Czy Goncalo Feio uderzył w Jacka Zielińskiego?

Goncalo Feio roztacza wokół siebie aurę osoby niezastąpionej, bezbłędnej i wszystkowiedzącej. Gdy do tego zestawu dodamy mocno wypracowany stereotyp człowieka konfliktowego – Zbigniew Jakubas właśnie przyznał, że w Motorze Feio nie miał scysji chyba wyłącznie ze sprzątaczką – łatwo o jednokierunkową interpretację każdego wypowiedzianego przez niego słowa. Ale czy słusznie?

Goncalo Feio i Jacek Zieliński
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Goncalo Feio i Jacek Zieliński
  • Po ostatniej konferencji prasowej Goncalo Feio Internet rozgrzał się od twierdzeń, że trener Legii publicznie uderzył w dyrektora sportowego klubu
  • Wysłuchując jednak na spokojnie wystąpienia Portugalczyka, poznając pełne konteksty jego wypowiedzi, ja tych ciosów nie dostrzegam
  • Nie oznacza to oczywiście, że Feio żadnych pretensji nie ma. Jednak czym innym jest głoszenie ich w gabinecie, a czym innym publicznie. Będę się upierał, że tego drugiego Portugalczyk nie zrobił

Kadra poniżej możliwości i potrzeb Legii

Na początku postawiłbym tezę – kadra Legii Warszawa jest nieadekwatna ani do celów obranych przez ten klub, ani do natężenia spotkań. Patrząc, jak krótka kołderka kończyła się w przeszłości, zastanawiam się, czy Goncalo Feio nie robi aktualnie wyników ponad stan. Pierwsza jedenastka w wielu miejscach wygląda na jakościową, na niektórych pozycjach ma pewnie największą jakość w lidze, natomiast gonienie wyniku w Poznaniu dysponując taką, a nie inną ławką (z piłkarzy z pola: Alfarela, Celhaka, Jędrzjeczyk, Pekhart, Szczepaniak, Urbański, Ziółkowski) było misją z gatunku naiwnych, jeśli nie straceńczych. Trudno jest dziś być adwokatem Jacka Zielińskiego, zresztą jeśli przyjmiemy postawioną tezę za prawdziwą, to kogo obwiniać za serię nietrafionych transferów – a w przypadku Legii zawsze mówi się o pozyskiwaniu zawodników na tu i teraz, bo w tym klubie nie ma czasu na budowanie kogoś miesiącami, więc u schyłku listopada śmiało można wyciągać wnioski – jeśli nie dyrektora sportowego?

Przyglądając się opiniom kibiców Legii, panuje nasilający się trend wypychania Zielińskiego poza Legię. Do tego stopnia, że dziennikarzom, którzy robią to niewystarczająco mocno, zarzuca się “kupowanie” przychylności we władzach klubu. Osób nastawionych niechętnie do dyrektora sportowego szuka się wszędzie, by móc jeszcze bardziej uwiarygodniać teorie – podkreślę, nie bezzasadne – o jego niewystarczających kompetencjach jak na klub tych rozmiarów.

I tu dochodzimy do ostatniej konferencji Goncalo Feio po meczu z Cracovią. Czytając w Internecie reakcje kibiców, wsłuchując się w dyskusje w programach, można dojść do wniosku, że Feio brutalnie po tym Zielińskim się przejechał. Ale słuchając jego wypowiedzi na chłodno, taki atak… trudno już dostrzec. Wyciąganie słów Portugalczyka przypomina bardziej szukanie konfliktu pod tezę, zwłaszcza przy tak podatnym gruncie na konflikty, jakim jest ten trener, niż przedstawia realne zarzuty Feio do Zielińskiego. Może takie są, może pod adresem dyrektora sportowego płynie ze strony szkoleniowca litania pretensji, jednak w żadnym momencie coraz głośniejszej konferencji to nie płynie.

Tylko u nas

Co naprawdę mówił Goncalo Feio?

Wysłuchałem jej pod kątem dyskutowanych cytatów.

