Marek Brzozowski: Skończyły się czasy krzyku [WYWIAD]

Za Markiem Brzozowskim najlepszy sezon w jego dotychczasowej karierze trenerskiej. Po odejściu z Wisły Płock przejął Pogoń Siedlce, z którą awansował do Betclic 1 Ligi. Szkoleniowiec nie ukrywa, że nowe rozgrywki będą wielkim testem. Nie zamierza jednak do niego podchodzić bojaźliwie. – Z drużyny, która była bardzo ofensywnie usposobiona w drugiej lidze, nie staniemy się zespołem, który broni nisko w pierwszej lidze – zapowiada.

Marek Brzozowski
Obserwuj nas w
Piotr Matusewicz / PressFocus Na zdjęciu: Marek Brzozowski

“Sporo dowiedzieliśmy się o sobie”

Może na początek wróćmy do końcówki poprzedniego sezonu, która niespodziewanie była dla Pogoni Siedlce bardzo nerwowa. Mieliście dużą przewagę nad trzecią drużyną w tabeli, wystarczył punkt, by przypieczętować awans, ale porażki 3:4 z Jastrzębiem i 2:3 z Chojniczanką sprawiły, iż do ostatniej kolejki sprawa nie była przesądzona.

Wydawało się, że mecz z Jastrzębiem mamy pod kontrolą, bo prowadziliśmy 2:0, a potem 3:1. I nic nie zapowiadało problemów. Gdy jednak rywale strzelili na 3:2, najwyraźniej poczuli krew. Potem odpalono niefortunnie  fajerwerki w 80 minucie meczu z 80-lecia klubu. Oczywiście nie chcę się tym tłumaczyć, ale fakty są takie, że w doliczonym czasie gry GKS zdobył kolejne dwa gole i przegraliśmy. Naprawdę trudno jest wyjaśnić, co się z nami wtedy stało. Zabrakło może koncentracji, może doświadczenia. Po meczu nie chciałem jednak wprowadzać jeszcze bardziej nerwowej atmosfery, wręcz odwrotnie – staraliśmy się być spokojni. Chodziło o to, żeby skupić się na tym, co wypracowaliśmy przez cały sezon, a nie na tym jednym niepowodzeniu. 

Mecz z Chojniczanką także nie ułożył się po naszej myśli. Awans był w naszych rękach, bo w końcówce przy stanie 2:3 dla przeciwnika mieliśmy rzut karny, którego jednak nasz bardzo doświadczony zawodnik Cezary Demianiuk nie wykorzystał. Wkradł się stres, bo zrobiliśmy sobie kłopot.

Natomiast te problemy przyniosły nam bezcenny bagaż doświadczeń. Sporo dowiedzieliśmy się o sobie. Mówię zarówno o osobach ze sztabu szkoleniowego, jak i o zawodnikach. Zobaczyliśmy, kto jak reaguje w trudnej sytuacji, kto nie boi się wziąć odpowiedzialności. Gdybyśmy pokonali Jastrzębie, nie mielibyśmy tej wiedzy.

Ale po starciu z Chojniczanką musiało być trochę nerwowo.

Ten tydzień przed ostatnim meczem z Wisłą Puławy przyniósł nam najlepszy mikrocykl w perspektywie całego sezonu, jeśli chodzi o koncentrację, skupienie, o podejście piłkarzy. Skupiliśmy się na detalach i potem już w starciu z rywalem zrealizowaliśmy wszystkie założenia. Pokazaliśmy, że potrafimy się w trudnych sytuacjach podnieść i pokazać jakość.

5 transferów w 3 tygodnie

Awans to jednak nie tylko radość, ale i cały ogrom przygotowań do rywalizacji w nowym środowisku. Miał pan nieco czasu, by odpocząć po tej nerwowej końcówce?

Teoretycznie mieliśmy zaplanowane 3 tygodnie urlopu, ale wiadomo, że przerwa między poprzednim sezonem a startem przygotowań to newralgiczny moment. Co prawda, spędziłem nieco czasu z rodziną na wyjazdach, ale tak naprawdę cały czas byłem pod telefonem i miałem przy sobie laptopa. Bardzo mocno działaliśmy na rynku transferowym. Chcieliśmy jak najszybciej dopiąć transfery zawodników pierwszego wyboru. Wiadomo, że nie jesteśmy w stanie rywalizować z wieloma klubami pod względem finansowym, toteż bardzo ważne dla nas było, aby sfinalizować umowy z graczami, których przeanalizowaliśmy, i którzy odpowiadają nam profilowo. W ciągu 3 tygodni udało się zrealizować 5 transferów.

Bardzo szybko trzeba było odciąć się od awansu, od euforii i skupić się nad tym, co przed nami.

