– Potencjał drużyny, a sytuacja, w której się ona znajduje, to dwie różne rzeczy. To, że stać Piasta Gliwice na więcej, nie zmienia faktu, że zespół znajduje się aktualnie w bardzo trudnym położeniu. Trzeba brać jednak pod uwagę to, że momentami czekać nas będzie “wyścig górski”, co nie będzie dla nas łatwe. Trzeba zdawać sobie z tego sprawę i mam nadzieję, że zawodnicy są tego świadomi – powiedział trener Piasta Gliwice – Aleksandar Vuković.
- Aleksandar Vuković na stanowisku trenera Piasta Gliwice zastąpił Waldemara Fornalika
- W rozmowie z Goal.pl serbski szkoleniowiec kojarzony w Polsce głównie z Legią Warszawa opowiedział o aklimatyzacji w nowym klubie, strategii transferowej, hierarchii wśród napastników, a także scharakteryzował Raków Częstochowa
- 43-letni trener w swoim trenerskim CV może pochwalić się wygraniem mistrzostwa Polski w sezonie 2019/2020
Piast Gliwice przed jazdą na rollercoasterze?
Lada moment wracacie do gry w Ekstraklasie. Poziom adrenaliny już rośnie?
Można tak powiedzieć. Każdy w klubie nie potrafi się już doczekać pierwszego spotkania ligowego w nowym roku. Mecze o stawkę wyglądają zupełnie inaczej niż te w czasie okresu przygotowawczego. W końcu zacznie się to, co jest dla nas wszystkich najważniejsze.
Jagiellonia Białystok, Raków Częstochowa, Zagłębie Lubin i Legia Warszawa to najbliżsi rywale Pana zespołu. Terminarz bardzo trudny…
Nie ulega wątpliwości, że czekają nas trudne spotkania. W każdym razie jednym ze znaków rozpoznawczych Ekstraklasy jest to, że trudno spodziewać się kiedykolwiek łatwiejszego terminarza, mając na uwadze to, że nigdy nie wiadomo, czego można oczekiwać od danego zespołu. Ogólnie nie podchodzę do najbliższych meczów, że będzie ciężej niż w innych spotkaniach. W każdym meczu będzie trudno. W każdym razie staram się przekonywać zawodników, że najważniejszy dla drużyny będzie każde najbliższe spotkanie.
Jakiego miejsca oczekuje Pan od swojego zespołu na koniec sezonu?
Tak naprawdę nie mam przed sobą konkretnego celu w postaci wywalczenia jakiegoś miejsca w tabeli. Koncentrujemy się na tym, aby w każdym najbliższym meczu wywalczyć trzy punkty, zaczynając od starcia z Jagiellonią Białystok. Gdzie nas to zaprowadzi? Czas pokaże.
Jaki jest według Pana potencjał Piasta Gliwice?
Potencjał drużyny, a sytuacja, w której się ona znajduje, to dwie różne rzeczy. To, że stać Piasta Gliwice na więcej, nie zmienia faktu, że zespół znajduje się aktualnie w bardzo trudnym położeniu. Trzeba brać jednak pod uwagę to, że momentami czekać nas będzie “wyścig górski”, co nie będzie dla nas łatwe. Trzeba zdawać sobie z tego sprawę i mam nadzieję, że zawodnicy są tego świadomi.
Co z przyszłością Placha i Kądziora?
Przypuszczam, że zainteresowanie takimi zawodnikami jak Damian Kądzior, czy Frantisek Plach wciąż jest duże. Czy liczy się Pan z tym, że tych zawodników może stracić w niedalekiej przyszłości?
W tym zawodzie niczego nie można być pewnym. Cieszy natomiast to, że kontrakt z Frantiskiem Plachem został przedłużony. To pokazuje, że klub nie chce żegnać najlepszych graczy.
Ewentualnie w przypadku ich odejścia liczy na zysk finansowy z tytułu transferu…
Piłka nożna to biznes. Zdaję sobie z tego doskonale sprawę. Budżet klubu to bardzo ważna sprawa. Wiadomo jaką mamy sytuacje w tabeli. Na razie jednak więcej zawodników pożegnaliśmy, niż pozyskaliśmy. Odeszło od nas dwóch napastników, którzy mieli wcześniej ważną rolę w zespole. To pokazuje, że myślimy również o ekonomii w klubie.
Czym były spowodowane odejścia Rauno Sappinena i Alberto Torila?
