- Marcin Kamiński opuścił większą część sezonu z powodu kontuzji
- Wydawało się, że Polak nie będzie miał zbyt wielu okazji do gry w końcówce rozgrywek
- Jednak trener Thomas Reis postanowił dać mu szansę, którą doskonale wykorzystał
Marcin Kamiński podporą Schalke. Fernando Santos musi się mu przyjrzeć
Marcin Kamiński większość sezonu Bundesligi opuścił z powodu kontuzji. Wydawało się, że nawet gdy wróci do zdrowia, to nie otrzyma zbyt wielu okazji do gry. Jednak trudna sytuacja Schalke w tabeli skłoniła trenera Thomasa Reisa do dania Polakowi szansy.
14 kwietnia w meczu z Herthą Marcin Kamiński po raz pierwszy od 7 sierpnia wyszedł w pierwszym składzie. Jego drużyna wygrała 5:2, przerywając serię czterech meczów bez zwycięstwa, a Polak zdobył piękną bramkę z rzutu wolnego. Łącznie odkąd polski obrońca wrócił do podstawowej jedenastki, Schalke zanotowało trzy wygrane i jedną porażkę. Pozwoliło to drużynie na przynajmniej chwilowe opuszczenie strefy spadkowej.
31-latek w niespodziewanych okolicznościach stał się liderem defensywy klubu z Gelsenkirchen. Mówi się nawet, że Thomas Reis od Polaka rozpoczyna zestawianie linii obrony na mecz. Dobra forma Marcina Kamińskiego z pewnością nie powinna umknąć Fernando Santosowi, który nie ma zbyt szerokiego pola wyboru na pozycji środkowego obrońcy.
Komentarze