Weźmy pierwszy zarzut – Feio miał powiedzieć, że w swojej kadrze oczekuje jakości, co – w wielu komentarzach – było bezpośrednim ciosem wyprowadzonym w Zielińskiego (jakoby jakości brakowało). Cały cytat brzmiał natomiast tak:

Dużo się mówi o profilach zawodników. Wszystko fajnie, tylko już się przekonałem, że to nie istnieje. W takiej lidze, jak polska, gdzie to nie jest liga “kupująca”, wyznaczenie, że chcę piłkarza o konkretnym zestawie cech na danej pozycji, że ma być dwunożny blondyn… to się nie dzieje. Ja nie jestem trenerem jednego systemu, bo jestem tu elastyczny, a na piłce się znam. Dlatego potrafię adaptować system do piłkarzy, których posiadam. Ja nie oczekuję profilu, oczekuję tylko jakości. Z resztą sobie poradzę.

Wyciągnięte z kontekstu słowa mogą brzmieć jak pretensje do Zielińskiego, jednak wysłuchane na spokojnie są już zdaniem takiego kontekstu pozbawionym. Zwłaszcza, że dosłownie chwilę wcześniej Feio mówił, że nigdy publicznie nie uderzy w swoich zawodników, zatem słowa o jakości nie były zarzutem, że tej jakości brakuje.

Co myśli Feio, to inna sprawa, jednak publicznie mówi o zaufaniu do Zielińskiego. Kolejny cytat ze wspomnianej konferencji:

Co do transferów, nie chcę być takim człowiekiem. Czy oglądałem każdego piłkarza, którzy przyszli do Legii? Oczywiście, że tak, nawet z nimi rozmawiałem. Dlatego teraz mam swobodę podejmowania różnych decyzji. Musicie też zrozumieć, że przychodzę z klubu, w którym sam robiłem wszystko – prowadziłem drużynę, robiłem skauting, negocjowałem kontrakty. Piłkarze, których kontraktowałem, dziś robią wyniki w najwyższej lidze w Polsce. Napastnik, którego brałem do 1. ligi i słyszałem, że tam się nie nadaje, ma już prawie 10 goli w Ekstraklasie. Chyba nie robiłem swojej roboty aż tak źle? Ale najlepszy jestem w byciu trenerem i w takim klubie, jak Legia Warszawa, stać mnie na wielkie rzeczy. Ale tu nie chcę i nie mogę wszystkiego robić. Od początku deklarowałem w tej kwestii współpracę i swojego słowa dotrzymałem. Ale do czego dążę – jak ktoś pracuje w takim trybie, nie jest w stanie lecieć i oglądać piłkarza, poświęcić 20 godzin na to. Oglądam go pod kątem znajomości profilu zawodnika, bo trzeba go dopasować do drużyny, i ufam. Tak wygląda ten proces.

Są transfery, które były zrobione, zanim tu przyszedłem, są takie, które były zrobione po moim przyjściu. Ale moją rolą nie jest ani uczestniczenie w negocjacjach, ani szukanie piłkarzy. To wynika z mojego zaufania do ludzi.

Oglądaj także najnowsze “Uniwersum Ekstraklasy”

Sposób działania Feio jest inny

Łatka furiata przyklejona do Feio sprzyja wyszukiwaniom w jego słowach drugiego dna. Problem w tym, że Feio drugiego dna… nigdy nie ukrywał. Jak chciał przywalić w Pawła Tomczyka – nie tylko dosłownie, co przecież mu się też zdarzyło – robił to publicznie, nie zostawiając żadnych niedomówień. Gdy uważał, że Zbigniew Jakubas niewystarczająco angażuje się w robienie z Motoru Lublin wielkiego klubu – opisywał to dosłownie tymi słowami. Analizując wszystkie konflikty Feio, widać jeden wspólny mianownik – brak krygowania się z pretensjami. Ba, nazywanie ich po imieniu.

W obecnych działaniach tego nie widzę.

Komentarze