Bukmacherzy proponują wirtualne rozgrywki piłkarskie

Rozgrywki Pucharu Polski też zostały zawieszone
fot. Totolotek Na zdjęciu: Rozgrywki Pucharu Polski też zostały zawieszone

W czasach koronawirusa nie jest łatwo także bukmacherom, którzy jednak nie składają broni nawet w obliczu zawieszenia większości wydarzeń sportowych.

Czytaj dalej…

Najnowszym produktem, który oferują legalni bukmacherzy są mecze prawdziwych zespołów przeniesionych do wirtualnej rzeczywistości. Czy starcia z udziałem Liverpoolu VR czy Realu Madryt VR zdobędą uznanie graczy?

Wirtualne rozgrywki to nie gra losowa

Futbol w wirtualnej rzeczywistości to nie gra losowa, w której wszystko zależy od przypadku. Specjaliści z firmy Sportradar, którzy opracowali system rozgrywek piłkarskich w VR, przeanalizowali ponad 50 tysięcy prawdziwych spotkań, wprowadzając do niezwykle rozbudowanej rozgrywki nie tylko historyczne rezultaty, ale również pogłębione dane statystyczne. Jednocześnie dysponując zaawansowaną sztuczną inteligencją, która przy przeprowadzeniu wirtualnego meczu bierze pod uwagę ogromną ilość danych, a jednocześnie z każdym kolejnym spotkaniem rozwija się, rozbudowując swoją bazę.

– Trudne czasy wymagają zdecydowanego działania. Obroty bukmacherów na całym świecie znacznie spadły ze względu na zawieszenie rozgrywek sportowych. Jednak kibice w Polsce są cały czas spragnieni rywalizacji i związanych z nią emocji, dlatego wychodząc im naprzeciw wprowadzamy do naszej oferty aż osiem lig w wirtualnej rzeczywistości – angielską, hiszpańską, niemiecką, włoską, francuską, rosyjską, turecką, a także grecką. Niemal każdego dnia będą się odbywać wirtualne spotkania, które będzie można śledzić za pomocą Live Match Trackera. Dzięki temu rozwiązaniu dowiemy się, kto wygra wyścig po tytuł na hiszpańskich boiskach czy Liverpool po odpadnięciu z Ligi Mistrzów odbuduje się na krajowej arenie, a także w jakiej formie jest Bayern Monachium Roberta Lewandowskiego. I to wszystko bez czekania, aż koronawirus w końcu odpuści – podkreśla Mariusz Rzeczkowski, dyrektor ds. marketingu w firmie Totolotek.

Rozgrywki w wirtualnej rzeczywistości rozpoczęły się dokładnie od sytuacji wyjściowej na moment zawieszenia meczów w Anglii, Hiszpanii czy Niemczech. Odzwierciedla to tabela w ligach VR, a także dyspozycja zespołów obliczana przez sztuczną inteligencję.

Zakłady na ligę białoruską i nie tylko

„Prawdziwy” futbol całkiem się nie zatrzymał, choć miejsca w których wciąż odbywają się spotkania są co najmniej niecodzienne. Krajowe rozgrywki toczą się swoim rytmem na Białorusi, w Nikaragui, Tadżykistanie i Burundi. Bukmacherzy notują olbrzymi wzrost zainteresowania tymi rozgrywkami, które kibice zaczęli śledzić z zapartym tchem. Dlaczego piłka nożna nie zatrzymała się akurat w tych, odległych od siebie o tysiące kilometrów krajach? Łączy je to, że rządzący zignorowali zalecenia ekspertów i nie wprowadzili restrykcyjnych ograniczeń.

O podejściu białoruskiego prezydenta Aleksandra Łukaszenki, który na  walkę z wirusem poleca setkę spirytusu i jazdę traktorem, wiele już powiedziano, ale nie jest on w swoim podejściu osamotniony.

Rządzący Nikaraguą rewolucjonista Daniel Ortega, którego ruch w 1979 roku obalił władzę skrajnie prawicowego klanu Somozów, ostatni raz był widziany… 12 marca. Teorie w narodzie się mnożą: wedle jednych 74-latek schował się w bunkrze ze strachu przed epidemią, drudzy twierdzą, że jest przykuty do łóżka w szpitalu, a wedle kolejnych – przywódca nie żyje, a jego otoczenie ukrywa ten fakt. To nie pierwszy taki przypadek w historii rządów Ortegi, którego częste nieuzasadnione zniknięcia dały mu przydomek „Nieobecnego Gubernatora”, a wedle opozycji jest to element szerszej strategii medialnej, która budując wokół przywódcę aurę tajemniczości ma wzmocnić kult jednostki.

