Patryk Dziczek: Życie powoli zaczyna mi oddawać to co zabrało

20 lutego 2021 roku polskie media obiegła bardzo niepokojąca informacja. Młodzieżowy reprezentant Polski Patryk Dziczek zemdlał podczas meczu ligowego jego Salernitany. Kilka miesięcy wcześniej do podobnej sytuacji doszło w trakcie treningu. Za Patrykiem ciężka walka, aby wrócić do zawodowego futbolu, walka którą pomocnik Piasta wygrał. O powrocie do zdrowia, strachu przed chorobą, debiucie w reprezentacji i wsparciu najbliższych porozmawiał z Marcinem Ryszką.

Patryk Dziczek
Obserwuj nas w
IMAGO/Jakub Ziemianin/400mm.pl Na zdjęciu: Patryk Dziczek
  • Dziczek o kadrze: Ostatnio dzwonił do mnie trener Probierz
  • Dziczek: Mój powrót do piłki był bardzo trudny
  • “Oczywiście że się bałem”
  • O przyszłym transferze: Myślę że Włochy są już dla mnie zamknięte

Rzuty karne

Marcin Ryszka: Gol strzelony z rzutu karnego smakuje tak samo, jak ten zdobyty z gry?

Patryk Dziczek: (śmiech) nie wiem za bardzo co odpowiedzieć, bo w tym sezonie jeszcze nie strzeliłem gola z gry. Ciągle czekam na swoje pierwsze trafienie w ten sposób. Były już takie sytuacje gdzie wybijali mi piłkę z linii  bramkowej, więc wiele nie brakowało. Cieszę się, że ostatnio znowu wykorzystałem karnego w meczu z Rakowem. Oczywiście nie mogłem być do końca szczęśliwy, bo ten mecz przegraliśmy i runda dla nas zaczęła się nie zbyt dobrze.

Jesteś stałym wykonawcą karnych w Piaście, to dla ciebie nadal spore emocje czy już się do tego przyzwyczaiłeś?

Na pewno jest już dużo łatwiej. Kiedy byłem młodszy to faktycznie te emocje były spore. Staram się podchodzić do jedenastki z chłodną głową i o wiele łatwiej jest mi zapanować nad emocjami. Karne wykonuję od kiedy pamiętam. Jako junior rzadko się myliłem w tym elemencie. Oby tak było dalej, ale cały czas robię wszystko, żeby dołożyć trafienie czy to z głowy czy po uderzeniu z dystansu, a może wpadnie po jakimś zamieszaniu pod bramką przeciwnika (śmiech).

Wzorujesz się na kimś wykonując rzuty karne?

Kompletnie nie. Mam swój styl i cały czas staram się nad tym pracować. Kontem oka widzę jak zachowuje się bramkarz. Staram się też zmieniać kierunek w którym uderzam, bo zdaje sobie sprawę, że bramkarze analizują moje strzały. Jak na razie dobrze mi to wychodzi.

Rzut karny to wojna psychologiczna? Często pojawiają się prowokacje?

Miałem takie sytuacje, że bramkarz starał się coś do mnie mówić i mnie zdekoncentrować. Najważniejszy jest wtedy spokój i skupienie się nad tym co chcesz zrobić. Już po zdobytym golu zawsze jest okazja żeby trochę uciszyć przeciwnika i pokazać mu, że mimo, że starał się mnie wytrącić z równowagi i tak zdobyłem bramkę.

Tylko u nas

Reprezentacja Polski

Za miesiąc wraca reprezentacja, jesteś w kontakcie z Michałem Probierzem?

Ostatnio dzwonił do mnie trener, chwilę porozmawialiśmy. Jeśli chodzi o powołania to czas pokaże i wszyscy dowiemy się na kogo zdecydował się selekcjoner. Ja robię wszystko żeby być jak najlepiej przygotowanym. To murawa decyduje i kto będzie wyglądał najlepiej pojedzie na kadrę. Tam trzeba być w najwyższej dyspozycji.

Debiut w seniorskiej kadrze to było twoje marzenie?

