- Blisko dwa tygodnie temu po meczu Legii z Lechem zawrzało – fani z Poznania z oburzeniem informowali o traktowaniu ich przez miejscową policję
- Kibice Lecha donosili o agresji ze strony policjantów, miało też dochodzić do rozcinania odzieży, nakazów rozbierania się oraz przeliczania pieniędzy z portfeli
- Rzecznik Komendanta Stołecznej Policji odpowiedział na nasze pytania – zaprzecza, jakoby zarzuty wobec działań policji były słuszne
Kibice Lecha oburzeni działaniem policji
Obmacywanie miejsc intymnych, ściąganie i rozcinanie butów, dogłębne przeszukiwanie portfeli oraz liczenie znajdujących się w środku pieniędzy. To tylko część zarzutów, jakie kibice Lecha Poznań zarzucali policji, która zajmowała się zabezpieczaniem meczu Kolejorza z Legią Warszawa rozgrywanego 12 listopada na stadionie przy Łazienkowskiej
– Ojciec z synem podchodzą do kontroli, chłopak ma czternaście czy piętnaście lat. Policjant przeszukuje go, zagląda mu w majtki, zwraca się do niego w sposób skrajnie wulgarny, a następnie śmieje się z jego przyrodzenia. Przypominam – mówimy o chłopaku, który nie jest pełnoletni. Albo jednemu z kibiców wypadł batonik z kieszeni. Dostał za to mandat – bo podobno śmiecił. Zatrzymywanie osób, które miały trzy wlepki. Za co? Za wnoszenie… materiałów reklamowych. Do tego przeliczanie pieniędzy z portfela, sugerowanie wielu osobom handlu narkotykami, uporczywe zaglądanie w majtki, rozcinanie butów, kurtek czy bluz… – relacjonował na naszych łamach Marcin Kawka, prezes Stowarzyszenia Kibiców Kolejorz.
Poznańscy fani zapowiedzieli prawne kroki wobec policji. Oświadczenie w tej sprawie wydał też sam Lech Poznań, który zapewnił kibicom wsparcie w domaganiu się swoich praw w tej sprawie. Poznańscy kibice w obszernej relacji publikowali słowa wyjazdowiczów, którzy obszernie opisywali nadużycia ze strony policjantów zabezpieczających organizację imprezy masowej.
Policja odpowiada: Oskarżenia nie zostały potwierdzone
Przed publikacją zeszłotygodniowego tekstu próbowaliśmy skontaktować się z rzecznikiem Komendy Stołecznej Policji. Na zadane przez nas pytania odpowiedź dostaliśmy dziś.
– W odpowiedzi na maila informuje, że siły i środki skierowane przez nas do zabezpieczenia meczu Legia Warszawa-Lech Poznań nie odbiegały od sił i środków kierowanych w ramach wcześniejszych zabezpieczeń związanych z innymi masowymi imprezami sportowymi o podwyższonym ryzyku, które odbywały się na stadionie przy ul. Łazienkowskiej. Tak samo, jak nie różnił się sposób działania policjantów. Wszelkie czynności podejmowane przez policjantów opierały się o obowiązujące przepisy i były konsekwencją podejrzenia popełnienia przez osoby czynu zabronionego, bądź wprost konsekwencją łamania prawa – pisze podinsp. Sylwester Marczak, rzecznik KSP.
Marczak przekazał nam również, że w czasie zabezpieczania meczu zatrzymano 22 osoby. – Ujawniono 9 przestępstw (8-posiadanie środków odurzających i 1-znieważenie policjanta) i 58 wykroczeń. W jednym przypadku, w związku z posiadaniem pirotechniki przeprowadzono czynności przyspieszone, które zakończyły się dwuletnim zakazem stadionowym i grzywną w wysokości 3 tyś złotych. 23 razy użyto środków przymusu bezpośredniego w postaci siły fizycznej, kajdanek oraz RMG i RMP. Każdorazowo ich użycie nie budziło wątpliwości. Zabezpieczono również 130 środków pirotechnicznych – przekazuje rzecznik.
Na pytanie o zarzuty kierowane publicznie przez kibiców Kolejorza wobec policji (zaglądanie w miejsca intymne, przeliczanie pieniędzy w portfelach, rozcinanie kurtek czy butów), rzecznik odpowiedział krótko: – Na obecną chwilę żadne z oskarżeń, które pojawiają się w przestrzeni medialnej, nie znalazły potwierdzenia.
Kibice Lecha zapowiadają walkę w sądach
Według naszych informacji stowarzyszenie kibiców Lecha zbiera obecnie materiały, które mają potwierdzić relacje wyjazdowiczów do Warszawy w sprawie ostrego traktowania ich przez policję. To jednak proces czasochłonny, choć nie brakuje osób, które dzielą się tym, co spotkało ich przed meczem z Legią.
– Nie wyobrażam sobie, że idę do sklepu, policjant mnie łapie, rozcina buty, rozrywa kurtkę, nic nie znajduje, a ja zostaję z tymi zniszczonymi ubraniami. Dlaczego zatem pseudo kontrola – i to wykonana w taki sposób – ma pozostać bez konsekwencji? Mamy swoich prawników i oni się tym zajmą. Odzywa się do nas wiele osób, które chcą pomóc. I to za darmo. Nie mieści się im w głowie, że można tak traktować ludzi – zapowiadał w rozmowie z nami Kawka.
Komentarze