W jakim stopniu udało się zakontraktować piłkarzy, których sobie wcześniej upatrzyliście?

Próbujemy szukać takich zawodników, którzy są głodni sukcesu, którzy chcą coś udowodnić, którzy wcześniej potrafili potwierdzić swoją jakość, ale potem ta kariera nie układała im się tak, jakby sobie to wymarzyli. Każdy z nich ma za sobą jakąś historię. Na przykład Oleksij Zinkiewicz, mający za sobą występy na poziomie ukraińskiej ekstraklasy. Historie z COVID-em i wojną w Ukrainie sprawiły, że wylądował w Polsce na poziomie amatorskim. Potem trafił do Pogoni Grodzisk Mazowiecki, gdzie grał znakomicie. W ostatnim sezonie strzelił 19 bramek i zanotował 16 asyst. Ma dużą jakość i wierzymy, że nam pomoże.

Inny nieoczywisty wybór to Brazyliczyk Cassio, który był w poważnych akademiach w Brazylii, jako młodszy zawodnik występował w niezłych klubach. Przyjechał do Polski z wielkimi nadziejami, ale obijał się u nas w trzeciej lidze. Widzimy w nim duży potencjał.

Dalej Miłosz Drąg, wychowanek Hutnika i były kapitan tego zespołu, po raz pierwszy w swojej karierze zmienia środowisko. To czołowy środkowy pomocnik II ligi. Daniel Pik ostatnio grał w Radomiaku i też ma bardzo dużo do udowodnienia. Przyszli do nas dwaj młodzi bramkarze, bo chcemy kontynuować politykę stawiania na młodzieżowca na bramce. Kolejny gracz to Oskar Krzyżak. On debiutował w Rakowie u trenera Papszuna, ale potem kontynuował karierę na wypożyczeniach.

Podobną politykę prowadzi Znicz Pruszków, który też nie należy do krezusów. Tam też przychodzą zawodnicy, którzy chcą coś udowodnić, bo gdzie indziej im nie poszło.

Wiadomo, że nie możemy rywalizować finansowo z Wisłą Płock, Wisłą Kraków czy Miedzią Legnica. Natomiast możemy ciężką pracą i dobrą analizą dużo zyskać. Chcemy, by Pogoń była kojarzona z miejscem, gdzie zawodnicy mogą się rozwijać, że to ciekawy projekt sportowy, który nie zamyka się tylko szuka rozwiązań. Zawodnik, przychodząc do nas, może czuć, że tu zrobi kolejny krok do przodu.

“Wkradła się stagnacja”

Niedawno minął rok, od kiedy został pan szkoleniowcem Pogoni. To pana pierwsza praca na tak wysokim poziomie. Wcześniej bardziej kojarzono pana z piłką młodzieżową. Pana nazwisko przewijało się np. gdy była mowa o Marcinie Bułce, z którym miał pan przyjemność pracować.

Nie każdy wie, że praca nawet w rezerwach klubu ekstraklasowego to jest też ocieranie się o pierwszą drużynę. To jest często funkcjonowanie też z zawodnikami z pierwszej drużyny, obserwowanie tego, co się dzieje na poziomie ekstraklasy. Ale wcześniej sporo jeździłem po Europie, żeby poszukać inspiracji, i czekałem na możliwość pracy w miejscu, gdzie będę mógł się zrealizować. Duża różnica między Pogonią a tym, czego doświadczyłem wcześniej, polega na tym, że w Siedlcach mój sztab jest bardziej rozbudowany. Myślę, że udało mi się włączyć do niego ludzi młodych, z dużym potencjałem i wyobraźnią. Mądry człowiek powinien otaczać się mądrzejszymi od siebie. I uważam, że członkowie mojego sztabu w wielu aspektach są lepsi ode mnie.

Trzeba też wspomnieć, że w Siedlcach musiałem zmierzyć się z zarządzaniem szatnią, w której jest wielu doświadczonych zawodników. Od początku trzeba było budować swój autorytet ciężką pracą, byciem sprawiedliwym.

Wróćmy jeszcze na chwilę do Płocka. Nieprzedłużenie kontraktu z panem było wspólną decyzją czy klub podjął ją jednostronnie?

Jakieś pół roku przed moim odejściem było już jasne, że nie dojdziemy do porozumienia. Rozwijaliśmy tam pewien projekt, który mocno szedł do przodu, a później troszeczkę zaczął wyhamowywać. Nie czułem, że w Płocku mogę zrobić kolejny krok do przodu, tylko wkradła się taka pewna stagnacja, której ja po prostu nie akceptowałem. Pojawiła się potrzeba nowego wyzwania.

Na czym te różnice polegały?

