- Pechowo zakończył się rozgrywany w Turcji sparing Lecha Poznań z LASK Linz dla Artura Sobiecha
- Napastnik poznaniaków doznał kontuzji, a boisko opuszczał z lodem przyłożonym do kolana
- Lech poinformował, że Sobiech wróci do Polski, a według naszych informacji obawy o zdrowie Sobiecha są duże, bo jeśli badania potwierdzą najgorszy scenariusz, to może on już w tym sezonie nie zagrać
Artur Sobiech kontuzjowany w sparingu
Pech nie opuszcza ekstraklasowiczów, którzy wybrali się do Turcji. Xavier Dziekoński doznał urazu kości twarzoczaszki podczas sparingu ze Sturmem Graz. Kamil Glik kontuzjowany opuścił boisko w starciu z Debreczynem. A Artur Sobiech nie dokończył meczu z LASK Linz.
To starcie Lecha Poznań w swojej końcowej fazie przypominało już bardziej zawody w piłkę wodną niż spotkanie piłkarskie. Na boisku zalegało dużo wody, obficie padał deszcz. Już pod koniec trzeciej kwarty (planowano zagrać sparing w formule 4×30 minut, ale przez deszcz rozegrano tylko trzy z nich) Artur Sobiech upadł na boisko po walce z rywalem, a następnie chciał jeszcze zablokować nadbiegającego przeciwnika. Ten kopnął w piłkę i trafił w wyprostowaną nogę napastnika Kolejorza.
Sobiech od razu chwycił się za kolano i przez kilka chwil udzielana była mu pomoc medyczna. Ostatecznie rezerwowy Lecha musiał opuścić boisko, kuśtykał, a do kolana miał przyłożony lód.
Jak długa przerwa czeka Sobiecha?
Lech poinformował w sobotę popołudniu, że kontuzjowany piłkarz musi przerwać uczestnictwo w obozie w tureckim Belek i uda się do Polski. Dopiero po ostatecznych badaniach klub poinformuje o tym, jak poważny jest to uraz.
Według naszych informacji obawy są jednak spore. Podejrzenie urazu zakłada nawet zerwanie więzadła pobocznego przyśrodkowego. Jeśli ta diagnoza potwierdziłaby się podczas badań w Polsce, to dla Sobiecha byłby to właściwie koniec sezonu. Zabieg przeszedłby wówczas w przyszłym tygodniu, rehabilitacja po takiej operacji trwa nawet od 10 do 12 tygodni. Odpadłby zatem luty, marzec i kwiecień z ligowego grania, a taki rozbrat z piłką sprawiałby, że Sobiech też nie od razu wróciłby do gry w pierwszej drużynie.
W Lechu zatem trzymają kciuki za to, by diagnoza była łagodniejsza. W przypadku naciągnięcia lub naderwania MCL rehabilitacja jest znacznie krótsza, a sam uraz nie wymaga koniecznie pójścia pod nóż operacyjny. Wówczas Sobiech jeszcze w tej rundzie mógłby zagrać w barwach Lecha.
Czy Lech ściągnie napastnika?
W zeszłym roku Lech podpisał z Sobiechem kontrakt obowiązujący do końca obecnego sezonu. W tym roku rozegrał w barwach Kolejorza 15 meczów, ale złożyło się to na zaledwie 273 minuty gry. Ale w przypadku problemów zdrowotnych Mikaela Ishaka lub Filipa Szymczaka stanowił on zabezpieczenie obsady ataku.
Jeśli potwierdziłby się zatem czarny scenariusz dla doświadczonego napastnika, to Lech zostałby z dwójką zawodników na pozycję numer dziewięć. Grać tam może też Filip Marchwiński. Czy wobec tego Kolejorz planuje ściągnąć kolejnego napastnika? W tym wypadku trzeba poczekać na ostateczne badania Sobiecha i określenie powagi tego urazu.
Ale w przeszłości podczas zimowych okienek transferowych władze Lecha sięgały regularnie po tymczasowe łatki składu w postaci wypożyczenia piłkarza z opcją wykupu. Lub krótkiego, bo półrocznego kontraktu.
Mariusz Rumak mówił na naszych łamach przed kilkoma dniami, że Lech nie planuje transferów do klubu, ale jest gotowy pod kątem obserwacji i list skautingowych.
Komentarze