wisła pozbawiona prawidłowo zdobytej bramki
Niedzielne spotkanie 25. kolejki PKO Ekstraklasy było niezwykle istotne dla znajdującej się w strefie spadkowej Wisły Kraków. Biała Gwiazda w tym roku nie odniosła jeszcze ani jednego zwycięstwa, w efekcie jej sytuacja w ligowej tabeli z tygodnia na tydzień była coraz gorsza. W Krakowie kibice wierzyli, że mecz z mającym swoje problemy Lechem Poznań może być punktem zwrotnym dla zespołu, a swój optymizm opierali na dobrym występie drużyny Jerzego Brzęczka w wyjazdowym meczu z Lechią Gdańsk.
Niesiona dopingiem ponad 21 tysięcy kibiców Wisła w niedzielę postawiła walczącemu o mistrzowski tytuł bardzo trudne warunki i była o krok od zapisania na swoje konto trzech punktów. Wiślacy tuż przed przerwą objęli prowadzenie po fantastycznym trafieniu Zdenka Ondraska, a dziewięć minut po wznowieniu gry w drugiej połowie po raz drugi trafili do siatki Lecha.
Po dośrodkowaniu Marko Poletanovicia z rzutu rożnego i po wygranym przez Ondraska pojedynku z bramkarzem rywali Filipem Bednarkiem piłkę do siatki z bliska wpakował Joseph Colley. Radość wiślaków okazała się jednak przedwczesna.
Prowadzący to spotkanie Tomasz Kwiatkowski początkowo bramkę uznał i wskazał na środek boiska. Po kilkudziesięciu sekundach został jednak wezwany przez sędziego VAR Bartosza Frankowskiego do obejrzenia powtórek i po ich przeanalizowaniu zmienił decyzję i podyktował rzut wolny dla Lecha, dopatrując się przewinienia Ondraska na Bednarku. Decyzja ta spotkała się z wielkim zaskoczeniem ze strony nie tylko przedstawicieli Wisły, ale także całego piłkarskiego środowiska.
Oczywisty błąd sędziego
Tuż po zakończeniu spotkania w programie Liga+ Extra sytuacja ta została przeanalizowana między innymi przez byłego sędziego Adama Lyczmańskiego, który jednoznacznie stwierdził, że gol został zdobyty prawidłowo. Takiego samego zdania jest również były sędzia międzynarodowy Marcin Borski. “Moim zdaniem błąd Kwiatkowskiego. Bramkarz był spóźniony i sam wszedł pod rękę napastnika, który wygrał pozycję. Niezrozumiała decyzja. Chyba nie wytrzymał ciśnienia” – napisał na Twitterze.
Jeden z prowadzących magazyn Liga+ Extra Krzysztof Marciniak poinformował również, że poproszony o wypowiedź i wytłumaczenie swojej decyzji sędzia Tomasz Kwiatkowski odmówił komentarza w tej sprawie.
Po meczu w język nie zamierzał się natomiast gryźć jeden ze współwłaściciel Wisły Jarosław Królewski, który w bardzo ostrych słowach skomentował pracę arbitrów. “Warto nazywać rzeczy po imieniu. To jest zwykła, pospolita kradzież, za którą w końcu ktoś powinien zapłacić. Trzeba być kretynem w swoim fachu, aby w takiej sytuacji odwołać gola. Błazenada stosowana. Bravo drużyna za walkę, fani za doping. Walczymy dalej” – napisał.
Nie była to jedyna kontrowersyjna decyzja sędziego. Arbiter z niezrozumiałych względów zdecydował się również doliczyć do spotkania aż siedem minut. I właśnie w ostatniej z doliczonych minut Lech Poznań za sprawią Antonio Milicia doprowadził do wyrównania.
Wisła po niedzielnym meczu zajmuje 16. miejsce w tabeli i do znajdujących się na bezpiecznych miejscach drużyn Warty Poznań i Śląska Wrocław traci trzy punkty. W następnej kolejce drużynę Jerzego Brzęczka czeka wyjazdowe spotkanie z Pogonią Szczecin.
Zobacz także: Ekstraklasa: Lech zatrzymany w Krakowie [WIDEO]
Komentarze