Rozbieżności między mną a prezesem dotyczyły wprowadzania zawodników do pierwszego zespołu. Akademia miała dostarczać tych piłkarzy. To miała być koncepcja, to miała być jakaś strategia, a ta strategia zaczęła się bardzo mocno rozmywać i to mnie nie satysfakcjonowało.

Samorozwój

Propozycja z Pogoni była jedyną, która wtedy się pojawiła?

Nie. Miałem propozycję zarówno pracy jako pierwszy trener, jak i pracy w charakterze dyrektora zarządzającego akademią, pionem sportowym, generalnie rozwojem klubu. Ale gdy przyszła oferta z Siedlec, poczułem, że to coś dla mnie. Pogoń nie ma w okolicy wielkiej konkurencji, jeśli chodzi o młodych piłkarzy. Jest tu akademia, która posiada srebrną gwiazdkę. Może w przyszłości powalczymy o złotą. Widziałem, że to jest projekt, który ma duży potencjał i który można rozwijać.

Czas zajmuje panu nie tylko Pogoń, ale i samorozwój. Niedawno dostał się pan na kurs UEFA Pro.

Tak, czekamy na pierwszy zjazd, który odbędzie w Łodzi po pierwszej kolejce ligowej. Zaczynamy go od największej konferencji trenerskiej w Polsce. To nowe doświadczenie, nowe możliwości. Bardzo ciekawa grupa trenerów zaczyna teraz kurs. Cieszę się na to, bo – po tym jak ukończyłem kurs dla dyrektorów sportowych akademii – UEFA Pro stało się ostatnim brakującym ogniwem w moim wykształceniu jako trener.

Wspomniał pan o zagranicznych stażach. Był pan m.in. w Schalke czy Bayerze. Czy jakieś podpatrzone tam elementy dało się przenieść na warunku Pogoni?

Te wyjazdy zawsze traktuję jako inspirację do pracy. Zobaczyłem, jak ludzie w tych klubach odnoszą się do siebie, jak podchodzą do zawodników. Przede wszystkim kompetencje miękkie – budowanie zaufania u graczy i innych członków sztabu. Ważna jest też jakość przekazu. Skończyły się czasy krzyku. Teraz autorytet buduje się kompetencjami. Fajnym przykładem jest trener Adrian Siemieniec z Jagiellonii, który bazuje na sile spokoju i optymizmie, którym zaraził chyba całą drużynę. I dlatego też zostali mistrzami Polski.

Jeśli zaś chodzi o samą metodologię pracy, w Polsce bardzo się ona poprawiła, więc Schalke czy Bayer pod tym względem nie są teraz dla nas jakimś kosmosem.

Praca z psychologiem sportowym też u Pana wchodzi w grę?

Współpracowałem z psycholog sportu Katarzyną Skwarek, którą dobrze znam, i która też zna mnie, i wie, jak ja pracuję. Rozmawialiśmy o momentach, w których było mi ciężko, w których zastanawiałem się, czy podejmowałem dobre decyzje, czy dobrze zareagowałem. I to zaprocentowało. Dużą grupą ludzi trzeba zarządzać tak, by nie wprowadzać nerwowej atmosfery. Należy łagodzić konflikty, a jednocześnie czasem podjąć trudną decyzję.

DNA pozostanie

Porozmawiajmy o sprawach bieżących. Pogoń jest już na ostatniej prostej przygotowań do nowego sezonu. Jest pan zadowolony z tego, jak przebiega ten okres?

Generalnie tak, realizujemy to, co sobie wcześniej założyliśmy. Zdarzają się oczywiście jakieś drobne urazy, zawodnicy wypadają maksymalnie na tydzień, więc można powiedzieć, że ze zdrowiem nie jest najgorzej. Jutro [w piątek 12 lipca – red.] zakontraktujemy też nowego napastnika [Jakuba Lutostańskiego – red.]. I to jest element, którego jeszcze nie przepracowaliśmy. Funkcjonujemy w dwóch systemach: 3-4-3 i 3-5-2. Potrzebowaliśmy więc jeszcze jednego napastnika.

Pozytywnie też oceniam, jak wspomniałem, okienko transferowe. Zawodnicy zostali zakontraktowani dość szybko i mogli z nami pracować przez cały okres przygotowawczy.

Mamy nadzieję, że nasza ciężka praca, którą wykonaliśmy, zaowocuje, przede wszystkim jeśli chodzi o organizację naszej gry. Dużo detali, dużo nowych zasad wprowadziliśmy, żeby też sprostać wymaganiom pierwszej ligi. W każdym mikrocyklu przewija się chociażby faza przechodzenia z ataku do obrony. Ktoś, kto na tym poziomie nie jest do tego przygotowany, po prostu przegrywa mecze. Ponadto, wiele czasu poświęciliśmy stałym fragmentom gry. Chyba co trzecia bramka w tej chwili w I lidze pada właśnie ze stałego fragmentu gry, więc na to też musimy być przygotowani.