Zawodnicy czuli, że nie mogą być pewni gry w wyjściowym składzie. W mojej hierarchii Kamil Wilczek i Gabriel Kirejczyk są wyżej od wymienionej dwójki. Mając natomiast na uwadze to, że gramy jednym napastnikiem, to pewnego rodzaju niegospodarnością mogło być posiadanie czterech graczy do gry w ataku. Wiadomo, że wiąże się to z pewnymi kosztami. Stąd takie decyzje.
Plany transferowe
Kadra Piasta jest solidna, ale jednak mam wrażenie, że potrzebowała kosmetycznych zmian. Tymczasem tej zimy na razie poważnych wzmocnień nie było. Czy można spodziewać się jeszcze jakichś transferów w Piaście?
Do zimowego okna transferowego podchodziliśmy bardzo ostrożnie. Szukaliśmy przede wszystkim sposobu na to, aby nie szastać pieniędzmi. Do końca lutego mamy czas na wzmocnienia, więc będziemy wypatrywać ciekawych okazji na rynku. Na razie jednak liczymy na zawodników, którzy już są w klubie.
Podpisał Pan kontrakt z klubem do 2024 roku, czyli przed Panem praktycznie jeszcze dwa okna transferowe, nie licząc tego, które właśnie trwa. Jaka jest strategia budowy drużyny na ten czas?
Mam swoją wizję budowy zespołu. Mam swoje przemyślenia na temat tego, w którym kierunku miałby podążać klub, aby się rozwijać. Z czasem pewne zmiany będą pewnie naturalne. Na razie koncentruję się jednak, na tym, co jest tu i teraz. Skupiam się na pracy z potencjałem ludzkim, który już posiadam. Z zawodnikami, którzy chcą się pokazać. Nie wybiegam w przyszłość do lata, czy następnego zimowego okna transferowego. Na wykonanie następnego kroku przyjdzie czas. Najpierw muszę zweryfikować to, jak poszczególni gracze będą wyglądać przez najbliższe pół roku. To będzie determinowało kolejne zmiany.
Zobacz także:
Dzisiaj jest Pan w klubie, który nie elektryzuje kibiców tak jak Legia Warszawa. Pan pewnie przyzwyczajony do częstych kontaktów, chociażby z mediami, jak odnajduje się w nowej rzeczywistości?
Dostosowuje się do sytuacji. Cieszę się, że mogę robić to, co lubię najbardziej. Mogę pracować z drużyną i mieć wpływ na rozwój zespołu. Jasne, że cała otoczka wokół klubu jest ważna i w żadnym stopniu tego nie bagatelizuję. W każdym razie brak dużego szumu wokół klubu nie ma wpływu na moje nastawienie do pracy w nim. Pracuję z drużyną już ponad dwa miesiące i mogę dzisiaj z czystym sumieniem powiedzieć, że to dla mnie przyjemność.
Aklimatyzacja
Trochę czasu na adaptację w nowym klubie Pan miał. Używając terminologii Fernando Santosa, który na pierwszej konferencji prasowej powiedział, że jest Polakiem, pół żartem pół serio Pan jest już Piastolem?
Czuję się na pewno częścią drużyny i jestem gotowy poświęcać się dla niej. Nie ma sensu wypowiadać górnolotnych słów. Moje podejście do zawodu i do piłki nożnej jest takie, że chce tworzyć jedną grupę. Drużyna musi być wspólnotą, tworzyć jedność.
Czy z perspektywy czasu doszedł Pan do wniosku, że publiczne śpiewanie piosenek kibicowskich jednego klubu w późniejszej pracy mogło Panu zaszkodzić?
Jestem człowiekiem, który w życiu żałuje czegoś tylko wtedy, gdy ma świadomość, że zrobił coś złego. Tymczasem odnosząc się do tego, co czułem do ostatniego klubu, to zawsze będę powtarzał, że byłem dumny z tego, że grałem w Legii Warszawa i byłem w niej trenerem. To jak utożsamiałem się z nią, to dla mnie powód do dumy. Podobnie jak to, że w Polsce nigdy żadnego klubu nie obrażałem. Trudno, aby przez 20 lat spędzonych w Polsce, gdzie 15 lat z przerwami zaliczyłem w Legii, zachowywać się inaczej. Nie mam natomiast wpływu na to, jak ludzie będą mnie odbierać. Mam tylko wpływ na to, co ja robię. Pracuję w Piaście z dużym entuzjazmem i jestem przekonany, że władze klubu podjęły właściwą decyzję, zatrudniając mnie. To chce udowodnić.
Ma Pan już na swoim koncie mistrzostwo Polski, w poprzedniej kampanii sprawdził się w roli strażaka w Legii. Jest jeszcze rozczarowanie, że musiał się Pan pożegnać z Legią?
Nie czuję żalu. Ogólnie dla mnie ten temat jest już zamknięty.
