Niewątpliwie największym hitem 10. kolejki Premier League był mecz Tottenham – Manchester United. Rywalizacja w Londynie rozkręcała się powoli. W pierwszej połowie zobaczyliśmy jednak gola, którego autorem był Cristiano Ronaldo. Po przerwie Czerwone Diabły nie pozostawiły złudzeń Kogutom i zasłużenie zgarnęły całą pulę 3:0 (1:0).
Wyrównane spotkanie w pierwszej połowie
Na starcie pojedynku Manchester United skupił się na zadaniach defensywnych. Natomiast Tottenham próbował szybko umieścić piłkę w siatce, aby objąć prowadzenie. Atmosfera na stadionie była niesamowita. Ponad 60 tyś. fanów zasiadło na trybunach w Londynie, więc o braku piłkarskiej atmosfery nawet nie było mowy.
Z upływem kolejnych minut, podopieczni Solskjaera zyskiwali na pewności siebie. Przez dwa kwadranse zobaczyliśmy całkiem sporo ciekawych akcji, ale do zmiany rezultatu wciąż nie dochodziło. Brak odpowiedniej skuteczności sprawiał, że zaczęliśmy oglądać festiwal zmarnowanych sytuacji. W pewnym momencie piłka wpadła do siatki Czerwonych Diabłów. Sędzia jednak nie uznał trafienia, ponieważ VAR wykazał pewne nieprawidłowości dotyczące pozycji spalonej.
Ten moment obudził drużynę gości. Manchester United ruszył do przodu, zepchnął Koguty do głębokiej defensywy, przez co w powietrzu zaczął unosić się zapach premierowego gola. I tak tuż przed przerwą, Cristiano Ronaldo huknął nie do obrony z woleja, idealnie wykańczając dośrodkowanie Bruno Fernandesa.
Dzięki bramce CR7, ekipa z Old Trafford zeszła do szatni w zdecydowanie lepszych nastrojach. Pierwszą część spotkania można uznać za wyrównaną. Po obu stronach działo się sporo, ale finalnie więcej szczęścia w ataku miała ekipa z Manchesteru.
Tottenham był bezradny
Wraz z nadejściem drugiej odsłony Tottenham ruszył do ataku. Spurs próbowało szybko doprowadzić do remisu, ale z upływem kolejnych minut zauważaliśmy coraz większą bezradność gospodarzy. Harry Kane został odcięty od podań. W dodatku Anglik w większości akcji był po prostu niewidoczny.
Natomiast Manchester grał swoje. Czerwone Diabły umiejętnie przeczekały agresywny moment londyńczyków. Po godzinie rywalizacji Cristiano Ronaldo uruchomił swoim zagraniem Edisona Cavaniego. Urugwajczyk odebrał wypieszczone podanie, a zaraz potem podbił piłkę nad bezradnym Hugo Llorisem.
Gdy wyczekiwaliśmy ostatniego gwizdka, “kropkę nad i” postawił Marcus Rashford. Napastnik ustalił ostateczny wynik, kiedy kilka minut przed końcem spotkania pokonał golkipera Tottenhamu płaskim strzałem w kierunku prawego słupka.
Więcej goli już nie zobaczyliśmy, więc Manchester United zainkasował całą pulę. Tym sposobem Ole Gunnar Solskjaer może spać spokojnie, ponieważ w ostatnich dniach w angielskich mediach mocno ucierpiał jego autorytet. Teraz więcej niejasności nasuwa się w sprawie przyszłości Nuno Espirito Santo, do którego Daniel Levy wymagał zdecydowanie więcej.
Brak komentarzy typu – uf dobrze ze MU wygrało, Ole będzie dalej trenował a co za tym idzie, United nic nie wygra.
Dziś Manchester zagrał tak, jak by Ole sprzedał 11 piłkarzy i kupił innych. Inna drużyna totalnie, Tottenham grając u siebie nie oddał ani jednego celnego strzału.
Ale sprawdzian dla Norwega trwa. Teraz Atalanta a później ManCity
Przez pewnych debili ten portal naturalnie umarł. Kiedyś można było wejść i podyskutować, kogoś tam szturchnąć. Z czasem to poszło w złą stronę i nawet nie chce się wchodzić na portal, bo główne komentarze debili które prowadzą ciągły i ten sam monolog ze sobą, zrobiły się nudne jak falki z olejem. Jeśli chodzi o mecz to fakt wyglądał bardzo poprawnie, ale Ole wiele razy sprawiał że oglądając mecz już tak nadmuchalem balonik, jak jeb…ł to kilka dni głowa bolała.