Każdy kto gra w piłkę marzy o grze w reprezentacji. Jestem szczęśliwy, że było mi to dane, ale stawiam sobie poprzeczkę jeszcze wyżej. Chcę żeby moich meczów rozegranych z orzełkiem na piersi było jak najwięcej. Doceniam to, że po tym co przeszedłem udało mi się osiągnąć mój cel. Jeśli ktoś jeszcze dwa lata temu zapytałby mnie czy zagram w reprezentacji to odpowiedziałbym, że nie. Mój powrót do piłki był bardzo trudny i pod dużym znakiem zapytania. Patrzę do przodu i robię wszystko żeby jeździć na kadrę jak najczęściej.

Kiedy wracałeś do piłki ciepło o tobie wypowiadał się Czesław Michniewicz. Znalazłeś się nawet na szerokiej liście pięćdziesięciu zawodników z którego został wybrany skład na mundial. Coś takiego dało ci motywacyjnego kopa?

Na pewno tak. Po takiej przerwie mogłem ucieszyć się z tego, że trener mnie jeszcze pamięta z kadry młodzieżowej.

Generał nie zapomina o swoich żołnierzach.

(śmiech) dokładnie tak. Byliśmy w kontakcie z trenerem Michniewiczem i kilka razy rozmawialiśmy. Zdawałem sobie sprawę, że powołanie jest mało realne, ale bardzo mnie to motywowało, że mimo że miałem przerwę spowodowaną problemami zdrowotnymi, nadal ktoś o mnie pamięta. Dawało to impuls do ciężkiej pracy. Dwa lata nie grałem w piłkę, a przez pierwsze pół roku nie mogłem wykonywać żadnych ćwiczeń. To było bardzo frustrujące. Po sześciu miesiącach zacząłem sam się przygotowywać. Jeździłem do Pszczyny do trenera Michała Puchały i tam pracowaliśmy indywidualnie. Kiedy wróciłem do Piasta było mi na pewno o wiele łatwiej dołączyć do drużyny i do normalnych treningów. Pewnie gdyby nie moja samodzielna praca z trenerem byłoby dużo trudniej.

Patryk Dziczek podczas meczu z Mołdawią. fot. IMAGO/Łukasz Grochala/Cyfrasport

Jadąc w październiku na kadrę spodziewałeś się, że dostaniesz szanse w obu meczach?

O tym, że zagram w pierwszym spotkaniu z Wyspami Owczymi dowiedziałem się dzień wcześniej.  Podobnie było przed meczem z Mołdawią. Jechałem na zgrupowanie z nastawieniem żeby pokazać się z jak najlepszej strony, a później decyzja należała już do trenera. Byłem bardzo szczęśliwy, że dostałem szansę debiutu. Po bardzo trudnych chwilach dla mnie i drodze którą musiałem pokonać życie powoli zaczyna mi chyba oddawać to co zabrało.

Z perspektywy czasu jak oceniasz swój debiut?

Myślę że, z pierwszego meczu mogę być zadowolony. Z Mołdawią na pewno mogłem zagrać dużo lepiej. W meczach reprezentacji dochodzi presja i stres jest większy niż normalnie. Teraz w lidze muszę udowadniać, że zasługuje żeby przy kolejnych powołaniach znaleźć się na liście trenera Probierza. Robię wszystko żeby stawać się lepszym zawodnikiem.

Który z piłkarzy polskiej reprezentacji zrobił na tobie największe wrażenie?

Zdecydowanie Piotr Zieliński.

Klasyczna odpowiedź.

Piotrka znałem już wcześniej i wiedziałem na co go stać. Miałem okazję widzieć go na treningach i zobaczyć go w akcji na żywo. Widać, że ma ogromne umiejętności. W październiku na zgrupowaniu nie było Roberta Lewandowskiego, nie miałem z nim styczności, więc musze postawić na Ziela.

POLECAMY TAKŻE

Problemy zdrowotne

Czujesz, że twoje problemy zdrowotne już za tobą? Da się w ogóle o tym zapomnieć?

Nie mogę tego rozpamiętywać. Często ludzie pytają mnie o to co mnie spotkało i czy nie mam żadnych obaw przed graniem w piłkę. Powiem tak, jeśli miałbym jakieś wątpliwości przed uprawianiem sportu na poziomie wyczynowym to nie byłbym wstanie wychodzić na trening czy rozgrywać meczów. Badam się regularnie. Teraz co pół roku, wcześniej musiałem robić badania co trzy miesiące. Jestem pod stałą opieką najlepszych fachowców. Pod klatką piersiową mam wszczepiony specjalny czip który kontroluję pracę mojego serca i wysyła dane do szpitala. Czuję, że jestem pod najlepszą opieką i dlatego nie myślę o tym co wydarzyło się w przeszłości. Mogę spokojnie trenować i robię to co kocham. 

