- Byłem wtedy bardzo niedoświadczonym człowiekiem. Nie miałem nawet 18 lat, a musiałem się zderzyć z hejtem. To często nie była już krytyka. Takie sytuacje na pewno wzmacniają – mówi Aleksander Buksa
- 22-letni napastnik Górnika zdaje sobie sprawę, że jego liczby nie są w tym sezonie zadowalające
- Jednocześnie przekonuje, że umie odciąć od siebie presję
Aleksander Buksa: bardziej pasuję do Górnika niż zaraz po przyjściu
Przemysław Langier (Goal.pl): Gdy pięć lat temu myślałeś sobie, gdzie będziesz przy dalszym rozwoju, co ci wtedy wychodziło?
Aleksander Buksa (Górnik Zabrze, napastnik): Nigdy nie wybiegałem tak daleko w przyszłość. Zupełnie się nad tym nie zastanawiałem, gdzie będę, natomiast mając 17 lat myślałem jedynie o tym, żeby stworzyć sobie najlepsze możliwe warunki do rozwoju. Każda decyzja, jaką podejmowałem, i jaką wciąż bym dziś podejmował, była czy jest oparta na takich wartościach.
Gdzie w takim razie w tym wszystkim Górnik? Wróciłeś do Polski, by się odbudować, czy z marszu czułeś się gotowy do podniesienia poziomu drużyny?
Wszystkiego po trochu na czele z chęcią złapania regularności w grze. Polska liga w ostatnich latach poszła do przodu i jako polska piłka jesteśmy na pewno w lepszym momencie, niż gdy wyjeżdżałem z kraju. Zarówno jeśli chodzi o zawodników, jacy tu przychodzą, jak i o jakość treningów, czy świadomość, jak się przygotować do meczów. Powrót do Polski nie był dla mnie żadną ujmą, mimo że pewnie niektórzy tak to sobie obrazowali.
Jak wygląda ten proces odbudowywania się u ciebie?
Przychodząc do Górnika wiedziałem, jak gra ten zespół i czego wymaga ode mnie trener, natomiast po kilku miesiącach treningów i po drugim okresie przygotowawczym, wiem więcej. Zarówno jeśli chodzi o taktykę, jak i myśl trenera. Wydaje mi się, że dziś jestem bardziej świadomym zawodnikiem, lepiej dopasowanym do Górnika niż na początku sezonu.
Odkopałem sobie tweeta, w którym Górnik ogłosił twój transfer. Całkiem sporo pod nim komentarzy, że “dobrze robi, bo jest Jan Urban, a on ma rękę do młodych zawodników”. Jak w praktyce wygląda ta ręka?
Bardzo dużo czerpię z tej współpracy, korzystając z tego, że trener Urban był świetnym napastnikiem. Ja jako zawodnik ofensywny chłonę wiedzę i nawet nie chodzi o jakieś indywidualne rozmowy, czy dyskusje, ale nawet małe podpowiedzi w czasie zajęć. W praktyce wygląda to tak, że przykładowo wykonując rzut wolny celem nie jest – jak mogłoby się wydawać – by strzelić bramkę, a by wykonać wszystko dobrze technicznie. Bramka ma być efektem, dlatego trener przywiązuje wagę do detali. Myślę, że z tym podejściem, wszystko później się przekłada na jakość wykonania.
Oglądaj także: Boniek: Ekstraklasa jest ciekawa
To w drugą stronę – Jan Urban roztacza wokół siebie aurę miłego gościa. A potrafi się wściec?
Na treningach jest raczej spokojny, podchodzi z dystansem do wielu sytuacji. Ale na ławce w czasie meczu zdarza się usłyszeć jego zdenerwowanie.
Trenerzy różnie rozkładają te proporcje między byciem szefem, a kolegą. A jaką wersję najbardziej lubią piłkarze?
Autentyczną. Jeśli trener ma charakter szefa – to piłkarze wolą szefa, bo przynajmniej wiedzą, że nie udaje. Tak samo z trenerem-kolegą. W przypadku trenera Urbana ostatnie, co można by mu zarzucić, to bycie nieautentycznym. Natomiast to, co zawodnicy cenią wyjątkowo mocno, to kontakt z trenerem. Jego ludzkie podejście do wielu spraw. Trener potrafi podejść z dystansem, z chłodną głową, i nie ma problemu, by w razie potrzeby porozmawiać z nim na tematy będące daleko od piłki.
Niedosyt obecnym sezonem
Jaki to jest sezon w twoim wykonaniu?
Czuję niedosyt. Stać mnie na więcej.
Rozwiniesz?