Niezależnie od tego, jaka jest prawda, poszukiwania przywódcy sprawiło, że władze mają na głowie większe problemy od sportu. I niewykluczone, że właśnie po części przez przeoczenie rozgrywki piłkarskie w tym kraju wciąż trwają, a kibice na świecie mogą się ekscytować zaciętą walką o tytuł pomiędzy Managua FC, Diriangen a Esteli.

Tadżykistan z Nikaraguą pod względem politycznym wiele łączy – w obu tych krajach u władzy pozostają autorytarni przywódcy. Tadżycki prezydent Emomali Rahmon rządzi krajem bez przerwy w zasadzie od momentu, kiedy uzyskał on niepodległość po rozpadzie ZSRR. W kraju rządzącym przez oświeconego przywódcę koronawirusa… nie ma.
Przynajmniej oficjalnie, bo – pomimo graniczenia z Chinami – władze przekonują, że pandemia Tadżykistanu nie dotyczy, a globalny kryzys ominie kraj szerokim łukiem. I nawet, kiedy szpital zostaje objęty kwarantanną, a 11 jego pracowników zaczyna mieć dziwną gorączkę i kaszel, to oficjalnie jest to spowodowane „zapaleniem płuc”. Skoro więc koronawirusa w Tadżykistanie nie ma, nie ma też powodów żeby zawieszać rozgrywki piłkarskie.

Nowy sezon miejscowej Wyszszaja Ligi, co prawda bez kibiców na trybunach, ale ruszył planowo 5 kwietnia i nic nie wskazuje na to, żeby miał zostać w najbliższym czasie przerwany. W pierwszej kolejce kibice mogli podziwiać między innymi derby stolicy, Duszanbe, w których Dushanbe 83 na własnym obiekcie zostało rozgromione przez IstiqIol 0:7. Goście, którzy w ostatnich latach sześć razy z rzędu sięgali po mistrzostwo, w drugiej kolejce pokonali 2:0 kolejnego słabeusza ze swojego miasta, CSKA Pamir Duszanbe.

Już w najbliższą sobotę tadżycki hit, mecz na szczycie, w którym zmierzą się ze sobą jedyne dwa zespoły z kompletem punktów po dwóch kolejkach. Istiqlol jedzie do Bochtaru, czwartego co do wielkości miasta kraju, żeby zmierzyć się z miejscowym Chatlonem. Bukmacherzy nie mają najmniejszych wątpliwości. Chociaż gospodarze wygrali dwa pierwsze mecze, teraz – według nich – stracą komplet punktów. Kurs na zwycięstwo Chatlonu to aż 12.67, co pokazuje, że eksperci nie wierzą w sensację i przewidują, że to Istiqlol będzie wciąż liderem. Za złotówkę postawioną na jego prawidłowo obstawioną wygraną można wygrać zaledwie 1,15 zł (minus podatek).

Ciekawa alternatywa dla graczy

Przed bukmacherami stoi zadanie trudne – znaleźć sposób na zapewnienie rozrywki fanom sportów i ich nieodłącznej części, zakładów, w czasie, kiedy największe ligi wszystkich dyscyplin wstrzymały oddech i stanęły. Jest jednak dla nich nadzieja, bo wszyscy, szczególnie w tym trudnym czasie, szukamy sposobu na oderwanie się od rzeczywistości. Mecze ligi tadżyckiej czy nikaraguańskiej nie zastąpią Premier League czy La Liga, tak jak „Setka Cup”, czyli odbywające się na Ukrainie zawody w tenisie stołowym, nie zastąpi Rolanda Garrosa.

Ale bukmacherzy robią co w ich mocy, żeby przyciągnąć uwagę kibiców. – Stąd też nasz pomysł na wprowadzenie do oferty Totolotka rozgrywek w wirtualnej rzeczywistości. Mecze odbędą się o tych samych porach, w jakich były zaplanowane spotkania w danych ligach. Symulacja nie bazuje tylko na algorytmie, ale też na formie zespołów sprzed pandemii i sztucznej inteligencji – mówi Mariusz Rzeczkowski.

Komentarze