Staszewski: Ludzie książki piszą. Ale Brzęczek niepotrzebnie

Jerzy Brzęczek
Obserwuj nas w
Na zdjęciu: Jerzy Brzęczek

Sebastian Staszewski w felietonie dla goal.pl komentuje wydanie biografii trenera Jerzego Brzęczka. Książka “W grze” będzie miała premierę 30 września.

Czytaj dalej…

Selekcjoner Jerzy Brzęczek za chwilę na zawsze już przejdzie do historii. A to dlatego, że jego książka “W grze”, jak wszystkie w naszym kraju, trafi do Biblioteki Narodowej i za sto lat nienarodzeni jeszcze kibice będą mogli zajrzeć w umysł trenera naszej reprezentacji. Może za te sto lat będzie to nawet instrukcja osiągnięcia sukcesu, ale dziś to co najwyżej paliwo dolane do płonącego wokół kadry ogniska.

Kłopoty to jego specjalność

Jerzemu Brzęczkowi nie brakuje problemów. Niezbyt przychylna jest mu opinia publiczna, która w kolejnych sondach zgodnie głosuje, że nadszedł czas na dymisję selekcjonera. Nie kochają Brzęczka dziennikarze, którzy nie widzą w nim autorytetu na miarę Adama Nawałki czy Leo Beenhakkera. Lecz gdyby chodziło tylko o sympatię lub jej brak, sprawa byłaby łatwiejsza. Brzęczek bierze jednak odpowiedzialność także za brak stylu reprezentacji, która gra tak, jakby chciała obrzydzić całemu światu markę made in Poland. To naprawdę duża sztuka, mając w składzie najlepszego napastnika świata, najlepszego bramkarza Serie A i najlepszego pomocnika ligi rosyjskiej, a także kilku innych grajków klasy europejskiej, prezentować tak irytujący naszych kibiców totalną niemocą futbol.

“Nowy Kazimierz Górski”

Widocznie jednak kłopoty, tak jak w przypadku Philipa Marlowe’a z książki Raymonda Chandlera, to specjalność naszego trenera. Postanowił on więc ich sobie dołożyć i razem z Małgorzatą Domagalik przygotował swą biografię. Ta zadziwiła, zanim w ogóle ukazała się w druku. Wszystko za sprawą… Tu należy zrobić pauzę, bo przytoczony opis wypadałoby nazwać zachowując minimum dyplomacji “kontrowersyjnym”, ale w gruncie rzeczy nie było w nim nic kontrowersyjnego. On był (był, bo po fali internetowego hejtu został nieco złagodzony) po prostu kretyński. A to dlatego, że Domagalik, która później opisu się wyparła – choć wydawnictwo W.A.B. udowodniło na Twitterze, że był to jej pomysł – nazwała Brzęczka “nowym Kazimierzem Górskim na nowe czasy”.

Najbardziej nielubiany i niepoważany selekcjoner od wielu lat został przez dziennikarkę zestawiony z najbardziej szanowanym polskim trenerem wszechczasów. Do kolekcji zabrakło tylko opisu Dariusza Mioduskiego jako imperatora europejskich pucharów na miarę Ludwika Sobolewskiego i Bartłomieja Misiewicza jako współczesnego wcielenia Bolesława Wieniawy-Długoszowskiego… Ale gdy Twitter trząsł się ze śmiechu, mało kto przypuszczał, że opis ten był ledwie nieśmiałym preludium do treści, która niedawno ujrzała światło dzienne.

Zły, bo ze wsi

Nie chcę streszczać “W grze”, ale jazda jest tam bez trzymanki. Zbigniew Boniek przekonuje na przykład, że Juergen Klopp jedzie na picu, a jego głównym atutem jest robienie atmosfery (na której z Borussią i Liverpoolem trzykrotnie dojechał do finału Ligi Mistrzów). Prezes stwierdza także, że skoro to on wybrał na selekcjonera Brzęczka, “to coś w tym musi być”. Jest też sugestia, że Brzęczek jest nielubiany, bo jest… ze wsi! Jednocześnie pochodzącemu z tej samej wsi Kubie Błaszczykowskiemu fakt narodzin w Truskolasach nie przeszkodził w rozkochaniu w sobie większości polskich kibiców. Aż dziw bierze, że autorka biografii Brzęczka nie wyłapała tego z biografii Kuby, której… też jest autorką. Takich “smaczków” w książce jest mniej więcej tyle, ile kiksów popełniła dotychczas kadra Brzęczka.

Po co?

Powstanie tej lektury to wielka zagadka. Domagalik przyznaje zresztą, że sam Boniek przekonywał ją, że nie jest to odpowiedni czas na taką publikację. Wie to też każdy średniorozgarnięty licealista. Fakt, że książka jednak powstała, świadczy albo o dramatycznie słabej pensji selekcjonera w PZPN (a więc chęcią dodatkowego zarobku, ta teoria wydaje się jednak wątpliwa), albo o rozbuchanym przez panią Domagalik ego trenera, który nasłuchał się opowieści o potencjalnej epokowości tego dzieła i naprawdę uwierzył, że z panem Kazimierzem łączy go coś więcej niż obywatelstwo i zawód.

Jednocześnie dziwi fakt, że nikt z otoczenia trenera nie powiedział mu, że taka książka przed Euro 2021 może narobić więcej szkód niż przynieść pożytku. Przecież na odległość pachnie ona nowym “Futbolem na tak”, w którym Jerzy Engel tłumaczył swoją piłkarską filozofię. Dzieła Engela nie przeczytali jednak Koreańczycy i Portugalczycy, którzy na mundialu bezczelnie zignorowali literackiego talent trenera i wbili nam aż sześć bramek.

“Czekaj na fanów owacje”

Irytuje także narracja Domagalik, która równie ciężka była w przypadku historii Błaszczykowskiego. W książce “Kuba” z tą narracją walczyła jednak przeszłość piłkarza, który w życiu przeszedł piekło. To ciekawiło czytelnika, przykuwało jego uwagę. W lekturze, w której brakuje tak dużego story, będąca główną bohaterką biografii Brzęczka Domagalik (tak, to nieprzypadkowa konstrukcja zdania), męczy. Bo częściej niż o samym selekcjonerze i jego życiu dowiadujemy się o tym, o czym myślała autorka.

Nie chcąc jednak zabierać frajdy z czytania, tekst zakończę rymowanką wysłaną Brzęczkowi przez trenera Marka Śledzianowskiego tuż po selekcjonerskiej nominacji: “Przyjmij ode mnie gratulacje, czekaj na fanów owacje”. Sam jestem ciekaw, które owacje pojawią się pierwsze: te po meczach kadry czy po lekturze książki.

Sebastian Staszewski
(autor jest twórcą kanału “Po Gwizdku” na YouTube. Współpracuje też z Polsatem Sport i Super Expressem)

Komentarze