Bezbramkowym remisem zakończyło się ostatnie sobotnie spotkanie 4. kolejki Ekstraklasy. W końcówce pierwszej połowy Bartłomiej Pawłowski nie wykorzystał rzutu karnego, który w dobrym stylu obronił Szromnik. Śląsk dłużej utrzymywał się przy piłce, ale nie przełożyło się to na klarowne okazje bramkowe.
- Przed meczem ze Śląskiem Widzew Łódź miał tylko jedno zwycięstwo po 3 kolejkach Ekstraklasy
- Goście mieli szansę objąć prowadzenie, ale karnego nie wykorzystał Pawłowski
- Po wyrównanym meczu oba zespoły podzieliły się punktami
Szromnik bohaterem Śląska
Widzew Łódź mimo tylko jednego zwycięstwa w trzech pierwszych kolejkach sezonu Ekstraklasy zdążył dać się poznać jako ofensywna drużyna, która bez kompleksów przystępuje do spotkań z silniejszymi od siebie rywalami. Spotkanie ze Śląskiem Wrocław zapowiadało się zatem na wyrównane.
Po pierwszej połowie na brak emocji i wartych zapamiętania akcji bramkowych w meczu Śląska z Widzewem kibice narzekać nie mogli. Zarówno jedni jak i drudzy mieli kilka znakomitych okazji do objęcia prowadzenia. Mimo to do szatni oba zespoły schodziły przy wyniku 0:0. Goście mogli i powinni objąć prowadzenie w 39 minucie, gdy przez rzutem karnym stanął Bartek Pawłowski. Chwilę wcześniej w polu karnym ręką po zagraniu Hanouska piłki dotknął Garcia, a sędzia bez wahania wskazał na 11 metr. Napastnik Widzewa uderzył na pułapie dostępnym dla bramkarza, a znakomitą interwencją popisał się Szromnik, który zatrzymał to uderzenie.
Piłka należała do gospodarzy
Śląsk oddawał wiele strzałów, ale w większości były one niecelne. Mimo to inicjatywa należała do gospodarzy, którzy częściej utrzymywali się przy piłce i nieostatnie gościli pod pole karnym Widzewa. Dopiero w ostatnich minutach meczu odgryźli się goście, a szansę na gola na wagę zwycięstwa miał Lipski. Szromnik wybronił jednak jego strzał.
Żadnej z drużyn w sobotę nie udało się przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę, a podział punktów wydaje się sprawiedliwym wynikiem. W drugiej połowie goście skupili się głównie na bronieniu dostępu do własnej bramki, a sędzia po pięciu doliczonych minutach odgwizdał koniec spotkania
Komentarze