Gikiewicz obronił rzut karny! Faworyci na kolanach

Rafał Gikiewicz
Obserwuj nas w
Pressfocus Na zdjęciu: Rafał Gikiewicz

Na nudę w Bundeslidze nie mogliśmy narzekać. Podczas sobotnich rywalizacji w ramach 18. kolejki padło wiele bramek. W dodatku Rafał Gikiewicz obronił rzut karny, a jego Augsburg po trzech porażkach wreszcie przechylił szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Faworyci, czyli Bayer Leverkusen i RB Lipsk zawiedli, przez co stracili cenne punkty w walce o mistrzostwo.

Mainz 05 – RB Lipsk

Mało kto spodziewał się tak walczących zero-piątek. W pierwszej połowie byliśmy świadkami ofensywnego futbolu. Nieco wyższą jakość piłkarską prezentowały Byki, które częściej utrzymywały się przy piłce oraz z większą łatwością stwarzały kolejne sytuacje bramkowe.

Worek z bramkami został rozwiązany już po kwadransie, kiedy Adams trafił do siatki Mainz. 21-latek zamykał całą akcję i szczęśliwie dopadł do odbitej piłki, aby po chwili z kilku metrów wpakować ją w lewy dolny róg. Na odpowiedź gospodarzy nie musieliśmy długo czekać. W 25. minucie do remisu doprowadził Moussa Niakhate, który sprytnie wykorzystał zamieszanie w polu karnym. Obrońca płaskim strzałem ominął bramkarza, ale nie był to koniec emocji. Kilka chwil później Marcel Halstenberg ponownie wyprowadził RB Lipsk na prowadzenie. Defensor oddał płaski strzał w kierunku prawego słupka z bliskiej odległości, przez co golkiper nie miał większych szans na interwencję. Gdyby tego było mało jeszcze przed przerwą futbolówka znalazła się w siatce ekipy z Lipska. Po jednym z rzutów rożnych Moussa Niakhate wyskoczył najwyżej do dośrodkowania i pewnym strzałem głową wpisał się na listę strzelców po raz drugi.

Drugą odsłonę kapitalnie rozpoczęli gospodarze. Leandro Barreiro Martins otrzymał podanie na skraju szesnastki, po czym oddał techniczny strzał w stronę prawego słupka. Uderzenie było na tyle precyzyjnie, że Gulacsi nie był w stanie sięgnąć futbolówki.

Byki próbowały wszystkiego, aby zmienić losy tego widowiska. Do końca spotkania Mainz drżało o wynik, ale zdobyło cenny komplet punktów w walce o utrzymanie. Z kolei goście zmarnowali doskonałą okazję do zbliżenia się do Bayernu Monachium.

Bayer Leverkusen – VfL Wolfsburg

Na BayArenie byliśmy świadkami wyrównanej walki. Zdecydowanie lepszą grę prezentowali Aptekarze. Natomiast Wilki dopatrywały swoich szans w kontratakach. Zespół z Leverkusen co chwilę stwarzał dogodną sytuację do objęcia prowadzenia, ale rozregulowane celowniki znacząco przeszkadzały w zmianie rezultatu. Nieoczekiwanie w 35. minucie Bote Baku strzelił gola dla Wolfsburga. Świetnym podaniem popisał się Renato Steffen, który dograł piłkę wprost na głowę 22-latka.

Po przerwie starcie stało się bardziej statyczne. Gospodarze nie byli już tak aktywni pod bramką Wilków. Słaba postawa w ofensywie nie pozwoliła na zmianę rezultatu, przez co Aptekarze zostali dogonieni w ligowej klasyfikacji przez Wolfsburg. Białek pojawił się w samej końcówce, jednak miał zbyt mało czasu, żeby zaistnieć na boisku.

Augsburg FC – Union Berlin

W składzie Augsburga po raz kolejny zobaczyliśmy tylko jednego z Polaków. Między słupkami gospodarzy sporo pracy miał Rafał Gikiewicz. Wynik spotkania w 17. minucie otworzył Florian Niederlechner, który z kilku metrów uderzył nie do obrony w lewy dolny róg. Radość podopiecznych Herrlicha nie trwała zbyt długo, ponieważ po kilku minutach Marcus Ingvartsen doprowadził do remisu, strzelając ze skraju pola karanego w kierunku prawego słupka.

Drugą część spotkania kapitalnie rozpoczęli gospodarze. Ponownie na listę strzelców wpisał się Florian Niederlechner. Napastnik wykorzystał swoje doświadczenie. 30-latek znalazł się w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie, a po chwili dobił futbolówkę do pustej bramki.

Drużyna z Berlina nie zrezygnowała z gonitwy za wynikiem. Skrzydła Unionu sprawiały defensorom Augsburga spore problemy i tak w 56. minucie goście wywalczyli jedenastkę. Z początku arbiter nakazał grać dalej, jednak w pewnym momencie zażądał krótkiej przerwy, aby całe zdarzenie skonsultować z VAR-em. Po chwili wskazał na wapno, jednak goście nie wykorzystali jedenastki, ponieważ polski golkiper znakomicie wyczuł intencje Ingvarstena i obronił uderzenie.

Arminia Bielefeld – Eintracht Frankfurt

Tymczasem w Bielefeld zobaczyliśmy różnicę klas. Beniaminek dzielnie walczył z całych sił, jednak nie był w stanie zatrzymać rozpędzonej drużyny z Frankfurtu. Festiwal strzelecki w 25. minucie rozpoczął Silva. Portugalczyk otrzymał futbolówkę w prezencie i dwóch metrów wpakował ją do bramki. Chwilę później Filip Kostic podwyższył prowadzenie Orłów mocnym strzałem w lewy dolny róg. Goście wykorzystali gorszy moment beniaminka. Już w 33. minucie było 3:0. Andre Silva ustrzelił dublet, po tym jak oddał płaskie uderzenie w kierunku lewego słupka. Na nudę nie mogliśmy narzekać. Parę akcji później Sergio Cordova zapewnił Arminii honorowe trafienie główką.

W drugiej połowie skrzydła gospodarzom podciął samobójczy gol Nilssona. Tempo meczu zwolniło, lecz beniaminek nie wyglądał na drużynę, która ma ambicje nadal walczyć. W konsekwencji wynik meczu ustalił Luka Joivc. Niechciany w Realu Madryt na niemieckiej ziemi ma już drugą bramkę po powrocie do Frankfurtu. Tym razem dryblingiem zwiódł kilku obrońców i skierował piłkę do siatki obok prawego słupka.

Freiburg – VfB Stuttgart

Rywalizacja we Freiburgu rozstrzygnęła się już w pierwszej połowie. Szwaby rozpoczęły strzelenie w 7. minucie, gdy do bramki gospodarzy trafił Silas Wamangituka. Młody napastnik uciekł obrońcom i w sytuacji sam na sam uderzył w prawy górny róg.

Freiburg ruszył do odrabiania strat i po 14. minutach gry doprowadził do remisu za sprawą bramki Demirovica. Golkiper Stuttgartu nie miał szans na obronę, ponieważ futbolówka odbiła się od nogi jednego z obrońców, czym zmyliła Kobela.

Wynik rywalizacji tuż przed przerwą ustalił Woo-Yeong Jeong. 21-letni Japończyk postawił na siłę podczas uderzenia z dystansu, a dzięki szczęściu mógł świętować zdobycie cennej bramki. Co ciekawe Stuttgart zmarnował doskonałą okazję do wyrównania. W doliczonym czasie gry pierwszej odsłony Nicolas Ivan Gonzalez nie trafił z jedenastu metrów.

Komentarze