- W najnowszej “Przemowie” przedstawiamy kulisy gry wyborczej o stołek prezesa PZPN
- Jeszcze niedawno Cezary Kulesza czuł się kompletnie niezagrożony. Dopuszczał myśl, że nikt przeciwko niemu nie wystąpi
- Do wyborów stanie jednak Paweł Wojtala, a my nieco przybliżamy zdarzenia
Cezary Kulesza kontra Paweł Wojtala. Kulisy
Fragment najnowszej “Przemowy”:
Jakieś dwa-trzy tygodnie temu do obozu Cezarego Kuleszy zaczęły docierać sygnały, że coś się dzieje. Oni oczywiście byli świadomi, że czasem ktoś pojedzie w teren, czasem ktoś pogada, natomiast już nie mówimy o jednym, dwóch, czy pięciu spotkaniach, a takich liczonych w dziesiątkach. Spotkaniach, na których padało hasło wprost: słuchaj, będziemy startować przeciwko Czarkowi. Jesteś z nami?
Zaczęło więc przeciekać i od czasu do czasu ktoś zadzwonił do Kuleszy ze słowami: słuchaj, byli u mnie. Dopóki to był jeden telefon, to można było machnąć ręką, niech próbują i coś tam sprawdzają. Ale jak telefon dzwoni kilka razy dziennie i prezes wyciąga wnioski, że działania są intensyfikowane, no to jest już alarm. Narracja ze strony środowiska Kuleszy długo była taka, że to ruchy pozorowane, by wynegocjować sobie lepszą pozycję u niego samego – wiadomo, że opozycjoniście za przejście na właściwą stronę mocy trzeba zaoferować najwięcej. Podobno Cezary Kulesza miał wierzyć w to do tego stopnia, że nawet w działaniach swojego zaciekłego krytyka, czyli Andrzeja Padewskiego, widział szansę, że to nie jest działanie przeciwko niemu, tylko rodzaj gry pod siebie i lepszą pozycję negocjacyjną.
(…)
Kilka dni temu paparazzi z Super Expressu przyłapali w jednym z warszawskich lokali Wojtalę, Cygana, Czajkowskiego i Bońka, po czym stało się jasne, że to nie jest jakieś pitu pitu, tylko odbywa się coś, co już śmiało można nazwać elementem kampanii wyborczej. To wtedy Kulesza miał uruchomić swoich ludzi, by podowiadywali się, o co dokładnie chodzi i już nie miał wątpliwości, że ma rywala.
Teraz przypomnijcie sobie, co się mówiło cztery lata temu, gdy do wyborów postanowił iść Cezary Kulesza. Nastrój był taki, że nie ma szans. Że gdzie tam, że Grzegorz Lato bis, że nikt się nie nabierze. Były to głosy osób kompletnie nie mających pojęcia o wyborach w PZPN. Kulesza miał dwa filary swojej kampanii – pierwszy to docieranie bezpośrednie do wyborców, bo umówmy się – przy 118 delegatach da się spotkać z każdym, nie jak w wyborach prezydenckich. Drugim filarem było zjednoczenie związków wojewódzkich i klubów. On był przedstawicielem środowiska klubowego, od lat dbającego jeszcze jako wiceprezes u Zbigniewa Bońka o interesy piłki klubowej. Miał w niej duże poparcie. Ale nie wygrałby, gdyby nie przybił koalicji z terenem, a konkretnie z Henrykiem Kulą, który na bazie wojewódzkich prezesów wkur… zirytowanych autorytarnym prezesowaniem Bońka, zbudował ze 40 głosów poparcia u ludzi, którzy tylko czekali na ogłoszenie kandydata. Kula przyniósł te głosy do Kuleszy, Kulesza dorzucił swoje ze środowiska klubowego, inni, którzy byli niezdeklarowani lub wręcz przeciwni Kuleszy, zorientowali się, że wybory są rozstrzygnięte i mają wybór: albo wskakują do tego pociągu, albo nie i być może ściągają na siebie nieszczęście. Efektem było prawie 100 głosów poparcia.
Dlaczego nie Wojciech Cygan?
Konsolidacja kluby plus teren nie daje gwarancji zwycięstwa w wyborach, ale daje gwarancję dobrego wyniku. Gdy koalicja opozycjonistów dziś jeździ po Polsce, podobno często słyszy słowa: wreszcie ktoś się odważył, już się baliśmy, że nie będzie wyborów. Czasem jest reakcja entuzjastyczna, czasem zaskoczenie, bo przecież “Czarek sugerował, że nie będzie drugiego kandydata”. Paweł Wojtala startuje, bo zrobił badanie rynku i nie ma wątpliwości, że może to zrobić. Że barometr nastrojów wokół niego nie pokazał, że zostanie rozniesiony w pył.
Ale czemu startuje Wojtala, a nie Cygan, bo w teorii przy tej samej koalicji, mógł być inny kandydat. Kulesza traktuje go jak wroga, natomiast nie do końca widział w nim zagrożenie ze względu na brak poparcia ze związków wojewódzkich. Cygan nie ma z nimi zbyt wielkiego kontaktu i samo bycie liderem koalicji mogło tu nie wystarczyć do uzyskania poparcia. Jeśli chodzi o podejście samego Wojciecha Cygana, to moim zdaniem ma takie ambicje i jest prawdopodobne, że kiedyś wystartuje, natomiast jak podpytałem gdzieś zakulisowo, usłyszałem, że na dziś jego problemem jest jest jeszcze jedno – zbyt zachowawczy styl. Usłyszałem taką opinię, że gdy doszło do tego słynnego corocznego spotkania w Jachrance, tym, co Jakubas żartował o PZPN-ie per PZPR, było takie szturchanie Kuleszy – wyszedł Mioduski, dołączył się Stamirowski, później wspomniany Jakubas, przepychanki, słowne votum nieufności, ale zabrakło takiego mocnego przekazu od Wojciecha Cygana, choć stworzyła się przecież okazja. A żeby pokonać Kuleszę, trzeba iść na całość. Mówiąc po piłkarsku – zacząć w niego wjeżdżać wślizgiem. Tego nie ma ze strony Wojciecha Cygana, co pewnie bierze się z właściwości charakterologicznych. W obecnych realiach, żeby zostać prezesem PZPN-u, trzeba takiego zdecydowanego wyjścia przed szereg i powiedzenia: JA. JA JESTEM WASZYM KANDYDATEM. To ma Paweł Wojtala, a na dziś chyba nie ma Wojciech Cygan, choć będę tu podkreślał – jest on postacią absolutnie kluczową dla wyborów.
Cała “Przemowa” w plejerce niżej
Komentarze