Życie wyczynowego sportowca musiałeś zamienić na funkcjonowanie w dużym rygorze. Na początku mogłeś wychodzić jedynie na spacery.

Droga którą pokonałem była bardzo trudna. Wiem, że wiele zawdzięczam swoim bliskim, którzy byli przy mnie. Moja żona widziała co się ze mną działo. W pewnym momencie przeszedłem na życie emeryta. Tak jak powiedziałeś, wychodziłem tylko na spacery i później wracałem do domu. Włączałem telewizor i oglądałem jak inni grają w piłkę. Chodziłem bardzo nerwowy i ciężko było mi sobie z tym poradzić. Nie wiedziałem czy uda mi się wrócić do futbolu. Swoją ciężką pracą i wiarą w to, że znowu będę grał w piłkę jestem tu gdzie jestem.

Kiedy zaczęły się twoje problemy zdrowotne czułeś po ludzku strach?

Oczywiście, że się bałem. Kiedy pierwszy raz zemdlałem na treningu od razu pojechaliśmy do szpitala robić badania. Spędziłem tam tydzień, ale wszystko wyszło dobrze. Więcej obaw miałem po drugiej sytuacji, kiedy zasłabłem podczas meczu. Wiedziałem, że jeśli to się powtórzyło to coś jest nie tak. Po raz kolejny szpital, wiele badań, a w głowie cały czas pytanie co się dzieje? Co jest z moim zdrowiem? Wiele obaw mieli na pewno moim rodzice, moja żona. Oni bardzo przeżywali to wszystko co wtedy się działo. Widzieli przecież sytuację w telewizji, to musiał być dla nich dramatyczny i przykry widok. Tata nie chce mi tego pewnie okazywać, ale mama przynajmniej raz w tygodniu pyta się jak się czuje. Pilnuje żebym regularnie wykonywał wszystkie badania. Doceniam to bardzo, że wróciłem. Codziennie przychodzę do pracy i mogę robić to co kocham.

Można powiedzieć, że Piast wyciągnął do ciebie pomocną rękę i dał ci szanse powrotu?

Włochy są bardzo restrykcyjne jeśli chodzi o problemy zdrowotne u sportowców. Nikt nie chciał wyrazić zgody żebym mógł wrócić do treningu. Tak jak powiedziałeś, Piast zdecydował mi się pomóc i mogłem dołączyć do drużyny, tak na prawdę po półtorarocznej przerwie. Na własną rękę latałem po całym świecie wykonując różne badania. Poleciałem do Kataru gdzie w ciągu dwóch dni zrobiono mi siedem specjalistycznych badań i profesor wyraził zgodę żebym mógł rozpocząć treningi. W Polsce pokazałem moją dokumentacje profesorowi Milewskiemu, który jeszcze raz mnie przebadał i wydał pozytywną opinię. Oczywiście zaznaczył, że ciągle muszę być pod opieką, muszę się badać regularnie i wysyłać im wszystkie wyniki. 

Wybiegasz myślami w przyszłość? Twoje problemy zdrowotne z przeszłości mogą ci utrudnić ewentualny transfer?

Myślę, że Włochy są już dla mnie zamknięte. Gdyby udało mi się jeszcze raz wyjechać to na pewno będą kluby, które będą miały wątpliwości co do mojego zdrowia. Tak jak już wspominałem, jestem pod najlepszą opieką i badam się regularnie. Gram, trenuję, nie mam żadnych problemów ze zdrowiem. Moja kartoteka medyczna jest bardzo szeroka. Nie chcę jednak wybiegać do tego co wydarzy się w przyszłości. Jestem w Piaście i na tym się teraz koncentruje.

Nie pozostaje nic innego tylko życzyć ci zdrowia a z resztą sobie poradzisz.

Nie ukrywam, że czasami jest już to bardzo męczące kiedy ktoś pyta mnie jak się czuję i czy wszystko jest w porządku. Idę do przodu, mam nadzieje, że co złe jest już za mną. Dostałem dużo wsparcia od bliskich, od kolegów z drużyny. Innego mogłoby to złamać, mi udało się wrócić. Znowu gram w piłkę i robię to co kocham.

Komentarze