Powiedziałbym, że sezon jest udany, gdybym miał dziś lepsze liczby. Parę bramek, parę asyst. Na dziś nie jestem zadowolony z mojego dorobku, ale uważam, że jest spory margines na to, by się jeszcze poprawić. W klubie za mną dopiero jedna pełna runda, kontrakt mam na trzy lata. Podchodzę do tego na spokoju. Wierzę, że wkrótce dam drużynie więcej.
Piłkarze często mówią: wyciągniemy wnioski. Jakie ty wyciągasz, gdy myślisz o swoich liczbach. Albo z tego, że na początku sezonu miałeś problem nawet z oddawaniem strzałów celnych. Co stało na przeszkodzie?
Obrońcy (śmiech). A tak serio, to statystyki tutaj nie kłamią. Jak się w nie zagłębić i sprawdzić, w jaki sposób zespół korzystał z napastnika, to na początku sezonu widać, że kreowaliśmy znacznie mniej sytuacji, niż później. Z każdym kolejnym meczem się rozkręcaliśmy. Osobiście w drugiej połowie rundy jesiennej czułem się już lepiej niż na jej początku. Uważam, że przez to, że było sporo zmian w zespole, doszło do nas kilku nowych piłkarzy, potrzebowaliśmy czasu, by wypracować pewne mechanizmy, które pozwoliły nam skończyć rundę na dość wysokim miejscu.
Krytyka? Bez problemu
Dobrze sobie radzisz z krytyką?
Myślę, że tak.
Sytuacja, w której znalazłeś się po odejściu z Wisły, wszystkie komentarze, wiadomości prywatne, jakie otrzymywałeś, sprawiły, że dziś jesteś na nią znacznie bardziej odporny, niż mógłbyś być?
Byłem wtedy bardzo niedoświadczonym człowiekiem. Nie miałem nawet 18 lat, a musiałem się zderzyć z hejtem. To często nie była już krytyka. Takie sytuacje na pewno wzmacniają. Czuję się dziś silniejszy mentalnie, ciężko mnie wyprowadzić z równowagi jakimiś komentarzami z Internetu. Swoją drogą cały dzisiejszy świat jest zbudowany na opiniach, krytyce lub hejcie, więc ważne jest, by umieć się od tego odciąć. Ja na krytykę reaguję bardzo dobrze.
A odczuwasz czasem zniecierpliwienie z zewnątrz, biorąc pod uwagę twoje statystyki, o których sam wspominałeś?
Z tego się nie wycofuję, bo bramki i asysty to coś, co powinno pojawić się przy moim nazwisku, natomiast wychodzę z założenia, że to produkt końcowy całego procesu, jaki zachodzi przed. Kluczem jest dobre przygotowanie, przystąpienie do meczu z właściwym nastawieniem, i nie dać się wyprowadzić z równowagi czy to niewykorzystanymi sytuacjami, czy opiniami. Z biegiem czasu jestem mocniejszy i czekam na moment, w którym to zacznie procentować.
Masz jakieś sposoby na radzenie sobie z presją lub zniecierpliwieniem kibiców?
Dobrą receptą jest powrót do sprawdzonych metod – wspomnienie tych lepszych momentów i zastanowienie się, jaka jest różnica. Czemu coś wtedy działało, a dziś działa gorzej. Czy chodziło o konkretny trening, o konkretne ćwiczenie. Staram się też zachowywać balans między częścią sportową, a prywatną – nie wrzucać całego życia do jednego worka. Dobrze jest czasami się odciąć.
Presja wpływa czasem na ciebie destabilizująco?
Nie jestem takim typem piłkarza. Presja działa na mnie mobilizująco.
W teorii wciąż macie szansę na europejskie puchary. Niedawno rozmawiałem prywatnie z trenerem klubu, który też kręci się w waszych okolicach tabeli i zadałem mu pytanie, czy są na taki awans gotowi. Zaskakująco powiedział, że nie. A jak to wygląda u was?
Ja puchary bardzo chętnie bym zobaczył w Zabrzu. Nie wiem, jak to wygląda technicznie, natomiast jako sportowiec w ogóle bym się nie zastanawiał, tylko chciał grać w Europie. W zespole, w kuluarach, nie mówimy o tym, choć każdy zdaje sobie sprawę, że jest to realne. Jednocześnie wiemy, że zawsze najlepiej się układało, gdy w ogóle nie myśleliśmy o przyszłości, tylko gdy skupialiśmy się na najbliższym meczu. Idźmy krok po kroku, kolejka po kolejce, i zobaczymy, gdzie nas to zaprowadzi.
Komentarze