W Legii Warszawa po powrocie do tego klubu zastąpił Pan Czesława Michniewicza, ostatnio w Gliwicach Waldemara Fornalika. Za każdym razem mowa o trenerach mających w swoim CV reprezentację Polski. Czy to sprawia, że trudno wejść w buty poprzednika?
To jest duże wyzwanie. Najtrudniej zastąpić w danym klubie trenerów, którzy odnieśli w nim sukces. Tak było właśnie z Waldemarem Fornalikiem. Chociaż końcówka kadencji tego trenera w Piaście była jaka była. Motywuję mnie jednak to, że chcę pokazać swoją wartość na tle trenerów, których zastępuję. Takie podejście wydaje mi się najlepsze.
Jak dotąd prowadził Pan Piasta w czterech meczach. Jakie są pierwsze wnioski?
Pierwsze przemyślenia na temat drużyny pojawiły się już po kilku tygodniach pracy. W trakcie okresu przygotowawczego pracowaliśmy nad tym, aby drużyna była gotowa na wznowienie rozgrywek. Lada moment będzie weryfikacja naszych działań. Chciałbym, aby zespół był bardzo zdeterminowany. Moim celem jest, aby Piasta cechowało to, że dla każdej ekipy będzie trudnym przeciwnikiem. Nie mamy odpuszczać na żadnym centymetrze boiska. Jestem na pewno trenerem, który wychodzi z założenia, że pragmatyzm w piłce nożnej jest ważny. Będziemy mieli na każdy mecz konkretny plan na grę. Nieważne, czy jest to gra w ataku, obronie, czy przejście do kontry. Nad tym pracujemy. Wierzę, że efekty tego będzie widać.
Tylko jedną porażkę Piast zaliczył w trakcie zgrupowań w Wałbrzychu i w Hiszpanii. Jak dużą wagę przywiązuje Pan do wyników w sparingach?
Nie mówię, że rezultaty nie są dla mnie ważne. Najbardziej cieszy mnie jednak to, że rozegraliśmy bardzo wartościowe sparingi. Zaczynając od spotkania ze Śląskiem Wrocław, przez FC Lugano i Ferencvaros, a kończąc na meczu z Heidenheim. Czasem jest tak, że po zwycięstwach nie otrzymuje się żadnej odpowiedzi na temat postawy zespoły. W naszym przypadku było inaczej. Zebraliśmy sporo materiału do analizy. Mamy w nich odpowiedź na to, co zrobiliśmy dobrze, a musi ulec poprawie.
Relacje z władzami klubu
Mówił już Pan na temat współpracy z zawodnikami. A jak wyglądało to na płaszczyźnie kontaktu z władzami klubu?
Można powiedzieć, że kontakt z prezesem Grzegorzem Bednarskim i dyrektorem sportowym Bogdanem Wilkiem mam praktycznie każdego dnia. Nasza współpraca ma miejsce codziennie. Inną sprawą jest to, że nie jestem trudnym współpracownikiem. Wymagam tylko profesjonalizmu. Nie jestem trenerem, który naciska na transfery, co zresztą można zauważyć do tej pory.
Skoro mowa o ewentualnywzmocnieniach, to Sebastian Musiolik jest na celowniku Piasta?
To bardzo dobry piłkarz, broniący barw Rakowa Częstochowa. Byłby na pewno mile widziany w naszej drużynie.
Widząc przewagę, jaką Raków Częstochowa ma w tabeli nad Legią Warszawa, spodziewa się Pan jeszcze jakieś wyrównanej walki o mistrzostwo Polski, czy według Pana losy tytułu są już przesądzone?
Różnica punktowa myślę, że nie jest tak duża, aby nie dało się jej odrobić. Raków to jednak przede wszystkim solidność i trwałość. Moim zdaniem nic nie wskazuje na to, że ta drużyna może obniżyć swój poziom z poprzednich miesięcy.
Na stadionie przy Okrzei grać będzie nie tylko Piast Gliwice, ale także Ruch Chorzów. Kręci Pan nosem na to, mając na uwadze to, że płyta boiska może ucierpieć?
Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie ma to dla mnie żadnego znaczenia. Są jednak pewny rzeczy, na które nie ma się wpływu. Mogę wyrazić swoje zdanie, ale jeśli dla klubu to jest możliwość zarobku, to muszę to zaakceptować. Nie ulega jednak wątpliwości, że nie będzie to dla nas komfortowe rozwiązanie. Nie ma sensu narzekać. Musimy się dostosować do takich realiów.
Czytaj więcej: Dariusz Dudek dla Goal.pl: chciałbym, aby drużyna stała się Ferrari
Komentarze