W II lidze zdarzały nam się serie kilku wygranych meczów. Teraz może być o to zdecydowanie trudniej. Jednak nie zamierzamy zmieniać naszego DNA. Tam w każdym meczu staraliśmy się dominować, być więcej przy piłce, grać czasami bardzo ryzykownie. Natomiast teraz potrzebujemy więcej pragmatyzmu i dyscypliny w defensywie. Chcąc grać odważnie, musimy być gotowi na to, że stracimy piłkę. A w takiej sytuacji trzeba wiedzieć, co zrobić, żeby ją odzyskać.

Przygotowani na ubytki

Nie da się jednak ukryć, że odejścia zwłaszcza Jakuba Burka, Przemysława Misiaka czy Meika Karwota to spore ubytki.

Przemek zdecydował, że nie przedłuży kontraktu z Pogonią i było wiadomo, że latem odejdzie. Kuba Burek był do nas tylko wypożyczony z Wisły Płock, więc nie mieliśmy nic do powiedzenia w sprawie jego przyszłości. Meik bardzo nam pomógł w ostatniej rundzie nie bał się brać odpowiedzialności na swoje barki w trudnych momentach, jednak między klubem a nim były zbyt duże rozbieżności w sprawie nowego kontraktu.

Na te ubytki byliśmy przygotowani, stąd transfery Cassio, Oskara Krzyżaka czy Miłosza Drąga, którzy mają wypełnić lukę po Przemku i Meiku.

Młodzieżowiec na bramce Pogoni to pewna sprawa?

Tak, jak wspomniałem, nie chcemy zmieniać tego kierunku. Pogoń ma opinię miejsca, gdzie bramkarz może się wypromować. Świadczą o tym przykłady Macieja Kikolskiego, który teraz jest w Radomiaku, i Kuby Burka wypożyczonego do Cracovii. Teraz mamy w składzie 4 golkiperów i każdy z nich jest młodzieżowcem.

Stawiacie sobie jakieś założenia odnośnie miejsca w klasyfikacji Pro Junior System (PJS)?

W zeszłym sezonie zajęliśmy 2. miejsce w PJS, ale wtedy sytuacja była nieco inna, bo mieliśmy dwóch młodzieżowców, a zarazem wychowanków, którzy regularnie grali, czyli wysoko punktowali w PJS. Teraz naszym celem podstawowym jest utrzymanie. Oczywiście chcemy stawiać na młodych, ale trzeba zachować zdrowy rozsądek.

Podjąć rywalizację z każdym

Przychodzi do was jeszcze napastnik Jakub Lutostański. Czy jeszcze można się spodziewać jakichś ruchów transferowych w wykonaniu Pogoni w tym okienku?

Teoretycznie kadra jest zamknięta, natomiast zostawiliśmy sobie jeszcze takie, powiedzmy, małe okienko. Oznacza to, że może dołączyć do nas jeden zawodnik z zagranicy, którego wcześniej już obserwowaliśmy.

Zdradzi pan z jakiego kraju?

Mówimy o zawodniku z Hiszpanii.

Co z Bartoszem Borkowskim? To bardzo młody zawodnik, o którym mówił pan w samych superlatywach. Możemy się spodziewać jego debiutu w pierwszej drużynie?

Bartek niestety w końcówce zeszłego sezonu odniósł kontuzję i w tym okresie przygotowawczym pracował z nami tylko przez tydzień. To zawodnik późno dojrzewający, ale widzę, że będzie się rozwijał. Jego siłami trzeba mądrze dysponować. Jeśli przyjdzie taki moment, że będzie gotowy, będziemy widzieli, że możemy dać mu szansę, to na pewno tak się stanie. Natomiast teraz pierwsza rzecz to musimy odbudować jego formę po kontuzji.

Na co stać Pogoń w tej bardzo silnej I lidze?

Stać nas na to, żeby podjąć rywalizację z każdym. Ważne, żeby zachować nasz styl gry. Z drużyny, która była bardzo ofensywnie usposobiona w drugiej lidze, nie staniemy się zespołem, który broni nisko w pierwszej lidze. Będziemy cały czas starali się grać odważnie, ale myślę, że dodamy do tego lepszą organizację gry. Na pewno zależy nam na regularnym punktowaniu. Chcemy się utrzymać, ale najlepiej, gdybyśmy to utrzymanie zapewnili sobie nie w ostatniej kolejce tylko wcześniej.

Czytaj także: “Stanęli w trzydziestu i powiedzieli, że mogą się z nami napier**lać”. Kulisy rozmów “motywacyjnych” kibiców z piłkarzami

Komentarze